Gilsha
Przeciskała się wśród ludzi, wozów i zwierząt, próbując jak najszybciej oddalić się od bramy miasta i udać się w przeciwnym kierunku, niż wszyscy ci ludzie. Starała się nie rzucać w oczy strażników, którzy przeszukiwali wóz tuż obok niej. Obrzuciła ich lękliwym spojrzeniem niebieskich oczu. I to właśnie był błąd. Dwoje strażników, dla których nie starczyło miejsca przy wozie, natychmiast zwróciło na nią uwagę. Gilsha przyspieszyła kroku i rozepchnęła ludzi, którzy tarasowali jej drogę.
- Ty mała! Stój! - rzucił jeden z wojów, któremu brakowało kilku zębów z przodu - Stój mówię!
Niewysoka, młodziutka dziewczyna zacisnęła tylko rękę na sztylecie za paskiem i nie zwalniając tempa przeciskała się dalej. Strażnicy od razu rzucili się za nią w pogoń. Zdenerwowana dziewczyna starała się gorączkowo znaleźć wyjście z tej sytuacji. Jej oczy błądziły po ludziach w poszukiwaniu ratunku. Kiedy strażnicy byli już tuż za nią, ciągle wzywając ja do zatrzymania się, Gilsha potknęła się o czyjąś nogę, zatoczyła się i runęła do przodu, wprost w ramiona jednego z ostatnich mężczyzn w długiej kolejce.
Rotger zobaczył, jak bardzo młoda dziewczyna, dziecko jeszcze, ubrana w znoszony, połatany strój podróżny, o jasnych jak zboże włosach, w które wplątane miała wiele kolorowych nitek tworzących dość dziwny i smieszny wzór, leci wprost na niego. Odruchowo rozłożył ręce i złapał dziewczynę, by ta nie upadła na ubłoconą drogę. W jej niebieskich oczach dostrzegł strach, poczuł jak jej serce bije w szaleńczym tempie. Przez sekundę patrzyła w jego oczy, a gdy strażnicy z zagniewanymi minami dobiegli do nich, wyglądała tak, jakby nie mając już nic do stracenia próbowała swojej ostatniej szansy.
- Braciszku! Jak dobrze, że Cię wreszcie znalazłam! Myślałam, że zgubiłam się w tym tłumie... a potem oni zaczęli mnie gonić i bardzo się wystraszyłam! - przybrała minę wystraszonego dziecka i sugestywnie patrzyła w oczy Rotgera. Błagała go o pomoc. |