Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2011, 16:32   #16
Tohma
 
Tohma's Avatar
 
Reputacja: 1 Tohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie cośTohma ma w sobie coś
Głupia suka. „Dałam słowo twojej matce”. Głupia suka. Elster nie spodziewał się po spotkaniu z szefową niczego więcej, a jednak każda ich rozmowa kończyła się tak samo. Był wypraszany z pokoju w jego własnym burdelu! Cała afera z wybuchającą dziwką mniej go zdenerwowała niż ta krótka wymiana zdań. Schodził ze schodów ciskając gromy z oczu na każdego, kto śmiał rzucić mu pytające spojrzenie.
Zasiadł przy kontuarze, aktualnie pustym. Nadeszła ta dziwna pora, gdy sala główna pustoszała, a wszyscy szli do pokojów na górze, by skonsumować transakcję. Co nieliczni zostawali przy stolikach rozkoszując się ciszą i spokojem. Burdel miejscem wyciszenia. Co za paradoks.
Westchnął głośno wiążąc długie włosy kawałkiem wstążki.
- Co za dzień… - wystękał. Niby w przestrzeń zaraz jednak spojrzał w głąb baru na postać przecierającą leniwie kufel za kuflem. – Powiedziałem: CO ZA DZIEŃ… - powtórzył, tym razem głośniej, bezpośrednio do ukrytej w cieniu sywetki. Ta po chwili wynurzyła się na widok, jakby niechętnie, nie przerywając czyszczenia naczyń. Elster wskazał jej, bo była to kobieta, miejsce obok siebie i zaczął swoje zwyczajowe biadolenie.
- Widzisz Henrietta, Ty nie masz zmartwień. Pracujesz jako barmanka w najlepszym burdelu w mieście. Mężczyźni nie męczą cię swoimi zalotami, kobiety nie patrzą na ciebie z zazdrością. Nie musisz co tydzień użerać się ze skurwiałym pracodawcą. Czasem zazdroszczę ci twojego nudnego życia. – rzekł nie patrząc w ogóle na rozmówczynię tylko gdzieś po sali. Zaraz jednak odwrócił wzrok i obejrzał swoją pracownicę krytycznym spojrzeniem.
Była idealna. Nigdy w całym swoim życiu nie widział kobiety, która samym spojrzeniem może odstraszyć każdego. Henrietta była brzydka jak noc. Nie, nie jak noc – jak troll. Łysa, gruba, o małych świdrujących oczkach. Była bardo wysoka, wyższa o półtora głowy od Elstera. Obie jej dłonie zdobiły jakiś pokręcone tatuaże, o które pracodawca nigdy nie zapytał. Nie żeby to dało jakoś skutek – barmanka była praktycznie niemową. Zarządca zamienił z nią słowo tylko trzy razy. A pracowała tutaj dłużej niż on.
Dlaczego jednak nie zwolnił takiego potwora, gdy tylko przejął władzę w Jagodzie. Odpowiedź była oczywista. Była znakomita w tym co robi. Nie dość, że serwowała najlepsze drinki w okolicy to jeszcze zarządzała praktycznie całym majątkiem Elstera. Wszystko według idei, że ładnym ludziom ufać nie należy, w której długowłosy był wychowywany. Nie zawiódł się na niej ani razu.
„Cóż może i jest efektowana, ale przecież goście nie chcą widywać czegoś takiego w przybytku piękna!” – spierały się z nim jego dziwki. Lecz metoda na to była prosta. Żaden klient nigdy Henrietty nie zobaczył. Pracowała w cieniu, oddalona od kontuaru, przy którym krzątała się zazwyczaj jej pomocnica, odbierając zamówienia i przynosząc je barmance.
Teraz, po wysłuchaniu jego krótkiej przemowy, tylko chrząknęła cicho i spojrzała na niego krytycznie wzrokiem, który mówił: Nic mnie to nie obchodzi. Elster jednak na przekór temu, roześmiał się perliście, przyciągając wzrok pozostałych w Sali gości.
Wtedy właśnie zauważył Rainera. Musiał tutaj siedzieć już dłuższy czas, gdyż zarządca pamiętał, jak jeszcze przed wybuchem tamten sadowił się przy jednym ze stolików. W zamyśleniu postukał wypiłowanym paznokciem o drewno blatu. Rozmówca Rainera wstał i wyszedł żwawym krokiem, zostawiając narkotykowego barona samego. Usta Elstera wykrzywiły się w idealnym uśmiechu. Wstał, nie zaszczycając Henrietty kolejnym spojrzeniem i udał się w stronę stolika Rainera. Tamten zauważył go dopiero, gdy był parę metrów przed celem, szybko zmierzył go spojrzeniem i uśmiechnął się lekko, wskazując na miejsce obok. Elster odpowiedział mu także mierzącym spojrzeniem. Zrobił to jednak dużo powolniej tak, jakby oceniał niedoszłą ofiarę.
Gdy zasiadł już obok spojrzał głęboko w oczy rozmówcy i rzekł:
- No panie Rainer. Co pana sprowadza w moje skromne progi? Szuka pan Noyrry? Chyba właśnie kogoś… obsługuję… Znalazła by się jednak para dziewczyn odpowiadająca pana wymaganiom. – Przygryzł wargę, widząc zmieszanie wpływające na twarz tamtego. Czego się spodziewał? To oczywiste, że znam każdy jego łóżkowy sekret. Tak jak wszystkich moich klientów… - Ufam jednak, że przybył pan tutaj nie, by się zaspokoić, lecz by porozmawiać o interesach. Inaczej już dawałby pan klapsy mojej słodkiej Noyrrze, prawda panie Rainer? - Widząc czerwień rozkwitłą na twarzy narkotykowego barona, roześmiał się cichutko, nie mogąc powstrzymać odruchu. Uwielbiał takie sytuacje.
 
__________________
There is no room for '2' in the world of 1's and 0's, no place for 'mayhap' in a house of trues and falses, and no 'green with envy' in a black and white world.
Tohma jest offline