Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2011, 22:48   #324
Cohen
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Siedziba Kompanii

Stok wrócił po obiecanej połowie godziny z kolejną teczką pod pachą, kałamarzem z piórem w jednej ręce i sporym mieszkiem w drugiej.
- To są – wyjął plik dokumentów – wasze wypowiedzenia. Podpiszcie w zaznaczonym miejscu. Połowa zapłaty – położył mieszek na stole – bo wasze zabawy trochę będą Kompanię kosztowały.
Jeśli nie jesteście zainteresowani ofertą, o której wspominałem, to żegnam i radzę w miarę szybko opuścić tak siedzibę firmy, jak i Novigrad
- potoczył wzrokiem po obecnych. – Jeśli jesteście, proszę usiąść i poświęcić mi jeszcze dziesięć minut.

Amavet i Marina

Rano minęło szybko i bez atrakcji, niezauważalnie przechodząc w południe.
Port tętnił życiem. Dokerzy, marynarze, tragarze, żebracy i dziesiątki ludzi niewiadomego zajęcia zapełniali szerokie nabrzeża i pirsy novigradzkiego portu. Co rusz podpływały i odpływały statki, duże, małe oraz łupiny miana statku niegodne, w większości transportowe i rybackie, ale trafiały się i pasażerskie. Przyplątał się też jeden wojskowy pod banderą redańską.
Ich łódź okazała się wprawdzie nie skelligeńskim drakkarem, a kogą, ale była w całkiem niezłym stanie, a załoga wyglądała na umiarkowanie uczciwą. Była co prawda jednostką ewidentnie towarową, jednak jak widać Wyspiarze dorabiali sobie transportem osobowym.
Wypłynięcie opóźniło się co prawda o kilkadziesiąt minut, kapitan zrobił bowiem awanturę tragarzom za uszkodzenie jednej ze skrzyń, czy coś podobnego.
W końcu statek podniósł żagle i na komendę kapitana ruszyli do wyjścia z portu, a potem dalej, na pełne morze, w stronę Wysp Skellige.

Cedric

Nijaki człowiek wpatrywał się w niego podejrzliwie.
- Gdyby nie to – odezwał się w końcu – że całe miasto huczało dzisiaj od plotek i opowieści częściowo pokrywające się z twoją historią, Straży Świątynnej miotającej się po całym mieście i tej akcji na placu Brunckhorsta, to za cholerę bym ci nie uwierzył. Ale, póki co, nie ustaliliście kto jest ostatecznie odpowiedzialny na zorganizowanie tych ataków? Bo chyba nie sądzicie, że to się kończy na tych silnorękich z magazynu?
- Poza tym, com już rzekł, nic nie wiem.

Rozmówca Cedrica zamyślił się na chwilę.
- Szkoda, bo mojemu szefowi zależy przede wszystkim na tym, kto kręci całym tym interesem. Dobra, masz tutaj – podał mu pod stołem sakiewkę – siedemdziesiąt koron. Dowiesz się, kto za tym wszystkim stoi, dostaniesz jeszcze sto trzydzieści, żeby było okrągło. Może twoi znajomkowie coś wyniuchali w międzyczasie, może warto byś się z nimi spiknął? Zresztą, załatw to jak chcesz. Jutro po południu będę w karczmie „Pod lisem chytrusem”. Gdyby jednak – zniżył głos – coś wyskoczyło, a nie będziesz mógł czekać, idź do beżowej kamienicy na Nowym Mieście, ulica Pszenna, zastukaj trzy razy do drzwi w suterenie.
To powiedziawszy wstał i opuścił oberżę.


[Makotto i kanna są proszeni o niepostowanie. Kontakt przez pw/gg opcjonalny.]
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline