Wątek: [Autorski]Smoki
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2011, 10:03   #9
Agape
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Necrosarantas krążył nad jeziorem przy boku swej partnerki. Obecność innych smoków była mu nie w smak, to też groźnie nastroszył kolce na grzbiecie, oraz zaprezentował szereg ostrych kłów. Mifu zaś stanął na jego grzbiecie gładząc ostrze swego miecza. “ Kupa kości, latająca pijawka i srebrno łuski- wspaniale...” -pomyślał Cmentarny Lord, póki co jednak zachowywał milczenie, jedynie groźnie patrząc na inne smoki.

Sawanvertina leciała u jego boku próbując czerpać przyjemność z tej wycieczki, prawie udało jej się zapomnieć o Mifu na grzbiecie ukochanego. O mało nie zapomniała też i o ukochanym, kiedy poczuła inne smoki. Bardzo dawno się z żadnymi nie spotykała a teraz były aż trzy w jednym miejscu których nie znała. Wytrzeszczyła oczy na widok ożywionego szkieletu, to naprawdę był niecodzienny widok.
-Spójrz! Czy to w ogóle jeszcze smok?- szepnęła do Necrosartasa. Nie czekała jednak na odpowiedź, bo jej uwagę przykuł inny smok. Zaśmiała się cicho.
-Wygląda jak kawałek sznurka.- skomentowała wesoło, oczywiście tak żeby przezwany nie mógł tego usłyszeć, nie chciała go przecież urazić. Na temat ostatniego smoka nic nie powiedziała, ale widać było że zrobił na niej wrażenie. Wtedy to pojawiło się kolejne zjawisko, które całkowicie przykuło jej uwagę. “Całe szczęście że Yashash jest ze mną, zapamięta słowa przepowiedni”- ucieszyła się w duchu i kiedy tylko niezwykła kobieta zniknęła kołując zaczęła zniżać lot by wylądować na brzegu.

Dumny był ze spotkania takiej liczby smoków, w jednym miejscu. Do tej pory obserwował jak niektóre przelatują nieboskłonem z ukrycia. Dwa z nich widział też tutaj, zdecydowanie byli parą. On, czarny smok, nastroszony jak kogut broniący swego rewiru, ona piękna, smukła, mało widział wcześniej smoczyc. Dalej bardzo interesujący widok, otóż jednym ze smoków był po prostu szkielet. Ale jakże ciekawym szkieletem on był. I ostatni z tu zgromadzonych, raczej nie z tych rejonów pochodzący. Bezskrzydły smok, a jednak latający, zdecydowanie magia unosiła go w przestrzeni. Po całym zajściu, gdy wspaniała dama znikła, postanowił się przywitać, jakże szkoda stracić okazja zdobycia przyjaciół. Ale czy to możliwe, skoro teraz mają ze sobą rywalizować? Nie o to mu chodziło, nie o rywalizację, miał całkiem inne cele bycia tu. Spróbował do pary, którą wcześniej widział, podleciał na bezpieczną odległość i zaczął po smoczemu:
-Jam jest Ziiobaartamun Maastromund nie mam złych zamiarów - rzekł w stronę czarnego smoka – zwykłem być pokojowo nastawiony, gotów jestem pomóc w poszukiwaniach, a na koniec jakoś się dogadamy co do zyskanych artefaktów, ktoś kto zostaje bogiem, na pewno nie będzie potrzebował już skarbca, więc inni pewnie chętnie się zgodzą na zaopiekowanie dobytkiem oraz błogosławieństwo z góry.

Głupi, naiwny, czy może uważa się za przebiegłego?”- przemknęło Cmentarnemu Lordowi przez głowę. Jednak nie ważne która z tych cech kierowała srebrnym smokiem, mógł okazać się użytecznym pionkiem.
Jeżeli jest głupi, sam nie obejrzy się kiedy zostanie ograbiony z artefaktów.
Jeżeli jest naiwny, bez kłótni zwróci boską potęgę czarnemu Smokowi, za marne kupki złota i błogosławieństwo.
Jeżeli uważa się za przebiegłego, to nim się obejrzy będzie gryzł piach. Jednak rozegrać było to wszystko trzeba z rozumem.
- Necrosarantas, takie imię mi nadano- odparł czarny smok lądując koło swej partnerki.- Zwykłeś być pokojowo nastawiony, ale czy potęga leżąca w zasięgu szpona nie jest w stanie nawet prawego rycerza zmienić w bestię? -zapytał czarny smok z błyskiem w oku.- Czasy są mroczne, zaufanie rzecz cenna, zaś potęga - zdradliwa. Nieprawdaż? -zapytał Cmentarny Lord lustrując rozmówcę wzorkiem, ogon zaś splótł z ogonem swej partnerki.
Mifu zaś siedział na grzbiecie swego pana obserwując całe zdarzenie. Czyli jednak w końcu udało im się odnaleźć to na co tyle czekali. Konkurencja była jednak spora, acz Lord na pewno wymyśli jakiś sposób by ustawić ich na swej szachownicy. Białowłosy zaś czuł w kościach, że niedługo przyjdzie najważniejszy sprawdzian jego umiejętności. W myślach pokusił się nawet o stwierdzenie że gra właśnie się rozpoczęła.

Na powitanie srebrnego smoka Sawanvertina skinęła mu tylko głową, nie żeby nie chciała przemówić, ale jej partner postanowił popisać się elokwencją. Postanowiła mu nie przerywać i tylko z zaciekawieniem się przysłuchiwała splatając swój ogon z jego ogonem. Jeszcze przyjdzie pora by się odezwać. Czuła że Necrosarantas jest spięty, dlatego tym bardziej cieszyło ją przyjazne nastawienie srebrnołuskiego.

Zielonołuski wąż osiadł miękko na powierzchni jeziora i zanurzył w toń. Po chwili wypłynął, by leniwie zalec na płyciźnie, gdzie mógł wygodnie rozłożyć swe długie cielsko. Wystawił łeb na brzeg i wypuścił nosem fontannę wody, po czym z miną wyrażającą brak zainteresowania przysłuchiwał się konwersującym. Dotychczas nic nie powiedział. W wodzie poczuł coś dziwnego... była jakby...żywa? Za żywa. Tak jakby ktoś tchnął życie w poszczególne elementy składowe wody, a one zaczynały myśleć...tak jakby kąpał się w świadomości zbiorowej. Odniósł wrażenie, że woda...bada Jego, nie on ją, ale ona Jego... Po chwili wąż uznał za stosowne wypełznąć na brzeg, gdzie gromadziły się pozostałe smoki.
- Zanim zdążycie pozagryzać się o kolejność wniebowzięcia, nadstawcie uszu. – O ile w mowie smoków występują akcenty, to ten jak najbardziej mówił z cudzoziemskim akcentem. – Zowię się Jadeitowym Wężem. A skoro dokonałem prezentacji, oto moje pytanie: Czy ktoś z Was widział, jakie zdarzenie doprowadziło do powstania widocznego tu jeziora? – Gad zwinął się w kłębek, głowę kierując w stronę wody i kontynuował, nie wiadomo – do pozostałych, czy do siebie – Ta woda wyraźnie nie jest naturalna i wykazuje cechy magiczne, żywe, a wręcz być może własną świadomość. Obrzydlistwo.

-Woda średnio mnie interesuje, chociaż łatwo wywnioskować, iż to zapewne śmierć Boga, jak i posłaniec który został tu wysłany za tym stoi. -odparł czarny smok i odruchowo otarł się o ciało partnerki. - Zapewne w woda jest katalizatorem, który pozwolił się pojawić tej kobiecie, jak i zapewne da jej możliwość ukazania się jeszcze nie raz.- po tych słowach Necrosarantas wypuścił z nozdrzy trochę zielonkawego dymu. Niedługo będzie trzeba ruszać, a on miał już plan gdzie.

