Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2011, 18:52   #25
Maura
 
Maura's Avatar
 
Reputacja: 1 Maura jest na bardzo dobrej drodzeMaura jest na bardzo dobrej drodzeMaura jest na bardzo dobrej drodzeMaura jest na bardzo dobrej drodzeMaura jest na bardzo dobrej drodzeMaura jest na bardzo dobrej drodzeMaura jest na bardzo dobrej drodzeMaura jest na bardzo dobrej drodzeMaura jest na bardzo dobrej drodzeMaura jest na bardzo dobrej drodzeMaura jest na bardzo dobrej drodze
Trafiła, pierwsza strzała przebiła tułów harpii powyżej piersi, a druga, posłana zaraz po niej, utkwiła w samym gardle, przerywając zaśpiew stworzenia. Koszącym, koślawym lotem harpia runęła na pokład, drąc pazurami powietrze. Tulli przebiegła kilka kroków, zmieniając pozycję i rozglądając się- nie traciła czasu na celowanie, robiła to już podczas naciągania cięciwy, puszczając natychmiast po napięciu. Barbarzyńca obróciwszy się ujrzał harpię i walczącą Sidhe. Raczej nie Sidhe, a wojowniczkę mogą stanowić zagrożenie. Uczucie ogarniające go było na tyle silne, że gdyby nie inni wrogowie mógłby zaatakować kompanów. Już chciał zaszarżować na królową, gdy w jego stronę pikowały dwie harpie. Uskoczył w bok i szybko dobył łańcucha. Jedna nie dała się jednak zwieść i w ostatnim momencie skorygowała tor lotu atakując Ebberka. Pazury wbiły się w ramię dotkliwie je raniąc. Jednak nie zważając na ból, zaatakował harpię z łańcucha, oddając pięknym za nadobne. Łańcuch poszarpał jej skrzydło. Nie poddała się jednak. Poza tym Ebberk nie zareagował jak z boku uderzyła go maczugą druga harpia, która już podfrunęła. Na szczęście cios odbił się od napierśnika.

Marynarz wywleczony z bocianiego gniazda spadł właśnie z wrzaskiem na dół, a Tulli dostrzegła wśród walczących Ebberka z łańcuchem, atakującego kolejną z harpii.Początkowo chciała zakrzyknąć, ale pomyślała o zatkanych uszach- być może Ebberk także miał w nich wosk? Musiała strzelać, mając nadzieję, że nie drgnie jej ręka. Zwalniana cięciwa smagnęła lekko nieosłonięte karwaszem przedramię, Tulli miała na sobie tylko zwykłe ubranie; strzała pomknęła w stronę harpii, atakującej Ebberka, by utkwić w jej plecach, podczas gdy Tulli dostrzegła już drugą, atakującą z maczugą.
Sytuacja była niekorzystna dla barbarzyńcy. Ciężko walczyć z dwiema latającymi maszarami. Na szczęście jedna z harpi osunęła się na pokład od strzału Tulli. Drugą zaś zajął się orzeł, który niczym piorun nadleciał przygważdzając stwora do pokładu. Szał ogarniający Ebberka domagał się daniny krwi.
~Nie atakować orła ~pomyślał ~To przyjaciel~

Szukał celu, ofiary, przeciwnika. Jak by tego nie nazwać. Jego oczy spoczęły ponownie na królową i Sidhe. Na szczęście bliżej była królowa. Zaszarżował na bujającym się pokładzie w stronę harpi atakującej białowłosą. Z jego ramienia ściekała krew, w nadal miał strzałę utkwioną w korpusie. Ebberk nie czuł w tym momencie bólu. Kiedy potwór znalazł się w jego zasięgu, łańcuch wystrzelił do przodu, kalecząc swoimi kolcami.

