Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2011, 14:09   #40
Uzuu
 
Uzuu's Avatar
 
Reputacja: 1 Uzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skał
Lato było tak strasznie upalne i duszne że nie możliwym było podróżować w kubraku. Nawet rozchełstana koszula która nie pasowała komuś na jego stanowisku wydawała się mężczyźnie zbędnym dodatkiem. Każdy kto mógł chował się teraz w cieniu i raczył czymś co mogło uspokoić rozpalone ciała i głowy. Magowie ognia pewnie siedzieli gdzieś tłumnie i cieszyli się tym cudownym słoneczkiem, pomyślał tylko człowiek który jako jeden z niewielu poruszał się po prawie pustych ulicach tego wydawało by się tłocznego miasta Bogenhafen.

Nie tego oczekiwał po wizycie w Altdorfie. Najpierw krótka audiencja u swego mistrza który niezwykle skąpy w okazywaniu emocji wydawał się całkowicie pochłonięty czymś zupełnie innym. Wszyscy jego znajomi też jak by nie mieli nagle czasu i zostawili go samego sobie wymawiając się sprawami niecierpiącymi zwłoki. Faktycznie gdy podróżował przez kraj dało się odczuć rosnącą niechęć do ludzi parających się szlachetną sztuką manipulowania wiatrami magii i niechęć ta rosła wraz z każdym dniem jak by sam upał dyktował temperament gawiedzi. Mag metalu liczył jednak że samej stolicy to nie dotknie tak bardzo, mylił się bo właśnie to kolegia musiały radzić sobie z licznymi oskarżeniami i pomówieniami, liczniejsi jak by łowcy i inkwizytorzy przemierzali korytarze uczelni próbując postawić na stos zapewne następnego hochsztaplera. Nie takim zostawiał Altdorf, Gerold gdy wyjeżdżał, nie tacy ludzie go żegnali i nie takie miało być ich ponowne spotkanie. I po kilku dniach przysłano do niego gońca, właśnie gdy zaczynał rozmyślać już o powrocie w rodzinne strony.

Mężczyzna który dostarczył mu pismo był magiem kolegium światła i był również jego towarzyszem w tej podróży i zadaniu. Znajdźcie i zacieszcie. Cel Bogenhafen. Czemu wybrano akurat jego z tylu lepszych jak mu się wydawało kandydatów, Gerold nie miał pojęcia. Czuł na pewno że Alfred Mount był właśnie do tego stworzony, wiecznie czujny i zawsze podejrzliwy, przez moment magowi wydawało się że mężczyzna podejrzewa również jego o jakiś spisek. Kupiec jednak nie przejmował się tym tak bardzo i albo mag światła w końcu ocenił go pozytywnie, czy też nie uznał za nie wystarczające zagrożenie pozwalając się nieco lepiej poznać, zarówno w czasie wspólnej podróży jak i pobytu w handlowym mieście w którym mieli wykonać swoja misję. Alfred przybrał imię Johann Keppler i miał być wspólnikiem w interesach Gerolda Sehlada. I wszystko było by wspaniale gdyby nie fakt że śledztwo wlekło się niemiłosiernie, czy była to wina ich akcentu, czy zwyczajna niechęć ludzka do przybyszów czy najzwyczajniejszy w świecie pech, ale nie potrafili pchnąć niczego do przodu. Nikt nie odmówi im tego że się nie starali, coraz to wychodząc z nowymi pomysłami jak poradzić sobie z sytuacją, czy to stosując magię czy posługując się bardziej przyziemnymi sposobami jak plotka i moneta w dłoni. Gerold był poniekąd w swoim żywiole bo o ile nie zapominał o swoich obowiązkach to pamiętał również o zobowiązaniach wobec swego ojca, reprezentując sumiennie interesy ich małej kompani. Jak sobie powtarzał w myślach tatko byłby z niego dumny gdyby widział syna w akcji, a faktycznie wydawało się że młody kupiec był wszędzie i rozmawiał z każdym kto miał coś do powiedzenia tylko w sprawach które zwyczajnie mogły ułatwić przyszły rozwój jego interesom, nie marnował okazji które się przed nim pojawiały.

Człowiek przemierzał targowisko raźnym krokiem, był w doskonałym humorze mimo skwaru jaki zalewał miasto, wysoki blondyn z włosami swobodnie opadającymi na ramiona przykuwał uwagę. Uśmiech jak mawiał mu ojciec jest tak samo ważny jak dobry zapach i zacne maniery przy stole chłopcze. Mężczyzna skierował się następnie w dzielnicę kupców puszczając oko napotkanym kobietom, by w końcu dotrzeć do bogatszych kamienic i bez pukania wejść do pomieszczenia przydzielonego dwójce magów przez kupca u którego się zatrzymali. Geroldowi zrzedła jednak mina na nowe wieści otrzymane z Kolegiów, bo gdy już wydawało się że w końcu ruszyli z miejsca, gdy podnieceni analizowali zebrane wskazówki następne pismo kazało im natychmiast porzucić zadanie i udać się z pomocą jakimś nieznajomym adeptom. Ktoś postarał się by nasza dwójka nie zapomniała i o swoich powinnościach wobec Kolegiów jak i o tym by wykazali się pośpiechem i dyskrecją której zabrakło im nieco w aktualnym zadaniu. Dlatego następny goniec nie był już takim zaskoczeniem dla Gerolda, co prawda to co od nich wymagał było odrobinę niedorzeczne, sposób w jaki sie zachowywał zdecydowanie zbyt arogancki ale Sehladowie jeszcze nikomu nie odmówili pomocy. Przez chwilę podejrzewał jakąś sztuczkę związaną z ich aktualną misją ale zdecydował że byłby to jeden z najgłupszych pomysłów do osiągnięcia czegokolwiek o jakich słyszał więc zwyczajnie postanowił utrzeć nosa panu Amadeusowi którego podejrzewał o zatajenie kilku fragmentów ze swej opowieści. Gerold chciał mieć to jak najszybciej z głowy by nie tylko wypełnić wolę starszych magów ale i by zobaczyć się z ojcem któremu miał do przekazania kilka dobrych wieści. Nie spodziewał się jednak ani nagłego pożegnania ani tym bardziej szalonego zachowania jego jak mu się wydawało do tej pory jego racjonalnego towarzysza. Odskoczył od stołu jak oparzony przypatrując się dwóm szamoczącym się mężczyznom.
- Alfred! Na siedem wiatrów opamiętaj się!
Gerold chciał to przerwać ale nie był pewny czy tylko nie zaszkodzi bardziej mieszając się.
 
__________________
He who runs away
lives to fight another day
Uzuu jest offline