Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2011, 19:19   #19
Blaithinn
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Przynajmniej ten dziwny ktoś usiłował, ale Reser miał inne sprawy na głowie.
- Przepraszam, nie mam ani czasu, ani ochoty na rozmowę. Do widzenia.
Pomasowała swoją potylicę, starając się rozkminić co się właśnie zdarzyło. Jakiś demon, przewyższający ją siłą, chciał pożreć energię życiową ludzi. I miał sługusy przy sobie. Sługusy zabite, on sam uciekł. Ale przynajmniej nie najadł się do syta, bo mu przeszkodziła w posiłku. I dobrze tak, temu zboczeńcowi. I jakiś wąż go ugryzł, oby dostał drgawek i gorączki. I co więcej, ten wąż gadał! Czy to mógł być demon? Chyba tak, bo ostatnio nie brała nic mocniejszego. A przynajmniej z tego co pamiętała. Zamrugała, powoli wstając z ziemi i otrzepując spodnie. Z trawy, ziemi i innych żyjątek. Pieczęci powoli blakły, a ich efekt zanikał. Przynajmniej do czasu, aż nie znikną, przyśpieszą trochę gojenie się otarć i mniejszych ranek. Szkoda, że nie naprawią jeansów.
- Naprawdę nie wiem co musiałam brać by słyszeć jak wąż gada.
Klękając przy wężu Sumire zupełnie nie zwróciła uwagi na stojącą obok dziewczynę, dopiero dźwięk jej głosu sprawił, że odskoczyła przestraszona.
- Dziękuję pani za pomoc. - wydukała po chwili nie bardzo wiedząc co może innego powiedzieć i spojrzała ponownie na zwierzaka, który najwyraźniej nie zamierzał jej uspokoić informacją o swoim stanie zdrowia, a tylko przyglądał się im z zaciekawieniem. Westchnęła cicho.
- On tak ma, że gada... - powiedziała w końcu lekko niepewnie. - Ale teraz jak widać się zaciął. - uśmiechnęła się lekko i niepewnie spojrzała na gaijinkę.
- Ta, ta...
Mruknęła pod nosem, rozglądając się. Mnóstwo ludzi. Naprawdę mnóstwo. I prawie każdy nieprzytomny. Więc równie dobrze można by sobie trochę dorobić, prawda? Niestety, nie. Miała świadków, a to nie wróżyło dobrze. Zresztą, na brak kasy na razie nie narzekała.
Sumire podążyła wzrokiem za dziwną dziewczyną i dopiero teraz dotarła do niej skala działania ubranego na żółto mężczyzny - gdzie nie spojrzeć leżeli nieprzytomni, a park Ueno należał do jednych z największych w Tokyo.
Wąż podpełz do Sumire.
- [i]Nie przejmuj się, nie odebrał im całej energii, po jakimś czasie powinni się przebudzić. - wzrok skierował na Annę.
-Ty... - zbliżył się do niej - Nie jesteś zwykłym człowiekiem. Nie świadczy o tym tylko umiejętność walki, ale też... twoja energia, ma specyficzną naturę.... Sumire-chan! Ona jest kolejną wojowniczką!
Czarodziejka zaskoczona spojrzała, to na węża, to na gaijinkę.
- Jesteś pewien?
- Um... ona musi być jakoś powiązana z nami. Czuję to połączenie. Sumire-chan, czy byłabyś w stanie przebudzić w niej moc?
- Eeee! Folguj konia!
Odsunęła się o kilka kroków do tyłu, uważając by nie wyrżnąć się przez ciało jakiegoś faceta. Nie zwróciła nawet uwagi na to jak wyglądał.
- To, że jesteś ubrana jak jesteś ubrana, nie znaczy, że pozwolę się dotykać ani cokolwiek “przebudzać”.
Wąż wytrzeszczył oczy. A po chwili zrobił się cały czerwony ze złości.
- [i[Czy musiałem trafić na pokolenie tak nietaktownych i upartych wojowników?!

Twarz Sumire była niewiele bledsza od koloru węża, gdyż uwaga dziewczyny o jej stroju trafiła w czuły punkt. Czarodziejka zaczęła dyskretnie poprawiać króciutką spódniczkę.
- Spokojnie... - odezwała się po chwili potrzebnej na przetrawienie słownictwa gaijinki. - Nie mam zamiaru Cie dotykać, ale nie uciekaj... - co ona mogła zrobić... przebudzić... ale jak... Wąż jak zwykle dawał niezwykle przydatne rady.
- Biłaś się przed chwilą z demonem, to co ci szkodzi poczekać chwilkę, by sprawdzić, czy on - tu wskazała na zwierzaka. - ma rację. Obiecuję, że nie będę Cie dotykać, tylko zamknę oczy. Dobrze? - I miejmy nadzieję, że coś to da...
Zamrugała. I właściwie nie wiedziała za bardzo co zrobić. Dać się “przebudzić”, nawet nie wiedząc co. Czy może od razu dzwonić po pogotowie albo na policję i oskarżyć ich o bycie sektą fetyszystów? Ciężki wybór.
- Dobra. Możesz spróbować, ale od razu ostrzegam! Jak zrobicie coś co mi się nie spodoba to ten wąż skończy jako pożywka dla sępów, a Ciebie kopnę tam gdzie słońce nie dochodzi...
Krótko spojrzała na spódniczkę dziewczyny.
-No... może dochodzi.-
Ponowny rumieniec na twarzy Sumire mówił wyraźnie, że spojrzenie dziewczyny jej nie umknęło.
- Dziękuję... Ale nie wiem czy ci się to spodoba... Mi się chociażby to - poprawiła jeszcze raz spódniczkę. - na przykład nie podoba... - westchnęła cicho i zamknęła oczy. Spróbowała wyczuć energię gaijinki.
Wokół Sumire rozbłysł krąg światła, jej włosy zaczęły się unosić lekko. Po chwili Anna również poczuła otaczającą ją energię. Poczuła jakby coś w jej wnętrzu pękło, otworzyło się i wydostało, wracając z dwukrotnie większą siłą.
Wąż uśmiechnął się.
- Udało się, chyba się udało! Ty widocznie jesteś Rycerzem. - zwrócił się do Anny - Od tej chwili posiadasz zdolność transformacji. Możesz to robić w momencie zagrożenia, w twojej dłoni zmaterializuje się przedmiot związany z twoją mocą, a wraz z jego pojawieniem się przemieni się cały twój strój. Witaj w naszych szeregach!
- Nie dostanie długopisu? - zdziwiła się Sumire.
Wąż pokiwał przecząco głową.
- Nie. Rycerze transformują się w trochę inny sposób.
Czarodziejka pokiwała lekko głową i uśmiechnęła się do gaijinki.
- Witamy.
Zamrugała. I musiała się powtórzyć, choć tego nie lubiła.
- Folgujcie konie.
Zamrugała ponownie i wzięła spokojny oddech.
- Nie zgodziłam się dołączyć do żadnej organizacji, grupy czy sekty, kimkolwiek jesteście. Bo chyba nikim normalnym skoro zrzeszacie gadające gady i każecie się ubierać dziewczynom w tak nieprzyzwoicie króciutkie spódniczki, że przy pierwszym podmuchu wiatru widać im majtki!
Zamrugała. Czy oni byli poważni?
Czarodziejka spuściła wzrok zawstydzona.
- Nie wiem na czym polega zmiana stroju u Rycerza, ale możesz się sama pewnie przekonać, jeśli się transformujesz... - zaczęła niepewnie. - Poza tym mi też się ta cała walka z wrogiem nie podoba, ale jak ludzie potrzebowali pomocy... - tu nie skończyła, bo nagle przypomniała sobie o Tetsuyi leżącym gdzieś pod drzewem. W jej spojrzeniu dało się dostrzeć przerażenie. - Przepraszam najmocniej, muszę coś sprawdzić. - wykonała w pełni przepisowy, japoński ukłon i pobiegła w kierunku gdzie ostatnio widziała narzeczonego.
Uśmiechnęła się lekko. Czyżby wreszcie trafiła na osobę, z którą można normalnie pogadać i się pobawić? I nie miała na myśli ZABAWY, a zwykłe przekomarzanie się i lekkie dokuczanie sobie. Właśnie dlatego zakradła się tuż za dziewczyną, by pochylić się nad nią i wyszeptać jej do ucha.
-Twój chłopak chyba naprawdę lubi, ale tak naprawdę mocno LUBI dziewczynki w skąpych kieckach, prawie odsłaniających bieliznę, stylizowanych na ubranka czarodziejek z mang i anime, prawda?
Sumire przerażona faktem, że mogła zapomnieć o Tetsuyi i tym, że gdzieś w bardzo głębokich zakamarkach jej duszy pojawiła się myśl, że byłoby dla niej lepiej, gdyby roślinka go udusiła, zupełnie nie zauważyła idącej za nią Anny. Dziewczyna nachyliła się nad nią, gdy akurat sprawdzała tętno u narzeczonego.
- Kyaaaaaaaaa - przerażona czarodziejka odskoczyła z dobrych parę metrów w bok wywalając się przy tym na ziemię. Gdy spojrzała na gaijinkę, jej twarz miała barwę dojrzałego buraka.
- Jak... jak możesz coś takiego mówić... - wydukała z trudem. - On... w życiu.. by czegoś takiego nie pochwalał! - wrzasnęła wytykając palcem Tetsuyę.
Zamyśliła się, znów spokojnie zbliżając się do dziewczyny.
- Chcesz przez to powiedzieć, że wziął Cię pod buta, i musisz być posłuszna jego woli? Coś tam słyszałam o tych barbarzyńskich praktykach, że dziewczynom wybiera się narzeczonych. Ale jeśli tak jest w Twoim przypadku to Ty raczej go nie kochasz, prawda? Nie wiem czemu się nim przejmujesz.
I jakby wbrew sobie, wyciągnęła dłoń do dziewczyny. By pomóc jej wstać. A co, Anna mogła się poświęcić i komuś pomóc. Bez robienia komuś krzywdy przy okazji.
Gdy Anna wspomniała o posłuszeństwie czarodziejka odwróciła wzrok zawstydzona, ale przyjęła podaną dłoń.
- Dziękuję... - powiedziała cicho wstając po czym zerknęła na narzeczonego upewniając się czy w dalszym ciągu leży nieprzytomny. - A czy go kocham, czy nie... To nie ma różnicy. - spojrzała gaijince w oczy. - Należę do starego rodu i muszę wypełnić swoje zoobowiązanie wobec rodziny... - wzruszyła ramionami. - I nie oczekuję, że obcokrajowiec, to zrozumie... Bez obrazy...
- Spoko. Po tym jak tamta...
Tu palcem wskazała na dziewczynę, leżącą kilkanaście metrów dalej. Była to ta dziewczyna, którą Anna spotkała wcześniej.
- Miała do mnie wyrzuty jak zabiłam dwójkę ludzi, którzy chcieli ją zgwałcić. Jestem przyzwyczajona, że Japończycy są naprawdę dziwni. Bez obrazy.
Wzruszyła ramionami.
- Zgwałcić? Zabiłaś? - potrząsnęła lekko głową nie chcąc dopuścić ostatniej informacji do siebie. Z całą pewnością musiała użyć tego określenia w formie przenośni. - My jesteśmy dla was dziwni, a wy dla nas...
