Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2011, 19:22   #27
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Wreszcie po walce. Zakończając żywot jeszcze kilku harpii Sidhe powróciła powoli do drużyny. Cała spaprana krwią potworów skinęła głową w kierunku towarzyszy. Wyglądała jak straszydło - krew tych pokrak była nawet na jej białych włosach. Żeby porozumieć się z towarzystwem, musiała odetkać sobie uszy i znaleźć się w korytarzu, a nie na pokładzie statku.
- Bynajmniej na brak mięsa nie musimy narzekać - mruknęła do Tallamira. - Ale nie wiem, czy takie pokraki nas w nocy nie zaatakują. Też sądzisz, że mogła być to robota konkurencji czy jak?
- Wątpliwe raczej - Tallamir ubrany wyłącznie w majtki rozglądał się za jakimś odzieniem nie za bardzo wiedząc, jak się zachować. podczas walki nie zwracał na to uwagi, inni także, jednak po starciu, gdy harpie uciekły, lub padły, czuł się skrępowany. Ale przynajmniej uszy bez zatyczek umożliwiały normalną dyskusję. - Eee, harpie są raczej rozbójnikami. Nie trzeba ich namawiać do ataku, choć to teoretycznie możliwe. Jednak dyskusje z harpiami oraz negocjacje, to ryzyko dla negocjującego. Przepraszam, ale muszę pójść się ubrać.
- Nie gniewam się.
Speszyła go jeszcze bardziej. Pędem pogonił do kajuty, gdzie narzucił na siebie jakieś odzienie.

Tulli zebrała prawie wszystkie strzały- prawie, bo jedna z harpii musiała wpaść do morza, osuwając się po burcie, a kolejna strzała złamała się pod ciężarem upadającego na pokład cielska. W milczeniu policzyła: 4 wydobyte z ciał strzały, dwie stracone. Razem sześć. Nie popisała się jako łuczniczka, mogła trafić więcej razy i więcej razy wystrzelić. W dodatku rana...Ruszyła w stronę kajuty, by tam jakoś przebrać się i opatrzyć - niestety, musi kogoś poprosić o przemycie ran, w żaden sposób nie opatrzy własnych pleców.

Na pokładzie mężczyzna opierający się o miecz wyglądał przerażająco. Cały we krwi, ociekającej nawet z włosów, z ułamaną strzałą w plecach, nie ruszał się. Zupełnie jakby zamarł. Jedynie widoczne odruch klatki piersiowej wskazywał, że żyje. Ebberk był zmęczony. Wejście w szał oraz późniejsze wyjście z niego jest wyczerpujące. Nie wiedział ile zabił harpii. Żadnego kompana nie ranił. W końcu wstał z trudem. Obrócił się i obejrzał pokład. Ze zranionej ręki nadal ciekła strużka krwi. Strzała musi szybko zostać usunięta. Podszedł do towarzystwa.

- Zna się ktoś.... na leczeniu …..lub ranach ? - zapytał, ciągle oddychając głęboko.
- Zna się ktoś - powiedział Murion. - I niekiedy wychodzi mi to całkiem dobrze - dodał.
Łaska bogów miała to do siebie, że dzięki niej rany goiły się dużo szybciej, niż po zwykłym zabandażowaniu. Spojrzał na strzałę.
- Ale miłe to nie będzie - uprzedził. - Nie znam zaklęć, które usuwają ból.
-Rób co trzeba
.- odrzekł jakby rozkazując. - Byle szybko.
- Jak sobie życzysz
- odparł Murion. - Ale powiadają, że zbytni pospiech szkodzi. Uważaj... - uprzedził.

Chwycił strzałę jak najbliżej grotu i szarpnął. Na szczęście dla Ebberka zostało tyle promienia, że można było dobrze chwycić i nie trzeba było ciąć. No i, dzięki kiepskiemu grotowi, nie wbiła się zbyt głęboko.
- Rawatan luka ringan - powiedział, dotykając lewą dłonią medalionu, a prawą - miejsca zranienia.
Ebberk zagryzł wargę i nie wydał żadnego dźwięku. Nie pierwszy raz wyciągano z niego strzałę. Ta na szczęście nie miała grotu z ząbkami ani nie była chyba trująca. Kiedy kapłan skończył. Ebberk odszedł na parę kroków i zaczął zdejmować napierśnik.
- Trzeba było sobie sprawić jedwabną koszulę - powiedział Murion. - Tych najlepszych nie przebije nóż czy strzała i łatwiej potem wyciągać pociski. Tu na szczęście nic w ranie nie zostało.
- Dzięki kapłanie. Wolę jednak stal
. - odrzekł spokojnie barbarzyńca. Nie tylko rana po strzale się zagoiła, ale również i na ramieniu.
- Jedno drugiego nie wyklucza - odparł Murion. - Nawet nie pomyślałem o tym, żebyś miał zostawić te blachy.
- Masz rację. Gdy znajdę takie coś od razu kupię. Tylko nie wiem jak to wygląda. Może w przyszłości pomożesz mi z tym
? - odpiąwszy wszystkie paski, odłożył dwie części napierśnika na bok. Na koszuli znajdowała się z tyły plama krwi. Zdjął ją i obejrzał jak wyglądała z tyłu. Jego plecy miały wiele podłużnych blizn, jakby od bata. Dodatkowo parę mniejszych może pochodzących od strzał lub mniejszych ostrzy. - Ech, jeszcze nadaje się do noszenia. Niech wyschnie tylko.
 
Kelly jest offline