Siedzieli i czekali na łowców, którzy wyruszyli po pomoc i dodatkowy sprzęt. Śmierdziało okrutnie. Nie dość, że powalony potwór cuchnął jak ściekowy kanał, to gryzący dym z płonącej wieży, niesiony podmuchami wiatru wypełniał korytarze, powodując, że wszyscy kasłali i krztusili się. Jednak nie było wyjścia, trzeba było czekać.
Łowcy umilali sobie czas opowieściami, które Zacharias uważał za cokolwiek pretensjonalne. Sam za bardzo nie miał ochoty o niczym opowiadać, mimo iż przywódca łowców nalegał. Niziołek, po śmierci elfa i krasnoludzkiego zabójcy, pogrążony był w czarnych myślach. Rysowały się przed nim przerażające scenariusze. Teraz, pozbawieni siły uderzeniowej stanowili łatwy łup w podziemiach, zwłaszcza nie mając tak doskonałego zwiadowcy, jakim był elf. Zacharias zaczął wątpić w swoje umiejętności, po tym jak niemal spowodował nieszczęście w wieży. To przecież przez niego wybuchł pożar i to on przyczynił się do śmierci kompanów.
Wstał i odszedł na bok, wpatrując się w ciemność, tam skąd miała nadciągnąć pomoc z powierzchni. Coś pisnęło w mroku. W tym samym momencie ktoś zaklął i jakieś małe stworzenie, przeleciało przez pomieszczenie, posłane w powietrze kopniakiem. Zacharias już wiedział co piszczało w mroku. Szczury... Setki szczurów zbliżały się do obozowiska, niechybnie z zamiarem uwolnienia wielkiego, było nie było pobratymca.
Natychmiast rzucili się do ucieczki, w stronę domku, w którym wcześniej obozowali. Nie oponował zbytnio gdy Twardy wydał rozkazy, w tym momencie nie miało to znaczenia. Przytłoczony dodatkowym ciężarem, ruszył razem z innymi. Ogień przez chwilę zatrzymał szczury, które setkami wlewały się do pomieszczenia.
Udało się, dotarli do skalnej półki wdrapując się na nią i wciągając bestię, nim szczury ich dorwały. Ale co z tego, skoro pojawiły się niesnaski pomiędzy członkami drużyny. Wyglądało na to, że Twardy ma zamiar przywłaszczyć sobie całą nagrodę za bestię. Markus oponował i zdecydował się zostawić krasnoluda. Zacharias przysłuchiwał się chwilę.
- Jest takie przysłowie: Nie dzielcie skóry na żywym jeszcze niedźwiedziu – powiedział w końcu. – Tutaj wprawdzie niedźwiedzia nie ma, ale ta bestia jest chyba nieco groźniejsza. Póki mamy te szczury na głowie i nie widać pomocy, darujcie sobie. Ważne co byśmy żywi się z tej imprezy wykręcili... |