- Dziadek mojego wuja miał kiedyś zeulaga. – Wolf zagadnął do nikogo konkretnego po pierwszych słowach czarodziejki - Hodował bydlaka od małego i ten traktował go jak ojca. Mieszkali w jakiś na wpół zasolonej i zalanej jaskini. Faktyczni był w pobliżu podobne tamy. Ponoć one to lubią. Dziad z kumplami kompletnie stracili głowy dla tego plugastwa. Ponoć jego skóra wydziela takie coś, że jak dodasz tego do gorzały, to wystarczy jeden łyk i dwa dni pijanym się chodzi. No, na krasnoludy i na mnie, to że dwa. Tyle, że trzeba plugastwo karmić ludzkim, świeżym mięsem, inaczej nie ma efektu. Na szczęście co jakiś czas przyłazili tam jacyś paladyni i ni tacy, więc nie było problemu. A dzid był swój chłop! Jak byłem mały... no, w zasadzie to jak byłe młodszy, to dostałem od niego karwasze! -
Na potwierdzenie swych słów Larson pokazał stalowe ochraniacze przedramion, które choć już nie pierwszej młodości, do zdradzały mistrzostwo wykonania. Zadowolony, że nie będą musieli grzebać się w błocie cały dzień, ochoczo wziął się do pomocy Craepowi, przy okazji zagadując do wikinga z wrednym uśmiechem na ustach. - Stawiam piątkę, że nie wyciągniesz za pierwszym razem... - |