-Niziołek ma rację! Musimy ruszać! I to prędko...- Gynter wejrzał w stronę szczurów, które nie próbowały wspinać się na skalną półkę, a ruszyły w głąb ogromnej jaskini, jakby chciały znaleźć inną, łatwiejszą drogę do grupy. Strażnicza wieża, która wcześniej została podpalona, prawie dogasała, ale gryzący w nosy dym nie dawał komfortu odpoczynku.
-Jebany...- warknął Bruss, wskazując palcem wejście do jaskini, w której pokonano szczuroogra i wyniesiono go. Mężczyzna uzbrojony w pistolet skałkowy wskazywał palcem na tajemniczą postać, którą kompanija Marcusa wcześniej miała już okazję zobaczyć. Był to ten sam osobnik, który wcześniej podpalił wieżę i zabarykadował w niej swych przeciwników.
-Najwyraźniej wrócił się odgryźć...- syknął Gynter. Jednak nie to było problemem. Osobnik nie był sam. Szczuroludź machnął ręką w kierunku z którego przybył i z ciemności wyłoniła się jeszcze grupka, podobnych mu istot.
Charakterystyczne dźwięki, które wydawały stwory, były podobne do szczurzego popiskiwania. Istoty te, musiały być mniej, lub bardziej spokrewnione z hordą gryzoni, która już zdążyła zniknąć z oczu kompanów. Teraz ich problemem była piątka szczuroludzi, którzy z wspinaniem się za grupką poszukiwaczy skarbów nie mieli już takiego problemu. Pierwszy z stworów padł, zanim jeszcze zdążył zrobić krok.
Huk oddanego strzału, rozniósł się echem po jaskini, lecz nikt teraz na to nie zważał. Co gorsza, ołowiana kula nie zabiła stwora a tylko go raniła. Bruss wartko począł ładować broń, lecz nikt się nie łudził iż zrobi to szybciej niż szczuroludzie dotrą do miejsca, gdzie toczyła się walka.
-Nie mamy szans uciec z tym stworem. Albo zostajemy i walczymy, albo uciekamy bez niego...- krzyknęła Alessa. Jedyna w grupie kobieta była nieco spanikowana rozwojem sytuacji, a kompania nie miała zbyt wiele czasu na podjęcie decyzji...
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |