Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2011, 13:51   #39
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Stanął w progu i otrzepał ubranie z wciąż zalegającego na nim kurzu gościńca. Ukłonił się nisko i zrobił dwa kroki na przód.
- Me miano Amadeus Kritzle – przedstawił się. – Z prośbą się uniżoną do szanownych magistrów zwracam... Skąd wiem? Moją pracą jest wiele wiedzieć. Prośba ma jest nietypowa nieco, gdyż potrzebuję aby ktoś wiadomość na odległość dużą wysłał, do Altdorfu samego lub Ubersreiku. Sprawa tyczy się napadu na rycerza, jakiego dokonano w pewnej wcale nieodległej wsi... A wiem, że szanowni magistrowie taką mocą dysponują, że wiadomości przesłać mogą błyskawicznie. Zapłacę oczywiście...

No, to było zaskakujące. Alfreda zamurowało, w dużym skrócie, i przez chwilę wpatrywał się w plecy “Amadeusa Kritzle” nie wiedząc co począć. Czyżby ich przykrywka była spalona? Zerknął na Gerolda zanim wyjrzał dyskretnie na korytarz. Tam było pusto, a mag metalu przykuwał najwidoczniej uwagę nieznajomego.

Gerold rozczesał dłońmi włosy w zakłopotaniu. Wydawało mu się że przykrywka kupców była doskonałą ale nie dziwił się że ich ktoś odkrył ich prawdziwą tożsamość, nie ukrywał swego pochodzenia jak jego towarzysz a jeśli ktoś był dobrze poinformowany wiedział że kompania którą reprezentowali istniała na prawdę a syn właściciela ukończył szkołę magii. Jednak tak nietuzinkowa prośba nie zdarzała się często szczególnie połączona z taka dozą bezczelności. Kupiec uśmiechnął się przyjaźnie do nowo przybyłego i ciepłym i radosnym głosem odezwał się.
- Ano panie Kritzle dobrze trafiliście, ale może odsapnijcie nieco bo zaraz nam tu język wyplujecie z tego pośpiechu całego. Macie napicie się wina trochę, podłe ono ale nic lepszego w tej mieścinie nie udało mi sie znaleźć a szkoda bo wiele słyszałem o tutejszych szlakach. Z samej Bretoni ponoć prowadzą tędy karawany do naszej stolicy więc i spodziewałem się że trochę ichnich win tutaj zostawiają. - Uśmiechnięty blondyn wepchnął kubek z omawianym winem w ręce podróżnego i posadził go przy stole jak by zajmował się gościem we własnym domu. - No mówcie co to za wieść ma być i komu trzeba ja przekazać i na Sigmara zdecydujcie się czy do Altdorfu czy Ubersreiku ma polecieć. I nie bójcie się o cenę, nie zedrę z was, szczególnie jeśli chodzi o kogoś szlachetnie urodzonego.

Gerold niedbale zabrał otwarty list ze stołu i wcisnął go pomiędzy inne dokumenty zgromadzone w bezpiecznym miejscu. Alfred skupił się i wiedźmim wzrokiem obejrzał sobie nieznajomego. Trwał w pogotowiu by w razie gdyby jego podejrzenia się sprawdziły, dopaść karku “Herr Kritzle”. Zaproszony do stołu Gundulf usiadł i pociągnął solidny łyk z podanego mu pucharu. Wino wcale nie było tak wyśmienite, jak zachwalał je jeden z magów. Jak dla Graua było nieco zbyt słodkie. Gustował w winach bardziej cierpkich, wytrawnych. A już szczególnie w tych pochodzących z południowych Księstw Granicznych.
- Znośne - orzekł. Zauważył jak drugi z magów przygląda mu się, jednak postanowił zignorować ten fakt. Na razie. - Do Ubersreiku, do grafa von Jungfreuda. Na jego ziemiach zło się panoszy.
Blondyn przyglądał sie przez chwilę jak posłaniec powoli się uspokaja. Choć miał swoje podejrzenia wiedział że Alfred ma całkowitą rację zachowując dalece idącą ostrożność.
- Więc powiedz tylko jeszcze co chcesz by przekazano i od kogo ma być ta wiadomość, jakiego to rycerza dotyczy i gdzież jest ta wieś o której mówiłeś. Myślę że... - tutaj Gerold zamyślił sie chwilę licząc sobie kuriera którego opłacono by za taką usługę. - … myślę że taniej niż 40 franzów nie da rady.
- Miano pobitego rycerza było Fritz von Grossberg. A wioska leży nie dalej niż dzień konno od miasta
- Gundulf opisał mniej więcej miejsce w jakim zlokalizowana była wioska. Nazwy nie podał, gdyż jej nie znał. Potem zamilkł, zastanawiając się kogo zrobić nadawcą wiadomości. Wpadł na pewien doskonały pomysł, być może uda mu się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Gdy wymawiał imię nadawcy bacznie przyglądał się czarodziejom, zwracając uwagę jak zareagują. - De Luna... Tak, Alvaro de Luna, Estalijczyk.

