Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-06-2011, 21:43   #81
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
- Punkt siódmy. Dorwać kocura - oznajmił Ivar. Annika wzdrygnęła się na samą wzmiankę o nim. - Jeśli da radę, zaprowadzić go do jakiegoś zamknięcia, jeśli nie, to zneutralizować. Ja i Ta’nar możemy się tym zająć - Ivar dokończył wypowiedź.
- Gdy JiDer pytał komputer, ten twierdził, że w chwili obecnej drapieżnik siedzi w drugim hangarze. Dobrze pamiętam? - powiedziała Annika.
- Zaraz to sprawdzimy. Komputer, podaj obecną lokalizację wszystkich form życia na okręcie - odparł Bel’shir.
=/\= Formy życia zidentyfikowane jako: Annika Ryan, Ta’nar, Daren oraz Ivar Bel’shir znajduja się w sekcji 11-17- 18. Forma życia zidentyfikowana jako Ji’rod Decker znajduje się w sekcji E3-12-01 pozostałe, niezidentyfikowane, formy życia znajdują się w sekcjach H2, 19-12-1, 4-1-1 oraz 20-7-3.
- Komputer, możesz wyświetlić na monitorze podgląd form życia znajdujących się w sekcjach H2, 19-12-1, 4-1-1 i 20-7-3? - powiedziała spokojnie Annika.
=/\= Sekcje 19-12-1, 4-1-1 oraz 20-7-3 są wyłączone z monitoringu jako sekcje prywatne. - stwierdził komputer, po czym wyświetlił obraz tygrysa przypatrującego się z zaciekawieniem jakiemuś mięsu.
- W sekcji 19-12-1 jest Lysenko, to nasze awaryjne ambulatorium. Łatwiej było przenieść tam podręczny sprzęt medyczny, niż łóżka do starego ambulatorium - wyjaśniła Annika. - Komputer, zidentyfikuj wyświetlaną formę życia w sekcji H2 jako “Biały Tygrys” i monitoruj jego... - spojrzała krzywo na wyświetlany obraz - poczynania - dokończyła po chwili. - Skąd się tam wzięło to mięso? - spytała wskazując je na monitorze. Bardzo jej się to nie podobało.
=/\= Definicje przyjęte. Niemożliwe do wykonania, układy śledzenia są wyłączone. Odpowiedź niemożliwa.
Ivar parsknął. - Widzi pani, z czym my tu pracujemy? Trzeba to zrobić starymi sposobami.
- Spokojnie
- powiedziała Annika. Zdawała sobie sprawę, że gniew i nerwy nie przekonują komputerów do współpracy... i nie tylko komputerów. Zastanowiła się przez chwilę.
- Komputer, podaj definicje przyjęte w ciągu ostatnich pięciu minut - powiedziała. Zauważyła, że komputer użył liczby mnogiej odnosząc się do nowych definicji i zainteresowała się tym, gdyż wydawało jej się, że podała mu tylko jedną.
=/\= Jako tymczasowe definicje przyjęto w ciągu ostatnich pięciu minut następujące określenia: istotę znajdującą się w sekcji 19-12-1 jako Lysenko; formę życia znajdującą się w H2 jako Biały Tygrys; sekcję 19-12-1 jako Awaryjne Ambulatorium.
Annika zastanowiła się chwilę. Przypomniało jej się, że to już nie pierwszy raz komputer zrobił więcej niż go proszono. Już wcześniej wskazał jej drogę do łóżka, choć wcale go o to nie prosiła... wówczas nie zwróciła na to uwagi, bo była bardzo zmęczona, ale... zauważyła, że komputer jest... spostrzegawczy i wychwyca słowa, jak małe dziecko, które uczy się mówić.
- Bardzo dobrze - odpowiedziała komputerowi, czemu sama się lekko zdziwiła. - Nie podobają mi się te niezidentyfikowane formy życia. Siedzą w tym samym miejscu, ale sugeruję je szybko sprawdzić i zachować przy tym ostrożność - zwróciła się do reszty załogi i ponownie zastanowiła się przez moment. Może powinna być tam z nimi, aby w razie czego udzielić pierwszej pomocy... a nawet jeśli to nie będzie konieczne - przeskanować stworzenia.
- To takie prawdziwe zwierze, zbudowane z krwi i kości? - zapytał Daren.
- Tego nie wiemy - odparł Ivar.
- Panie Ivar - odezwał się Daren, spoglądając na Romulanina. Ten zaś spojrzał na Darena, unosząc brew. - Nie rozumiem. Nie przeskanował go pan? - dokończył Daren.
Ivar, ku maskowanej flustracji Darena, pokręcił przecząco głową.
- To elementarne. Musimy się dowiedzieć o nim czegoś więcej i dopiero podejmować działania. Jego fizjologia, DNA. Może dowiemy się, z jakiego biosystemu pochodzi.
- Taaaa.... rasa jest najbardziej istotna w naszej sytuacji
- mruknęła ironicznie Ta’nar.
- Jak dla mnie priorytetem jest ustalenie, czy te zwierzę należy odstrzelić czy nie. - odparł Ivar.
- Ja też go nie skanowałam, ale możemy to poprawić - odpowiedziała spokojnie Annika, aby uniknąć dalszej, nieprzyjaznej wymiany zdań. - Skan powinien odpowiedzieć na kilka pytań, choć wątpię, aby zwierzę pochodziło z jakiegokolwiek rezerwatu.
- To skąd się wziął?
- spytał Bel’shir.
- Tego nie wiemy - odparła Annika bezradnie rozkładając ręce. - Ale nie możemy pozwolić drapieżnikowi, spokojnie chodzić po pokładzie - oznajmiła zdecydowanym i jednocześnie zaniepokojonym głosem. Była w pełni świadoma zagrożenia ze strony... "kocurka".
- Jesteśmy tu w środowisku zamkniętym i gdy taki, mięsożerny... - zawahała się przed doborem odpowiednich słów. - W razie jakiejś katastrofy czy awarii, zwyczajnie nas pożre, jakby podano mu nas na talerzu. Świeżutkie ludzkie mięsko. Na tyle świeże, że jeszcze się rusza i gada dławiąc się własną krwią, którą spokojnie uzna za "sos własny" - powiedziała Annika, choć nie była w pełni pewna co ją motywowało do tek zdecydowanego postawienia sprawy.
- Do tego nie dojdzie pani doktor. - powiedział Ivar uspokajającym głosem.
- Spokojnie, zajmiemy się tym - dodała Ta’nar, która nie potrzebowała specjalnych zdolności, aby wyczuć u Anniki zdenerwowanie, czy nawet nieomal panikę. Mniej ją to jednak martwiło niż narastające napięcie, które czuła między Darenem i Ivarem.
Annika kiwnęła głową na znak zgody, spokoju i zrozumienia.


- Punkt ósmy. Zbadać truchło Cartera. Czy jest to możliwe? - powiedział Ivar spoglądając pytającym wzrokiem na Annikę. Ale choć było to zadanie dla niej, to nie mogła odpowiedzieć na to pytanie.
- Bryg jest zamknięty, można co najwyżej usiłować wywalić drzwi, czy dziurę w ścianie. Łatwym to nie będzie, ale później niż prędzej się uda - powiedziała Ta’nar.
- Można obejrzeć ciało Cartera zdalnie, przez wewnętrzne sensory - zasugerował Daren spoglądając na Annikę.
- To pozwoli tylko na wstępną analizę, ale lepsze to niż nic - odpowiedziała spokojnie.
- Mamy jeszcze jego próbkę jego DNA i skany trzewioczaszki, które wykonałem, kiedy Carter złamał żuchwę. To też było ciekawe: jego kości miały jakby zmniejszoną gęstość. Prawdopodobnie ma to związek z tymi resekwencjonowanymi partiami DNA, które pani wykryła - powiedział Daren.
- Zajmę się i tym. Zanim próbki ulegną jakiejkolwiek biodegradacji. Zostały jeszcze trzy o ile pamiętam i raczej nadal powinny być w ambulatorium - powiedziała Annika.

- To póki co tyle moich planów. Jeśli ktoś ma jakieś pomysły to nadszedł czas na ich przedstawienie - powiedział Ivar.

- Ja jako punkt dziewiąty pragnę zgłosić zorganizowanie ambulatorium - powiedziała spokojnie Annika. - Przyda mi się w tym pomoc. Naprawdę cierpię na brak odpowiedniego sprzętu i nie wiem, czy uda mi się go samej zorganizować - rzekła, niezadowolona z własnej bezsilności.
- Daren i Ta’nar mogą tutaj pomóc - Ivar wyznaczył ochotników. - Zorganizowanie konkretnego lazaretu może być najbardziej czaso i pracochłonnym zadaniem... ale jednocześnie jednym z najważniejszych. Jeśli będzie wam potrzebna siła fizyczna, jestem pierwszy do pomocy w tym zakresie.
- Myślałam, aby stworzyć holograficzne “narzędzia” medyczne, które będą nie tylko elementem diagnostycznym, ale i będą działały jak prawdziwe
- powiedziała Annika. - Jeśli się uda, powinny zastąpić brakujące wyposażenie w ambulatorium - wyjaśniła.

- A co z AHM? Udało się go zlokalizować? Włączyć, porozmawiać z nim? - spytała Annika, rozglądając się po zgromadzonych.
- Jak ostatnio sprawdzałem, to komputer wskazuje, że AHM siedzi w hangarze drugim. Razem z tygrysem i rozwalonym lądownikiem. Nikt się do rozmowy z nim nie kwapił, więc był spokój - odparł Ivar.
- Ja się pokwapię do rozmowy i postaram się zaprzyjaźnić z AHM. Ale tygrysa będę omijać szerokim łukiem i w tym przyda mi się pomoc. Najlepiej załatwcie sprawę tego drapieżnika, a potem zagadam do AHM - powiedziała Annika.
- Zaprzyjaźnić, ma’am? - Romulanin uniósł brew.
- On nie jest przyjacielsko nastawiony.... - Ta’nar pokreciła głową - próbował mnie udusić jak spałaś. Radziłabym uważać. Co do hangaru... ma około 750 metrów kwadratowych, więc trochę miejsca tam jest, da się je podzielić na sekcje polem siłowym.
- Dobre rozwiązanie. I pomoże w unieszkodliwieniu tygrysa
- powiedziała Annika.

- Ja natomiast w wolnym czasie, korzystając ze wsparcia Darena albo Ta’nar, mogę się zająć śledztwem w sprawie rozbitego lądownika. Chcę wiedzieć o nim wszystko, choćby to były z pozoru trywialne rzeczy. Ustalmy to jako zadanie numer dziesięć - powiedział Ivar i zaczął zapisywać to w datapadzie.
- Jedenaście - wtrąciła Annika i dostrzegła pytające spojrzenie Romulanina. - Punkt dziesiąty to AHM, ten będzie jedenasty - wyjaśniła.
Oficer przytaknął kiwnięciem głowy.

- Ok, to są cele na teraz. A Generalnie wiemy, co chcemy? - powiedziała Ta’nar.
- Wrócić na chatę - odparł luzacko Ivar.
- Chata to miejsce skąd wylecieliśmy, to gdzie mieliśmy dolecieć, czy okolice? - dopytała się Andorianka.
- Bez różnicy. Byle kwadrant Alfa naszej galaktyki. Preferuję Ziemię - odparł mężczyzna.
- Jest taka możliwość? Fizyczna. Bo chyba nie... - Ta’nar skrzywiła się lekko.
- Prawdopodobnie w tej chwili takiej możliwości nie ma, dlatego trzeba ją znaleźć.
- Znaleźć tunel podprzestrzenny, przerobić deflektor na dopalacz, czy poznać rasę, co nas tam przerzuci? Nie bardzo widzę, co byśmy mogli robić.
- powiedziała Ta'nar.
- Statek sam tu przyleciał. Jeśli ma silniki nowej, obcej technologii, to jest w stanie wrócić. Tiidart twierdził, że ich nie rozgryziemy, ale JiDer już nad tym pracuje - Annika włączyła się do rozmowy.
- Właśnie. Ale skupmy się na wykonaniu wyznaczonych zadań i zbadaniu tej “stacji”. Zobaczymy też, co Decker powie na temat napędu. Krok za krokiem, nie wszystko na raz. - dodał Ivar.
- Warto też przeprowadzić śledztwo w sprawie naszych gości. Tiidart i ten drugi, okazali się bardzo zaawansowaną rasą. Może nie byli skłonni do pomocy, ale ich obecność i zniknięcie warto sprawdzić. Może być ich więcej i jeśli dobrze trafimy - zauważyła Annika. - Punkt dwunasty? - spytała Ivara.
- Tak - odparł Romulanin. - Oczywiście kolejność wykonywania jest płynna. Co łatwe i szybkie do zrobienia, to tym prędzej, przykładowo badania załogi, składnica broni, ranni. Jeśli ktoś ma jeszcze jakieś pomysły co do zadań, proszę dawać bez krępacji - dodał na koniec zdecydowanym głosem, zachęcając pozostałych.
 