Tallamir siedział za beczką. Nie był wojownikiem, owszem, potrafił strzelać z kuszy, ale ta została w kajucie, dojście zaś do niej blokowało przynajmniej kilka harpii walcząch z marynarzami i lordowską drużyną oraz kilku ogłupiałych żeglarzy. Niektórzy z nich już padli, inni mieli więcej szczęścia. Szamoczące się kobietoptaki nie miały czasu ich dobić. Stali więc nie zważając na toczącą się walkę, mając wywalone jęzory oraz rozanielone gęby. do jednego z nich jednak właśnie podleciała harpia pragnąc mu wsadzić maczugę w wypięty zadek. Nie zdążyła. Chłopak widząc biednego marynarza, który nie zdawał sobie sprawy, co robić, zamachnął się pałą próbując walnąć stwora po wrednym pysku. Oczywiście nie trafił. Harpia zręcznym ruchem odskoczyła.
- Może pomóc? - Murion szybkim ruchem stanął między harpią a magiem. Straszydło otworzyło śliczne usteczka, ale co rzekło, tego kapłan nie wiedział. Sądząc z wyrazu twarzy nie było to nic pochlebnego.
Tallamir miał zatkane uszy, nie słyszał pytania, ale gest mówił sam za siebie. Skinął rozpaczliwie zastanawiając się, co by zrobił samotnie przeciwko takiemu czemuś. W całym zamieszaniu zapomniał, że mógł po prostu obsypać ją gradem magicznych pocisków, których miał zawsze parę na podorędziu, ale któżby podczas walki pamiętał o wszystkich niuansach.
Harpia uniosła kość jakiegoś wielkiego stwora, z którym Murion za nic nie chciałby się spotkać w cztery oczy. Z harpią też na spotkanie by się nie umówił... Ale skoro już miał ten brak przyjemności.
Lekki oręż zawsze był szybszy od ciężkiej maczugi, Wypad... i stwór cofnął się o krok z przebitym bicepsem. Musiało zaboleć, a uderzenie maczugi już nie było takie szybkie. Murion zrobił szybki unik, a potem ponownie zaatakował. Zanim harpia zdążyła unieść swoją broń rapier zatoczył niewielki łuk, a jego ostrze rozcięło gardło potwora. Trzymając się za gardło i charcząc harpia zwaliła się na pokład.
Będzie co szorować, pomyślał odruchowo Murion.
Czarodziej spojrzał na kapłana wdzięczny za interwencję, która pewnie uratowała go przynajmniej przed solidną raną; rozejrzał się wokół. Trwala walka. Część napastników zginęła, ale takze sporo członków załogi padło, lub było rannych. Gdzieś tam dalej szalała ze swoim orężem Sid, ale on szukał siostry, która gdzieś mignęła mu na początku boju, potem zaś zniknęła za masą walczących.

Rozglądała się za Tallamirem, ale nieustannie coś jej zasłaniało pole widzenia. W międzyczasie strzeliła jeszcze dwa razy- kołczan uderzył ją w plecy, wyciągając strzałę, szarpnęła pasmo rozpuszczonych włosów, zabolało. Raz! Strzała trafiła zlatującą z fokmasztu harpię w środek piersi, Tulli nie usłyszała skwiru ani wrzasku, bo już wyciągała kolejną strzałę- dwa! Kolejny stwór wahnął się w powietrzu, łopocząc skrzydłami i ześlizgując się po wantach. I wtedy dostrzegła ich- Tallamira, Muriona i atakującą harpię. Zafascynowana, znieruchomiała na moment, nie wiedząc, czy strzelać, czy poczekać, aż Murion stoczy swoją walkę...Żeby nie marnować strzały, obróciła się jednak ku skrzydłom, przelatującym z prawej strony, oko ledwie zarejestrowało ruch, a strzała już śmignęła, wbijając się w miękkie podbrzusze pięknej, a tak straszliwej istoty. Tulli pomyślała, że nigdy nie zapomni wyrazu tej dzikiej nienawiści i bólu.... Podbiegła kilka kroków i nagle poczuła uderzenie z tyłu, gdy pazury jakiejś harpii opadły ku niej, zrywając jej z pleców kołczan i drąc czerwoną koszulę...Upadła na kolana, krzyknąwszy głośno.
 
__________________
Nie ma zmartwienia.
Maura jest offline