Sawanvertina spojrzała na swojego partnera z podziwem. “Jakiż on inteligentny, od razu się wszystkiego domyślił” Naprawdę była pod wrażeniem. Podeszła do wody i obwąchała ją jakby szukając potwierdzenia jej żywotności. “Skoro jest tak inna od zwykłej wody czyż nie powinna mieć innego zapachu?” Potem ostrożnie zanurzyła w niej łapę by na własnej skórze doświadczyć obcej świadomości. Zastanawiała się, na jakim poziomie stoi ta obca świadomość i czy są szanse by się z nią porozumieć. Rozmowy zostawiła innym, Necrosarantas był wystarczająco wymowny za ich dwoje. Wiedziała że jej partner pragnie odnaleźć artefakty i zamierzała mu w tym pomóc w każdy możliwy sposób. Woda zdawała się pulsować., a zapach miała...normalny, ale z nutką...czegoś bliżej nieokreślonego. Była pewna, że to nic innego jak kwiat egzotyczny...jak...herbata? Tak czy inaczej woda... właśnie opanowała podstawową zasadę przetrwania...tyle, że...to nie woda sama w sobie to coś co było w niej uczyniło ją taką i napędzało... Tak, może to ten meteor?

-Prawdaż, nieprawdaż... sami tworzymy swoje czasy i sami wymyślamy jacy będziemy, szczególnie my, smoki, a jeszcze więcej zależy od tego który zostanie Bogiem. Czyż to właśnie nie on będzie odpowiedzialny za sposób życia tu na ziemi? - Ależ spięty był ten smok, trudno z takim rozmawiać, za to obcokrajowiec wydawał się miły, i niezwykle interesujący. A woda, cóż nie wiedział jak woda może być inna niż woda, napił się i przemówił:
- A może ktoś ma pomysł gdzie szukać? Można się też podzielić i wyznaczyć kto za jakim artefaktem pójdzie, a potem już się ustali.
Gdy upił wody zobaczył... oczy. Wielką, ogromną parę ognistych oczu. Efekt trwał może pół sekundy, ale wypalił się w jego świadomości, wypalił się w zwojach mózgowych, sprawiając, że ten ułamek sekundy był wiecznością. Czuł jak coś mówiło wtedy dziwnym językiem. Nie wiedział co, po prostu coś mówiło do niego...o czymś...wiedział, że to ważne, ale nie wiedział dlaczego ani po co...to coś było i czuł wrażenie tej obecności...puste, płomienne oczy na tle...wulkanu i siarki.

Necrosarantas zaśmiał się głośno.- Ustali kto zostanie Bogiem? Nie sądzę by ktokolwiek zrezygnował dobrowolnie z takiej potęgi. -”szczególnie on” pomyślał zerkając na kościanego smoka. - Jednak pomocy nie powinno odrzucać się od tak... Masz jakiś pomysł? -zapytał srebrnego smoka, w myślach przesuwając kilka figur na odpowiednie pola.

Odpowiedź czarnego smoka nie była taką, jakiej oczekiwał. “Od kiedy odpowiada się pytaniem, na pytanie, chyba tylko wtedy, gdy nie chce się wyjawić własnych myśli, a zdobyć wiadomości.”
- Cóż, jedno co wiemy to kierunki w których mniej więcej można się udać, lecz brak konkretnych informacji. Podejrzewam, że dużo możemy się dowiedzieć działając wspólnie, każdy może powiedzieć co myśli o znaczeniu tego wiersza, może do czegoś dojdziemy. - kontynuował rozmowę, ale myślał o czymś zupełnie innym, wulkan i siarka, jezioro, postać. Kto jak kto, ale on musiał szukać tych artefaktów, i miał ku temu powody przewyższające jego zdaniem pobudki innych.

Szybko wyciągnęła łapę z wody. “To doprawdy niezwykłe” Przez krótką chwilę jej uwagę zaprzątał jedynie odmieniony płyn. Omal jej szczęka nie opadła, kiedy zobaczyła jak Ziiobaartamun (cóż za okropne imię) napił się wody. Była pewna że coś mu się stanie, że nastąpi jakaś gwałtowna reakcja, tymczasem smok mówił dalej jak gdyby nigdy nic. “Czyżby on nie poczuł tej świadomości?” Nie bardzo mogła w to uwierzyć.
-Kochanie nie denerwuj się.- raczyła się wreszcie odezwać, czule trącając Necrosarantasa pyskiem.- Może faktycznie na razie lepiej współpracować, a potem... potem się zobaczy. Nie chciała by oba smoki rzuciły się na siebie. Mimo iż rozmawiał spokojnie wiedziała, że jej ukochany pragnie artefaktów wyłącznie dla siebie.

Zobaczy... zobaczy co się zobaczy? Ogon jednego z nas uciekającego z artefaktami?” - pomyślał smok i otarł się swym pyskiem o pysk.- Sam nie wiem... dopiero się spotkaliśmy a wszyscy tacy skorzy do pomocy... aż dziwne nie sądzicie? -mruknął do zebranych.
Mifu zaś westchnął pod nosem opierając się o grzbiecie swego pana i patrząc w gwiazdy. Wiedział jak to się skończy, jak zawsze jego Lord coś wymyśli a następnie wprowadzi w tłum delikatnie jakąś sugestie, która będzie najlepsza dla niego. Wojownik leżała i słuchał rozmowy pradawnych gadów.

Wąż również słuchał, leniwie zwinięty w kłębek, wyrabiając sobie opinię o kandydatach na bogów. Czarny smok najwyraźniej chciałby wykorzystać ich zaufanie, lecz nie zdobywał go wcale, srebrny był naiwny jak stuletnie dziecko, smoczyca była tu tylko dla towarzystwa. Jedynie kościany trzymał paszczę na kłódkę, co w pewien sposób wzbudzało szacunek. Cudzoziemiec zmusił się w końcu do ruchu i podrapał w dokuczliwie swędzącą łuskę. Wkrótce rozwinął się na pełną długość, odwrócił do rozmawiających i przyjmując uprzejmy wyraz twarzy rzekł:
- Ciekawie było Was poznać. Do widzenia.
Po czym popełznął wprost do jeziora. Do tej napawającej obrzydzeniem żywej wody. Wody, która nie chciała słuchać jego mocy i miała czelność… badać go. Jak to jednak często bywa, obrzydzenie wywoływało ciekawość i pociągało… Smok wsunął się w mroczne tonie. Miał plan.
- Nas tez powoli goni czas, mówcie szybko bo zaraz odlatujemy. -stwierdził czarny smok i polizał partnerkę po psyku. Przeciągnął się i rozłożył skrzydła gotowy do lotu.
Oho pewnie już ma jakiś plan, domyślił się wszystkiego i nie potrzebuje już innych” Sawa uśmiechnęła się.
- Tak, będziemy się powoli zbierać.- również rozłożyła skrzydła i machnęła nimi kilkakrotnie na rozgrzewkę, jednak nie odlatywała jeszcze, chcąc się upewnić czy inni nie mają czasem czegoś istotnego do powiedzenia. “Czeka nas sporo pracy, jeśli chcemy odnaleźć artefakty przed innymi.
- No cóż, więc żegnajcie, i pamiętajcie, że jestem gotów do pomocy. - zaśmiał się w sobie. Cel osiągnięty. A teraz faktycznie miał coś ważniejszego do zrobienia. Chłepnął jeszcze wody, spojrzał jak odlatują poczekał, i na koniec sam odleciał.
 
Agape jest offline