- Niby tak... ale Japończycy palą się tak samo jak Europejczycy. Tak samo broczą krwią i się rozpryskują na ścianach. No, jeszcze jest podobna tendencja do skąpych ubiorów, choć wy nie staracie się udawać mojego koloru skóry i nie chodzicie nałogowo na solaria. Ale to chyba dlatego, że tutaj panuje moda na bladą skórę, tak?
Czarodziejka skrzywiła się nieznacznie w rzeczywistości będąc coraz bardziej przerażoną tym co opowiadała Anna.
- Niestety nie wszyscy decydują się trwać przy starym zwyczaju, iż blada skóra lepsza. - przeszła na bezpieczniejszy temat. - Niektórze dziewczyny spędzają godziny w solarium, ale efekt takich zabiegów jest dość... makabryczny.
Wzdrygnęła się. Mogła zabijać bez problemu. Ale te opalone do granic dziewczyny... to nie były dziewczyny. To były jakieś demony chyba.
- Rozumiem. Uwierz mi, rozumiem aż za dobrze. Ogólnie nie mam nic przeciw dziewczynom, ale tych spalonych potworów nie tknęłabym nawet dwumetrowym kijem z gumką na końcu.
Sumire skinęła delikatnie głową i rozejrzała się ponownie. Wydawało się bezpiecznie więc postanowiła wrócić do normalnego stroju.
- Poczekaj chwilkę, proszę... - ukłoniła się znowu i pobiegła za drzewo, gdzie wróciła do normalnej postaci. Po chwili przed Anną stała już ubrana w ciemne kimono Sumire Kanagawa.
Uniosła jedną brew do góry. Powoli, spokojnym krokiem obchodziła ją dookoła. Wzrokiem wodziła po całej sylwetce dziewczyny, nie przejmując się, że ta może mieć coś przeciw. Ostatecznie stanęła przed nią, z lekkim uśmiechem.
- No cóż mogę powiedzieć. Nie powiem “ładnie” bo ja takich słów przeważnie nie używam, ale naprawdę... jakby to ująć...
Musiała się zastanowić. Co by tu powiedzieć?
- Naprawdę niezła z Ciebie laska. I to w zupełnie innej lidze niż te wytapetowane potwory, co latają w kieckach odsłaniających prawie wszystko, jak Ty przedtem. Praktycznie jak majestatyczny motyl przy ochlapanych farbą ćmach.
Dziewczyna niepewnie przyglądała się obchodzącej ja dookoła Annie, a gdy ta skomplementowała ją w tak niezwykły sposób uśmiechnęła się delikatnie i skłoniła lekko.
- Dziękuję... Nie zasługuję na takie pochwały. - w jej zachowaniu dało się zauważyć pewną zmianę. W mundurku była zdecydowanie bardziej pewna siebie, teraz przez większą część czasu wzrok trzymała spuszczony.
- Twoja sprawność w walce natomiast jest za wszech miar godna podziwu... - zamyśliła się na moment szukając odpowiednich słów. - Niczym tygrys polujący w dżungli.
Westchnęła, a zaraz po tym uśmiechnęła się
- No, Ty jesteś napewno inna niż tamta dziewczyna. A na pewno ładniejsza. I masz mniej wstydu od niej by paradować w tamtej kiecce.
Puściła jej oczko i spojrzała na chłopaka dziewczyny.
- No, niespecjalny koleś. A tak w ogóle, to chyba powinnyśmy się przedstawić, co nie? -
Spojrzała znów na dziewczynę.
- Jako, że to chyba ja tu jestem starsza to się przedstawię pierwsza. Anna. Nazwisko mam, ale niezbyt ładne więc opcjonalnie mogę podać jak chcesz.
- Przepraszam... Z tego wszystkiego zupełnie zapomniałam... - kilka ukłonów. - Sumire Kanagawa. Miło mi. - gaijinka wydawała się lekko niestabilna psychicznie, ale nie należało oczekiwać bycia kompletnie normalnym od kogoś, kto pięściami okładał demony. Nie zmieniało, to faktu, że musiała jakoś ją przeprosić, gdyż gdy Tetsuya-san się obudzi, nie może jej zobaczyć w towarzystwie osoby pokroju Anny. Zerknęła w stronę drzewka, pod którym leżał Tetsuya i jego ochroniarze.