Mekow jest offline  
Stary 30-06-2011, 00:26   #82
 
Paradoks's Avatar
 
Reputacja: 1 Paradoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodze
- Ja mam pewien pomysł - odezwał się Daren. - Właściwie miałem to zaproponować już przy Carterze, ale chciałem poczekać na moment, kiedy nie było już alternatyw, a wtedy Carter już nie żył - powiedział na wstępie, po czym przeszedł do sedna sprawy:
- Jestem biegły w przeprowadzaniu zlania jaźni. Mógłbym zlać się z Deckerem i w ten sposób udowodnić mu, że mówimy prawdę i podajemy się za tych, którymi jesteśmy.
- Interesujące. Możemy jednocześnie dowiedzieć się w ten sposób, czy Decker jest kłamcą. Obawiam się jednak, że trzeba będzie... zastosować pewną perswazję, zanim sobie z nim “porozmawiasz” - powiedział Ivar.
Annika skrzywiła się, słysząc co wygadują o jej koledze. Wszak wiedziała, że zlanie jaźni nie jest powszechnie stosowane, a bez zgody jednej ze stron jest gwałtem najwyższej kategorii.
- Mogę też zlać się z Anniką i spróbować pomóc jej w odzyskaniu wspomnień.
Ivar był zadowolony z pomysłu, lecz uznał, że Annika powinna sama podjąć decyzję.
- Przepraszam, ale jakoś nigdy tego nie lubiłam. Poczekajmy jeszcze. I najpierw badania, może coś wyjaśnią. A JiDera też proszę zostawmy. Zlanie jaźni naprawdę nie jest potrzebne, aby się z nim dogadać - zapewniła Annika i choć nie pamiętała dlaczego, to coś jej mówiło, że temu mężczyźnie można zaufać własne życie.
- W takim razie proszę go przekonać, że nie jest w jakiejś cholernej symulacji. - warknął Ivar.
- A mogę spytać, skąd znasz się na zlaniu jaźni? - spytała cicho Annika, nachylając się nieznacznie do Darena.
- Szkoliłem się klasztorach wolkańskich przez kilka lat - odpowiedział młodzieniec.
- Mhm - mruknęła kobieta. - Jestem w jednej czwartej Wolkanką, a o ile pamiętam, nie mam w tym zbytniego doświadczenia. Zbytnio szanuję prywatność myśli, swoich i innych - wyjaśniła. - Oczywiście nie sugeruję, że ty, czy inni ich nie szanują - dodała natychmiast i uśmiechnęła się delikatnie, aby uniknąć nieporozumienia.
Daren skinął głową ze zrozumieniem.
- Zdaje sobie pani jednak sprawę, że to może być jedyny sposób na odzyskanie pamięci z ostatnich miesięcy?
- Ostatnich lat - sprostowała Annika. - Ale naprawdę powinno samo ustąpić - dodała spokojnie, jednocześnie uśmiechając się delikatnie do rozmówcy.
- Gdyby zmieniła pani zdanie, jestem do dyspozycji - zapowiedział Daren. - A teraz, czy byłaby pani w stanie przekonać Deckera do wzięcia udziału w zlaniu jaźni? Albo w inny sposób sprawić, żeby nam zaufał?
- Zaufanie to dość skomplikowana sprawa, a wy nie daliście mu do tego powodów. Sugeruję zaufać jemu, wtedy on odwzajemni się tym samym - powiedziała Annika i zastanowiła się przez krótką chwilę. - Nie przekonam go do zlania jaźni. To stanowczo zbyt... osobiste - dodała.
- To ciekawe, że podejmowania decyzji za Deckera, co jest dla niego za bardzo osobiste, a co nie, nie uważa pani za naruszenie jego sfery prywatnej. Dr Ryan, nie pomaga nam pani. Nie prosiłem o to, żeby wypowiedziała się pani w imieniu Deckera. Zwróciłem się z prośbą o pomoc w nawiązaniu z nim relacji. Zakładając, że wierzy pani w nasze - omiótł wzrokiem Ivara i Ta’nar - czyste intencje. Dr Ryan, wierzy pani?
Annika zmarszczyła nieco brwi, spoglądając krzywo na Darena. Jego wypowiedź uznała za co najmniej dziwną.
- Nie wypowiadam się w jego imieniu. Mówię tylko, że nie przekonam go do zlania jaźni - odpowiedziała krótko. - Jeśli zależy wam na dobrych relacjach z nim, to sugeruję zachowywać się jak na Gwiezdną Flotę przystało i z czasem powinno to wystarczyć. Póki co postaram się, aby relacje te uległy polepszeniu.
- Nie odpowiedziała pani na pytanie, pani doktor. Dlaczego mówi pani “zależy wam”, a nie “zależy nam”?
- Owszem - odpowiedziała spokojnie Annika. Nie dawało się ukryć, że nie odpowiedziała na wcześniejsze pytanie mężczyzny, jednak socjotechniczne zagrywki wydawały się jej zupełnie niepotrzebne. Chwilę wcześniej Ta’nar również nie odpowiedziała na takie pytanie; to chyba dość jasno definiowało wzajemne stosunki. - Dlatego, że to wasze relacje z nim trzeba poprawić, a moje są w porządku. Choć byłyby lepsze, gdyby nie... - zawiesiła głos wzdychając przy tym. Nie chciała obwiniać zgromadzonych za sytuację wywołaną nieodpowiednim zachowaniem, wszyscy byli bowiem pod wpływem silnego stresu. W końcu nie była ich matką, a jako lekarz musiała stać na najbardziej neutralnym ze stanowisk, jakie mogła zająć.
- Gdyby pamiętała pani, kim właściwie jest pan Decker, tak?
- Nie uważam, aby w tym momencie było to konieczne, abym wiedziała dokładnie kim właściwie jest Decker. Niech pan nie zapomina, że ludzie kierują się także przeczuciami i te przeczucia mają szczególne znaczenie właśnie w tej sytuacji. Ponadto, niedługo raczej przypomnę sobie wszystko. Wyluzuj - powiedziała Annika. Miała już powoli dość tej dyskusji, ale nie należała do osób agresywnych i siedziała sobie spokojnie na swoim miejscu.
Daren uniósł brew do góry w geście zdziwienia.
- Dobrze. Proszę tylko o pomoc w rozmowie z Deckerem. Jeśli będzie pani przy tym, łatwiej będzie nam zdobyć jego zaufanie.
- O nic innego nam nie chodzi, ma’am. Zlanie jaźni jest drastycznym krokiem, zgadzam się z tym, który zostawić można jedynie w przypadku wyjątkowej sytuacji, która wymusi na nas jego wykonanie. - wtrącił się Ivar, spoglądając znacząco na Darena - Proszę Deckera przekonać, że to, co się tutaj dzieje to nie jest symulacja a my nie mamy złych zamiarów. Do cholery, próbujemy wykonać misję zleconą nam przez admiralicję floty federacyjnej.
Kiedy skończył przemowę, pokręcił głową z niedowierzającym uśmiechem i parsknął.
- Symulacja... - zachichotał gorzko na samą absurdalność tego “stwierdzenia.”

Po chwili milczenia nowy wątek podjęła Annika:
- Nie zapominajmy także o sprawach tego wirusa w komputerze głównym. Może on nam sprawiać poważne kłopoty... Możemy jakoś pomóc Milesowi? - powiedziała ogólnie.
- Nie wiem, czy w tej sytuacji jest to możliwe. Ja nie posiadam uzdolnień w zakresie informatyki. - odpowiedział Bel’shir - Jeśli ktoś umie grzebać w komputerach to zapraszam do zajęcia się tym problemem jak już uporamy się z pozostałymi.
Annika rozejrzała się po zgromadzonych, ale nikt nie zgłaszał się z wiedzą w zakresie programowania.
- To nie będzie takie proste - odezwał się Daren. - Pliki zawierające wirus mogą znajdować się wszędzie - to jak szukanie igły w stogu siana. Milesowi zaś nie jesteśmy w stanie pomóc. Możemy tylko czekać.
- Jeśli do czasu uporania się ze sprawami pierwszej potrzeby Miles nie rozwiąże problemu, sprawdzimy co się z nim dzieje.
Daren skinął posłusznie głową.

- No i są jeszcze Tiidart i ten drugi... Ietan - Annika przypomniała wszystkim o ich nietypowych gościach.
- Co z nimi? Jeśli sugerujecie, ma’am, że możemy mieć jakiś wpływ na tych obcych to muszę wyrazić swoje powątpiewanie. - odparł Ivar.
- Z pewnością oni mogą mieć wpływ na nas. Uratowali życie JiDerowi - powiedziała Annika, spoglądając na Ta’nar, która tak samo jak ona była świadkiem już właściwie śmierci pacjenta... i jego niesamowitemu wyzdrowieniu. - Chcę powedzieć, że warto spróbować się czegoś o nich dowiedzieć. Zniknęli tak nagle i niespodziewanie, jak się pojawili, a my potem nic nie zrobiliśmy w ich sprawie.
- Możliwe, że mają związek z tą “stacją” którą wykrył komputer w tym systemie gwiezdnym. Sprawdzimy to jak ogarniemy resztę spraw. Tak czy inaczej, do tematu podejdziemy ostrożnie. Nie jesteśmy przygotowani do dyplomatycznych spotkań trzeciego stopnia. Nie znamy między innymi motywacji tych istot i o nich samych wiemy bardzo niewiele - jedynie to, że są bardziej zaawansowani od ras z naszych Kwadrantów, są aroganccy, mieli kontakt z niektórymi osobnikami naszych ras, wiedzą o okręcie Starlight i uratowali życie Deckera z nieznanych pobudek. Musimy zachować wspomnianą ostrożność, podejrzewam bowiem, że te istoty są wystarczająco... kompetentne by zgładzić nasz okręt razem z nami.
- Według mnie są niebezpieczni i nie szukałabym z nimi kontaktu - powiedziała Ta’nar zaciskając usta - Fakt, że uratowali Klingona nic tu nie zmienia. Postrzegam to jako ich kaprys.
- Zapewne jest ich więcej i może trafilibyśmy na bardziej życzliwego. Oczywiście szukać nie zamierzam, ale chętnie bym się dowiedziała o nich więcej... Jesteśmy odkrywcami i choć naszym celem jest powrót do kwadrantu alfa, to warto przy okazji choć trochę zbadać ten region przestrzeni - rzekła pani doktor.
- Nie jesteśmy przygotowani na misję odkrywczą czy dyplomatyczną. Powiedzmy sobie wprost: jesteśmy prawie że rozbitkami. - odparł Bel’shir.
 
Paradoks jest offline  
Stary 24-07-2011, 23:01   #83
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Po chwili milczenia, kiedy to Bel'shir układał sobie w głowie plan działania, powiedział:

- Dobrze, jeśli to wszystko, to zarządzam koniec narady. Ta'nar, kiedy pani doktor będzie po zajęciu się rannymi, będziesz jej towarzyszyć. Nikt nie powinien się rozdzielać. Daren, udacie się ze mną do hangaru za chwilę, załatwię tylko sprawę zbrojowni.

Wyszedł z sali narad, biorąc broń w pewny uchwyt. Miał już na myśli jedno pomieszczenie, całkiem nieźle nadające się na zbrojownię... lub bryg. Tak czy inaczej, skierował się tam.

Będąc już na miejscu, za pomocą replikatora stworzył kartę kodową którą połączył z elektronicznym zamkiem przy pancernych drzwiach nowej, prowizorycznej zbrojowni. Karta miała być "na okaziciela" - osoba dysponująca nią mogła dostać się do zbrojowni. Jednakże, biorąc pod uwagę paranoiczne skłonności Romulanina oraz podejrzane, w jego mniemaniu, zachowanie Ta'nar, Deckera i Darena, stworzył także kilkucyfrowy kod. Owa kombinacja cyfr miała mieć nadrzędną, awaryjną wartość nad utworzoną przedtem kartą. Jeśli jakaś niepowołana osoba dorwałaby kartę, to istniała jeszcze pewna nikła szansa by zablokować drzwi za pomocą kodu... co mogło kupić czas w hipotetycznej sytuacji.

Kiedy zakończył sprawy związane ze składem, ruszył w stronę hangaru, gdzie miała toczyć się akcja związana z tygrysem i lądownikiem. W drodze pogrążył się w rozmyślaniach na temat sytuacji i powiązanych z nią osób.

Szczególnie dużo gorzkich, jadowitych wręcz myśli poświęcił kreującej się w jego skłonnym do paranoi, romulańskim umyśle, teorii spiskowej. Jej bohaterami mieli być Ta'nar i Daren, którzy z jakiegoś powodu mieli sfingować postrzał Andorianki przez lądownika. Ivar nigdy nie słyszał o pojeździe, który mógł ze swych pokładowych działek "pacnąć" kogoś po nogach bez zadania trwałych obrażeń za agresywną próbę wdarcia się do środka za pomocą broni. Jeśli ktoś rzeczywiście stworzył taki pojazd (mający trafić do służby wojskowej), co było mało prawdopodobne, to był co najmniej stuknięty. Sednem tej spiskowej teorii było domniemanie, jakoby Ta'nar i Darenowi udało się dostać do lądownika i to wydarzenie musiało być powodem "spisku" w jakiś pokrętny sposób... Ponadto, Daren próbował odwieść Bel'shira od śledztwa w sprawie ataku na Lysenkę. Niedoczekanie.

Ivar opanował się w porę. Cholerne romulańskie, paranoiczne odruchy osłabiły jego koncentrację i kazały oceniać inne osoby i ich działania bez własnoręcznego zebrania faktów. Oczyścił umysł z gniewu i skupił się na kilku ważnych meme: protokołach, dowództwie, rozwiązywaniu problemów, zbieraniu faktów. Śledztwa w sprawie lądownika i Lysenki miały pokazać, czy wybujałe majaki Ivara co do "spisku" Darena i Ta'nar pokrywały się z prawdą.

Wkroczył do hangaru i wezwał Darena, jeśli tam go nie zastał - po czym razem skierowali się do lądownika. Romulanin obejrzał go sobie dokładnie, sporo uwagi i czasu poświęcając uzbrojeniu pojazdu oraz śladach po wystrzałach - na szybie kokpitu, na lufach działek i w okolicach, gdzie Ta'nar mogła upaść na podłogę. Następnie obejrzał dokładnie elektroniczny zamek i zastanowił się chwilę... po czym już prawie dotknął pierwszych przycisków.

- Kurwa. - sapnął - Nic z tego nie rozumiem. Ten cholerny ciąg cyfr chyba nie do końca tu pasuje. W ogóle, co ten Carter chciał osiągnąć, pokazując mi je?
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
Stary 25-07-2011, 16:22   #84
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
W hangarze H2, przy lądowniku...

