Stwierdzenie, że nie był zadowolony byłoby zbyt łagodnym określeniem na zaistniałą sytuację. Siedemdziesiąt koron? Jaja sobie z niego robią? Pohamował jednak gniew, nijaki nie wyglądał na takiego, z którym można było dyskutować. Zresztą do kurwy nędzy on w ogóle nie wyglądał, na nikogo.
Wściekły chłopak chwycił sakiewkę i zwinął się do łóżka Rose. Na jej miziania tylko odburknął zniechęcony. Czego jak czego, ale cipek miał dość na najbliższy miesiąc. Albo tydzień. Albo do jutra.
A właśnie: jutro. Wstał przed południem i się zebrał pośpiesznie. Tym razem był zdecydowanie milszy dla karczmarki, nie można zniechęcać do siebie osoby zapewniającej darmowy nocleg. Uszczypnął ją w obfite pośladki i szepnął do uszka o przyjemności jaką zazna jak tylko skończy tą pierdoloną robotę.
Bo Cedric skończyć ją zamierzał. Przynajmniej odebrać swoją wypłatę od Stoka i dowiedzieć się czy szefo kompanii czegoś nie wie. Taki był jego plan: siedziba kompanii, a potem się obaczy.
Miał tylko nadzieję, że dziś te trepy wpuszczą go na rynek. |