Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2011, 18:15   #23
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Sidhe nie spodziewała się ataku harpii. Nie tego dnia, nie w tym momencie. Rejs zapowiadał się raczej na spokojny. Ale - pomyliła się. I to srodze.
Toteż, kiedy potwory zaatakowały statek, pierwsze, co zrobiła Sidhe, to nie było rzucanie się z długim mieczem na maszkarony. Nie preferowała stosowania ataków typu “na żywioł”. Wtenczas jeszcze przebywała w kabinie i doglądała Tallamira.

Właściwie czarodziej czuł się całkiem dobrze, ale szczerze mówiąc, jaki mężczyzna zrezygnowałby z tak słodkiej opieki? Dlatego jeszcze przebywał znaczna część czasu w łóżku pod opieką Sid. Często rozmawiał także z Tulli oraz niekiedy wychodził na pokład.

Harpie, czym są harpie? Doskonale wiedział, gdyż rozmaite pozycje bestiariusza Faerunu stanowiły choć niezbędnego dla każdego maga. Przecież trzeba czasem odnaleźć składniki do swoich czarów. Na przykład jajo harpii moze oczywiscie służyć do zrobienia jajecznicy, ale można stworzyć z niego wspanialy płyn na porost wlosów oraz maść na potencję taką, że potem przez kilka dni nie mozna sie powstrzymać. Chlopak widział takiego delikwenta, który nieco przesadzil i przez dwa tygodnie wstydził się ruszyć ze swojego domu. Niewątpliwie, harpie były niebezpieczne. Te ptakokobiety wprawdzie nie były jakoś bardzo silne, ale ich pazury potrafiły kaleczyć. Najgroźniejsze zdawały sie atakujac całymi stadami. Wtedy rzeczywiście groziło niebezpieczeństwo, szczególnie kiedy uzywały potwornej broni ofiarowanej im przez naturę, czyli głosu. To nie była magia, ale naturalna zdolność stworów. Ich pieśń potrafila tumanić. Ludzie przestawali walczyć, ewentualnie jedynie bronili się przed ich atakami, ale nie potrafili zaatakować. Niekiedy zresztą, po prostu stali ogłupiali, lub co najwyżej szli bezwiednie w kierunku śpiewającego stwora. Wredne, wredne.


Wypadli z Sid z korytarza na pokład. Wprawdzie Tallamir miał na sobie jedynie pantalony oraz trzymaną laskę, ale na okrzyk: “Atakują!” zerwał się krzycząc:
- Chodź!
Po drodze minął się z biegnącym pod pokład Murionem.
Wystarczyło spojrzenie.
- Harpieeee. Brać łuki i zatkać sobie uszy. Tulli, po łuk! - krzyknął wiedząc, ze siostra taki posiadała oraz zdając sobie sprawę, jak solidne miała umiejętności w tym właśnie zakresie. Bronie strzeleckie stanowiły najlepszy oręż przeciwko tym latającym istotom, które uwielbiały pikować na niespodziewającego się napaści przeciwnika.

Olbrzymi barbarzyńca wykonał jak najszybciej rozkaz. Wziął w łapy szmatę i podawszy ją na mniejsze części włożył do uszu. To powinno wystarczyć. Słyszał jedynie szum w uszach. Dobył łańcucha, który miał zawsze przypięty przy nogawce. Czas się zabawić. Zasięg spokojnie wystarczył, by sięgnąć pikującego potwora lub uratować kogoś. Stanął przy czarodzieju. W sumie dobrze się złożyło, że trenowali na pokładzie. Olbrzym miałby problem z szybkim dojściem.

- Tallamir, Murion, zna ktoś z was jakieś zaklęcie powodujące głuchotę? - spytała Sid.
Tyle, ze Tallamir nie słuchał, skoncentrowany na tym, co potrafił najlepiej. Krzyknął, co należy zrobić zaś na dyskusje nie było specjalnie czasu. rozejrzał się, złapał jakiś zwitek szmaciany pakując sobie do uszu i rzucając po kawałku tym, którzy byli w pobliżu. Potem zaś zaczął snuć zaklęcie.

Prowizoryczność musiała w tym momencie wystarczyć. Sidhe nie narzekała, kiedy zamiast czarem musiała zatkać sobie uszy znalezioną przez Tallamira szmatką. Ciekawe, gdzie podziewała się Loia, bo jej pomoc mogła w tym momencie się przydać. Albo ten starszy pan, Hess.

Kusiło przywołanie. Jednak te kilka harpii siedzących na rei fokmasztu złośliwie uśmiechających się na piękno - wrednych pyskach. Pewnie przygotowujących pieśń. Och, gdyby znał jakiś czar bojowy, który załatwiłby latające hieny. Jednak nie znał, ale potrafił przysporzyć im sporo kłopotu, przynajmniej na jakiś czas wyłączając z ataku na załogę. Nie wątpił bowiem, ze to właśnie lekko przyodziani marynarze, praktycznie nieuzbrojeni, siedzący na wantach, czy bocianim gnieździe, staną się ich pierwszymi ofiarami. Tak zresztą było.
- Fennetise, keyep ene emofhep - wyszeptał unosząc dłoń. Przez chwilę nic się nie działo, kiedy nagle harpia z rei, która chciała się poderwać do lotu pikując na jakiegoś nieszczęśnika, który pełen przerażenia opuszczał się po linie, nagle opadła. Coś ją wiązało, coś krępowało, zresztą nie tylko ją. Jej towarzyszki także za zdziwieniem odkryły, ze oplotło je setki, tysiące, miliony niewidzialnych pajęczych niteczek krępując wielką ilością więzów. Pojedynczo były słabe, ale wspólnie trzymały niczym mocne sznury uniemożliwiając stworom poruszenie. Próbowały ruszać skrzydłami, ale nie dawało się. Nawet skrzeczenie nie wychodziło, skoro nici wpadały także do ust. Czar trwał dosyć długo, toteż Tallami miał nadzieję, że unieruchomione stwory zostaną wystrzelane, zaś co najmniej, że atak stada harpii będzie znacząco osłabiony.
 
Kelly jest offline