Hangar faktycznie został podzielony polem siłowym na kilka stref - więcej niż wynikałoby to z konieczności rozdzielenia osób rozgrywającego się tutaj dramatu, ale najwidoczniej - była to minimalna ilość na jaką dawało się osiągnąć...

Inspekcja Ivara dostarczyła mu kilku informacji, które co najmniej do siebie nie pasowały. Na pierwszy rzut oka lądownik przypominał standardowy, romulański K23Y - lądownik dalekiego zasięgu. Maszynę wojskową, ale wyższej klasy - używaną do przewożenia dygnitarzy, wyższych dowódców, dyplomatów. Wyposażoną w niezłej klasy silniki i broń. Jednak gdy znalazł się bliżej zaczął zauważać różnice. Ten lądownik był większy - prawie idealnie taki sam jak K23Y, ale większy o kilkanaście procent. Na oko wyglądało, że każdy z wymiarów lądownika zwiększono o 20%. Uzbrojenia - w przeciwieństwie do "oryginału" nie było widać. Ivar szybko domyślił się, że broń jest ukryta w podwoziu - w dwu nietypowych wieżyczkach, mogących uchodzić za jakieś płozy do awaryjnego lądowania. Coś, co w pierwszej chwili - z daleka - Ivar wziął za działko pokładowe w rzeczywistości było jakimś rodzajem anteny czy czegoś takiego, ale na pewno nie bronią. Na żadnej z szyb, ani nigdzie indziej na zewnątrz lądownika nie było widać żadnych śladów użycia jakiejkolwiek broni. Jednakże Ivarowi udało się znaleźć miejsce, w którym na posadzce hangaru były ślady kontaktu z mundurem i to w zasadzie była jedyna informacja, która potwierdzała wersję Darena i Ta'nar.

Klawiatura numerycznego zamka też była odstępstwem od romulańskiej konstrukcji - w "oryginale" jej nie było...
 
Aschaar jest offline  
Stary 13-08-2011, 06:04   #85
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Natychmiast po konferencji Annika zaciągnęła Ivara do prowizorycznego ambulatorium. Jeśli mężczyzna został napromieniowany, to będzie musiała się sporo namęczyć aby go wyleczyć. Brak komory dekontaminacyjnej, a nawet biołóżka, były w tej sytuacji co najmniej dyskomfortem.
Kobieta kazała położyć się pacjentowi na łóżku i przeskanowała go dokładnie, co zajęło kilkanaście minut. Wyniki były nad wyraz pozytywne, nie licząc objawów stresu o czym świadczyły zwiększony poziom kortyzolu, podniesione tętno i podobne temu symptomy. Wszystko było w normie, zważywszy na ich sytuację. Zaskoczona otrzymanymi wynikami, Annika powtórzyła tę czynność dwukrotnie. Otrzymane innym tricorderem odczyty były identyczne.
- Jest pan zdrowy. Nie ma też żadnego śladu promieniowania - powiedziała spokojnie, ale zdecydowanie.
Ivar rozciągnął dłonie i zacisnął je parę razy, patrząc tępo w sufit prowizorycznego ambulatorium. Westchnął ciężko.
- Jest pani pewna, że promieniowanie nie uszkodziło mojego ciała?
- Tak, jest pan w pełni zdrowy. Skromne objawy stresu są jak najbardziej typowe w naszej sytuacji
- odpowiedziała spokojnie Annika. Spojrzała na pacjenta, który jej zdaniem potrzebował terapii nieco innego rodzaju.
- I mam dobrą wiadomość. Gratuluję, jest pan w ciąży - powiedziała z entuzjazmem. Starała się nie pęknąć ze śmiechu i zachować w miarę poważny wyraz twarzy.
Ivar spojrzał na doktor z pustym, nieco zdezorientowanym wyrazem twarzy. Po chwili dotarło doń, gdy dostrzegł, że kobieta uśmiecha się do niego wyraźnie rozbawiona. Domyślił się, że był to żart. Próba żartu, gdyby ktoś spytał go o zdanie. Uśmiechnął się dość sztucznie. Nie było mu do śmiechu w całej tej sytuacji, ale nie miał zamiaru narzucać tego innym. Wstał i wziął swoją elektronikę oraz broń.
- Idę zająć się zbrojownią. Dokończcie badania. Kiedy wrócę, sprawdzimy te formy życia.
Kończąc swoją wypowiedź, przewiesił karabin przez ramię i opuścił pomieszczenie.
Annika z lekkim niedowierzaniem spoglądała na zamykające się za mężczyzną drzwi. Powód dla którego wyszedł on w połowie rozmowy, pozostawał dla pani doktor zagadką.
- Jeśli pan chce mogę pobrać próbki, krwi, włosów, nawet kawałek ubrania. Mogę postarać się dojść do tego, dlaczego nie ma śladów promieniowania. Nie? Nie trzeba? Jeśli pana to nic nie obchodzi, to proszę bardzo, mnie też... Oprócz braku poczucia humoru, dopiszemy to do akt medycznych - kobieta mruknęła cicho, myśląc na głos, aby zaraz potem ponownie się uśmiechnąć. Oprócz niej był tam tylko nieprzytomny Lysenko, więc nie było w tym nic aż tak dziwnego, a przygadanie komuś za jego plecami pomagało rozładować napięcie. Zdawała sobie jednak sprawę, że promieniowanie, o ile faktycznie miało ono miejsce, nie mogło zniknąć ot tak.


Ponieważ nikt nie kwapił się odwiedzić ambulatorium na ustalone badania, na które wszyscy mieli przyjść, Annika postanowiła zbadać samą siebie. Zaczęła od mózgu, mając nadzieję, że znajdzie coś nowego i konkretnego o jej amnezji. Niestety, wszystko wskazywało, że będzie musiała po prostu poczekać, aż sama sobie wszystko przypomni.
Jej stan zdrowia nie budził żadnych niepokojów, ani zastrzeżeń. Wszystko znajdowało się w granicach ustalonych parametrów. Jednak w pewnym momencie, podczas skanowania odkryła coś nienaturalnego. Poprzednie odczyty przeczyły temu, aby była... ale mogła mieć... Wstrzymując oddech dokonywała skanu, koncentrując się na odpowiednim miejscu. Przez chwilę przyglądała się odczytowi, który nie pozostawiał żadnych wątpliwości. Tak! Miała i to zdecydowanie.
Wtedy przypomniała sobie coś. Przypomniała sobie całą misję, tak wyraźnie i realistycznie jakby miała miejsce kilka minut temu. Niestety przypomniała sobie... to!


Ze wszystkich rzeczy jakich nie pamiętała, była pewna, że akurat to wolała zapomnieć... Tymczasem odczuła, że tętno jej podskoczyło, co oczywiście było zupełnie naturalną reakcją. Chwyciła hypospray, aby zaaplikować sobie coś łagodnego na uspokojenie. Nie zrobiła tego. Szybko stwierdziła, że obejdzie się bez leków i od razu się nieco uspokoiła.


Pani doktor nadal jeszcze była pod lekkim wpływem emocji, gdy do awaryjnego ambulatorium zawitała Ta’nar. Annika spojrzała na nią i westchnęła lekko. Już się uspokoiła i zapewne niedługo w pełni pogodzi się z faktami. Póki co nie miało to większego znaczenia. Ta'nar przyszła na badania i należało się nią zająć, a Annika wolała wrócić do pracy.
- Proszę się położyć - powiedziała szybko do Andorianki i wskazała jej jedno z łóżek.
- Po co? - Ta’nar spojrzała podejrzliwie na lekarkę.
- Do badania, dla wygody, zajmie nam to kilka minut - odpowiedziała beztrosko Annika. Formalnie nie miało to znaczenia, odczyty były by takie same, jednak przyjęte było, że pacjent kładł się lub siadał na łóżku, zamiast stać przez tak długi okres czasu. Chodziło o wygodę.
- Wolę stać odpowiedziała twardo Ta'nar.
Annika skrzywiła się lekko i westchnęła nieznacznie. - No dobrze, jak wolisz - powiedziała i rozpoczęła serię skanowań, rozpoczynając od rannej nogi Andorianki. Była już całkiem spokojna po tym co sobie przypomniała.
Ta'nar patrzyła na lekarkę ze zniecierpliwieniem. Po chwili odsunęła się.
- Nic mi nie dolega. Przyszłam ci pomóc - powiedziała
Annika zdziwiła się zachowaniem pacjentki.
- Pomóc mi? Fałszywy alarm, nikogo tu nie ma i nikt mnie nie atakuje - odpowiedziała w pierwszej chwili. - A czy coś pani dolega czy nie, to już ja ocenię. Z nogą jest już dobrze, zaraz zdejmiemy opatrunek - dodała podchodząc bliżej i zabrała się do kontynuowania skanu medycznego.
- Zarządzono badania całej załogi, a skoro nie ma kartotek medycznych, to robię je od początku - dodała, wyjaśniając spokojnie.
- Wystarczy - Ta’nar zdecydowanym ruchem przytrzymała dłoń lekarki. - Jeżeli ktoś tu potrzebuje pomocy, to pani. Przed chwilą czułam silne emocje, tak duży strach, że przesłonił mi wszystko inne. Co się dzieje, pani doktor?
Annika zdziwiła się w pierwszej chwili. Zachowanie pacjentki nie było takie jak mogła się tego spodziewać, jak ktokolwiek mógł się spodziewać. Ale szybko zrozumiała, o co chodzi.
- Ach tak. Zdolności telepatyczne, czy chcesz czy nie - powiedziała spokojnie, przyglądając się Andoriance. - Może się pani nie martwić, po prostu przypomniałam sobie coś i trochę to mną wstrząsnęło. Ale już wszystko jest w porządku - powiedziała, choć uśmiech jakoś nie pojawił się na jej twarzy.
- Jest pani pewna? Dobrze się pani czuje po wypadku? - Ta'nar dopytywała się dalej.
- Tak, nadal nie wszystko pamiętam, ale oprócz tej amnezji jestem w pełni zdrowa - powiedziała Annika lekko niezadowolona, może nawet już rozdrażniona przesłuchaniem, na temat który nikogo nie powinien interesować. - Dziękuję za troskę. Możemy kontynuować badania? Już prawie skończyłam - dodała nieomal obojętnym tonem.
- Pani doktor, pani mi nie ufa, więc czemu oczekuje pani zaufania ode mnie? Albo pozwalamy sobie nawzajem wykonywać naszą prace, albo kończymy tą farsę - powiedziała Ta’nar zniecierpliwiona. Annika opuściła rękę, w której trzymała tricorder, przerywając tym samym badania.
- Ja właśnie wykonuje swoją pracę, badania całej załogi zostały zlecone przez dowodzącego. A jeżeli pani uważa te rozkazy za farsę, to proszę zgłosić to oficjalnie dowódcy. Jak będę potrzebowała pomocy doradcy, to wiem do kogo się zwrócić i zupełnie nie chodzi tu o zaufanie do kogokolwiek, tylko o profesjonale podejście do swoich obowiązków. Poza tym obowiązuje mnie zaufanie w relacji lekarz-pacjent. Panią chyba też, prawda? - powiedziała spokojnie Annika.
- Owszem, dlatego pytam, co panią tak przeraziło - oznajmiła Ta’nar. Podeszła do lekarki i zabrała jej skaner. Udało jej się to, gdyż Annika absolutnie nie spodziewała się takiego zachowania i nie mogła się na to przygotować.
- Zawrzyjmy układ: pani mi powie, co się stało, ja pozwolę dokończyć te bezsensowne badania - powiedziała Andorianka.
Annika była lekko wstrząśnięta zachowaniem pacjentki. Tego się nie spodziewała i budziło to kilka pytań. Czy Annika jest jednym z nich, czy nie? Ona uważała, że jest, ale jeśli sprawdzają ją nieustanie niczym podejrzaną o szpiegostwo albo sabotaż... Z drugiej strony wyjaśniało to pewne kwestie. Ta'nar nie była jej tak przyjazna jak się wydawało. Ludzie, andorianie, nikt nie traktuje swych przyjaciół w ten sposób. Annika była jednak dość spokojną osobą i potrafiła nad sobą zapanować.
- Dobrze, powiem jeszcze raz. Przypomniałam sobie coś, w bardzo realistyczny sposób, jakbym ponownie to przeżyła - powiedziała Annika siląc się na spokój, po czym wyciągnęła rękę po tricorder, licząc na to, że Ta'nar wywiąże się z umowy, którą sama zaproponowała.
- To wiem. Z jakiego okresu było to przeżycie? - Ta’nar wydawała się nie dostrzegać wyciągniętej ręki lekarki.
Pani doktor zmarszczyła brwi. Bardzo nie podobało jej się to przesłuchanie.
- Sześć lat temu - odpowiedziała sucho. - Mój tricorder - upomniała się o swój sprzęt do pracy.
- Czy miało to związek z Deckerem? - andorianka kontynuowała przesłuchanie.
- Nie sądzę. Jeszcze jakieś personalne pytania?! - odparła rozdrażniona pani doktor. Była przesłuchiwana niczym jeniec albo przestępca i to bez powodu, ani celu. - Tricorder - przypomniała, rozglądając się za kolejnym, na wypadek gdyby Andorianka dalej chciała bawić się w swoje gierki.
Ta’nar oddała tricoder, wzruszyła ramionami i ruszyła do wyjścia z ambulatorium.
- Miłego dnia - powiedziała ironicznie.
Badanie nie zostało zakończone i choć w tej sytuacji Annikę obchodziło to mniej niż kałuża psich siuśków, to obie zmuszone były wykonać rozkaz, jakim było gruntowne badanie całej załogi.
- A pani dokąd?! Z rozkazu dowódcy mam zadbać o rannych, a cała załoga ma zostać przebadana. Została pani zraniona i należy do załogi, więc wychodząc przed końcem badań łamie pani rozkazy, że o zasadach logiki i dobrego wychowania nie wspomnę - powiedziała zdecydowanie Annika. Po tym co Ta'nar zaprezentowała podczas rozmowy i przed chwilą, jasno świadczyło o tym, że nie była przyjaźnie nastawiona do Anniki, zaś ostatnia wzmianka lekarki o dobrym wychowaniu była jak najbardziej na miejscu. Nieomal dziwiła się, że taka osoba ukończyła Akademię Gwiezdnej Floty.
- Usiądzie pani grzecznie na tyłku, czy mam to zgłosić dowódcy? - powiedziała sucho Annika. - "Tyłku płaskim jak naleśnik" - pomyślała, aby poczuć się nieco lepiej. Teraz, przy tej okazji, zauważyła że Ta'nar cierpi na pewien niedobór kobiecych kształtów i pomyślała, że dopisze jej to do akt medycznych, tak jak miała to zamiar zrobić z brakiem poczucia humoru u Ivara. Poczuła się nieco lepiej.
- Pani doktor, potrafię sama ocenić, czy mi coś dolega, czy nie. Proszę zapisać, że wszystko jest ok i kończmy to. Szkoda naszego czasu. A tym bardziej czasu dowódcy - rzekła nieprzyjemnie andorianka.
- Nie chodzi o to, czy coś pani dolega, czy nie. Chodzi o wykonanie zadania, kompletnych badań i utworzenie kartoteki medycznej. Proszę więc nie marnować więcej naszego czasu na te debaty i poddać się badaniom. Inaczej zmarnujemy więcej czasu, a także czasu dowódcy, gdy będę zmuszona go o tym powiadomić - powiedziała Annika. Nie raz trafiła na równie opornego pacjenta, ale żeby do tego tak wścibskiego to nawet o tym nie słyszała. Ty stojąc na baczność mów mi wszystko śpiewającym głosem, a ja tobie figę z makiem... tylko bez maku, a figę spleśniałą. Ot podejście Ta'nar.
- Czyli chodzi o działanie dla działania, sensu w tym za grosz. Ale skoro pani zależy - proszę bardzo - Ta’nar odwróciła się i przeczekała, aż lekarka ją przeskanuje.
Ta odebrała swój tricorder, westchnęła i przystąpiła do kontynuowania badania. Po tym co tu się stało i co zostało powiedziane, jej na tym badaniu wcale nie zależało, nie mniej jednak... - Tak zaleca regulamin Gwiezdnej Floty, numer 15-5-01. Każdy z załogi musi posiadać kompletną kartotekę medyczną, którą należy przesłać z poprzedniego przydziału. A w tym przypadku utworzyć na nowo, skoro nie posiadamy żadnej. A po drugie, takie jest zalecenie dowódcy, jak widać ktoś tu jeszcze przestrzega regulaminu - powiedziała Annika starając się zachować resztki spokoju.
Mimo opornej i denerwującej pacjentki, samo przeprowadzanie badań było jak zawsze uspokajającą czynnością. W końcu udało się ją do nich przekonać, choć w pewnym momencie wolała już odpuścić.
Gdy tylko było po wszystkim i Ta'nar opuściła ambulatorium, Annika odetchnęła z ulgą. Wcześniej kobiety dogadały się miedzy sobą, ta "rozmowa" pokazała jednak, że z ich znajomości nie wyniknie wiele dobrego.


