Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2011, 11:23   #226
Smoqu
 
Smoqu's Avatar
 
Reputacja: 1 Smoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodze
Młody Verpine zrozumiał, co się stało, gdy silne zakłócenie Mocy oznajmiło zniknięcie z niej dwóch silnych źródeł. Mnóstwo pytań kłębiło się w głowie padawana. Czy Mroczny mówił prawdę o tym klonie Jedi? W końcu nikomu się nie udało sklonować z sukcesem osoby wrażliwej na Moc. A nawet, jeśli były podejmowane takie próby, to klony zwykle nie zachowywały zdolności oryginału. Gdyby było to tak proste, to w końcu nic nie stało na przeszkodzie, żeby klonować Mistrza Windu? Z Armią złożoną z mistrzy Jedi nie musieliby się martwić o wygraną w wojnie. A jednak on też mu uwierzył. Uwierzył, że Kastar, z którym walczył ramię przy ramieniu przeciw temu Mrocznemu, jest swoim własnym klonem, który był powodem ich porażki w misji. Co mógł czuć ten niewiele starszy od niego człowiek, gdy usłyszał taką rewelację? Świadomość, że jest się tylko narzędziem, które zostało użyte do wciągnięcia ich wszystkich w pułapkę, nie mogła pozostawić go obojętnym. Więc Ziew pierwszy zrozumiał, jakie motywy mogły kierować Induro. Nie wiedział, co mogło spowodować taki wybuch, ale nie mógł wykluczyć, że wybiegając ze statku młody Jedi wziął ze sobą odbezpieczony granat.

>>Zrobił, co uważał za słuszne.<<

Przekazał do swojego Mistrza, czując jego frustrację i wyrzuty sumienia. Karnish najwyraźniej obwiniał się, że nie zdążył powstrzymać samobójstwa i uratować młodzieńca.

>>Lećmy …<<

* * *

Być może dlatego, że nie znał reszty zbyt dobrze, a może też dlatego, że sam tyle utracił na samym początku swojego świadomego życia, nad podziw dobrze zniósł fakt utraty tylu towarzyszy. W wypadku Kastara znał motyw, którym oczywiście podzielił się z Mistrzem w czasie ich rozmowy. Choć czy można nazwać rozmową sytuację, gdy dwóch Jedi siedzi naprzeciw siebie w medytacji absolutnie bez słowa? Było to bardziej przekazywanie wrażeń, obrazów, uczuć i myśli, co przy ich znajomości i połączeniu było bez wątpienia o wiele więcej mówiące niż zwykła rozmowa. Dzięki temu Ziew był w stanie przekazać stan Induro tak, jak sam go wyczuł, gdy byli uwięzieni, zaraz po rozmowie z Darcem. Był w stanie przekazać swoje wątpliwości i ich powody, mógł ze szczegółami pokazać ich pierwsze spotkanie z Mrocznym w jaskinii niedaleko kryjówki bandy "Jeźdźców". Tym niemniej również był przygnębiony tą stratą. W bolesny sposób, wyraźnie, jak nigdy przedtem, pokazała mu, że Jedi nie są nieśmiertelni, że po drugiej stronie są siły zła, które mogą i są potężniejsze, i stanowią śmiertelne zagrożenie. Od tej pory Separatyści już zawsze będą mu się kojarzyć z tą dziwną, przerażającą, ciemną stroną Mocy. To było coś, co było prawdziwym zagrożeniem. A jeśli Separatyści współdziałali z kimś, kto para się czymś tak odrażającym, to sami też byli źli. Przyłączył się więc do tej pełnej ciszy i wyczuwalnego smutku atmosfery panującej na Ambasadorze w czasie ich drogi powrotnej na Coruscant. Era zajmowała się rannymi, Tamir pilotował, a Mistrz nad czymś rozmyślał, więc Ziew zajął się tym, co pozwoliło mu na oderwanie myśli od ostatniej porażki, naprawą następnych podzespołów ich statku, zaczynając od modułu komunikacyjnego, który zawiódł na Tatooine.

