Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2011, 00:26   #82
Paradoks
 
Reputacja: 1 Paradoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodze
- Ja mam pewien pomysł - odezwał się Daren. - Właściwie miałem to zaproponować już przy Carterze, ale chciałem poczekać na moment, kiedy nie było już alternatyw, a wtedy Carter już nie żył - powiedział na wstępie, po czym przeszedł do sedna sprawy:
- Jestem biegły w przeprowadzaniu zlania jaźni. Mógłbym zlać się z Deckerem i w ten sposób udowodnić mu, że mówimy prawdę i podajemy się za tych, którymi jesteśmy.
- Interesujące. Możemy jednocześnie dowiedzieć się w ten sposób, czy Decker jest kłamcą. Obawiam się jednak, że trzeba będzie... zastosować pewną perswazję, zanim sobie z nim “porozmawiasz” - powiedział Ivar.
Annika skrzywiła się, słysząc co wygadują o jej koledze. Wszak wiedziała, że zlanie jaźni nie jest powszechnie stosowane, a bez zgody jednej ze stron jest gwałtem najwyższej kategorii.
- Mogę też zlać się z Anniką i spróbować pomóc jej w odzyskaniu wspomnień.
Ivar był zadowolony z pomysłu, lecz uznał, że Annika powinna sama podjąć decyzję.
- Przepraszam, ale jakoś nigdy tego nie lubiłam. Poczekajmy jeszcze. I najpierw badania, może coś wyjaśnią. A JiDera też proszę zostawmy. Zlanie jaźni naprawdę nie jest potrzebne, aby się z nim dogadać - zapewniła Annika i choć nie pamiętała dlaczego, to coś jej mówiło, że temu mężczyźnie można zaufać własne życie.
- W takim razie proszę go przekonać, że nie jest w jakiejś cholernej symulacji. - warknął Ivar.
- A mogę spytać, skąd znasz się na zlaniu jaźni? - spytała cicho Annika, nachylając się nieznacznie do Darena.
- Szkoliłem się klasztorach wolkańskich przez kilka lat - odpowiedział młodzieniec.
- Mhm - mruknęła kobieta. - Jestem w jednej czwartej Wolkanką, a o ile pamiętam, nie mam w tym zbytniego doświadczenia. Zbytnio szanuję prywatność myśli, swoich i innych - wyjaśniła. - Oczywiście nie sugeruję, że ty, czy inni ich nie szanują - dodała natychmiast i uśmiechnęła się delikatnie, aby uniknąć nieporozumienia.
Daren skinął głową ze zrozumieniem.
- Zdaje sobie pani jednak sprawę, że to może być jedyny sposób na odzyskanie pamięci z ostatnich miesięcy?
- Ostatnich lat - sprostowała Annika. - Ale naprawdę powinno samo ustąpić - dodała spokojnie, jednocześnie uśmiechając się delikatnie do rozmówcy.
- Gdyby zmieniła pani zdanie, jestem do dyspozycji - zapowiedział Daren. - A teraz, czy byłaby pani w stanie przekonać Deckera do wzięcia udziału w zlaniu jaźni? Albo w inny sposób sprawić, żeby nam zaufał?
- Zaufanie to dość skomplikowana sprawa, a wy nie daliście mu do tego powodów. Sugeruję zaufać jemu, wtedy on odwzajemni się tym samym - powiedziała Annika i zastanowiła się przez krótką chwilę. - Nie przekonam go do zlania jaźni. To stanowczo zbyt... osobiste - dodała.
- To ciekawe, że podejmowania decyzji za Deckera, co jest dla niego za bardzo osobiste, a co nie, nie uważa pani za naruszenie jego sfery prywatnej. Dr Ryan, nie pomaga nam pani. Nie prosiłem o to, żeby wypowiedziała się pani w imieniu Deckera. Zwróciłem się z prośbą o pomoc w nawiązaniu z nim relacji. Zakładając, że wierzy pani w nasze - omiótł wzrokiem Ivara i Ta’nar - czyste intencje. Dr Ryan, wierzy pani?
Annika zmarszczyła nieco brwi, spoglądając krzywo na Darena. Jego wypowiedź uznała za co najmniej dziwną.
- Nie wypowiadam się w jego imieniu. Mówię tylko, że nie przekonam go do zlania jaźni - odpowiedziała krótko. - Jeśli zależy wam na dobrych relacjach z nim, to sugeruję zachowywać się jak na Gwiezdną Flotę przystało i z czasem powinno to wystarczyć. Póki co postaram się, aby relacje te uległy polepszeniu.
- Nie odpowiedziała pani na pytanie, pani doktor. Dlaczego mówi pani “zależy wam”, a nie “zależy nam”?
- Owszem - odpowiedziała spokojnie Annika. Nie dawało się ukryć, że nie odpowiedziała na wcześniejsze pytanie mężczyzny, jednak socjotechniczne zagrywki wydawały się jej zupełnie niepotrzebne. Chwilę wcześniej Ta’nar również nie odpowiedziała na takie pytanie; to chyba dość jasno definiowało wzajemne stosunki. - Dlatego, że to wasze relacje z nim trzeba poprawić, a moje są w porządku. Choć byłyby lepsze, gdyby nie... - zawiesiła głos wzdychając przy tym. Nie chciała obwiniać zgromadzonych za sytuację wywołaną nieodpowiednim zachowaniem, wszyscy byli bowiem pod wpływem silnego stresu. W końcu nie była ich matką, a jako lekarz musiała stać na najbardziej neutralnym ze stanowisk, jakie mogła zająć.
- Gdyby pamiętała pani, kim właściwie jest pan Decker, tak?
- Nie uważam, aby w tym momencie było to konieczne, abym wiedziała dokładnie kim właściwie jest Decker. Niech pan nie zapomina, że ludzie kierują się także przeczuciami i te przeczucia mają szczególne znaczenie właśnie w tej sytuacji. Ponadto, niedługo raczej przypomnę sobie wszystko. Wyluzuj - powiedziała Annika. Miała już powoli dość tej dyskusji, ale nie należała do osób agresywnych i siedziała sobie spokojnie na swoim miejscu.
Daren uniósł brew do góry w geście zdziwienia.
- Dobrze. Proszę tylko o pomoc w rozmowie z Deckerem. Jeśli będzie pani przy tym, łatwiej będzie nam zdobyć jego zaufanie.
- O nic innego nam nie chodzi, ma’am. Zlanie jaźni jest drastycznym krokiem, zgadzam się z tym, który zostawić można jedynie w przypadku wyjątkowej sytuacji, która wymusi na nas jego wykonanie. - wtrącił się Ivar, spoglądając znacząco na Darena - Proszę Deckera przekonać, że to, co się tutaj dzieje to nie jest symulacja a my nie mamy złych zamiarów. Do cholery, próbujemy wykonać misję zleconą nam przez admiralicję floty federacyjnej.
Kiedy skończył przemowę, pokręcił głową z niedowierzającym uśmiechem i parsknął.
- Symulacja... - zachichotał gorzko na samą absurdalność tego “stwierdzenia.”

Po chwili milczenia nowy wątek podjęła Annika:
- Nie zapominajmy także o sprawach tego wirusa w komputerze głównym. Może on nam sprawiać poważne kłopoty... Możemy jakoś pomóc Milesowi? - powiedziała ogólnie.
- Nie wiem, czy w tej sytuacji jest to możliwe. Ja nie posiadam uzdolnień w zakresie informatyki. - odpowiedział Bel’shir - Jeśli ktoś umie grzebać w komputerach to zapraszam do zajęcia się tym problemem jak już uporamy się z pozostałymi.
Annika rozejrzała się po zgromadzonych, ale nikt nie zgłaszał się z wiedzą w zakresie programowania.
- To nie będzie takie proste - odezwał się Daren. - Pliki zawierające wirus mogą znajdować się wszędzie - to jak szukanie igły w stogu siana. Milesowi zaś nie jesteśmy w stanie pomóc. Możemy tylko czekać.
- Jeśli do czasu uporania się ze sprawami pierwszej potrzeby Miles nie rozwiąże problemu, sprawdzimy co się z nim dzieje.
Daren skinął posłusznie głową.

- No i są jeszcze Tiidart i ten drugi... Ietan - Annika przypomniała wszystkim o ich nietypowych gościach.
- Co z nimi? Jeśli sugerujecie, ma’am, że możemy mieć jakiś wpływ na tych obcych to muszę wyrazić swoje powątpiewanie. - odparł Ivar.
- Z pewnością oni mogą mieć wpływ na nas. Uratowali życie JiDerowi - powiedziała Annika, spoglądając na Ta’nar, która tak samo jak ona była świadkiem już właściwie śmierci pacjenta... i jego niesamowitemu wyzdrowieniu. - Chcę powedzieć, że warto spróbować się czegoś o nich dowiedzieć. Zniknęli tak nagle i niespodziewanie, jak się pojawili, a my potem nic nie zrobiliśmy w ich sprawie.
- Możliwe, że mają związek z tą “stacją” którą wykrył komputer w tym systemie gwiezdnym. Sprawdzimy to jak ogarniemy resztę spraw. Tak czy inaczej, do tematu podejdziemy ostrożnie. Nie jesteśmy przygotowani do dyplomatycznych spotkań trzeciego stopnia. Nie znamy między innymi motywacji tych istot i o nich samych wiemy bardzo niewiele - jedynie to, że są bardziej zaawansowani od ras z naszych Kwadrantów, są aroganccy, mieli kontakt z niektórymi osobnikami naszych ras, wiedzą o okręcie Starlight i uratowali życie Deckera z nieznanych pobudek. Musimy zachować wspomnianą ostrożność, podejrzewam bowiem, że te istoty są wystarczająco... kompetentne by zgładzić nasz okręt razem z nami.
- Według mnie są niebezpieczni i nie szukałabym z nimi kontaktu - powiedziała Ta’nar zaciskając usta - Fakt, że uratowali Klingona nic tu nie zmienia. Postrzegam to jako ich kaprys.
- Zapewne jest ich więcej i może trafilibyśmy na bardziej życzliwego. Oczywiście szukać nie zamierzam, ale chętnie bym się dowiedziała o nich więcej... Jesteśmy odkrywcami i choć naszym celem jest powrót do kwadrantu alfa, to warto przy okazji choć trochę zbadać ten region przestrzeni - rzekła pani doktor.
- Nie jesteśmy przygotowani na misję odkrywczą czy dyplomatyczną. Powiedzmy sobie wprost: jesteśmy prawie że rozbitkami. - odparł Bel’shir.
 
Paradoks jest offline