Mont zakłopotał się, jedynie z trudem dostrzegając wokół nieznajomego przepływ Wiatru Magii - tyle że nie poddającego się identyfikacji. A ponieważ podejrzewali działanie w mieście wyznawców Mrocznych Potęg, nie zmniejszał czujności - mogli mieć do czynienia z czarnoksiężnikiem lub jakimś renegatem. Stał z boku, mając na oku zarówno drzwi jak i okno, z rękoma za plecami i sztyletem w dłoni. Dyskretnie, z wahaniem pokazał Geroldowi jeden z kilku wcześniej omówionych, prostych znaków że nowo przybyły może być czarodziejem.
- Najlepiej byłoby gdybyście spisali treść wiadomości, mości Kritzle - powiedział spokojnie - My w tym czasie zajmiemy się przygotowaniem jej wysłania - chciał obgadać z Geroldem co począć z tym fantem. Imię Estalijczyka nic mu nie powiedziało, a wręcz wzmogło podejrzenia - co ma do sprawy jakiś Południowiec?

Mężczyzna który pełnił rolę gospodarza usiadł na przeciwko gościa i podsunął sobie kałamarz i pióro ignorując znaki dawane mu przez swego towarzysza.
- A więc coby nie było niedomówień wiadomość będzie takiej treści, “Szanowny panie
Grafie von Jungfreudzie...”, Johann to jakoś tak będzie bo Ty się lepiej w tytułach orientujesz co? Zresztą psia go mać ważna jest treść nie tytuł... - Grafie
- mimo wszystko Alfred mruknął dla porządku - Grafie Sigismundzie, jeśli zażyłość kto chce okazać - zaraz jednak zamilkł dając kontynuować Geroldowi - ... doniesiono nam i śpieszymy podzielić się z wami tą oto wiadomością że niejaki świętej już zapewne pamięci Fritz von Grossberg, rycerz szlachetny z serca i majątku, pobity został przez ludność miejscową w wiosce nie dalej niż dzień drogi na południe od Bogenhafen się znajdującej. Jam to szlachetnie urodzony Alovaro de Luna z Estalii pochodzący śpieszę wam donieść o tym występku niegodnym, jako że osobiście w piśmie i osobie stawić się nie mogłem, wiadomość przekazuję w ten a nie inny sposób. Z wyrazami największego uszanowania dla prawa i sprawiedliwości. “ Podoba się panie Amadeus? Bo jak nie to zaraz zmienimy co trzeba, i mam nadzieję że czasu nie tracimy z wami i w mieszku znajdzie się co trzeba za nasz czas i pośpiech. - Gerold bawił się przednie, tak głupiej wiadomości dawno już nie widział i ledwo powstrzymywał się co by nie parsknąć śmiechem na tą całą pantomimę. Musiał pamiętać by później przeprosić swego druha za tą nieostrożność ale na prawdę nie mógł odmówić sobie tej maskarady.
- Wybacz przyjacielu ale tak szybciej będzie i do własnych spraw będziemy mogli zaraz wrócić. Więc nie miejcie mi za złe że pomóc potrzebującemu pragnę, wiecie że me gołębie serce krwawi jak bliźniego widzi któremu nie poszczęściło się tak mnie czy tobie.

- Nie, nie może być tak - warknął Gundulf. Czy oni się z nim bawili? Wyglądało na to, że tak. Pieprzeni czarodzieje. Ale przynajmniej nie zareagowali na imię martwego estalijczyka. Chociaż, z drugiej strony mogli się dobrze maskować. Gundulf był wściekły. Udanie się do magów miało przyspieszyć sprawę, a tylko ją skomplikowało. Do tego zdemaskował się. Odwrócił się na pięcie i ruszył z powrotem do wyjścia. - Widzę, że żarty Wam w głowach, a to sprawa pilna i groźna, w mym mniemaniu. Jakbyście mogli, panowie to wskażcie mi drogę do jakiegoś rezydenta Kolegiów w tym mieście. Wierzę, że on będzie bardziej skory do pomocy.
- Do widzenia
- rzucił uprzejmie Alfred a gdy zeźlony imć “Kritzle” odwrócony już był do nich plecami, rzucił się za nim cichcem by złapać go, kopniakiem podciąć mu nogi i rzucić na podłogę pozostawiając go tam ze sztyletem przy karku.
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 30-06-2011 o 15:42.
xeper jest offline