Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-06-2011, 12:54   #6
K.I.T.A
 
K.I.T.A's Avatar
 
Reputacja: 1 K.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znanyK.I.T.A wkrótce będzie znany
Nicolas Silverblade, Thedas, Fearun, Denerim, budynek Templariuszy, karczma "pod smoczym jajem"

Przystąpienie do turnieju okazało się dobrym pomysłem. Sakiewka Nicolasa stała się znacznie cięższa, ale nie to było najważniejsze. Nicolas swoją prawdziwą nagrodę odebrał później, gdy podszedł do niego elf z herbem Szarej Straży na piersi i złożył mu propozycję. Propozycję, po usłyszeniu której Nicolasa nawiedziły wspomnienia.

Znowu jest w Wieży Maginów, znowu jest młody. Skończył właśnie zajęcia i aby się nie nudzić poszedł do biblioteki. Jak zwykle kręciło się tutaj kilku innych uczniów, a w kącie siedział Starszy Zaklinacz Thorus czytając jakąś książkę, Nicolas już z dala, po okładce, rozpoznał jedno z dzieł brata Genetiviusa, “Opowieści o zniszczeniu Thedas”. Sam niejednokrotnie przeczytał tą książkę. Opowiadała ona o powstaniu Pierwszej Plagi i o tym jak zniszczyła ona prawie cały znany świat.
- Witaj Nicolasie, ty już po lekcjach?
- Dzień dobry, Starszy Zaklinaczu. Tak, przed chwilą skończyłem lekcje.
- Nicolas zawsze lubił tego brodatego mężczyznę, był on bardzo pomocny i miły, a ponad to nie odnosił się do niego z arogancję, która cechowała niektórych magów
- I przyszedłeś do biblioteki w ramach odpoczynku od nauki? - zaśmiał się - No cóż, to się chwali. Szukasz czegoś konkretnego?
- Nie, ale z chęcią poduczę się z historii.
- Hm... W sumie i tak nie mam nic do roboty. Może ja ci coś opowiem?
- Byłbym zaszczycony.
- No, już nie przesadzaj
- znowu śmiech - Przynieś sobie jakieś krzesło - powiedział i zamknął książkę
- To o czym chcesz posłuchać? -zapytał
Po chwili zastanowienia Nicolas odpowidział:
- Co powstrzymało Plagę? Czemu nie zniszczyła całego świata?
- Naprawdę nie wiesz? No cóż, nie mogę wymagać byś znał całą historię Thedas. Tylko jakby to zacząć...


Nicolas wrócił do rzeczywistość, w której elf właśnie mówił mu, że z odpowiedzią nie musi się śpieszyć. W sumie pośpiech byłby nie wskazany, ta decyzja z pewnością zaważy na jego przyszłym życiu. Mimo to półelf ledwo powstrzymywał cisnącą się na usta przysięgę dożywotniej służby w szeregach Strażników. Było to dla niego uczucie dziwne, zwykle działał powoli, rozważnie. Pośpiech był mu obcy, jednak na turniej, który przed chwilą wygrał, również zgłosił się bez zastanowienia, gdy tylko zobaczył, że całe widowisko będzie obserwowował Szary Strażnik. Ten Strażnik właśnie się z nim żegnał mówiąc, że wynajął pokój w karczmie “Pod smoczym jajem”. Nicolas znowu musiał przedzierać się przez tłum widzów, którzy teraz oberwowowali zawodu łucznicze. Ktoś go klepnął po plecach, ktoś inny powidział, że ma ochotę przemalować mu facjatę, bo przegrał przez niego sporo pieniędzy. Nicolas nie zwracał na nich uwagi, szedł przed siebie torująć sobie drogę wsród tłumu. Znowu nawiedziły go wspomnienia.

- Gdy Plaga powaliła cały świat na kolana, pojawił się ktoś, kto potrafił się jej przeciwstawić. Tym kimś byli Szarzy Strażnicy. Nazwali się tak, ponieważ ich jedynym celem było zatrzymanie pomiotów, niezależnie od wszystkiego. Postanowili, że gdy będzie trzeba spalić wioskę by powstrzymać zarazę to ją spalą. Oczywiście nie byli bezduszni, ostrzegali ludzi i w miarę możliwości szukali innych rozwiązań. W każdym razie udało im się powstrzymać Plagę. Cały świat był im wdzięczny, uzyskali mnóstwo przywilejów, na przykład Prawo Werbunku. Dzięki niemu Strażnicy mogą zwerbować w swoje szeregi każdego, nieważne książę czy żebrak, niezależnie od jego woli.
Thorus przerwał na chwilę, zastanowił się.
- Po zniszczeniu pierwszej Plagi i zabiciu Arcydemona wszyscy myśleli, że to już koniec, że pomioty zostały wybite do ostatniego. I wtedy przyszła następna Plaga, a później jeszcze jedna, ale Strażnicy nadal czuwali i po raz kolejny uratowali świat. Po trzeciej Pladze przez ponad czterysta lat nie było słychać o pomiotach, Zakon stracił wpływy, ludzie zapominali o ich zasługach. Ale Strażnicy czuwali, nie zapomnieli o swojej powinności, wiedzieli, że pomioty dadzą o sobie znać. - kolejna przerwa - I mieli rację.

Nicolas stnął przed siedzibą Templariuszy. Budynek przypominał koszary, był czysto funkcjonalny, zero ozdób. Półelf podszedł do dwóch Templariuszy pilnujących drzwi.
- O, witamy wielkiego zwycięzcę turieju. Jest pan pewien, że chce przebywać w naszych skromnych progach? - powiedział rudy. Nazywał się Coen i od początku zachowywał się w taki sposób w stosunku do Nicolasa, zawsze się z nim droczył niczym dziecko, zawsze chciał być lepszy. Półelf nie zwracał na niego uwagi, jednak młody rekrut się nie zmieniał.
Nicolas wszedł do środka i poszedł do swojej komnaty. Tam zostawił swój ekwipunek i ruszył do łaźni, by się umyć. Po kąpieli ubrał się w tunikę rekrutów, stanął przed lustrem. Przyjrzał się swojemu odbiciu. Był dobrze zbudowany, z tłumu nie wyróżniał się prawie niczym. Zdradzały go jedynie bardzo jasne włosy, niemal śnieżnobiałe. Mogły one sugerować podeszły wiek, ale Nocolas był młodzieńcem - liczył sobie niespełna 22 lata. Naoglądawszy się samego siebie poszedł do komtura. Musiał się zapytać czy może odejść od Templariuszy. Rozmowa była długo, komtur nie chciał, aby Nicolas odszedł od Zakonu, przede wszystkim dlatego że był świetnym szremierzem i nigdy nie czuł strachu. A widok plugawca wielu napawa trwogą. W końcu jednak półelfowi udało się go przekonać, uzyskał pozwolenie, ale pod jednym warunkiem: musiał się wyprowadzić w ciągu dwóch dni. W drodze do swojej komnaty Nicolas przypomniał sobie dlaczego tak bardzo chce zostać Szarym Strażnikiem. Stary Thorus rozbudził w nim wtedy prawdziwą fascynację Zakonem. W krótkim czasie młody magin przeczytał wszystkie książki o Strażnikach jakie były w bibliotece Wieży, znał historię Zakonu na pamięć, w snach jako Strażnik zabijał całe hordy pomiotów.
Nicolas jeszcze tego samego dnia spakował wszystkie swoje rzeczy i wyprowadził się z koszar. Bez pożegnań, bez łez. Nie miał w tym miejscu przyjaciół, nie czuł nic odchodząc z niego, zresztą tak jak zawsze. Udał się do karczmy “Pod smoczym jajem”, gdzie już w wejściu zobaczył Strażnika machającego do niego z jednego ze stolików. Podszedł do niego i przywitał się. Elf chciał się upewnić się, że Nicolas jest pewien swojej decyzji. Oczywiście, że był. Przedstawiono mu dwóch innych mężczyzn: Marva I Loranda. Półelf przywitał się z nimi i wtedy Lethias powiedział: “Tak, tak. Mamy wobec ciebie ważne plany, Nicolasie”. Nicolas nie skomentował, zamiast tego zapytał się:
- Kiedy wyruszamy?
- Podoba mi się twój zapał, Nicolasie.Lethias uśmiechnął bardziej do siebie niż do któregokolwiek z swych towarzyszy, bawiąc się w dłoni swym kieliszkiem pełnym wina. Upił następnie łyk, po czym przemówił ponownie: -[i] Ale widzisz, tam gdzie trzeba abyś się udał, nie możemy ci towarzyszyć. To doprawdy nieco niezwykła sytuacja, ale…
- My mamy robotę, ty idziesz do Kinloch Hold! – wciął się nagle Marv, zniecierpliwiony najwyraźniej gadaniną swego towarzysza. Elf spojrzał krzywo na nadgorliwca, po czym – powróciwszy do uprzedniego swego wyrazu twarzy – przemówił doń tym swoim spokojnym, kojącym głosem: - Marv, przyjacielu, jeśli mogę mieć do ciebie prośbę; siedź cicho na dupie i trzymaj niecierpliwą mordę na kłódkę. – następnie elf wzrok przeniósł z powrotem na Nicolasa, westchnął i odezwał się: - Chcemy abyś udał się do Kinloch Hold.
Pamiętał Kinloh Hold, nie mógł nie pamiętać, spędził tam większość swojego życia. Najpierw płakał za domem, za rodzicami, później był zafascynowany, potem chciał z tamtąd ucieć. Z tym miejscem łączyły go silne uczucia. A przynajmniej łączyły kiedyś. Teraz nie czuł nic.
- Kinloch Hold? Dobrze, ale co mam tam właściwie robić? - zapytał się Nicolas swoim wypranym z uczuć głosem
Lethias milczał przez chwilę, patrząc Nicolasowi w oczy. Palce dłoni splótł na stole, w ustach starannie sklejał słowa. Zastanawiał się najwyraźniej, jak powiedzieć to, co ma do powiedzenia.
- Odwiedź starych przyjaciół – rzekł w końcu – Starych mentorów. Z pewnością ciepło cię tam przyjmą, Nicolasie. Opowiedz im o sobie, o tym jak ci się w życiu wiedzie. Oni niech zaś opowiedzą ci o swoich losach. Wyznaj im swoje tajemnice, oni niech odwdzięczą się tym samym. Poproś o radę. Miej oczy i uszy szeroko otwarte. Obserwuj wszystko. Słuchaj każdego. Ułóż jakąś ładną z tego historię, z samych faktów. Rad byłbym jej później wysłuchać…
- Cholera, chłopaku, masz być szpiegiem. – odezwał się znów Marv. – Nikt nie ma takich koneksji! Wszędzie wejdziesz, wszędzie cię przyjmą. I żadnych zdradliwych emocji. Urodzony szpieg. – uśmiechnął się i pociągnął solidny łyk piwa. Lethias westchnął.
- To prawda, Nicolasie, prawda. Nikt nie ma takich warunków. Jesteś idealny do tego zadania. To bardzo odpowiedzialne zadanie. Będziesz naszymi oczami i uszami wśród magów i templariuszy, Nicolasie
*Odpowiedzialene? Na pewno. Rzecz w tym, że bezsesnowne* Nie czuł obrzydzenia myśląc o szpiegowaniu starych mentorów i przyjaciół. Zastanawiał się jednynie po co ma to robić.
- Mam szpiegować magów? Nie rozumiem. Po co Szarej Straży szpieg? Przecież nie ukrywają u siebie pomiotów. - upił trochę piwa z kufla, niestety pianka zdążyła zniknąć. - Z tego co pamiętam magowie pomogli Straży podczas ostatniej Plagi, nie tak Lethiasie?
- Stare dzieje! A co do ukrywania pomiotów, to akurat… – zaczął znów Marv, zamknął się jednak, widząc karcący wzrok Lethiasa. Ten drugi odezwał się znów do Nicolasa: - W obliczu wielkiego zagrożenia świat zwykle się jednoczy. Ale Plaga to faktycznie stare już dzieje. Teraz na temat poczynań magów nic nam nie wiadomo. A warto mieć magię na oku, Nicolasie. Z magami nigdy nie wiadomo, co znów kombinują… – i uśmiechnął się do Nicolasa. Był to uśmiech szczery, choć trudno było oprzeć się wrażeniu, że wie on więcej niż mówi.
- Ciekawe. Czytałem, że Straż jest jedynie od tego, by chronić ludzi przed pomiotami i nie miesza się w inne sprawy. Ale jeśli uważacie, że tak trzeba, zrobię to. Będę waszym szpiegiem. - Niolasa tak naprawdę nie obchodziły pobudki elfa, chociaż takie zachowanie go dziwiło. A raczej: dziwiłoby, gdyby cokolwiek mogłoby go zdziwić.
- Zapewniam cię, Nicolasie, że robimy wszystko, co trzeba, by z tego zadania wywiązać się jak najlepiej. - oznajmił Lethias, po czym dodał z uśmiechem - I cieszę się, że będziesz mógł w tym uczestniczyć.
- No cóż, w takim razie wyruszę jeszcze dzisiaj. Do widzenia panom- Nicolas dopił resztę piwa, wstał i ukłonił się Strażnikom.
- Do widzenia, Nicolasie - odpowiedział Lethias patrząc na odchodzącego młodzieńca.
- Narazie - dodał Marv
Silverblade poszedł do karczmarza i kupił prowiant na drogę, widział, że podróż nie będzie krótka. Następnie sprawdził czy ma wszystko czego potrzebował. Jego miecz, tarczę i zbroję komtur pozwolił mu zatrzymać. Nie były one jeszcze oznakowane godłem Zakonu. Poza tym miał w plecaku racje żywnościowe. Wstąpił jeszcze do sklepu medycznego i kupił zestaw bandaży- na wszelki wypadek. Założył kolczugę, przewiesił tarczę przez plecy, przytroczył miecz do pasa i już był gotowy do drogi. Wyszedł z Denerim na trakt i ruszył w drogę razem z kupcami i podróżnymi.
 

Ostatnio edytowane przez K.I.T.A : 28-06-2011 o 13:07.
K.I.T.A jest offline