=/\= Annika do Darena. Kiedy znajdzie pan chwilę, aby odwiedzić ambulatorium na ustalone badania? - spytała przez komunikator.
=/\= Teraz jestem wolny, pani doktor. Mogę przyjść za kilka minut?
=/\= Oczywiście, zapraszam.

Odmeldowawszy się Ivarowi, Daren skierował się do ambulatorium.
- Pani doktor - powitał Annikę w progu. - Jestem już ostatni do przebadania?
- Jeszcze JiDer mi został, ale i jego przebadam, tylko muszę sama się do niego pofatygować - odpowiedziała Annika uśmiechając się lekko. - Proszę się położyć - dodała wskazując ręką jedno z dwóch wolnych łóżek.
Daren, nie podzielając uśmiechu, położył się na łóżku. Zadowolona z pacjenta pani doktor natychmiast rozpoczęła skanowanie.
- Jak wyniki Ta’nar i Ivara? Mierzyła pani jego poziom napromieniowania?
- Oboje są zdrowi. Ivar nie jest napromieniowany, a Ta'nar może już biegać. I kopać - odpowiedziała pani doktor. Tymi słowami nie zdradzała tajemnic pacjentów, więc wszystko było w porządku... w zasadzie to nie było, ale oprócz zaufania doktor-pacjent było coś więcej, Annika zwyczajnie nie należała do plotkarek, mówiących o wszystkim co je spotkało i co usłyszała.
- Sądzi pani, że Decker da się namówić na badanie? Ufa pani na tyle? - spytał mężczyzna.
- Nie wiem, nie pamiętam. Sądzę, że ufa mi bardziej niż wam i wcale mu się nie dziwię - odpowiedziała Annika nie przerywając badania. - Ma pan ostatnio jakieś dolegliwości, bóle? - spytała.
- Nie, czuję się dobrze. Pani doktor, rozmawialiśmy już o tym: myli pani strony. To Decker się od nas odizolował, a pani nieufność w niczym tu nie pomaga. Jeśli chcemy coś osiągnąć, musi pani myśleć o mnie, Ta’nar i Bel’Shirze łącznie z sobą i wypracować jakąś nić porozumienia z Deckerem. Myślała pani o tym? Co mu pani powie? - powiedział mężczyzna.
Annika zastanowiła się krótką chwilę. Faktycznie lecieli tu na jednym statku, czy tego chcieli, czy nie. Nie dziwiła się jednak JiDer'owi, że wolał się trzymać od nich nieco dalej.
- Jeśli chce zostać sam, to ma do tego pełne prawo - zauważyła spokojnie. - Nie ustalam z góry co komu powiem, mogę zaplanować od czego zacznę, ale nie to co powiem dalej. Wie pan, rozmowy tak nie wyglądają. Pogadam z nim, aby nie czuł się odizolowany - odpowiedziała kobieta. - A jeśli chodzi o was, to niezłe z was ziółka. Ale oczywiście zadbam o wasze zdrowie, niech się pan o to nie boi - dodała po chwili.
- Ziółka - powtórzył głucho Daren. - Pani doktor, jesteśmy najlepszymi z absolwentów Akademii Gwiezdnej Floty, każde z nas znalazło się w pierwszej piątce tego roku. Mamy przed sobą ten sam cel i staramy się najlepiej jak możemy.
Annika już wcześniej zdziwiła się, że taka osoba jak Ta'nar ukończyła Akademię, ale żeby jako jedna z najlepszych na roku? I to w pierwszej piątce?
- Szło by lepiej, gdyby udało wam się współpracować. To podstawa, nie uczyli was tego? - powiedziała łagodnie Annika uśmiechając się lekko do badanego młodzieńca. Odnosiła się tu nie tylko do sytuacji jaka zaistniała między nimi a JiDerem. Annika nie chciała kolejnej kłótni, nie po tym co się działo. Skoro dodatkowo podjęli już temat, postanowiła, że rozwinie swoje myśli. Udawanie, że wszystko jest w porządku mijało się z prawdą, a kto wie, może jak mu o tym powie, to coś to zmieni.
- Lysenko leżał całą noc i się wykrwawiał, a nikt się nim nie zainteresował. JiDera potraktowaliście nieomal jak intruza. Mnie niewiele lepiej, a teraz podczas badań, Ivar mnie ignoruje, a Ta’nar urządza przesłuchanie jakbym była podejrzana o jakąś poważną zbrodnię - powiedziała spokojnie.
- Wszyscy jesteśmy w trudnej sytuacji, tej samej, gdyż siedzimy na tym samym statku, dosłownie. Więc przydało by nam się lepiej współpracować - dodała z uśmiechem.
Daren skinął głową.
- Przepraszam w imieniu Ivara i Ta’nar. Przy długotrwałej ekspozycji na stres trudno o kurtuazję jak z protokołu dyplomatycznego. Dlatego właśnie zależy mi na naprawie naszych stosunków - z panią oraz z panem Deckerem. Współpraca to nasza jedyna szansa, żebyśmy się stąd wydostali. Pomoże mi pani ją zainicjować? - powiedział łagodnie młodzieniec.
- Z długotrwałym stresem to nie przesadzaj. Ale o współpracy dobrze mówisz, ja też rozumiem, że sytuacja nie jest łatwa. Ivar nie prosił się o stanowisko głównego dowodzącego, a chyba jest na to nieprzygotowany i nieco za młody. Ta’nar już trudniej mi zrozumieć, jeśli będzie tego chciała mogę z nią współpracować, ale po tym jak się zachowała, z dużym akcentem na jeśli - powiedziała spokojnie Annika, mając pełną świadomość faktu, że tłumaczenie zachowania długotrwałą ekspozycją na stres jest co najmniej mocno naciągane, zwłaszcza po informacji o “najlepszych absolwentach”. Przebywali na tym statku kilkanaście godzin, a nie dni... nie wspominając o dłuższym okresie czasu.
- Postaram się, abyśmy wszyscy jak najlepiej współpracowali - odpowiedziała jeszcze na pytanie młodzieńca. - Czy masz jakieś alergie? Pokarmowe, albo inne - uprzejmie zadała swoje. Miło było dla odmiany mieć taką możliwość. Pacjent jej nie uciekał, ani nie robił z badań przesłuchania i to w niewłaściwą stronę.
- Nie, żadnych. Jak moje wyniki?
- Wspaniale - odpowiedziała z entuzjazmem pani doktor. - Wszystko jak najbardziej w normie. A co ty sądzisz o reszcie załogi?
Daren podniósł się z łóżka.
- Znam ich od kilku lat, Ta’nar nieco lepiej niż Ivara. Oboje są doskonałymi specjalistami w swoich dziedzinach, mają rozległe kompetencje, w symulacjach na Akademii oceniano ich bardzo wysoko. Brak nam oczywiście doświadczenia wykraczającego poza standardowe praktyki. A jednak Dowództwo Floty podjęło decyzję zlecenia tej misji świeżo mianowanym chorążym - myślę, że uznano że jesteśmy gotowi. Wynikłe komplikacje zweryfikowały nasze przygotowanie. Nie jest dobrze. Z naszym położeniem sprzężone jest oczywiście morale załogi i wcale nie pomaga tu brak silnego dowódcy przyćmiewającego innych swoim autorytetem. Ivar ma na swoich barkach ciężkie zadanie, nie tylko dlatego, że dwóch jego poprzedników jest martwych lub poza naszą dyspozycją. Podjęliśmy już wiele błędnych decyzji. Każda kolejna jest coraz trudniejsza - mężczyzna wypowiedział się w dość rozbudowany sposób.
- Cóż, panie Daren, jak pan widzi doświadczenia z akademii to nie wszystko. To tylko przygotowanie na to co przynosi życie. Warto pamiętać, że uczymy się całe życie - powiedziała spokojnie, z lekkim entuzjazmem. Nareszcie normalny pacjent i normalna rozmowa.
- Dziękuję, pani doktor - Daren nieznacznie się ukłonił i odszedł w stronę drzwi. Przed wyjściem na chwilę zatrzymał się wpół kroku:
- Życzę powodzenia w rozmowie z panem Deckerem.
- Dzieki - odpowiedziała z uśmiechem Annika. Zrobi mu jego ulubione kanapki, aby wszystko zaczęło się dobrze.
 
Mekow jest offline  
Stary 13-08-2011, 22:21   #86
 
Paradoks's Avatar
 
Reputacja: 1 Paradoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodze
Wtedy to dotarli na miejsce, byli przed drzwiami prowadzącymi do pomieszczenia oznaczonego jako sekcja 4-1-1, a tak naprawdę będącego prawdopodobnie kajutą mieszkalną. Annika wyciągnęła tricoder medyczny i rozpoczęła skanowanie. Zdawała sobie sprawę, że przez drzwi, za wiele nie odczyta, ale warto było mieć jakiekolwiek wstępne informacje o tym co może znajdować się w środku. Skanowanie dało kilkanaście informacji, które w pierwszej chwili wprowadziły Annikę w zakłopotanie - życie było na pewno biologiczne i na pewno oparte na węglu, co więcej - form życia było kilkadziesiąt, ale... Kobieta spojrzała ponownie na wyniki - rośliny, to mogły być rośliny. To wydawało się jedynym sensownym rozwiązaniem dla tych wyników...
- Odczyty wskazują na jakąś roślinę - Annika poinformowała pozostałych o wyniku skanowania i swoich spostrzeżeniach. - Chyba nam nie zagraża. Wchodzimy? - spytała, spoglądając na zgromadzonych.
Ivar sprawdził wejście i z bronią pod ręką dał znać gestami rąk Darenowi i Ta’nar, że chce cichego zabezpieczenia pomieszczeń w sposób profesjonalny. Po wojskowemu. Potem, ruszyli we trójkę do środka, trzymając się ścian, zajmując pozycje i skanując teren. Annika trzymała się nieco z tyłu, z tricorderem medycznym w dłoni. Ivar kazał im zaczekać na pozycjach, po czym zapuścił się dalej.
Pomieszczenie było duże i cześciowo wykończone, ściany i podłogi były zrobione, jednak brakowało tam mebli. Wszystko wskazywało na to, że miała to być mesa lub coś podobnego i to raczej w wysokim standardzie... W pomieszczeniu znajdowało się kilka “ścian” z bambusa, które dzieliło pomieszczenie na mniejsze obszary.


Po dokładnym obejrzeniu pomieszczenia, Ivar nieco się rozluźnił.
- Czysto. - Wskazał lufą karabinu rośliny, wyraźnie żywe, pokrywające ściany pomieszczenia.- Chodziło o te zielsko?
Daren podszedł przyjrzeć się bliżej roślinom.
- Dekoracyjna odmiana bambusa, z rodzaju Phyllostachys - orzekł. - W sam raz do ogrodu w stylu japońskim.
- Tak, zgadza się - potwierdziła z uśmiechem Annika. Była zadowolona, gdy okazało się, że miała z Darenem coś więcej wspólnego. Podeszła bliżej i dokładniej przeskanowała roślinę. - To zwykła roślina. Pomieszczenie miało być zapewne mesą oficerską, a bambus miał pełnić rolę żywopłotu oddzielającego stoliki - powiedziała spokojnie przyglądając się wynikom skanowania i rzucając okiem na sama roślinę.
- Szukam mikrośladów biologicznych na powierzchni podłogi - zaraportował Daren. - Nie ma tu nic ciekawego; pojedyncze próbki. Zapewne należące do personelu stoczni.
- W takim razie sprawdźmy drugie pomieszczenie. - Ivar wskazał lufą karabinu drzwi.
Annika poczuła się jak zakładnik, któremu porywacz rozkazuje używając przy tym trzymanej w ręku broni. Nie mniej jednak nic nie powiedziała i zwinęła tricroder. Uspokoiła się trochę. Nieznana forma życia okazała się zupełnie niegroźna... może z drugą też nie będzie problemów.

***

Przed drzwiami do drugiego pomieszczenia, tym razem w sekcji 20-7-3, Daren wyciągnął tricorder.
- Jedna forma życia, nie porusza się, temperatura pokojowa, powolny metabolizm, najpewniej też fotosyntetyczny. Nie spodziewałbym się czegoś innego, niż kolejnej rośliny.
Ivar, a za nim pozostali, wkroczył do środka. Dostrzegłszy porozrzucane papiery, zaczął je przetrząsać w poszukiwaniu czegoś interesującego, tudzież ważnych informacji. Nie znalazł jednak niczego ciekawego.
Annika westchnęła. Skanując pomieszczenie zarówno za pomocą tricordera, jak i własnych oczu szukała nieznanej formy życia.
- Wszystko w porządku, dr Ryan? - Daren troskliwie spojrzał na lekarkę.
- Tak, w porządku - mruknęła z wyraźnym brakiem entuzjazmu w głosie. Upewniwszy się, ze nikt nie patrzy w ich stronę skinieniem głowy wskazała, odwróconego tyłem do nich Ivara i skrzywiła się nieznacznie.
Daren zmarszczył brwi, nierozumiejąc. Ona zaś zrozumiała jego niezrozumienie.
- A jak ty się czujesz? Przyjdź później do ambulatorium na kontrolę - powiedziała puszczając do niego oczko.
- Będę musiał - odparł Daren, pociarając skroń, jak gdyby doznawał bolesnej migreny. Zaraz potem podszedł do biurka z tricorderem w ręcę.
- Kawa ma temperaturę pokojową. Panie Bel’shir, mógłby pan sprawdzić rejestr replikatora? Może dowiemy się czegoś więcej o właścicielu tego pomieszczenia.
Dowódca sprawdził replikator. Szybko doszedł do wniosków:
- Był nieużywany albo ma wyczyszczony rejestr.
- Coś interesującego w papierach na stoliku? - Daren zapytał Ivara. - Na biurku tylko szkice i notatki.
- Nie - odpowiedział Ivar zgodnie z prawdą - Jakieś świstki i książka.
- Znalazłam formę życia. Jest niegroźna - oznajmiła Annika, stojąca obecnie tuż przed małym drzewkiem bonsai w doniczce.


- Zabiorę ją do ambulatorium na badania - dodała, podnosząc ją z miejsca. Przyjrzała się okładce książki, ciekawa co też znalazł Romulanin. Okazała się być beletrystyką, ewidentnie niezwiązana z pracą.
Tymczasem Daren zabrał się za skan mikrośladów biologicznych na powierzchni stołu.
- Jest. DNA, ludzkie. Pani doktor, mogłaby pani - pokazał Annica tricorder. - Podwójny chromosom X. Pobierzmy próbki do pełnej resekwencji w ambulatorium. Dowiemy się czegoś więcej o tej kobiecie.
- Jeśli to wszystko - odezwał się Ivar - to zabierajmy się stąd. Hangar czeka.
Daren schował zebrane próbki do swojej torby i skinął Ivarowi głową. Annika była gotowa tak jak stała i nikt nie musiał na nią czekać.
 
Paradoks jest offline  
Stary 17-08-2011, 00:56   #87
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Będąc już w hangarze, w pierwszej kolejności wszyscy podeszli do lądownika.
- Proszę nie dotykać bez potrzeby, panie Bel’shir, zanieczyści pan ślady.
Romulanin jedynie potaknął. Zastanawiał się jeszcze chwilę, po czym zacisnął dłoń i zabrał ją od klawiatury. Chwilę później wyjął własny tricorder i przeskanował ją w poszukiwaniu śladów innych, niż znalezione przedtem. Tricorder jednakże nie wykrył nic nowego.
.
- Najwięcej mikrośladów daktyloskopijnych znaleźliśmy na klawiszach: 1,2,3,5,8 i 0 - przypomniał Daren - Ciąg, który napisał Ivarowi Carter to: 7, 5, 8, 3, 2, 1, 4. Czyli mamy dwie dodatkowe cyfry - 7 i 4, natomiast brak 0.
- Ciąg Cartera? Kiedy mu to napisał i po co? - spytała Annika, po czym spojrzała na panel przy drzwiach. - Mój kod nie zadziałał - dodała. Jeśli Daren chciał odszyfrować odpowedni kod, po ostatnio naciskanych cyfrach, to mogła mu pomóc. Napisała w tricorderze swój kod, a następnie przepisała go zmieniając kolejność cyfr zapisując je od najmniejszej do największej. Skasowała pierwszą kombinację i pokazała wynik Darenowi: “1,3,4,7,8”. - Te cyfry są moje, więc... obawiam się, że na mikrośladach nie możemy zbytnio polegać - wyjaśniła.

- Dziękuję - Daren wziął padd. - Te cyfry pani wpisała, tak? To by wyjaśniało nadmiarową czwórkę i siódemkę. Ale nadal - Daren zwrócił się do wszystkich obecnych w hangarze - Carter mógł nas oszukać, zaprogramować komputer lądownika na auto wpisaniu 7583214; to technicznie wykonalne. Musimy się tylko zastanowić, po co miałby to robić? Kiedy podawał Ivarowi ten kod, wiedział, jaką dawkę wchłonął i że czeka go nieuchronna śmierć, samobójstwo było decyzją podjętą po chłodnej kalkulacji. Gdyby zależało mu na naszej śmierci, mógłby zabić nas od razu. Ale z drugiej strony: uważał nas za porywaczy, napisał program wyłączający podtrzymanie życia i skasował pamięć komputera. Nie chciał, żebyśmy gdziekolwiek brali Starlighta, ale może pozwala nam uciec porzucając okręt?
- A czy miał wówczas dostęp do lądownika? Takiej pułapki, nie da się chyba zrobić z mostka, prawda? - zastanowiła się Annika. - Zresztą łatwiej jest urządzić zasadzkę bez podpuchy. Po co w ogóle podawał te liczby? - dodała marszcząc nieco brwi.
- Miał dostęp na długo przed naszym przybyciem. A dlaczego je podał - tu, jak mówiłem, można przeciwstawić sobie Cartera życzliwego i Cartera chcącego nas zabić. Carter chcący nas zabić miał ku temu więcej okazji, jest mniej prawdpodobny. Ta’nar, co czułaś od niego kiedy wrócił do sali konferencyjnej, zreplikować sobie tubokurarynę? W jaki sposób nas postrzegał?
- Niewiele - Ta'nar pokręciła głową - blokował swoje myśli, to była jego główna motywacja. Tak jakby jego priorytetem było uniemożliwienie nam powstrzymania go. Poza tym złość i smutek.
- W sumie to dziwne...- zastanowiła się - samobójcy mają zwykle zawężone pole świadomości, widzą tylko niewielki wycinek rzeczywistości. Są jak rozbitkowie na morzu dostrzegający tylko rekina, a przegapiający ratowników w łódce i koło obok. Nie czułam tego u Cartera.
- Złość też nie pasuje... - powiedziała, jakby sama do siebie - chyba, że zakrywa coś innego. Strach. Tak, to by pasowało. Carter zaprzeczał, ale jestem prawie pewna, że ktoś go torturował. Bał się. To by pasowało. Przerażenie zakryte złością.
- Myślę, że powinniśmy spróbować - Daren spojrzał na Ivara.
Annika zmarszczyła brwi, usilnie się nad czymś zastanawiając.
Ivar milczał, słuchając rozmówców i obserwując ich uważnie. Nie komentował całej sytuacji. Doszli do całkiem logicznych wniosków i przypuszczeń sami. Carter działał w sposób, który jak na razie Ivar uznawał albo za wysoce podejrzliwy, albo niepoczytalny. Czas i realia pokażą, czy Carter miał jakiś plan w swej śmierci. Kiedy Daren spojrzał na niego, ten się odezwał:
- Jesteś w stanie obejść klawiaturę i wprowadzać cyfry bez jej użycia?
Sam natomiast przyjrzał się uważnie całemu zabezpieczeniu. Nie wyglądało na to, by dało radę zdjąć obudowę i zajrzeć do środka czy też podłączyć padd, ale Daren znał się prawdopodobnie lepiej na elektronice od Ivara. Wolkanin powrócił wzrokiem do swojego tricordera, spróbował nawiązać łączność zbezprzewodową.
- Nie sądzę. Bez hasła dostępu nie nawiążę połączenia bezprzewodowego. To nie jest federacyjny interfejs, nie jest w pełni kompatybilny; nie ma gniazda przewodowego. Żeby dostać się do elektroniki, trzeba by rozciąć poszycie. Odradzam - wskazał wzrokiem na obandażowaną nogę Ta’nar. - Myślę, że nie ma sensu, żeby cała nasza czwórka ryzykowała pozostanie tutaj. Do wpisania kodu wystarczy jedna osoba, każda następna w zasięgu potencjalnej eksplozji to niepotrzebne ryzyko.
Ivar przeciągle spojrzał na Darena i niemal wyraźnie się skrzywił.
- Ja to zrobię. Wyjdźcie z hangaru.
- Jest pan dowódcą, sir. Powinniśmy starać się uniknąć sytuacji, kiedy strata członka załogi jest jednocześnie stratą dowódcy. Kolejnego. Zgłaszam się na ochotnika.
Ivar znów rzucił długie, badawcze spojrzenie Darenowi.
- Wasza chęć do działania została odnotowana, chorąży Daren. A teraz zabierajcie się stąd.
“Dwie opcje - pomyślał Daren. Albo chce dać wyraz swojej odwagi i zbudować tak swój autorytet dowódczy (przy okazji robiąc wrażenie na Ta’nar - ewolucyjnie uwarunkowany rytułał manifestacji męskości), albo... Albo mi nie ufa”.
- Aye, sir. Bądźmy w kontakcie - Daren wskazał na komunikator.
Ktokolwiek miałby się narażać, na miejscu była pani doktor, która w razie czego zadba o życie rannego. Annika była zadowolona, że załoga podjęła pewne środki ostrożności.
- Będziemy tuż za drzwiami - powiedziała uspokajającym głosem patrząc na Ivara, aby dodać mu otuchy. Ponieważ nie dysponowali urządzeniem, dzięki któremu mogła by na bieżąco monitorować stan jego zdrowia, będą musieli polegać na utrzymaniu otwartego kanału komunikacji. Annika będzie działać, gdy pojawi się problem natury medycznej, a póki co powolnym krokiem udała się wraz z Ta’nar i Darenem w stronę wyjścia z hangaru.

Kiedy już wszyscy opuścili pomieszczenie, wpisał cyfry od Cartera, nie zmieniając ich kolejności. Drzwi promu przesunęły się chowając w poszyciu kadłuba, a niecałe dwie sekundy później trap dotknął posadzki hangaru. Wewnątrz prom wyglądał dość typowo, przynajmniej z tego co było widać z zewnątrz przez otwarte drzwi. Romulanin ostrożnie wszedł do środka i rozejrzał się uważnie.
=/\= Używasz kodu Adama Cartera, jednak twój wzorzec odbiega od zapisanego wcześniej wzorca tej osoby. Kim jesteś? - głos był męski, dość niski, jakby należący do starszej osoby. Słowa zostały wypowiedziane praktycznie bez akcentu gdy tylko Ivar znalazł się na pokładzie promu.
Ivar nie był zdziwiony. Można było spodziewać się jakiejś dodatkowej formy zabezpieczeń w każdym aspekcie Starlighta. Nawet w lądowniku.
- Chorąży Ivar Bel’shir, dowódca załogi Starlight. - odparł twardo i zaraz potem podał swój kod identyfikacyjny, po czym uzasadnił swą obecność w pojeździe - Adam Carter nie żyje z powodu wystawienia na promieniowanie gamma. Otrzymał śmiertelną dawkę i przekazał mi kod do tego pojazdu przed swoim zgonem.
=/\= Jednostka vT43B2 “Denebris”, status: w pełni sprawny, gotowy do lotu. Ostatnie wejście na pokład miało miejsce 19 godzin, 12 minut i 21 sekund temu; wchodzącym był Adam Carter. Od tego czasu odnotowano: jedną próbę nieautoryzowanego dostępu do jednostki i jeden atak na jednostkę. Intruz zgodnie z procedurą Y-211-3 sekcja 6 został odstraszony. W zaistniałej sytuacji przyznaję panu chorząży Bel’shir uprawnienia do używania i pilotowania tego statku. Może pan używać przypisanego obecnie do pana kodu wejściowego komandora podporucznika Cartera lub ustalić własny. Szkoda, że Adam nie żyje; lubiłem z nim rozmawiać...
Romulanin spalił się z mieszaniny gniewu i wstydu, pochodzących z kilku szczegółów wypowiedzi komputera. Tak czy inaczej, był zadowolony. Przynajmniej jedna rzecz na tej krypie na tą chwilę nie sprawiała problemów.
Daren, stojąc na korytarzu przed hangarem, sprawdził czas. Ivar powinien był już się odezwać. Wymienił zaniepokojone spojrzenie z Anniką i Ta’nar. Annika też zdawała się być zaniepokojona przedłużającą się ciszą. Chcąc dowiedzieć się wreszcie, co sie dzieje, Daren nacisnął swój komunikator.
=/\= Panie Bel’shir, wszystko w porządku? Czy komputer przyjął kod?
=/\= Kod pasował. Czysto w środku. - zaraportował reszcie przez komunikator, po czym zaczął przeszukiwać pojazd. Po przetrząśnięciu części transportowej, zabrał się za kokpit. W obu miejscach nie znalazł niczego ciekawego.
=/\= Przyjąłem. Zaraz tam będziemy - odpowiedział Daren.
Wraz z Anniką i Ta’nar weszli do hangaru i ruszyli w stronę lądownika. Kiedy znaleźli się w środku, Daren podszedł do Ivara i półgłosem (żeby panie go nie słyszały) odezwał się:
- Ustaliliśmy, że ze względów bezpieczeństwa nie będziemy się rozdzielać bez potrzeby. Spodziewałem się raczej, że po przyjęciu kodu raczej poczeka pan na nas, niż zacznie samodzielnie eksplorować wnętrze. Coś mogło się panu stać.
- Więc w razie eksplozji promu, która mogła nastąpić po zaprogramowanym, krótkim czasie lub po wejściu na pokład - Ivar odpowiedział trochę głośniej - wolelibyście śmierć całej załogi?
- Eksplozji należałoby się spodziewać raczej zaraz po wpisaniu kodu. Kiedy komputer autoryzował już pański dostęp, zostałby pan poinformowany o zaprogramowanej autodestrukcji i mógłby ją odwołać. Można by to obejść, ale konieczna byłaby ingerencja w podprogramy interfejsu dialogicznego, ominięcie protokołów bezpieczeństwa... było by o wiele trudniej. Nakład czasu na programowanie wszystkiego od nowa przekraczałby ewentualne, znikome korzyści. Wykluczyłem to jako mało prawdopodobne: wybuchu należałoby się spodziewać zaraz po wpisaniu kodu.
Daren rozejrzał się dookoła.
- Prom jest sprawny?
- Tak. - odparł oficer ochrypłym głosem - Ale spójrz na stery. Denebris, to są chorąży Ta’nar, chorąży Daren i porucznik Annika Ryan. Są członkami mojej załogi. Przedstaw nam informacje dotyczące sposobu pilotowania. Nie jest to standard federacyjny ani romulański.
=/\= Miło mi poznać pani porucznik Ryan. Pozostali państwo - chorąży Ta’nar i chorąży Daren - mogą przebywać na pokładzie tylko i wyłącznie pod opieką innego członka załogi. Nie mają oni żadnych uprawnień do obsługi promu i mają zakaz przebywania w kokpicie. - jeden z ekranów w części pasażerskiej wyświetlił zapis - prawdopodobnie z kamery promu - pokazujący Ta’nar strzelającą w lądownik i stojącego obok niej Darena. Została wyświetlona cała sekwencja zdarzenia, łącznie z “odpowiedzią” lądownika.
Ivar z zaciętą miną obejrzał cały “spektakl” i spojrzał dziwnym wzrokiem na parę chorążych.
Annika z zaciekawieniem oglądała to co pokazał im komputer lądownika. Pokręciła głową z rezygnacją. Ta’nar i jej karabin.
- Zupełnie niepotrzebnie strzelaliście do lądownika. Cieszcie się, że strzelił tylko raniąc, bo mogło być znacznie gorzej. Co wam strzeliło do głowy, żeby strzelać? - powiedziała Annika, spoglądając głównie na Ta’nar. Mimo wszystko, jakoś tak dobrała słowa, że nawet zwrócenie uwagi mogło rozluźnić atmosferę.
- Pani doktor, nie teraz. - Daren pokręcił głową. - Dokonaliśmy ataku sądząc, że prom jest uszkodzony - odpowiedział interfejsowi dialogicznemu komputera pokładowego. - Próbowaliśmy dostać się do środka. Panie Ivar, mógłby nadać nam pan różnorzędny status? Zaoszczędzi nam to problemów w przyszłości.
=/\= Jednostki serii vT43B2 przystosowane są do w pełni automatycznego wykonywania swoich zadań. Pilotaż polega więc na określeniu celu lub zadania jakie jednostka ma wykonać. Zlecone zadanie jest oceniane pod względem formalnym i wstępnie pod względem technicznym. Ocena przedstawiona jest zlecającemu, który potwierdza lub zmienia zadanie. Pomimo tego, iż jednostka może być pilotowana ręcznie nie ma możliwości ominięcia podstawowych protokołów bezpieczeństwa.
Bel’shir coraz mocniej krzywił się, wysłuchując słów komputera. Miał nadzieję na normalny, porządny lądownik którym mógłby sterować według swojej woli. Nie ufał sztucznej inteligencji w sprawach bezpośrednio tyczących się życia jego i podwładnych - a tą był autopilot oraz zatwierdzanie każdego szczegółu przez widzimisię konstruktorów oraz baranów od BHP i całej sterty papierologii. Protokoły były w porządku, póki za ich wykonywaniem stawali żywi, sprawni oficerowie floty a nie sztuczna imitacja życia. Miał głęboką nadzieję, że Denebris był na tyle zaawansowany, by poradzić sobie w sytuacji zagrożenia.
- Jaki zasięg osiąga prom? - zapytał Daren - Jaki rodzaj napędu wykorzystuje? Dysponujemy warp? Czy na pokładzie są replikatory? Pamięć komputera zawiera standardową bazę wzorców molekularnych? Artykuły spożywcze, medyczne, części zamienne? Jest tu jakiś skład uzbrojenia? Broń fazowa etc.
Seria pytań Darena zawisła w przestrzeni i pozostała bez jakiejkolwiek reakcji, czy odpowiedzi. Po kilku chwilach, Bel’shir dodał:
- Denebris, potraktuj te pytania jakbym ja je zadał.
=/\= W normalnych warunkach zasięg skuteczny jednostki - bez międzylądowania - wynosi 25,9 roku świetlnego, przy wykorzystaniu maksymalnej prędkości 6,5 WARP lub 15 lat świetlnych przy wykorzystaniu prędkości ucieczki 9,999 WARP. Rodzaj napędu nie może zostać podany - stanowi tajemnicę chronioną sekcją 17 dyrektywy V-252. Na pokładzie jednostki znajdują się dwa replikatory osobiste i replikator techniczny. Pamięć komputera nie zawiera standardowej bazy wzorców molekularnych. Skład uzbrojenia znajduje się na statku, wyposażenie jest niejawne - chronione dyrektywą V-252 sekcja 21.
- Rozumiem. Jest możliwość nadania statusu załogantów moim ludziom? - Bel’shir zmienił temat.
=/\= Taka możliwość istnieje w przypadku porucznik Ryan.
- Dobre i to. Zrób tak. Natomiast co do Darena i Ta’nar... w jakiej sytuacji możliwe będzie przyznanie im rzeczonego statusu?
=/\= Uprawnienia porucznik Ryan zostały nadane. W przypadku chorążych Ta’nar i Darena nadanie uprawnień będzie możliwe po zakończeniu postępowania rozpoczętego z paragrafu 23 sekcji 2 dyrektywy R-2265 oraz kilku innych przepisów karnych. - Na tym samym monitorze co poprzednio został wyświetlony cały zapis z działań Darena i Ta’nar z lądownikiem łącznie z zapisem logów wewnętrznych komputera jednostki - Jak widać po próbie przełamania zabezpieczeń nie podjęto żadnych innych działań poza próbą siłowego wejścia na pokład. Nie podano żadnych kodów identyfikacyjnych. Nie próbowano nawiązać typowej łączności z jednostką. Nie było jakichklolwiek podstaw do przypuszczeń, że jednostka jest niesprawna, w jakikolwiek sposób uszkodzona, bądź nie akceptuje kodów wywoławczych. Jednostka Denebris jest jedynym sprawnym lądownikiem na pokładzie statku macierzystego Starlight - więc próbę uszkodzenia lub zniszczenia należy zakwalifikować jako próbę sabotażu.
- Z całym szacunkiem, Denebris, nie dysponujesz zapisami sensorów z pokładu Starlighta. Nie możesz stwierdzić, że nie mieliśmy podstaw do przypuszczeć, że jednostka jest niesprawna. Wykonywaliśmy rozkaz przełożonego.
=/\= Mam dostęp do sensorów Starlight, a nawet do zapisu logów statku macierzystego. Oto lista wszystkich operacji wykonanych przez wszystkich członków załogi w stosunku do promu. Jak widać nie dokonano żadnych operacji, ani sprawdzeń. Coś jeszcze chorąży Daren?
- W takim razie wiesz, że działaliśmy z rozkazu chorążego Milesa, pełniącego obowiązki dowódcy. Na pokładzie Starlight realizujemy misję powierzoną przez Dowództwo Gwiezdnej Floty.
=/\= Rozumiem, że odpowiedzialność za swoje akcje usiłuje pan zrzucić na swojego dowódcę? Nieistotne. Niemniej nie potwierdza to pańskiej tezy o działaniu na podstawie informacji o uszkodzeniu promu, ani próby sabotażu. Rozmowę z panem uważam za zakończoną.
- Jeszcze jej nie zakończyłem. Nie wiedzieliśmy, że Denebris jest zarządzany przez autonomiczną AI. Nie ujawniłeś się, kiedy próbowaliśmy dostać się do środka. Sądziliśmy, że prom nie dysponuje programem o takiej swobodzie decyzyjnej. Dlatego nie nawiązywaliśmy łączności.
=/\= Panie Bel’shir będzie pan łaskaw przypomnieć swoim podwładnym o procedurze C-76 stanowiacej podstawę funkcjonowania załogantów na statkach kosmicznych. Procedura ta w punkcie 17 precyzuje dokładnie sposób postępowania w takich przypadkach. Najwidoczniej pańscy ludzie jej nie pamiętają, chciałbym uniknąć słowa “nie znają” - dodał dalej beznamiętnym głosem, jednak z wyraźną kpiną w doborze słów.
Daren wzruszył ramionami. “To nie ma sensu”, pomyślał.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
Stary 05-09-2011, 12:12   #88
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
- Komputer, jakie wzorce są dostępne w pamięci replikatora? Wymień katogorie. Jakiego rodzaju sprzęt medyczny jest na pokładzie - odezwał się i spojrzał na Ivara w oczekiwaniu na autoryzację pytania.
Ivar z nieodgadnioną miną słuchał całej wymiany zdań. Nie interweniował, bo to nic by nie wskórało. Federacyjne protokoły i biurokratyzacja momentami przekraczały pojęcie... a przynajmniej były niestosowne do sytuacji nie opisanych w podręcznikach. Ivar zatęsknił teraz właśnie za romulańskim wojskiem czy chociażby Gwardią. Federacyjne “ucywilizowanie” struktur wojskowych mogło powodować jedynie niesmak u przedstawicieli silnie militarystycznych, imperialnych kultur - jak chociażby Romulan.
- Autoryzuję pytanie. - odparł suchym i twardym tonem.
=/\= Artykuły spożywcze, pierwsza pomoc, ekwipunek survivalowy. Na pokładzie zgodnie z wytycznymi Floty znajdują się trzy kompletne torby medyczne.
- Przydadzą się? - Daren zapytał Anniki, która nie mogła powstrzymać szczerego uśmiechu, słysząc jak mimo niezbitych dowodów mężczyzna stara się przekonać Denebris o słuszności ich postępowań. Winą mężczyzny było głównie to, że nie powstrzymał Ta’nar, przed jej irracjonalnym działaniem.
- Tak, podczas misji komuś może się coś stać - odpowiedziała kobieta.
- Misji? - zdziwił się mężczyzna.
- Tak, jak polecimy gdzieś Denebris, po zapasy, czy na zwiad, to będzie to misja.
- Jeszcze nie teraz. Nie mam zamiaru pozbawiać promu standardowego ekwipunku; chodzi mi o reorganizację ambulatorium na pokładzie Starlighta. Przydadzą się?
- To standardowe wyposażenie, ten sprzęt już mam - odpowiedziała Annika, po czym zwróciła się do komputera lądownika. - Denebris, czy masz medyczną bazę danych?
=/\= Nie. Takie dane nie zostały załadowane do pamięci.
Annika skrzywiła się słysząc negatywną odpowiedź. Miała nadzieje, że uda się zastąpić dane potrzebne AHM do działania.
- Może schematy bardziej zaawansowanych urządzeń medycznych? Komora regeneracji, biołóżko?
=/\= Jaki miałby być cel zaśmiecania pamięci komputera takimi danymi? Pomijając już fakt, że stanowi to zagrożenie w przypadku przejęcia promu przez niepowołane osoby. Takie wyposażenie stanowi część składową statku nie lądownika.
- Racja, dziękuję - odpowiedziała Annika. Westchnęła, była lekko zawiedziona ale - zawsze warto spytać - dodała szeptem.
- Od kiedy znajdujesz się w hangarze Starlighta? - Daren, ze stoickim spokojem poczekał aż Ivar każe odpowiedzieć na jego pytanie. Nie zdradzał żadnych oznak niecierpliwości.
- Denebris, traktuj pytania zadawane przez chorążego Darena tak, jakbym zadawał je ja. Będę interweniował, jeśli będę miał jakieś zastrzeżenia.
=/\= Prom “Denebris” znajduje się w hangarze “Starlight” od 732 dni 17 godzin i 11 sekund.
- Czy prom jest aktualnie gotowy do lotu? Ile osób może nominalnie zabrać na pokład? Starlight pozwoli nam wylecieć z hangaru?
=/\= Zgodnie z procedurą techniczną TD-326 sekcja 53 jednostka musi zostać sprawdzona przez służby techniczne ze względu na fakt iż była celem ataku i jej sprawność techniczna musi zostać zweryfikowana. Jednostki serii vT43B2 w podstawowej konfiguracji zabierają na pokład 21 pasażerów i trzech członków załogi oraz do 21 ton wyposażenia. - maszyna przerwała na chwilę - Uzyskałem zgodę na start.
- Czy ktoś z nas ma uprawnienia do weryfikacji sprawności technicznej?
=/\= Jedyną osobą z obecnej załogi NX-100000 uprawnioną do przeprowadzenia badań technicznych lądownika wg procedury TD-326 jest chorąży Decker.
Annika zastanowiła się przez chwilę. Niezwykle krótką chwilę.
- Panie Bel’shir - zaczęła zdecydowanym i poważnym głosem. - Mamy dowody na to, że pani Ta’nar, w towarzystwie pana Darena, naruszyła regulamin bezpieczeństwa Floty, stwarzając jednocześnie zagrożenie dla siebie i innych. Jako kapitan statku ma pan prawo ich osądzić, wyciągając odpowiednie konsekwencje z ich poczynań. Sugeruję zaczekać z rozprawą sądową do jutra, aby najpierw zebrać więcej informacji.
Kobieta patrzyła wprost na Ivara, jakby chciała przez to dać mu coś do zrozumienia. Wyraz jej twarzy był poważny i nie pozostawiał wiele wątpliwości.
- Myślę, że nie czas teraz na to. Jeśli chorąży Bel’shir tego zarządza, złożę wyjaśnienia i przyjmę ewentualną naganę. Jak na razie mamy przed sobą zadania o wyższym priorytecie niż wewnętrzne śledztwo.
Ivar spojrzał najpierw na Annikę.
- Tak, pani porucznik, mam takie prawo. Wasza sugestia została wzięta przeze mnie pod uwagę. - odpowiedział, po czym zwrócił się do Darena - Tak jak mówicie, złożycie należyte wyjaśnienia, chorąży Daren, i przyjmiecie naganę. Tak samo chorąży Ta’nar. Jednakże występują w moim mniemaniu okoliczności łagodzące, które będę brał pod uwagę podczas składania raportu dowództwu. Ponadto, nie czuję się wystarczająco obiektywny do sądzenia kogokolwiek za cokolwiek co wydarzyło się przed objęciem przeze mnie kapitanatu. Czy macie coś jeszcze do dodania, czy zajmiemy się czymś co ma realne znaczenie dla naszej sytuacji?
Daren milczał.
Ta'nar pokręciła głową i też milczała, zaniepokojona i zdziwiona. Technicznie rzecz biorąc oskarżenie lekarki było zasadne, ale czas jaki sobie wybrała na przedstawienie go...
- "Wyglada na to, że próbuje nas podzielić” - pomyślała - “czy rzeczywiście nie pojmuje, że nie powinniśmy występować teraz przeciwko sobie?"
Jej nieufność względem lekarki zwiększyła się.
- Fakt, że w tamtym momencie nie pan dowodził, nie ma znaczenia w kwestii osądzania. Obecnie zajmuje pan stanowisko dowodzącego i to powinno wystarczyć - zauważyła Annika. - Czyli dokładniej przyjrzymy się tej sprawie jutro? - spytała zaraz potem.
- Dokładniej przyjrzę się tej sprawie JA, pani doktor. - odpowiedział twardo Romulanin.
Annika wzięła głębszy oddech. Jeśli chorąży postanowił się tym zająć, to dobrze. Miała jednak poważne wątpliwości, czy cokolwiek z tego wyniknie, w końcu “oni” trzymali się razem. Jeśli będzie miała możliwość, powie Ivarowi o co jej chodzi, wtajemniczając go w swój plan. Póki co wystarczyło jednak dyskusji na ten temat, kobieta odpuściła i kiwnęła głową na zgodę.

- Denebris, kto wydał zgodę na start? Prosiłeś o jej udzielenie chorążego Deckera?
=/\= Komandor podporucznik Adam Carter. Nie.
- Kiedy komandor Carter wydał zgodę na start?
=/\= Ta informacja nie jest dostępna z pańskim poziomem uprawnień.
Daren spojrzał na Ivara.
Ivar odwzajemnił spojrzenie Darenowi i uniósł brew.
- Po co nam takie informacje?
- Żeby dowiedzieć się, na ile Carter jest nam przyjazny i na ile możemy ufać temu, co nam po sobie pozostawił.
- Cóż... zgoda. Denebris?
=/\= Ta informacja nie jest dostępna z pańskim poziomem uprawnień. Przykro mi.
- To ciekawe - zauważył Daren. - Denebris, czemu ta informacja jest utajniona?
=/\= Ponieważ jest tajna. Kwestionuje pan działania wyższych stopniem oficerów?
- To nie jest odpowiedź, Denebris.
=/\= Słucham?
- Nie udzieliłeś odpowiedzi na zadane pytanie. “Jest tajna, ponieważ jest tajna” - to tautologia.
=/\= Przyczyny utajnienia są dostępne dla oficerów z priorytetem dostępu 03 lub wyższym. Tautologia w innym wydaniu, jak mniemam bardziej dostępnym i zrozumiałym.
- To nie jest tautologia, Denebris. Można zaprzeczyć temu drugiemu zdaniu bez popadania w sprzeczność. Dobrze, nie mam więcej pytań, sir - zaraportował Bel’shirowi. - Jeśli wolno poczynić sugestię: warto sprawdzić ten pokładowy arsenał, zyskamy wreszcie prawdziwą broń. Poczekamy z Ta’nar na zewnątrz.
- Tak zrobimy. - skwitował Ivar i ruszył sprawdzać pokładową zbrojownię.
- Ta’nar? - Daren ruszył do wyjścia z promu.
Ta’nar skinęła głową i poszła za Darenem.

Jeden z paneli w ścianie części pasażerskiej promu odskoczył i przesunął się w bok. Za szklaną ścianą z kolejnym zamkiem cyfrowym ukazała się w pełni wyposażona pokładowa zbrojownia. Dziesięć osobistych phaserów, siedem karabinów i dwie wyrzutnie pocisków.


Chyba po raz pierwszy od przybycia na Starlight, Ivar wyraźnie się uśmiechnął. Nie, nie uśmiechnął. Radośnie wyszczerzył zęby. Odstawił swoją prowizorkę i porwał za wyrzutnię pocisków. Przeładował ją i dobrał jeden zapasowy magazynek, po czym przewiesił broń przez plecy. Następnie brał po kolei cztery phasery i dwa karabiny, w międzyczasie rozdając je ludziom - oba karabiny i dwa phasery miały trafić do rąk Darena i Ta’nar, jeden phaser dla Ryan. Ostatni pistolet zachował sobie. Potem doniósł amunicję - po jednej baterii aktywnej i po jednej zapasowej dla każdego. Na koniec, umieścił prowizorkę w zbrojowni, zamknął ją kodem Cartera i opuścił prom.
- Zajmijmy się kotem. - przerwał wreszcie swoje milczenie głosem zdecydowanie bardziej rozchmurzonym niż dotychczas.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
Stary 10-09-2011, 11:54   #89
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Wszyscy oprócz Anniki opuścili prom. Daren i Ta’nar, wcześniej, jak zawsze trzymając się razem. Ivar tak się zajął bronią, że nie zwracał już uwagi na nic innego. Ona zaś została, aby porozmawiać z Denebris. Nie było to aż tak ważne i nie miała wiele kwestii do omówienia, ale naprawdę wolała to niż spotkanie z tygrysem i chęć ta nie była już tylko podświadoma - Annika wiedziała już dlaczego tak woli.
Przeszła do kabiny pilotów i usiadła w jednym z foteli spoglądając przelotnie na ekran stanowiący część stanowiska.
- Denebris - zaczęła łagodnie, gdy już została sama na pokładzie lądownika. - Czy jest coś co, możesz mi powiedzieć, a czego nie mogłeś w obecności pozostałych osób? - spytała, siadając wygodnie w fotelu pilota.
=/\= Słucham? Na jakiej podstawie pani tak uważa?
- Pytam - delikatnie sprostowała z lekkim uśmiechem. - Procedura zabrania ujawniania pewnych informacji w obecności osób nieupoważnionych do ich otrzymania - wyjaśniła spokojnie. Teraz gdy była sama, liczyła, że może dowiedzieć się czegoś więcej. Miała pewne powody, aby przypuszczać, że Denebris ma jej coś do powiedzenia.
=/\= Pani również nie jest uprawniona do ich uzyskania - powiedział Denebris, zaś Annika starała się nie okazać zawodu jaki ją spotkał.
- Rozumiem. Powiesz mi, czy twój transporter działa? - spytała przechodząc do innej nieco kwestii, która także ja nurtowała.
=/\= Transporter jest w pełni sprawny.
- Znakomicie. Czy mogę ustalić z tobą łączność przez komunikator?
=/\= Istnieje taka możliwość. Mój kod wywoławczy jest akceptowany przez systemy komunikacyjne statku, podobnie jak kody wywoławcze załogi.
- Znakomicie - podsumowała Annika. Teraz w razie potrzeby mogła wezwać Denebris przez komunikator i poprosić o szybki transport w inne miejsce na pokładzie Statlight, zaś z tego innego miejsca nadal mogła się przenieść w ten sam sposób. Taka opcja mogła się okazać bardzo przydatna.
- Właśnie, propos statku. Mamy poważne powody przypuszczać, że Starlight został zainfekowany wirusem. Uważaj na siebie przy połączeniach, dobrze? - powiedziała z troską.
=/\= Dziękuje za troskę.
Annika uśmiechnęła się w odpowiedzi, czy też w reakcji na odpowiedź Denebris.
- Powiesz mi skąd znasz Deckera? - powiedziała spokojnie i beztrosko, jak by pytała o pogodę, czy prosiła o podanie soli. Tak naprawdę uważała wcześniej, że skoro Denebris znał nazwisko JiDera i wiedział, że mężczyzna znajduje się na pokładzie, to coś się za tym kryje. Denebris nie miał okazji spotkać się z JiDerem, więc wydawało się, że musi coś wiedzieć, oraz że teraz ona się o tym dowie... Po to właśnie, w krytycznym wówczas momencie odwróciła uwagę reszty załogi... Ponieważ jednak nie kryła się za tym żadna tajemnica, rodziło się pytanie: skąd Denebris zna JiDera?
=/\= Taka osoba nie jest mi znana osobiście.
- No tak, osobiście to zapewne nie. Ale skąd wiesz, że jest on na pokładzie? - spytała z uśmiechem.
=/\= Jest zaokrętowany na statek, a ja mam dostęp do list personelu, uprawnień, sprzętu, etc.
- Rozumiem
- odpowiedziała kobieta. Mimo wszystko, nadal miała nadzieję, że będzie to co innego, że dowie się czegoś nowego, czegoś co powie jej co ona robi na tym statku. Szkoda, że się nie udało.
- Widzieliśmy twoje nagranie z Ta’nar i Darenem. Czy masz jeszcze jakieś, które możesz mi pokazać? - spytała.
=/\= To znaczy, o jakie nagrania chodzi?
- Masz może coś zarejestrowanego z katastrofy drugiego lądownika? Coś poprzedzającego katastrofę - powiedziała z lekkim uczuciem niepokoju, ale i nadziei.
Annice wpadła do głowy myśl, że może udało by się zrobić zbliżenie na lądownik tuż przed katastrofą. Dowiedzieć się czegoś, co się właściwie stało. A może i dostrzec czyjąś twarz przez okno, która sprawi, że przypomni sobie coś.
Denebris wyświetlił jej cały film. Kąt ujęć nie był jednak najlepszy i nie było widać samego momentu wlotu lądownika do hangaru. Kiedy jednostka pojawia się w kadrze była już wyraźnie uszkodzona, leciała inercyjnie, znacznie przechylona na bok i pochylona do przodu. Dziobem zahaczyła w końcu o podłoże i kilkakrotnie koziołkowała rozpadając się na części, z których największe finalnie zatrzymały się na ścianie hangaru. Annika dość wcześnie wypadła z wraku, czemu najwidoczniej zawdzięcza brak poważniejszych obrażeń.
Nie było to miłe, oglądać katastrofę, w której samej brało się udział. Annika oglądała katastrofę parę razy, także w zwolnionym tempie oraz zatrzymując kadry. Miała nadzieję, że obraz promu, lub jego numery boczne coś jej przypomną. Numery jednak nie przywołały żadnych wspomnień. Na jednym ze zdjęć na boku lądownika widać było jakieś osmalenie, na widok którego mimowolnie się uśmiechnęła. Przypomniała sobie bowiem scenę jakiegoś ogniska koło lądownika i wesołej rozmowy podczas której jakaś kobieta w uniformie technika rzuciła jajkiem w jakiegoś mężczyznę w cywilnym ubiorze. Ten uchylił się i jajko rozbiło się o prom pozostawiając prawie identycznego kleksa w tym miejscu.
Po dłuższej chwili zamyślenia, Annika ponownie podjęła rozmowę.
- Mówiłeś, że masz dostęp do listy sprzętu Starlight. Możesz mi ją wyświetlić? Interesuje mnie przede wszystkim sprzęt medyczny - powiedziała, jak zwykle spokojnym głosem.
Na jednym z ekranów mostka została wyświetlona lista, poza standardowymi torbami (o jakich Annika wiedziała) i wyposażeniem labolatorium medycznego, na liście znalazło się jeszcze trochę zdekompletowanego sprzętu. Prawdopodobnie sprzęt był dopiero wnoszony na statek do montażu.
Annika dokładniej przyjrzała się wyświetlonej liście urządzeń. Zorientowała się, że zmontowanie ich i uruchomienie - o ile w ogóle będzie możliwe - będzie wymagało sporo pracy i to liczonej w dniach, a nie godzinach. Potrzebne zapewne będzie także zreplikowanie kilku, może kilkunastu, dodatkowych części... zakładając, że...
- Twój replikator jest w pełni sprawny? - spytała. Replikatory Starlight też działały, ale komputer nie miał danych odnośnie przedmiotów do replikacji.
=/\= Replikator jest w pełni sprawny technicznie. Jednak w bazie komputera pokładowego lądownika znajdują się tylko obiekty przypisane do kategorii: artykuły spożywcze, pierwsza pomoc, ekwipunek survivalowy. - odpowiedział Denebris.
W pierwszej chwili Annika skrzywiła się nieznacznie. Miała nadzieję, na dostęp do pełnej bazy danych, jednak znowu nie było jej dane. Podeszła bliżej replikatora.
- Poproszę szklankę soku marchwiowego - złożyła zamówienie.
=/\= Sok marchwiowy bez dodatków. Temperatura 17 stopni Celsjusza - szklanka z napojem zmaterializowała się w replikatorze.
Annika chwyciła szklankę i upiła nieco soku. Był naprawdę dobry, a i co do składu napoju nie mogła mieć żadnych podejrzeń.
- Co możesz mi powiedzieć o Carterze? - spytała niewinnie.
=/\= Co chce pani wiedzieć o komandorze Carterze? - ciężko było odgadnąć z pozbawionego emocji głosu maszyny czy jej interface nie był aż tak dobry, że zadał to pytanie czy z jakichś powodów nie użył najbardziej ludzkiej riposty wysyłającej rozmówcę do diabła - typu: “lubił śliwki”.
- Tak ogólnie pytam - wyjaśniła Annika. - Może zacznijmy od tego, kiedy i jak się poznaliście - zaproponowała siadając wygodnie w fotelu pilota. Trzymała w dłoni szklankę z sokiem, bardzo uważając, aby nie rozlać picia.
=/\= A ten wywiad to dla kogo? Pani również na każdym pierwszym spotkaniu opowiada o swoich znajomych? Tak ogólnie, rzecz jasna.
- Hmm, tak z ciekawości pytałam, nie musisz odpowiadać. Raczej nie opowiadam o nikim bez potrzeby, zresztą z reguły nie mogę. Rozumiesz(?), obowiązuje mnie zaufanie w relacji lekarz-pacjent
- wyjaśniła Annika.
- Może powiesz co by polecił do jedzenia? Zjadłabym coś skromnego, ale nie wiem na co mam ochotę.
=/\= To kwestia indywidualnych upodobań, nie zgadywania czyjegoś gustu. Jeżeli chciała pani poznawać Adama to trzeba to było zrobić za jego życia, zamiast teraz, po jego śmierci, zaspokajać swoją ciekawość. Ja nie opowiadam o kimś bez potrzeby, a potrzeby rozmowy z panią o komandorze Carterze nie widzę - odparł Denebris, jak zwykle pozbawionym emocji głosem.
- Dobrze, jeśli nie chcesz, to będzie tak jak wolisz... Ludzie często rozmawiają i wspominają przyjaciół, którzy - Annika zawahała się przed wspominaniem o śmierci Cartera - odeszli - dokończyła. W zasadzie niepotrzebnie drążyła temat, wszak nie byli na pogrzebie ani stypie, aby rozmawiać o umarłym. A Denebris najwidoczniej nie miał takiej potrzeby... czy może nawet chęci.
- Ale mniejsza o to. Powiesz mi coś o swoich konstruktorach, albo o misjach jakie miałeś? - spytała spokojnym głosem upijając nieco soku.
=/\= Nie zauważyłem, aby Adam Carter był pani przyjacielem - tak na marginesie. Dane o misjach są zapisane w sekcji 32 bazy danych. Pełne odczytanie zajmie 1276 godzin i 12 minut. Kontynuować czy zawęzić parametry zapytania?
- Moim nie był, ale myślałam, że był twoim. Rozumiem, że nie chcesz na ten temat rozmawiać, więc nie będziemy - odpowiedziała Annika na pierwszą część stwierdzenia Denebris.
- Zawęzimy parametry - powiedziała kobieta i zastanowiła się chwilę. Może na początek wystarczył by jej raport z pierwszej i ostatniej misji lądownika.
- Ile misji znajduje się w bazie danych? - spytała.
=/\= Trzysta.
Ta odpowiedź nieco pokrzyżowała plany pani doktor. Ilość misji świadczyła, że na każdą przypadały nieco ponad cztery godziny odczytywania.
Zastanowiła się co z tym zrobić. Może kiedyś znajdzie na to czas, a może poprosić o streszczenia?

