Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2011, 21:51   #90
JanPolak
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Maski zostały zrzucone, osoby dramatu przestawione, nazwy i imiona podane na talerzu. Tylko czemu te wyjaśnienia nie przegoniły ciemnych chmur z umysłu Lamberta? Ba! Polarnikowi wręcz nie spodobało się, że je poznał! Być może łatwiej było mu mieć przed sobą mroczną tajemnicę, którą mógł spokojnie ignorować w walce o życie, niż usłyszeć wyjaśnienia tak… banalne. X9, Legion, przybysze z innej planety? Lambert czuł się jak bohater młodzieżowej książki ilustrowanej.

Ale nic to, należało działać. Przeszukawszy pomieszczenie, pozbierał amunicję z niemieckich pistoletów i skierował swe kroki… wstecz. Przed wyruszeniem w głąb kompleksu, należało zluzować Felixa pilnującego grodzi. Obaj żołnierze przemierzali puste korytarz, asekurując się bronią i prędko pokonując kolejne metry. Wreszcie u celu. Stop! Karabiny zagrały seriami, likwidując przyczajonych opętanych. Zbliżywszy się do pomieszczenia kontrolnego, dokonali zatrważającego odkrycia. Martwe ciało agenta, otoczone łuskami i wciąż ściskające pistolet. Nie pozostało nic innego, jak w bezsilnej złości zamknąć oczy poległego towarzysza i obiecać mu, że jego śmierć nie pójdzie na marne. Że oni wyjdą stąd żywi.

Agent martwy. Główny cel ich misji nie zostanie wypełniony. Powiadają, że żołnierz na wojnie ma dwa zadania: wykonać misję i nie dać się zabić. Dokładnie w tej kolejności (choć Adam miał w tej kwestii własne zdanie). Teraz pozostawało im już tylko przeżyć. Dowolnie wybranymi metodami. Lambert spojrzał na McMillana – coś w pustym spojrzeniu Amerykanina świadczyło, że człowiek ten przekroczył swoją granicę wytrzymałości psychicznej. Był jak martwy w środku, jak aktor bez roli, lub marionetka pozbawiona lalkarza. Trudno, tak z ludźmi bywa. Dla Adama towarzysz nagle stał się nieinteresujący. Jakby praktyczny umysł polarnika koncentrował się na rzeczach przydatnych, a odrzucał niepotrzebne i obciążające. Nie skrępowany rozkazami i koniecznością konsultacji z towarzyszami, Lambert mógł podejmować decyzje. Więc czemu by nie posłuchać kobiety? Kobieta… której imienia nawet nie poznał… która najwyraźniej chciała ich chronić i wskazywać drogę wyjścia z tego szaleństwa. Czyżby obok Radia Śmierci w tym miejscu usłyszeć można było Głos Anioła? Lambert skarcił się za takie fantazjowanie („Chyba się starzeję”). Jednak nie miał (aż tak wielu) powodów , by nie wierzyć uratowanej. Droga do magazynów wydawała się prosta, a poza tym plan porwania U-Boota od początku nie podobał się komandosowi.

Więc ku magazynom. Korytarze wiły się i zakręcały, grodzie otwierały się samoczynnie – znak, że ich anioł czuwa. Kilkukrotnie spotykali Niemców w strojach żołnierzy i naukowców – bezmyślne zombie nie stanowiły wyzwania dla alianckich Sił Specjalnych. Wreszcie, przygotowawszy siebie i broń, otwarli drzwi do magazynu…
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline