Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2011, 11:53   #36
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Wojownik wyglądał na nieco zbitego z tropu decyzją Gundulfa o opuszczeniu wioski. W sumie sam nie zauważył nawet jego zniknięcia - to Telimena dała mu znać, że czarodziej odjechał konno. "To może być ciekawe..." jak skomentowała czarodziejka. Następny nadchodzący dzień wypadałoby przywitać w pełni sił. Jednak odjazd Gundulfa nie wróżył nic dobrego - wojownik będzie musiał przygotować się do odjazdu. Mimo iż wioska napawała go nową energią to nie mógł zapominać o ich misji - jeszcze nigdy nie porzucił zadania dla Kolegium i tak też pozostanie tym razem.

- Wszystko w porządku...? - zapytał Telimeny po całym zajściu z rycerzem.

Ta jedynie spojrzała na niego potwierdzając jego przypuszczenia, że niejedno musiała w życiu przejść. To oczywiście nie przeszkadzało mu w dopilnowaniu bezpieczeństwa drużyny. Przed pójściem do swojego pokoju upewnił się, że Darragh nie zbiera się z wyjazdem – w otoczeniu barwnej fauny i flory ten wydawał się cieszyć życiem. W samym pokoju woj poprzestawiał skrzynki oraz resztę wiezionych towarów w taki sposób aby były łatwe w szybkim wynoszeniu do powozu. Co do nadchodzącego dnia nie miał już tak przejrzystych nadziei na wspaniałe święto. Co go trapiło? Sam póki co nie potrafił tego określić...

***

Zabawa trwała w najlepsze. Otaczające wojownika pyszne dania oraz wyśmienite trunki nęciły zapachem i smakiem. Ten nie dawał się nad zbyt opanować sile żywiołowego tłumu i pozostając dość wstrzemięźliwy napełnił porządnie żołądek i nieco wypił - nie chciał być nie uprzyjmy dla częstujących go chłopów.

Bawiące się dzieciaki nadawały wiosce naturalny widok długo oczekiwanego święta - widok niespotykany w miastach. Już przed południem szkraby bawiły się wystruganymi piszczałkami. Dorośli zaś, popijali piwo, smakowali różnych potraw i śpiewali świąteczne melodie będące częścią tutejszego folkloru.

Późniejszym południem mieszkańcy chwycili za snopy słomy i ruszyli ku pobliskiemu lasowi. Magnus będąc ciekawy ruszył w tamtym kierunku i dostrzegł tworzoną przez wieśniaków konstrukcję. Przypominała ona mu nieco słomianą klatkę - od której jak się okazało wcale tak wiele się nie różniła.

W pewnym momencie, w kontraście śpiewów leśnych ptaków i zapachu ściółki, eter wypełniły wrzaski - wrzaski dostarczanych w miejsce konstrukcji ludzi. Była ich cała szóstka. Gdy wieśniacy pakowali ich do miejsca, w którym kończył się ich żywot, wojownik przypomniał sobie jak wcale nie tak dawno ryzykował własne życie aby ratować ludzi w podobnym położeniu. Tym razem jednak było inaczej - Magnus odszedł paręnaście kroków i patrzył na górującą na tle lasu konstrukcję.

Pierwsza zwrotka wznoszącej się ku niebiosom pieśni nieco uspokoiła Tileańczyka. Jednak już po chwili ta przerodziła się w zupełnie przeinaczoną, wypaczoną wersję dalszej części owego utworu. Rozglądając się wokoło Magnus poszukał wzrokiem Darragha i Telimeny. Nie widząc ich od razu sprawdził czy aby są oni obecni wśród zebranych. Czarodziejka się znalazła, natomiast Darragh jakby rozpłynął się w powietrzu. "Gdzie on, u licha, jest?" pomyślał woj mając na widoku bawiących się chłopów.

W pewnej chwili stało się to czego Magnus się zupełnie nie spodziewał. Dzikie krzyki i paniczne wrzaski "skazańców" wyrwałyby spokój z niejednego. Ich przerażone twarze zostaną w pamięci wojownika na długi czas. Pozostanie w niej też widok zupełnie zniszczonej konstrukcji ze słomy. Coś jednak zostało w ciele wojownika po tamtej nocy. Jakby jakaś tajemnicza, wypełniająca go siła.

Słysząc zwracającego się do obecnych członków drużyny karczmarza Magnus pozostawał dziwnie spokojny. Jego twarz była kamienna pomimo całego przedstawienia. Jednak w głębi duszy mężczyzna zastanawiał się czy nie zostać w tej wiosce - "To chyba przez magie tego miejsca" pomyślał ostatecznie. Wojownik nie wiedział ile będzie trwał letarg ogarniający pobliskich ludzi. Aby jednak nie skupiać niczyjej uwagi postanowił wypocząć w czasie, gdy inni tracili siły. "Może, gdy oni pójdą spać nadarzy się okazja do wyjazdu" pomyślał woj uśmiechając się dziwnie do karczmarza…

***

Po rozmowie z Telimeną pozostało dwójce znaleźć Darragha. Wymieniony znajdował się w tawernie. Po przekazaniu mu planu działania Telimena z Darraghem ruszyli do pokoju, gdzie znajdowały się ich rzeczy a Magnus poszedł do stajni. Będąc w środku wojownik przygotował powóz do odjazdu. Konie niecierpliwie kłapały płaszczami, gdy Tileańczyk oporządzał pojazd i pakował na niego wór ze ścinką sienną. Powóz wyglądał bardzo dobrze a zwierzęta po dwóch dniach wypoczynku były w doskonałej formie - idealnej do ruszenia w dalszą drogę...


Wychodząc z stajni wojownik otwarł na oścież wrota wyjściowe. Tawerna dysponowała tylnym wyjściem, którym drużyna planowała wynieść towary na powóz. Po wejściu do pokoju i upewnieniu się, że wszystko gra Magnus zabrał ze sobą swój plecak oraz trzy skrzynie ze złotem.

- Za dwie minuty wyjdźcie tylnym wyjściem przybytku. Będę tam czekał z powozem. Nie zapomnijcie zabrać pozostałych skrzyń i reszty rzeczy. - poinstruował krótko towarzyszy Wieczny Uczeń.

Magnus spokojnie i cicho opuścił tawernę i zapakował to co miał przy sobie na powóz. Aby nie tracić czasu wyjechał w alejkę nieopodal tylnego wyjścia z karczmy - drzwi do stajni pozostawił otwarte. Jedyne co mu pozostało to poczekać na Telimenę i Darragha i zabierać się stąd…
 

Ostatnio edytowane przez Lechu : 25-06-2011 o 11:07. Powód: Baba nie płonęła przecie ;)
Lechu jest offline