- W kwesti bycia Rycerzem z pewnością więcej powie ci Shiro, gdyż sam do nich należy... - rozejrzała się w poszukiwaniu chłopca. - To ten nizutki człowieczek w białym garniturze.
- Najwyraźniej chcesz się mnie pozbyć szybko. Nie wiem czemu, nie wnikam. -
Uśmiechała się wciąż wesoło, mimo, że była w dosyć oczywisty sposób spławiana. Dziewczyna miała powód, ona nie wnikała i akceptowała to. Zastanowiła się. Jakby tu jeszcze trochę zawstydzić tą uroczą dziewczynę? Chyba miała pomysł.
- W każdym razie ja idę pokopać trochę tą dziewczynę, co chciano ją zgwałcić. Trzymaj się Sumire, jakby co...
Podała jej na kartce swój adres.
- Zapraszam. Możemy iść razem poćwiczyć, zrobić sparing lub pójść do jakiegoś fast-foda.
I teraz chciała ją zawstydzić. Dała jej buziaka w policzek. Ze skrywaną wewnątrz siebie złośliwością.
Zamarła od buziaka trzymając karteczkę w ręce, po czym szybko spuściła wzrok.
- Dziękuję za adres... - wymamrotała.
Już spokojnie szła do tej niewdzięcznej dziewczyny. Znów ją spotkała. Czy to zrządzenie losu czy może raczej kpina? Nie wiedziała. Ale zaczęła ją budzić lekkimi szturchnięciami w brzuch. Używała oczywiście do tego swojej nogi. Nie miała ochoty kucać, siadać lub się schylać.
Gdy Anna odeszła Sumire podeszła do Tetsuyi i uklękła przy nim.
- Tetsuya-san? - poklepała go delikatnie po policzku.
Po dłuższym czasie ludzie wokół zaczęli się przebudzać, rozglądać dookoła. Byli w szoku, ale nikt nie miał sił na panikowanie. Gdy Hikaru zaczął powoli otwierać oczy odruchowo uderzył dłonią w twarz leżącą obok Lidię. Ta natychmiast się podniosła i zaczęła krzyczeć, że zrobił to celowo, oczywiście czerwień z jej twarzy nie schodziła nawet na moment.
Dziewczyna budzona przez Annę przeciągnęła się i głośno jęknęła. Gdy ponownie poczuła coś na swoim brzuchu gwałtownie otworzyła oczy.
- Ty?! Co tu robisz? I czemu ja leżę... - wstała, zakręciło jej się w głowie i niechcący oparła się o Annę.
- Oj.. przepraszam... - stanęła na równe nogi - Muszę iść do domu, która to już godzina? - spojrzała z zakłopotaniem na zegarek w komórce. Prawda była taka, że wcale nie interesowała ją w tej chwili pora dnia, ale musiała coś ze sobą zrobić, aby ukryć smutek, który ją teraz ogarnął. Najbardziej widoczny był w jej oczach.
Narzeczony Sumire w końcu się obudził. Spojrzał na dziewczynę, usiadł na ziemi. Na początku nie odzywał się ani słowem. Musiał sobie wszystko poukładać. Festiwal Kwiatów, atak psychicznego przebierańca, wyrastające z ziemi pnącza... tak... krótko: głupi sen. Musiał zasnąć, może zasłabł podczas oglądania spadających płatków? Spojrzał na Sumire.
- Przepraszam, nie bardzo wiem co się stało. Muszę w najbliższym czasie wykonać wszelkie podstawowe badania, widocznie jakiś problem ze zdrowiem... - było mu bardzo głupio. Tak się skompromitować przed przyszłą żoną.
 
Blaithinn jest offline