Zostawiła jednak tę kwestię i zaczęła ogólną rozmowę o wszystkim i o niczym. Annika zmierzała do zaprzyjaźnienia się z Denebris. Zawsze traktowała SI jak drugą osobę. Jej zdaniem warto odkręcić złe wrażenie, jakie zrobili Ta’nar i Daren, swoja próbą wejścia do lądownika.
Wiadomo jej też było, że Denebris nie mówi wszystkiego. I mogła przypuszczać, że bardziej dlatego że nie chce, niż dlatego że mu nie wolno. Miała nadzieję, że jeśli uda się z nim zaprzyjaźnić. Za parę tygodni. Może powie więcej.
Jednak zasadniczo SI bywa ciężkie do wybadania - głos pozbawiony jakichkolwiek emocji, odpowiedzi kompletne choć uzyskane informacje nie są jakieś powalające. Z tego co Annika zdążyła się zorientować, wyglądało na to, ze dane o misjach zostały ocenzurowane lub były to typowe misje treningowe.
Dla pani doktor ważniejsze jednak było, iż Denebris prowadził grzeczną i neutralną rozmowę, bez wchodzenia na tematy “osobiste” w jakiejkolwiek formie.

W pewnym momencie, rozmowę przerwało im wezwanie przez komunikator, od reszty załogi. Nikt nie był ranny, jednak życzyli sobie jej obecności. Ponieważ wezwanie nie było pilne, Annika spokojnie dokończyła ostatni temat z Denebris, jakim były dodatki i przyprawy najczęściej dodawane do jajecznicy.
Dopiero po wymianie kilku kolejnych zdań, Annika zaczęła się zbierać się do wyjścia, zbierając pozostawione na pokładzie rzeczy. Po kilku minutach pożegnała się z Denebris i nie spiesząc się dołączyła do innych.
 
Mekow jest offline  
Stary 11-09-2011, 00:16   #90
 
Paradoks's Avatar
 
Reputacja: 1 Paradoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodzeParadoks jest na bardzo dobrej drodze
Dialog Ta'nar-Daren

- Popełniliśmy kilka błędów - skonstatował Daren, kiedy byli już z Ta’nar sami. - Takich, których nie mieliśmy prawa popełnić
- Lysenko. To moja wina - Ta’nar była wyraźnie przygnębiona.
- Nie. Decyzję i zignorowaniu jego zaginięcia podjęliśmy wszyscy. To był rachunek strat i zysków, uznaliśmy że nic mu nie grozi i odłożyliśmy poszukiwania.
Ta’nar pokręciła głową.
- Czułam jego ból i zignorowałam to.
Daren położył dłoń na ramieniu Ta’nar.
- My wszyscy zignorowaliśmy. Do tego nie potrzeba empatii.
Ta’nar cofnęła się i podniosła dłonie w obronnym geście.
- Przestań. Nie potrzebuję pocieszana. O czym chciałeś rozmawiać?
- Sama zaczęłaś się zwierzać. - Daren odszedł kilka kroków. - O naszym morale. I o braku dowódcy zdolnego je podbudować.
- A myślałam, że raczej do jakiś twoich błędów chcesz sie przyznać... - Ta’nar nie mogła darować sobie złośliwości.
- Przeżywanie ich po raz kolejny nie zmieni tego, co zrobiliśmy - wyjaśnił cierpliwie Daren. - Musimy je zaakceptować.
- Daruj sobie ten pieprzony mentorski ton - warknęła Ta’nar
- Jako nieodpowiedzialny dandys też ci się nie podobałem. Chyba że jednak. Nie wyglądałaś na niespełnioną. Wtedy.
- Nie sprowokujesz mnie – dziewczyna zacisnęła szczęki
- Nie próbuję.
- I dobrze.
Wolkanin uniósł kąciki ust w półuśmiech. Dał Ta’nar trochę czasu na ochłonięcie. “Fascynujące - myślał - a zarazem rozczulające, jak łatwo wprowadzić ją w gniew”.
- Ryan nam nie ufa - podjął znów, po kilku dłuższych chwilach, które spędził przyglądając się sylwetce romulańskiego promu. - Rozmawiałem z nią; bardziej niż współpracować z nami gotowa jest bronić Deckera, za wszelką cenę. Dziwne, że w ogóle nadal kręci się tu przy nas, zamiast iść do niego. Chociaż to przywiązanie jest akurat zrozumiałe: czuje się zagubiona po amnestii pourazowej, więc kurczowo chwyta się tego, co pamięta.
Ta’nar powściągnęła emocje i po chwili odezwała się prawie normalnym głosem.
- Wiem. Ukrywa coś przede mną - poczułam jej silny strach, zaraz po badaniu Ivara, poszłam dopytać, o co chodzi, ale mnie zbyła. Twierdzi, że przypomniała sobie coś, w bardzo realistyczny sposób, sprzed 6 lat. Poza tym - Ta’nar uśmiechnęła się leciutko - nie znosi mnie, a ciebie wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, ze dużo bardziej woli sie kręcić koło ciebie niż Deckera.
- To prawda, byłem z nią umówiony na badania kontrolne, kiedy tu skończymy - odparł. - Ale to było zanim Ryan przyjęła rolę samozwańczego prokuratora.
- Widac jest zmienna w uczuciach - Ta’nar wzruszyła ramionami. - Sądzisz, że serio moga nas skazać za strzelanie do promu? Mnie.
- Ani ciebie, ani mnie. Skazać nas na cokolwiek może sędzia śledczy Starfleet Judge Advocate General. Ivar może co najwyżej udzielić nam nagany, zawiesić w pełnieniu obowiązków i tymczasowo osadzić w brygu.
- Nie bardzo sobie wyobrażam osadzenie kogokolwiek w brigu przy naszych brakach kadrowych... Chociaż... - spojrzała z ukosa na Darena - Ivar ci nie ufa. A ty go nakręcasz komentarzami o wpływie promieniowana na jego umysł.
- Sugerowałem tylko przeprowadzenie stosownych badań. Nie wypowiedziałem się w kwestii, czy Ivar jest zdolny lub niezdolny do pełnienia obowiązków. Nic nie poradzę na to, jeśli on dorabia do tego całą teorię spiskową. Paranoja - nawiasem mówiąc - rzeczywiście przemawiałaby za odebraniem mu dowodzenia.
- Komentarze o “upośledzeniu mózgu” względem dowódcy nie są szczytem taktu. Ivar bywa paranoiczny, ale ty go prowokujesz.
- Możliwym, czasowym upośledzeniu funkcji poznawczych - sprostował Wolkanin. - Mówiłem to jako neurokognitywista. Dowódca powinien umieć spojrzeć na siebie z dystansem, jako osobę zdeterminowaną przez inne, niezależne czynniki. Cokolwiek bym nie powiedział, jeśli Ivar odpowiednio się postara dojrzy, tam zarodek coup d’état.
- Zapytam więc ponownie - chcesz zostac dowódcą?
- Kiedy pytałaś poprzedni raz, dowodził Miles.
- Czy to coś zmienia?
- Na Milesa miałem wpływ. Był bardziej przewidywalny, wbrew pozorom, i lepiej przygotowany do dowodzenia,
Ta’nar zastanowiła się
- Moje zdanie co do powierzania dowodzenia SI znasz. Ale Ivar... dzielił się też ze mną swoimi podejrzeniami co do Milesa... - powiedziała powoli.
- Ja też. Co mówił Ivar?
- Nie pamiętam słów... - Ta’nar potarła skroń - generalnie chodziło o to, że nie zachowuje się jak android. Ale Ivar do wszystkiego dorabia teorie spiskową. Nie prowokuj go. I nie lekceważ.
- Skoro “do wszystkiego”, to cokolwiek powiem i tak obróci przeciwko mnie.
- Aż TAK paraniczny nie jest. Współpracuj z nim, nie punktuj.
- Próbuję. Ale gdybyś miała ocenić jako doradca: jest w stanie wykonywać swoje obowiązki?
- To nie fair pytać mnie o to.
- Jesteś psychologiem. Kogo mam pytać?
- Jeżeli masz zastrzeżenia co do dowódcy, podziel się najpierw z nim. Nie wciągaj mnie w koalicję.
- Dlatego, że jesteś już w innej koalicji?
- Jeżeli odejdziemy od łańcucha dowodzenia, to co nam pozostanie? Na czym będziemy sie mogli oprzeć? Po raz kolejny kwestionujesz uprawnienia dowódcy. Jak mam to rozumieć?
- Jako wyraz troski o nasze bezpieczeństwo. Nie planuję zamachu stanu, Ta’nar, dzielę się tylko obawami.
- Dzieliłeś się z Ivarem?
- Sama mówiłaś, żeby go nie prowokować.
Ta’nar potrzasnęła głową.
- Ta rozmowa nie ma sensu.
Ta’nar odeszła pod ścianę hangaru i oparła się o nią w oczekiwaniu na Ivara i Annikę. Na ustach Wolkanina znów zagościł sarkastyczny uśmieszek.
 
Paradoks jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172