Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2011, 19:18   #18
Blaithinn
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Przyklękła. Stwór znajdował się w jej pobliżu. To było pewne. Musiała znaleźć jedynie sposób by go dopaść. I jak na zawołanie, pomysł wpadł jej do głowy. Skupiła się i szybko nakreśliła prosty znak na ziemi. Jakaś runa, nie pamiętała nazwy. Grunt, że miała ciekawą funkcję. Robiła za stację przesyłową energii, do np innych pieczęci. Uniosła rękę, zacisnęła dłoń w pięść i uderzyła w znak. Jednocześnie do tego zaczęła pompować w nią swoją energię. Skoro stwór był niewidzialny to nie mogła wymierzyć ataku konkretnie w niego. Ale zawsze mogła zaatakować cały obszar z nadzieją, że to wystarczy do trafienia go. Oczywiście, wzmacniała działanie wcześniej stworzonej świątyni, by ta mocniej oddziaływała na te demony.

- Nie... co znowu? - wojowniczka rozglądała sie zdezorientowana falującym widokiem wszystkiego wokoło. Jej kolega próbował coś zrobić z dzbankiem z płynną czekoladą i Sumire mogła mieć tylko nadzieję, że nie wyleje jej na nią. Od tego falowania powoli zaczynało ja mdlić, więc zdecydowała się spróbować uspokoić je światłem swej laski. Uniosła ją ponownie do góry i zamknęła oczy, tym razem nie koncentrując się na krzyku tylko na samym świetle, które chciała wywołać.

Graham Reser zamachnął się z całej siły i płynna czekolada oblała zdezorientowaną Youmę. Połączenie mocy znaków Anny i światła Sumire zwalczyły iluzję. Wszystko wokół znów wróciło do swojej pierwotnej, prawidłowej formy. Wąż za drzewem niemalże podskakiwał ze szczęścia.
- Tak! To się nazywa współpraca i duch walki! Świetnie!
Kettei Shiro w tym czasie zaatakował Spaiso. Niestety nie zauważył złośliwego, wyrastającego z ziemi korzenia. Zahaczył o niego i upadł boleśnie na twarz.
Demon w końcu zdołał się wydostać. Znów zaczął wirować i wystrzelił we wszystkie strony swoje kolce, które boleśnie wbiły się w ciała walczących. Jedynie wężowi udało się skryć przed tym atakiem za drzewem. Drugi z demonów wzbił się metr nad ziemię, jego oczy zabłysnęły. Z drzewa zeskoczyły dwie wiewiórki o czerwonych ślepiach. Rzuciły się prosto na Grahama. Postać lewitująca nad sceną zdobyła ogromne pokłady energii, ale nie poprzestawała na tym, zachłannie odbierała siły życiowe nieprzytomnym ludziom.
- O nie! Jeśli zaraz czegoś nie zrobimy on zabije wszystkich tu obecnych! - krzyknął przerażony wąż.
Sumire syknęła cicho z bólu i skierowała spojrzenie w stronę sceny, później na Grahama.
- Rycerzu, wąż Ci coś wcześniej powiedział o innych wojownikach! Posłuchaj go, sami nie damy rady! - wrzasnęła w stronę Shiro i rąbnęła laską w plecy youmę, która zaatakowała jej kolegę, by zaraz skierować się w stronę sceny groźnie wymachując swym kijem. Może jeśli straci koncentrację, to nie będzie mógł zbierać energii...

Działo się wiele, ale właściwie Graham nie mógł wiele zrobić po utracie broni pod postacią płynnej czekolady. Odskoczył w bok, kiedy Sailor S (s jak sexi) walnęła lagą tą dziwna istotę, potem zaś … praktycznie mógł jedynie stać, co najwyżej obrzucając stwora wyzwiskami i kamieniami. Miał nadzieję, że inni, którzy zachowali przytomność maja większe pojecie od niego, co się dzieje.
Shiro wstał z ziemi i ze wstydem otrzepał ubranie z brudu. Ponowił atak na Youmę.
No bardzo śmieszne, tak sobie pewnie bym pomyślała, przy okazji wyciągając kolce.
- No bardzo kurwa śmieszne.
Powiedziałam to, wyciągając jeden kolec z materiału jeansów na tyłku. Ten demon zapłaci za tknięcie jej tyłów. NIKT nie miał prawa dobierać się do jej tyłów. NIKT. Ale ten demon z kolcami chyba nie był głównym przeciwnikiem. Był nim raczej ten na lub raczej nad sceną. I chyba zbierał energię nieprzytomnych osób. Co za menda.
- ...
Klarowne milczenie i ponowna szarża, na kolesia nad sceną. Zgięła ręce, trzymając je przy sobie z pięściami na wysokości głowy. Czyli trzymała gardę. Jeśli ten koleś zaatakuje to uderzy w to, co będzie nadlatywać. Jeśli nie zaatakuje to będzie uderzać w najczulsze miejsca. Kolana, palce, mostek, głowa i krocze.
Postać nad sceną całkiem zignorowała wymachującą rękoma Czarodziejkę z Isis.
Rycerz Orła ponownie zaatakował demona, tym razem go trafił. Ten był już mocno osłabiony, padł na ziemię, błysnął jaskrawym światłem i pozostawił po sobie płatek kwiatu. Niestety na polu bitwy było jeszcze dwu wrogów.
Anna Salvadore ruszyła w stronę lewitującej postaci. Mężczyzna poirytowany koniecznością przerwania procesu pobierania energii od ludzi spojrzał na dziewczynę. Ta go zaatakowała, a on z niewiarygodną lekkością wykonał sprawny unik. Przyjął bojową pozycję po czym wyprostował się i uśmiechnął w jej stronę.
- Proszę dziewczynko, oto prezent ode mnie! Mój uroczy pocisk! - wysłał Annie buziaka... który w pewnym momencie zmaterializował się i pomimo prób uniknięcia zetknięcia z nim Anna padła na ziemię zraniona. Z całą pewnością była odważna atakując go, lecz niestety odwaga często wiążę się z ryzykiem.
Demon, który nadal pozostawał przy życiu skierował swoje spojrzenie w stronę Czarodziejki z Isis, wystawił przed siebie obie dłonie i wystrzelił z nich lepką substancję, która trafiła dziewczynę w nogę. Substancja zastygła uniemożliwiając Czarodziejce przemieszczanie się.
Może Graham nie był klasycznym przykładem gentlemana, ale kiedy to coś zraniło dziewczynę … Nie udalo mu się pomóc, nie zdołał jej zasłonić. Tamten był szybszy atakując Sailor S, zaś ten drugi buziakową bronią zacałował niemal nieznajomą tak, że niemal wywinęła fikołka. Wiele zrobić nie mógł, jednak oparte o drzewo grabie same wpadły mu w ręce.
- Do boju! - krzyknął dodając sobie odwagi. Wznosząc grabie niczym fikuśną halabardę, ruszył biegiem na wrednego stwora.
- Fuuj! - Sumire skrzywiła się próbując wyciągnąć nogę, a gdy to nie poskutkowało uniosła laskę kierując ją w stronę demona, by wysłać w jego kierunku jej światło.
Auu. Auuuuuu. Ałć. Zabolało i nawet tego nie ukrywała. Nie ukrywała też tego gdy powoli podnosiła się z ziemi i spoglądała na tego czarnucha nad sceną.
- Koleś, jak zaraziłeś mnie jakimś syfem to lepiej uciekaj.
I znów natarła frontalnie. Głupie? Może. Skuteczne? Absolutnie. I nie chodziło o sam fakt, że i tak zostanie zraniona. Chodziło o fakt, że ten będzie zmuszony znów przerwać pożywianie się. I o to chodziło.
Demon został zaatakowany przez Grahama. W normalnej sytuacji skończyłoby się to przykro dla chłopaka, lecz demon w pewnym momencie skrzywił się i padł na kolana. Znaki zostawione przez Annę teraz zadziałały na niego mocniej. Demon zwracał uwagę na chłopaka i nie zauważył pędzącej w jego stronę wiązki światła wysłanej przez Czarodziejkę z Isis. Spotkał go taki sam los jak poprzednika. Pozostał po nim jedynie płatek kwiatu.
Anna Salvadore ponowiła atak. Jej cel został osiągnięty. Mężczyzna nie był w stanie ponowić pobierania energii, ponieważ skutecznie mu w tym przeszkadzano. Z Anną stało się tak jak poprzednio.
- Cóż za uparta dziewucha! Widocznie nie jesteś świadoma zagrożenia. To ja ci z chęcią pokażę. Aaaaaaaaaaaah! - krzyknął, a jego twarz wykrzywiła się w grymasie bólu. W stopę ugryzł go wąż. Podpełz do Anny i spojrzał się wyzywająco na mężczyznę.
- Zostaw ją! Nie masz prawa wykorzystywać niewinnych ludzi, którzy przybyli na Festiwal Kwiatów, aby podziwiać wraz z rodziną i przyjaciółmi kwiaty wiśni! Jak śmiesz niszczyć chwile, które miały być szczęśliwie spędzone?
Mężczyzna zaśmiał się, masując sobie stopę.
- Widzę, że już przybył jakiś cholerny strażnik. - spojrzał szybko na teren wokół sceny i z zaskoczeniem stwierdził, że wszystkie youmy poległy.
- Do następnego razu... obiecuję, to będzie wasz ostatni raz. - w mgnieniu oka zapadł się pod scenę. Przynajmniej tak to wyglądało. Tak naprawdę otworzył portal, który po chwili się zamknął.
Wąż spojrzał na Annę.
- Wszystko w porządku? Dziękuję za pomoc, gdyby nie ty, ci wszyscy ludzie mogliby być już martwi...- przeszły go dreszcze na samą myśl.

Czarodziejka zamarła widząc jak jej zwierzęcy towarzysz gryzie wroga. Już się bała, że wąż ponownie zostannie ranny, ale na szczęście nic się takiego nie stało. Odetchnęła z ulgą, gdy mężczyzna zniknął i chciała uśmiechnąć się do Grahama, ale on już gdzieś biegł.
- [i]Dziękuję!/i] - krzyknęła więc tylko i spróbowała uwolnić nogę - tym razem skutecznie. Podbiegła szybko do zwierzęcia.
- Nic ci nie jest?
Napięcie opadło niczym krople wody wyrzucone piękną fontanną. Nieznajoma spódniczka, znaczy dziewczyna, coś usiłowała mu powiedzieć, ale Graham nie zwrócił na to uwagi. Lydia oraz Hikaru leżeli tam dalej. podbiegł do niech sprawdzając, jak się czują.
Mały człowieczek podszedł do Grahama. Zdjął maskę i spojrzał mu prosto w oczy.
- Świetna robota, Rycerzu.
 
Blaithinn jest offline