-Zdaje się, że jadą zbierać haracz. Pojedźmy za nimi
- Dobra.
I pojechali. Jerycho dał prowadzić Zduńskiemu, jako, że sam za tym nie przepadał. Trzymali się w jakiejś odległości, by nie zwracać na siebie uwagi. Gdy samochód się zatrzymał oni przejechali dalej i zatrzymali się pod koniec uliczki
- Co teraz? Wysiadamy i robimy zadymę czy co?
-Dajmy im czas nazbierać szmal. Wątpię by brali tyle kasy od każdego jednego.
Pojeździli jeszcze trochę. Wóz zatrzymywał się kilka razy, zwykle pan-w-garniturze zostawał. Dopiero pod koniec, gdy już kończyli zataczać koło po okolicy wysiadł i we trójkę weszli do La Capriciozy... czy jakoś tak. Jerycho nie był pewny czy dobrze przeczytał i guzik go to obchodziło.
-Dobra. Jeśli pozostaną przy tym samym schemacie to wyjdą za trzy do pięciu minut. Lepszej okazji nie będzie. Mój plan jest taki, że wbijasz się do samochodu z gnatem, wchodząc zakładasz szybko kominiarkę, co potrenujesz przez chwilę tu w środku, bo rozumiem, że nie masz w tym doświadczenia... Zmuszasz go do bierności. Ja się zaczają obok resaturacji. Jak tylko wszyscy wyjdą zacznę strzelać. Spróbuje załatwić ich nim zauważą co i jak. Zabiorę tą ich kasiastą teczkę, wsiadam do Lincolna i kierowca nas zabiera daleko stąd. Wywalamy go, bez telefonu, daleko za miastem i wracamy do Malapartego.
Ludzie przechodzący obok nie mogli niczego podejrzewać. Ot dwójka ludzi wyszła sobie z samochodu. Jeden, większy, oparł się o ścianę restauracji kilka metrów od wyjścia, drugi skierował się do Lincolna. Tuż przed wejściem wyciągnął coś czarnego z kieszeni. Chyba dużą chustkę. Tego, że to kominiarka i tego, że założył ją wsiadając już nikt nie mógł zaobserwować...
Jerycho uśmiechną się widząc, że spluwa Aleksandra najwyraźniej przemówiła kierowcy do wyobraźni skoro wciąż jest spokój. Sam sięgnął pod katanę i odbezpieczył UZI. Stał i czekał. Aż wyjdą. W końcu drzwi się otrworzyły. Wyschodzą. Pierwszy, drugi szedł pan-w-garniturze z teczką, trzeci wyszedł. Adrenalina popłyneła w żyłach. Spojrzał jeszcze dalej. Miał szczęście. Nikt nie szedł. Szansa przypadkowych ofiar minimalna. Jeszcze chwilka. Zaraz będzie idealnie. Nagle ostatni z nich się obejrzał na półJamajczyka. Jerycho spanikował. Prawie wyrwał UZI zza pazuchy i otworzył ogień chcąc ściągnąć wszystkich trzech jedną serią... |