No i randka wzięła w dupę. Szlag go trafiał, bo ten wieczór miał ochotę spędzić w innym towarzystwie niż krwiopijcy i łowcy. Ale sprawa wyglądała na poważną, dlatego, tuż po tym jak odprawił przyjaciela i dwie przerażone dziewczyny, obiecując później wyjaśnienia, rozejrzał się dokładnie po wnętrzu pubu. Widział dokładnie jak Sadowski sprytnie preparuje ślady dla policji, chociaż miał wrażenie, że tu i ówdzie mistrz zatrzymywał się na dłużej niż powinien. Może się starzeje? Widział też innych łowców, jak ze zniecierpliwieniem wpatrują się w Darnexa, czekając na dalszy ciąg. Sam czuł w palcach to nieznośne świerzbienie, jak przed każdą większą akcją.
Spojrzawszy na resztki ciał wampirów jego myśli skierowały się w inną stronę.
To było dziwne, że wampiry po tylu latach łamią pakt w tak bezczelny i otwarty sposób, wysyłając na ulicę świeżaki, jak mięso armatnie. Ale z drugiej strony czy nie oczekiwał tego prędzej czy później? Nigdy nie ufał krwiopijcom. Są jak drapieżniki, a nawet oswojony drapieżnik może się rzucić do gardła jak tylko poczuje zew natury…
No i jeszcze te plotki o pojawieniu się zmiennokształtnych… Do cholery, świat wywracał się do góry nogami jak kiedyś, za czasów jego pradziadka…
Kiedy w końcu Darnex przywołał go … i jeszcze jakiegoś innego kolesia, który wcześniej wlewał w siebie morze alkoholu, czuł pod skórą, że jego pobyt w Stanach nieco się wydłuży. I miał rację.
Jak to powiedział Darnex? Awansowali…
Wiedział, że taki „awans” oznacza więcej roboty, ale nie narzekał. Nareszcie coś się działo. Wykrzywił więc twarz w bladym uśmiechu i powiedział. - Ok, to może wyjaśnisz co się tu dzieje i jakie są dalsze plany co do nas?
__________________ Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają! |