Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2011, 19:48   #15
necron1501
 
necron1501's Avatar
 
Reputacja: 1 necron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodze
Anne patrzyła z rozbawieniem, jak chłopak opowiada z zapałem o kolejnych trofeach zdobytych podczas wielokrotnych polowań. Co prawda nie był mistrzem krasomóstwa, ale dało się go słuchać. Jedząc powoli swój posiłek, wpół go słuchała, wpół zastanawiała się czy jest gotowa do podjęcia kolejnej wyprawy. Tak czy siak, niedługo opuści to miasto. Gdy Wiewiórka przerwała, popatrzyła na niego zdziwiona.

- Coś się stało? - zapytała, rozglądając się w koło.
- Nie, nic... ja po prostu tak już mam, że... może zmieńmy temat? - Dzień powoli się już kończył, wojska króla powinny za niedługo wymaszerować z miasta. Wiewiór skończył jeść. Popijając na prawdę przednie wino po raz drugi zaserwowane przez komicznie przyodzianą dziewkę, spojrzał na scenę wokół której krzątała się już królewska służba zaczynająca sprzątać okolicę. Dostrzegł maga który schodził po stopniach rozmawiając z jakąś osobą. Zbliżał się powoli do swojego namiotu ustawionego pod sceną.

- Magowie to najgorsze szumowiny pod słońcem. Nie rozumieją z czym igrają praktykując swoją magię, choćby te dzisiejsze magiczne sztuczki. Nie wiem jak Ty - zwrócił się do Anne - ale ja nie ufam tym ludziom ani trochę. Większość z nich nie potrafi w ogóle rozróżnić z pomocy jakich duchów korzysta, nie obchodzi ich skąd czerpią swoją moc. Dla nich obojętne czy źródłem magii jest zły, niszczycielski demon czy też dobre duchy przyrody. Nie, żebym się na tym znał. Wręcz przeciwnie, nie mam żadnych zdolności magicznych. A Ty, co myślisz o magach? Choćby o nim - spytał Wiewiór wskazując ruchem głowy na nadwornego maga.

Anne słuchała Arivalda z zaciekawieniem. Magów można nie lubić, lecz najczęściej nie są darzeni sympatią z powodu ich potęgi.
- Tamten... Mag jak mag, umieszczanie wszystkich czarodziejów w jednym worku, jest lekkim iściem na łatwiznę, nie sądzisz? To tak jakby stwierdzić że każdy nie miastowy to złodziej, ponieważ w czasie festynu, do miasta przyjeżdżają obcy i zwiększa się ilość kradzieży. Nie da się wszystkiego opisać jednym przymiotem - stwierdziła, śledząc wzrokiem postać mężczyzny.
- Pewnie masz rację - odrzekł zamyślony Wiewiór jednak bez większego przekonania do tego co powiedziała rudowłosa. Tymczasem do namiotu nadwornego maga podjechał wóz zaprzężony w cztery konie, z dwoma barczystymi typkami.
- Ja i tak nie ufam magom, cokolwiek by dobrego dla mnie nie zrobili - rzekł Wiewiór do Anne i jakby na potwierdzenie jego słów z namiotu czarodzieja wyszło dwóch rozglądających się czujnie mężczyzn, niosących na ramieniach coś co wyglądało jak...
- Niech to szlag - stęknął cicho myśliwy.

Ann uniosła brew i patrzyła z rozbawieniem na Arivalda. Zamarł jak trafiony piorunem, czując jednak, że nie robi tego bez powodu, odwróciła się i spojrzała w tym samym kierunku co Wiewiór. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Dwóch grabów wynosiło z namiotu czarodzieja zwłoki. Co do tego nie było wątpliwości. Ciała były dość małe, prawdopodobnie dzieci lub kobiety.
- Proponuję udać, że nic nie widzieliśmy... - powiedział cicho Wiewiór dopijając jednym haustem wino, jakby trunek mógł jakoś pomóc w tym co przed chwilą widział. Wóz z magiem, ciałami i pomocnikami czarodzieja już odjechał, powoli robiło się ciemno.

- Chociaż, z drugiej strony, jeżeli król nie wie nic o poczynaniach swojego nadwornego maga, to byłaby świetna okazja by dopiec jednemu z tych czarcich pomiotów. Co o tym myślisz Ruda? - myśliwy pozwolił sobie nazwać w ten sposób towarzyszkę chociaż sam nie wiedział czy było to wynikiem działania mocnego trunku czy też ripostą na to jak Anne przezywała go Wiewiórką. Prawdopodobnie oba czynniki były tu kluczowe.

- Nam nic do tego. Ale nie lubię skurwiela, więc tak, idziemy donieść. Choć wolałabym... - nie dokończyła, nie chciała utwierdzać Arivalda w zdaniu na jej temat.
- To gdzie idziemy? Do koszar? - zapytała dopijając do końca wino i podnosząc się z miejsca.
Wiewiór przyglądał się chwilę Anne. Chyba pierwszy raz odkąd się znają urwała zdanie w połowie, nie dokańczając tego co chciała powiedzieć.
- Myślę, że tak. Przekażmy tą sprawę straży, w końcu to oni mają dbać o porządek w mieście - odparł odstawiając w końcu pusty już kufel.

Anne jedynie skinęła głową po czym ruszyła w kierunku wyjścia z placu. Mniej więcej miała pojęcie gdzie znajdują się koszary, do tego można było poznać po hałasie. Co prawda główny, paradny wymarsz miał już miejsce, ale z tyłu pozostało wsparcie które miało wyjść w nocy z miasta. Widząc dyrygującego z podwyższenia starszego strażnika podeszli i przedstawili sytuację. Tak jak się spodziewała, początkowe niedowierzanie żeby nadworny mag był zamieszany w jakieś szemrane sprawy, dopiero po wspomnieniu o tym, że ciała przypominały dzieci, mężczyzna zareagował.

- Dobra, zajmę się tym ale wy pójdziecie ze mną. Nie mogę ot tak przyjść z takimi zarzutami do dowódcy. Od tej chwili, czy wam się to podoba czy nie, jesteście świadkami w tej sprawie -

Anne i Wiewiór dowiedzieli się, że mag był nadzorcą miejscowego sierocińca a po mniej więcej 5 minutach, z koszar wymaszerowało sześciu zbrojnych z dowódcą na czele. Strażnik z którym rozmawiali podszedł do dowódcy a po przedstawieniu mu sprawy ten wybuchł śmiechem, ale rozkazał dwóm podwładnym iść z Wiewiórem i Anne do sierocińca. Trasę pokonali w milczeniu, wszyscy zdawali sobie sprawę z powagi oskarżeń oraz możliwych konsekwencji. Po paru zakrętach i przejściu kilku ulic grupa stanęła przed bramą sierocińca...
 

Ostatnio edytowane przez necron1501 : 28-06-2011 o 11:36.
necron1501 jest offline