Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2011, 15:29   #27
Ziutek
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
- Dawaj, dawaj zaraz gdzieś wyjdź... - nie skończył bo przerwał mu huk. Spojrzał na Iwonę, ale leżała na ziemi.
- Kurwa, nie!!!
Nie ruszała się, sprawdził puls, wydawało mu się, ze robi to dobrze. Nic nie wyczuł. Nie miał czasu stać nad ciałem bo ten kretyn oddał kolejny strzał więc uciekł jak tchórz.
Nie patrzył gdzie biegnie był omamiony obrazem leżącej bez ruchu przyjaciółki. Takie coś zwykle kończy się nieszczęściem. Wybiegł na drogę i spojrzał oślepiające reflektory śmierci. Uskoczył niczym zając na koniec tocząc się po asfalcie. serce biło jak zwariowane, oddychał szybko, trząsł się. Obejrzał się kto chciał go załatwić jak sarnę i przeżył kolejny szok. Byli to jego koledzy z okrętu. Morris wstał jak w przyśpieszonym tempie i obolały ruszył do samochodu ładując się do tyłu.
Na pytanie o Iwonę tylko pokręcił głową ze świecącymi oczami. Trzymali się razem cały czas, a teraz zostali rozdzieleni tak gwałtownie, nawet jej nie pochował, ani nie spalił. Czuł, że jej obgryzione do kości widmo będzie o prześladować.
- Dobra. Rozumiem, że jedziemy do mnie. Szczerze to niech mnie chuj strzeli, nie mam pojęcia gdzie jesteśmy. Wiem, że musimy jechać na zachód. Tam. I tak aż zacznę poznawać otoczenie. Gdy wjedziemy do Trójmiasta to będę mógł poprowadzić. Znaczy powiedzieć dokładnie jaką drogą mamy jechać. - zmienił temat Jacek. Marek w normalnych warunkach na zdanie "Niech mnie chuj strzeli" buchnąłby śmiechem opluwając wszystko dookoła, teraz nawet płakać mu się nie chciało.
- Wiecie... Ja was tak bardzo, ale to bardzo proszę... Powiedzcie mi, że nie zostawiliśmy broni na statku...
Marcin spojrzał z pokerową twarzą na Jacka:
- Nawet przez głowę mi nie przeszło by coś stamtąd zabrać... Nie potrafię strzelać i jakoś mi to umknęło...
Jacek zrobił minę, która pokazywała, że jest bardzo szczęśliwy...
- Wracamy po nią. Zombie się już nieco rozeszły ścigając nas. Przebijemy się przez nie. Ja nie pozwolę im się za bardzo zbliżyć a wy szybko weźmiecie broń.
- Wiesz, ja mam to gówno - pokazał na UMP - Ale co mi po tej sikawce. Gdybym wiedział, że się jeszcze spotkamy to wziąłbym więcej. Tylko nie idźmy przez tą drogę którą szedłem ja bo jest tam jakiś chory psychicznie koleś... Zatłukę go, to on ją postrzelił...
- Chwila. Iwonę ktoś zastrzelił? Myślałem, że nasi pachnący przyjaciele ją dopadli.
- A co ty! Byli grubo za nami. Idziemy taką ścieżką a tu jak nie pierdzielnęło i patrzę Iwona leży. Sprawdziłem puls choć nie wiem czy dobrze... I kurwa nic!... - łzy zaczęły mu ściekać i coś ścisnęło go w gardle.
- Dobra. Szukanie zemsty byłoby wielce epickie, ale jeszcze bardziej głupie. Omijamy tego kolesia, jedziemy naokoło. hałas silnika powinien jeszcze bardziej odciągnąć truposzy.
- To może ktoś będzie jeździł samochodem, a reszta poleci na statek?
- Nie. Nie rozdzielamy się. Są bardzo powolne. Utrzymam je z dala dość długo.
- To wiesz co? Masz tą szablę czy jak to, skoro mam tą plujkę to sobie poradzę - i oddał żelastwo Jackowi który włożył ją do “kieszeni” z tyłu siedzenie które było przed nim.
- Dobra Marcin. Prowadź naokoło... - zakończył Jacek.
Dobrze, że nie poprosili Marka o prowadzenie bo ten na pewno nie byłby w stanie trzymać kierownicy w takim stanie, normalnie to jeździł jak zawodowy rajdowiec.
Jego zdaniem jeżdżenie po piasku takim samochodem jest cholernie głupie, w końcu od tego są terenówki, ale takim ignorantom to można mówić.
Wypadli z samochodu już przy statku. Jacek wyszedł na przeciw tym obdartusom, a Marek i Marcin ruszyli po klamoty. Morris zerknął jeszcze jak tam sytuacja i dostrzegł ich obrońcę rozgrzewającego się. Tylko puścić muzykę z wejściówki Pudziana "Dawaj na ring" to wyglądałoby to dosyć groźnie.
Na okręcie załapali się na kolejnego ocaleńca. Razem wynieśli co wartościowsze i biegiem wrócili do samochodu.
- Huzar! Już! - zakrzyknął Marcin i wpakował się na siedzenie kierowcy.
Marek gwałtownie odskoczył uderzając tyłkiem o karoserię bo Jacuś musiał wymachiwać tym żelastwem na wszystkie strony.
Następnie reszta rzuciła się do drzwi, wyglądało to śmiesznie bo cała trójka siadła ściśnięta z rzeczami ze statku do tyłu zostawiając miejsce z przodu puste.
- Naprawdę nikt nie ma ochoty usiąść z przodu? - Marek zrezygnował z komentarza.
- Wypadałoby się przedstawić, Marcin jestem. A jak twoja godność, nowy?
- Marek, dla przyjaciół Morris - rzucił krótko Moryczewski.
 
__________________
"W moim pokoju nie ma bałaganu. Po prostu urządziłem go w wystroju post-nuklearnym."
Ziutek jest offline