Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2011, 01:04   #4
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Alexander Jan Sunrise III; Thedas, Wolne Marchie, Kirkwall, (pierwej: Zakon…)

Oświeć mnie swym blaskiem, a stanę się czysty,
Obmyj mnie twymi promieniami, a nad śnieg wybieleje,
Spraw, bym usłyszał radość i wesele,
Niech się radują dusze, któreś przyjął do siebie!

Alexander Jan III Sunrise zamknął za sobą drzwi do gabinetu ojca. Wskazującym palcem poprawił okulary, po czym z zaciśniętymi pięściami ruszył przed siebie. Twarz jego była niewzruszona, niczym kamień czy też lico posągu. Gdy kroczył po kamiennych korytarzach Zakonu Siedmiu Wielkich Krzyży, co młodsi uczniowie patrzyli nań z podziwem. Mężczyzna bowiem wzbudzał szacunek swym wyglądem jak i rangą Rycerza Zakonnego.

Alexander był osobą niezwykle wysoką, jeno kilka centymetrów dzieliło go od osiągnięcia dwóch metrów. Krótko ostrzyżone blond włosy poruszały się delikatnie przy każdym sprężystym kroku duchownego. Na nosie trzydziestolatka znajdowały się okulary, zza których lustrowały świat zielone niczym szmaragdy oczy. Skóra jego była gładka, jedynie na lewym policzku widoczna była skaza w postaci podłużnej blizny, stara pamiątka, która nie pozwalała zapomnieć o pewnych sprawach. Lekki zarost pokrywał brodę, jak i policzki, był to jednak tylko skutek braku czasu, Alexander bowiem nie zwykł nosić brody. Jego długa szata powiewała przy każdym kroku. Ale cóż to był za strój! Ubiór który wprowadzał w serca niejednego z zakonników zazdrość, grzech tak powszechny w tych czasach.


Szata wykonana była z lekkiego białego materiału, pod usztywnianą koloratką znajdował się rząd posrebrzanych kwadratowych guzików, na każdym zaś wygrawerowany był mały krzyż. Szereg ten dzielił złoty deseń krzyża, który wyszyty był na szacie, na połowę. Cały krzyży jak i złote zdobienia przy rękawach pokryte były tekstem różnorakich modlitw. Na plecach szaty zaś znajdował się znak Elazora, boga słońca. Symbol ten przedstawiał słońce z którego wychodziło osiem grubych promieni oraz kilka malutkich. Promienie również pokryte były tekstem licznych modlitw.
O pierś zaś przy każdym kroku obijał się delikatnie pozłacany krzyżyk, który Alexander nosił na łańcuszku zawieszonym na szyi.


Dłonie Alexandra skryte były w białych rękawiczkach, które jak większość stroju tego człowieka, miały na sobie wyszyty deseń krzyża. W tym wypadku były to jedynie czarne kontury, bez żadnych złoceń czy ozdób.

Mężczyzna w końcu stanął przed drzwiami do swego pokoju, pociągnął za klamkę otwierając je bez problemu. Pokój był otwarty, nie było potrzeby go zamykać, w tym miejscu każdy znał swoje miejsce, nikt nie pomyślałby nawet by kogokolwiek okraść. Zaś pokój Sunris’a byłby ostatnim do którego ktokolwiek chciałby wkroczyć bez pytania. Panował tu nieskazitelny porządek, wręcz pedantyczny ład. Wszystkie ubrania złożone leżały w równym szeregu na łóżku, ustawione kolorystycznie. Plecak stał oparty o ścianę gotowy do zapakowania. Broń ukryta w szafce czekała na swego właściciela, dziennik i prywatne zapiski leżały poukładane w szufladach biurka.

Alexander wydobył z szaty przedmioty ofiarowane przez ojca, układając je koło ubrań. Rzucił na nie okiem jeszcze raz, dłużej zatrzymując spojrzenie, na przedmiocie owiniętym w bandaże, które to z kolei pokryte były runami magicznymi. Jednak gdy tylko stwierdził iż wszystko jest na swym miejscu, podszedł do biurka otwierając jedną z szuflad. Wydobył trochę czystych kawałków pergaminu, pióro, kałamarz jak i swój dziennik. Zasiadł na wygodnym krześle otwierając notatnik, zaś Gęsie pióro maczając w czerni atramentu. Końcówka dotknęła papieru, zaś czarne małe, literki zaczęły zapełniać kartkę.

Wyprawa po spadającą gwiazdę, Dzień pierwszy.


Zostałem przydzielony do misji poszukiwania Gwiazdy, potężnego artefaktu o nieznanej mocy. Dziś wyruszam, zostanę przeniesiony do Wolnych Marchii gdzie otrzymam instrukcje. Misja ta jest zleceniem niezwykłej wagi, nie mogę zawieść.


Alexander spojrzał na tę krótką notkę i uśmiechnął się pod nosem, lubił gdy wszystko było uporządkowane. Jego twarz jednak szybko Stężała a on napisał jeszcze pod tym tekstem dużymi literami jedno słowo, a dokładniej imię.

ELIZA


Które następnie kilka razy podkreślił.

Duchowny zakorkował kałamarz, oraz odłożył pióro, dziennik pozostawiając na chwile otwartym by atrament wyschnął. W tym czasie spakował do plecaka ubranie, jak i trochę prowiantu. Przedmioty które otrzymał od swego ojca Jana III ukrył w wewnętrznych kieszeniach swej szaty, jedynie mikstury znalazły się w specjalnie do tego przygotowanej kieszeni plecaka. Następnie kapłan otworzył szafkę wyciągając z niej kilkanaście noży do rzucania, które na specjalnych paskach przypiął do koszuli pod szatą. Na koniec z mebla wydobył dwa piękne ostrza.


Wykonane były misternie, z dbałością o każdy szczegół. Rękojeść wykonana była specyficznie, bowiem z ostrzem łączył ją mocny metalowy pręt. Jednak dzięki takiemu ułożeniu, broń lepiej leżała w ręce, a krew nie spływała na dłonie. Na każdym z dwóch ostrzy wygrawerowane były drobnym pismem słowa modlitwy. Alexander przypiął miecze do pasa, po czym w końcu zamknął dziennik chowając go w plecaku. Kałamarz i pióro zresztą tez tam trafiły, z czego ten pierwszy specjalnie zabezpieczony by nie wylał się brudząc tym samym całej zawartości kieszeni w której duchowny go umieścił. Kapłan rozejrzał się po pokoju jeszcze raz upewniając się iż wszystko zabrał ze sobą. Gdy był już tego pewny, wydobył z szuflady klucz do komnaty, wychodząc zamknął ją pierwszy raz od bardzo dawna. Zapowiadała się długa podróż, więc lepiej by nikt przypadkiem nie trafił do jego pokoju. Klucz oddał jednemu z uczniów zakonnych i kazał odnieść go do swego ojca.
Już po chwili kapłani szykowali się do rytuału teleportacyjnego
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline