Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2011, 17:45   #108
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Kopanie szło opornie. Tak jakby ziemia nie chciała aby zwłoki Udolfa von K... zostały odkopane. Jednak Jans i Sigfrid za nic mieli starania ciemnej, gęsto usianej kamieniami gleby i z mozołem drążyli wgłąb. Już po chwili obok popękanej płyty urósł spory kopczyk ziemi, a Jans stał po kolana w otwartym grobie. Carolus w milczeniu i Khaldin rzucając kąśliwe uwagi przyglądali się pracy grabarzy.

I wtedy rozległ się krzyk. W mniemaniu niektórych mógł to być krzyk dzikiego ptaka lub wrzask jakiegoś zwierzęcia, ale w owym krzyku brzmiała nuta przerażenia. Niechybnie należał on do człowieka. Co gorsza, do kobiety. Właśnie tej, która chwilę temu zniknęła w krzakach zbierając maliny.
Jans wysforował się do przodu, już z nagim mieczem w ręku, przedzierając się przez krzaki. Zaraz za nim biegł Carolus, wiedziony bardziej rozkazem Zingerra niż poczuciem obowiązku. Sigfrid i zignorowany krasnolud również zniknęli w krzakach. Ich drogę znaczyły połamane łodygi i zadeptana roślinność.

Tymczasem Luiza, gdy tylko przestała krzyczeć, zaczęła powolny ruch wstecz, byle dalej od bestii. Sztylet, jaki trzymała w dłoni wydawał się marną bronią przeciw potworowi, ale lepiej tak niż w ogóle. Potwór oblizał się po raz kolejny i pochylił się w stronę kobiety. Jego nozdrza rozszerzyły się, wciągając jej zapach. W oczach zapłonął ogień. Bestia napięła wszystkie mięśnie, przygotowując się do skoku. Luiza słyszała przedzierających się przez gąszcz towarzyszy. Jej serce waliło jak młot, a trzymany w ręku sztylet drżał. Zacisnęła mocniej palce, bojąc się że broń wypadnie jej z dłoni. Potwór skoczył... Z krzaków wybiegł Jans, klnąc gdy zaczepił rękawem o jałowiec. Zaraz za nim pojawili się pozostali. Zarówno Jans, jak i Sigfrid w istocie atakującej Luizę rozpoznali nieomylnie ghula, trupojada.

Luiza chybiła celu i znów krzyknęła, gdy potwór obalił ją na ziemię. Jednak bestia nie trafiła jej czysto i przetoczyła się po ściółce, zatrzymując dopiero na pniu niewielkiej brzózki. Nim poderwała się na nogi, Skalp zaatakował. Cios pozostawił po sobie płytką ranę na ramieniu ghula. Ten syknął i obnażył kły. Nim pozostali, poza Carolusem, który pomagał przerażonej Luizie wstać, dopadli ghula, ten zaatakował Jansa. Pazury rozerwały koszulę grabarza i pozostawiły czerwone szramy na ciele. Mgnienie oka później potężny cios khazadzkiego topora posłał trupojada na ziemię, a celne uderzenie zadane przez Sigfrida dopełniło jego marnego żywota.

Jakiś czas potem, gdy już otrząsnęli się po walce z ghulem, wrócili do przerwanych zajęć. Tyczyło się to Jansa i Sigfrida, bo Luiza była zbyt roztrzęsiona aby zbierać maliny, Carolus zajęty był jej uspokajaniem, a krasnolud swoim zwyczajem zajmował się dłubaniem w zębach i wygłaszaniem mądrych uwag.

Nareszcie dokopali się do trumny. Jans rękami odgarnął ziemię z rozlatującego się, zmurszałego wieka i podniósł je do góry. Trup był przegniły i w większości zeżarty przez robactwo. Śmierdział obrzydliwie i obrzydliwie wyglądał. Na brudnych, czarnych kościach zachowały się kawałki rozpływającego się mięsa, a pomarszczona skóra odchodziła od ciała płatami. Ubranie również w większości padło ofiarą czasu i robaków. Jawiło się jako zmurszałe, brunatne szmaty przesiąknięte zgnilizną. Jans bez trudu ściągnął z palca pierścień z zielonym oczkiem i wyskoczył z grobu. Można było zasypywać.
 
xeper jest offline