* * *

Tydzień w Świątyni minął jak mgnienie oka. W wyciszeniu i otaczającej go harmonii Verpine odzyskał równowagę i spokój. Tu Ciemna Strona nie miała dostępu, tu czuł się bezpieczny, to była opoka i spokojna przystań w czasie tej wojennej zawieruchy, choć również tutaj dawało się odczuć jej podmuchy w postaci śpieszących niekiedy korytarzami grupek, które udawały się na kolejne misje. Było jednak miejsce, gdzie nawet te oznaki niespokojnych czasów się nie dostawały - biblioteka oraz sala medytacji. W drugiej Ziew, na polecenie Mistrza, spędził prawie cały dzień, wsłuchując się w podszepty Mocy, porządkując wspomnienia i dostrzegając w otaczającej go rzeczywistości ślady … nitki Ciemnej Strony. Teraz, po tak bliskim spotkaniu z nią, był w stanie rozpoznać niektóre jej oznaki. Próbował nawet prześledzić w medytacji jedną z takich nitek, ale zbyt szybko stracił trop. Wzbudziło to tylko jego frustrację tak, że następny dzień Mistrz polecił mu spędzić w bibliotece na przygotowaniach do zbudowania nowego miecza. W końcu swój poprzedni utracił na Tatooine podczas starcia z Darcem. To zadanie wymagało pełnego skupienia i zaangażowania ze strony Jedi, więc właściwie przez resztę pobytu padawan zajmował się tylko tym. Już wcześniej wykazał się niezwykłą biegłością w budowaniu miecza tak, że nawet jego Mistrz był pod wrażeniem jego pierwszego dzieła. Teraz poszło mu łatwiej, choć trochę zmodyfikował swój pierwszy projekt, wykorzystując doświadczenia z używania poprzedniego miecza. Co prawda wykonanie odpowiednich komponentów, jak rękojeści, kryształów skupiających, zaczepu, soczewki, obwodów sterujących, emitera, regulatora mocy, włącznika, dobór baterii diatiumowej podobnej do tej zasilającej blastery oraz w końcu kryształu głównego, odpowiedzialnego za kolor ostrza było pracochłonne, ale już po dwóch dniach miał wszystkie elementy potrzebne do zbudowania miecza i mógł przystąpić do jego złożenia. Poczuł dreszcz podniecenia przekraczając próg komnaty znajdującej się na najwyższym poziomie w południowo zachodnim narożniku Świątyni. Zbudowana w formie długiego korytarza wyłożonego granatowym kamieniem z wnękami skrywającymi wykonane z bronzium posągi starożytnych Jedi, które w dłoniach trzymały kamienne płyty, gdzie prowadziły małe schodki. To na takiej płycie, pod ochroną jednego z posągów, Jedi składali swoje miecze. I tam właśnie trafił Ziew, aby złożyć swój nowy miecz. Sala wyglądała na pustą, choć Verpine wyczuł czyjąś obecność. Jednak ograniczył swoją emanację w Mocy, aby nie przeszkadzać tamtemu w jego transie medytacyjnym. Sam niedługo w taki zapadnie, aby wyczuć każdą rysę, nierówność, niemal każdy atom w przyniesionych częściach, co pozwoli mu na doskonałe złożenie ich w jedną całość. Wybrał pustą wnękę, wspiął się na podest, usiadł w postawie medytacyjnej i złożył przyniesiony pakunek przed sobą. Wziął kilka głębszych oddechów i po chwili zamknął oczy, koncentrując się na swoim zadaniu. Cisza wypełniająca salę pomogła mu w szybkim zespoleniu z Mocą i doskonałym wyczuciu części. Mimo, że miał zamknięte oczy, doskonale widział każdą z nich osobno, ale miał również kompletny obraz efektu końcowego - swój nowy miecz. Pakunek samoistnie rozwinął się, a znajdujące się na nim komponenty uniosły powoli w powietrze przed głową padawana. Zaczął się powolny, skomplikowany taniec, gdy każda z nich, niesiona wolą twórcy, trafiała na swoje miejsce … rękojeść … bateria … kryształy … soczewki … kryształ … zaczep … Wszystko zostało ustawione w odpowiednim porządku i teraz można było zamknąć rękojeść i zespolić ją. Jednak nie było tu skręcania. Metal, kierowany Mocą i poddający się jej, zespolił się na poziomie atomowym tak, że nie było widać miejsca łączenia. Po kilku godzinach medytacji gotowa broń leżała przed Xir'rkiem. Pozostawało tylko ją sprawdzić i już. Verpine był jednak pewien, że wszystko poszło dobrze. Zabrał wszystko i cicho przemieścił się do jednej z przylegających do sali konstrukcyjnej sal treningowych. Po chwili niebieska poświata z ostrza rozświetliła ściany pomieszczenia …

* * *

Mistrz wprowadził go w swój plan wcześniej, przed naradą, więc teraz tylko czekał, czy ich towarzysze zdecydują się z nimi polecieć, czy nie. Rozumiał Erę, bo sam po części uważał, że ich miejsce jest tam, gdzie toczy się walka, ale nie mógł odmówić racji swojemu Mistrzowi. Wydarzenia wojenne wystawiały wszystkich na zbyt trudną próbę. Mieli być obrońcami pokoju, a prowadzą wyniszczającą wszystko wojnę z przeciwnikiem, który nie zna litości. Nawet Świątynia nie była już miejscem, gdzie można było w pełni odpocząć, oderwać się od mrocznych myśli. Potrzebowali czegoś innego, dobrze ukrytego, w pełni izolowanego od wojennego zgiełku ...
 

Ostatnio edytowane przez Smoqu : 27-06-2011 o 13:45.
Smoqu jest offline