Wątek: Psy Wojny
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2011, 14:43   #47
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Ludzie dość szybko zorientowali się, z jakim wrogiem mają do czynienia. Olbrzymie, wytatuowane orki ani myślały uciec czy tym bardziej się wycofać, cały czas napierając wściekle na broniących wzgórza żołnierzy. Wspomagana przez jazdę zachodnia flanka radziła sobie całkiem dobrze, choć nie tak dobrze, jak chcieliby dowódcy. Mordercza rąbanina przynosiła straty obu stronom, a zielonoskórych - choć nie mieli zbroi - powalić było trudno, tak jakby byli odporni nie tylko na strach, ale i ból. Nie raz i nie dwa musieli co większego z nich niemalże porąbać na kawałki, aby tylko przesunąć się nieco do przodu. A czas się liczył, chyba najbardziej ze wszystkiego. Kolejna banda orków zbliżała się bowiem bardzo szybko. Olbrzymie czarne bestie wysunęły się naprzód, prowadzone przez błyskającego magią szamana i wodza. Już było widać, że wysokością bez większego trudu dorównują jeźdźcowi na bojowym koniu, a ich dwuręczny oręż budził szacunek. Siedlicz także to dojrzał, jeszcze głośniej pokrzykując na ludzi. Zrównali się już z piechotą, gdzie w kłębowisku ciał rąbano nieustępliwe orki. Inna sprawa, że wielu jeźdźców było ściąganych bądź zrzucanych z koni, a już na ziemi to wcale nie oni mieli przewagę. Parli, rąbiąc i szlachtując, cali pokryci krwią.
Sierżant wiedział już jednak, że nie zdążą.

Jeszcze gorzej było na wschodniej flance. Chłopscy włócznicy nie byli żadnym przeciwnikiem dla wściekłych, wielkich dzikich orków, którzy siekli ich coraz mocniej i nic nie dała nawet szarża Wagnera, który przebił się do konnych łuczników. Schnitze nie rzucił strzelców do walki wręcz, ci więc przeładowali i rąbnęli salwę w tych, którzy gonili chłopskich łuczników, zbierając nią spore żniwo. Ale kusznicy dali radę strzelić tylko raz. Zmasakrowani włócznicy podali tyły, wrzeszcząc z przerażenia. Doświadczeni żołnierze ustawili krótki mur z pawęży, na który przyjęli szarżę orków. Z tyłu na dzikich uderzyli konni łucznicy, wraz z porucznikiem, siekąc swoimi mieczami. Koczownicy zajęli się tymi zielonoskórymi, którzy przeszli dalej, pogoniwszy chłopskich łuczników, za którymi teraz popędzili włócznicy. Milicja nie sprawiła się za dobrze w tej bitwie. Wściekłość, furia i piana na ustach atakujących ich potworów z wymalowanymi twarzami to było za dużo dla niewyszkolonych chłopów.

Po drugiej stronie piechota zwijała lekko linię, pomagając kawalerii zamknąć pierścień wokół walecznych orków. Wiele zielonych cielsk leżało już na ziemi, ale Siedlicz dostrzegał także sporo martwych ludzi. Przełamali wroga, ale nie mieli czasu go dobić! Nadciągające posiłki orków były tuż-tuż i jako pierwszy zareagował na nie von Klitzke, wraz z resztą rycerzy i pocztowych. Ruszyli na czarnych szarżą, z okrzykami na ustach i zderzyli się z nimi jakieś trzydzieści metrów przed całą zawieruchą. Po pierwszym uderzeniu sierżant z przerażeniem zobaczył, że na koniach siedzi już tylko połowa ludzi. Lansjerzy odrywali się już od dzikich, pozostawiając dobijanie ich piechocie. Tylko czy taka szarża miała szansę? Pozostałe orki i gobliny były już tylko pięćdziesiąt metrów za czarnymi. Wypaliło kilka kolejnych muszkietów, ale albo nie trafili, albo ich kule nie powaliły szamana, którego przerażającą, czarno-czerwoną mordę już można było dostrzec wśród wyładowań elektrycznych na grubej włóczni, którą się posługiwał.
Wschodnia flanka zaś wciąż walczyła. Kusznicy i łucznicy, wraz z konnymi strzelcami, powstrzymywali dzikich orków, których wciąż było tu kilka dziesiątek. Krzyki, wycia, kwik koni, wrzaski rannych i umierających, a także szczęk oręża był wszędzie. Niewiele okrzyków dało się zrozumieć. A jasnym było, ze rycerzy było za mało, aby zatrzymać szarżę olbrzymich czarnych orków. No i była jeszcze kolejna setka, pędząca obecnie prosto na rajtarów, resztki dzikich i mocno poszczerbioną linię piechoty.
 
Sekal jest offline