Danpa spokojnie podszedł do stojącego przed nim statku kosmicznego.
Pilot z niewiadomych powodów rozdrażniony już na niego czekał. Migiem wyrwał Theelinowi z rąk metalowe pudełko, po czym rzekł
- Nie mogłeś tego zrobić spokojniej? Brakowało tylko kilku części, mogłem ci kazać czekać na statku.
- Daj spokój - odparł siódmy - nie wywołałem nawet fali uderzeniowej, zresztą, oni chyba czegoś ode mnie chcieli.
- Pakuj się, na miejsce dolecimy już nie długo, zostawiam cię tam i radź sobie sam.
- ehh - westchnął - czyli tak jak się umawialiśmy.
Pokład statku.
Danpa leżał na łóżku w kabinie sypialnej patrząc na komunikator. Zastanawiał się czy można jakoś oddzwonić. Owszem, teoretycznie literki na ekranie powinny być instrukcją, ale co do ich znaczenia chłopak nie miał pewności.
Co powinien zrobić, gdy już ponownie spotka się z Heaterem? Ma nazwać go papą? A może po prostu siedzieć cicho i wysłuchać?
Teoretycznie nie byli blisko, jednak w praktyce z sługi stał się szybko wychowankiem, a to na swój sposób ich jedna.
Nie chcąc tracić więcej czasu zdjął odzienie i poszedł spać.
Moonus Mandel, biuro An’Shaeda Heatera
Do Sali wszedł młody Theelin, nie miał nawet 30 lat, co dało się śmiało stwierdzić pierwszym spojrzeniem.
Miał białą cerę i rude długie, choć związane włosy. Około 1 metr i 63 centymetry wzrostu. Na uszach miał słuchawki, których kabel kończył się gdzieś w zielonej kurtce. Spodnie i długie buty dobierały ubioru.
Co sprytniejsi mogli zauważyć że pod czarnym makijażem oczu jest dziwna nierówność, spod kurtki od strony pleców wystaje końcówka pochwy jakiejś borni.
Chłopak spokojnie usiadł na najbliższym krześle nie robiąc wiele szumu. Zaciekawił go wyłącznie widok wookiego, najprawdopodobniej kojarzył go już.
Widać stary Heater nie lubi zmieniać obstawy, a i dobrze mieć przy sobie zaufanych ludzi.
Uśmiechnął się, choć mogło to być niewidoczne przez kołnierz krótki.