Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-06-2011, 16:00   #21
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Jacek się rozejrzał i przeraził. Jasna cholera! Złapał się za głowę gdy do niego doszło, że zostali rozdzieleni. Mieli pozostać w jednej paczce... shitshitshitshit... Ale teraz już się do nich nie dostanie. Dopatrzył jeszcze jak wbiegali do lasu.
-Jeśli dział to bierzemy samochód i jedziemy po Iwone i Morrisa... umiesz prowadzić?
- Nie jestem rajdowcem, ale myślę, że sobie poradzę. Musimy ich dogonić!
-Ja nigdy nie znalazłem czasu na naukę jazdy...
Jacek westchnął głeboko i wyciągnął szkieleta z samochodu. Dobrze, że miał grube rękawice. Niby i tak nic mu nie groziło... ale chyba nikomu nie sprawi przyjemności macanie truposza. Złapał za kark i ramię. Jak można było się domyślić... szkielet się rozpadł. Nie tak bardzo jak się obawiał, ale odpadła mu głowa, jedno ramię i ułamał się w krzyżu. Po chwili już nie zostało nic po nim.
Spojrzał na stertę pod drzwiami
-Wybacz stary.
Usiadł z tyłu. Otworzył prawe okna i chwycił miecz zaczepiając jelcem z przodu o drzwi i chwytając go. W samochodzie nie mógł się zmieścić, więc musi być poza nim
Marcin wciąż mokry, wziął kluczyki i otworzył drzwi. Zdjął fartuch, by nie przeszkadzał przy jeździe i rzucił go razem z plecakiem na miejsce pasażera. “Zobaczymy co to maleństwo potrafi...”. Modląc się przekręcił kluczyki. Auto na szczęście odpaliło.
- Trzymaj się Jacuś, bo teraz będzie niezła jazda! - ruszył, kierując się wgłąb lądu, by znaleźć jakąś drogę prowadzącą przez las.
 
Arvelus jest offline  
Stary 24-06-2011, 22:15   #22
 
MatrixTheGreat's Avatar
 
Reputacja: 1 MatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputację
Wbiegli do całkowicie pustego miasteczka. Znaczy, nie licząc masy szkieletów, którymi wysłane były ulice. Efekt był przerażający. Marcin rozejrzał się. Były tylko dwie rzeczy, które mogły przyciągnąć większą uwagę. Zobaczył samochód i… tego właściwie nie zauważył, w tym cały sęk. „Hm… chyba o czymś… cholera jasna! Gdzie jest tamta dwójka?!”

- Jacek! - krzyknął do towarzysza, ale ten chyba też już sobie przypomniał. Miał przerażoną twarz i nerwowo chwytał się za głowę.
- Jeśli dział to bierzemy samochód i jedziemy po Iwone i Morrisa... umiesz prowadzić?
- Nie jestem rajdowcem, ale myślę, że sobie poradzę. Musimy ich dogonić!
- Ja nigdy nie znalazłem czasu na naukę jazdy...


Huzar zajął się truposzem wiszącym na drzwiach, dał Marcinowi kluczyki i zaczął się pakować z całym swoim żelastwem na tylne siedzenie. Kozłowski spojrzał jeszcze raz na miasteczko, ale od razu oprzytomniał, wiedział, że każda chwila się liczy.

Marcin wciąż mokry, wziął kluczyki i otworzył drzwi. Zdjął fartuch, by nie przeszkadzał przy jeździe i rzucił go razem z plecakiem na miejsce pasażera. „Zobaczymy co to maleństwo potrafi...”. Modląc się przekręcił kluczyki. Znając jego szczęście coś musiało się nie udać, prędzej czy później. Ale o dziwo auto cudownie odpaliło. Lekarz odetchnął i upajał się odgłosem wydawanym przez silnik.

- Trzymaj się Jacuś, bo teraz będzie niezła jazda! - ruszył, kierując się wgłąb lądu, by znaleźć jakąś drogę prowadzącą przez las. Nie miał zbytnio zamiaru jakoś szczególnie przestrzegać zasad ruchu drogowego…
 
MatrixTheGreat jest offline  
Stary 25-06-2011, 01:49   #23
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Marcin Kozłowski i Jacek "Huzar" Czarnecki

Samochód długo kaszlał, ale dzięki temu że stał pod dachem, odpalił zaskakująco szybko. Akumulator, mimo kilku lat stania na mrozie zimą i w cieple latem, musiał być naprawdę dobry i równie drogi. Pewnie dlatego że Peugot 307 był nówką, gdzie na liczniku kilometrów, pokazane było bagatela pięćdziesiąt kilometrów. Zapewne kupiony tuż przed wybuchem wielkiej paniki, gdzie ceny wszystkiego szły na łeb na szyję w dół.
Ruszyliście ostro, spod opon wystrzelił piasek, nawiany przez uchylone drzwi. Kiedy wyjeżdżaliście z miasta i słyszeliście pękające kości szkieletów pod ciężarem auta, ogarniało was dziwne uczucie. Do tego te wiszące na szkieletach ubrania, teraz szmaty powiewające wraz z wiatrem i ta dziwna groza wisząca w powietrzu. Wiedzieliście, że coś się stanie. Coś złego.

Maciek "Jankes" Stinson

Bieg dawał Ci się we znaki. Kiedy ostatnio ćwiczyłeś w waszym „Wodniku”? Grube mury dawały pozorne bezpieczeństwo, ale nie na długo, jak się dowiedziałeś. Na całe szczęście umżyki wlekły się powoli, najszybszy można było porównać do szybko idącego człowieka. Ale od Ciebie różniło je to, że ty musiałeś łapać oddech co kawałek, a one nacierały bez konieczności oddychania. Nim ubiegłeś kawałek, zobaczyłeś rozbity holownik, dalej było miasteczko. Dało się słyszeć warkot silnika, z głębi lasu twoich uszów dobiegły strzały. Coś Ci mówiło że wewnątrz zanurzonego holownika, jeśli się uwiniesz przed pościgiem, coś znajdziesz…

Grupa „STAR”

Postanowiliście iść w kierunku tych zabudowań majaczących przed wami, więc ruszyliście. Najpierw ruszyliście dość szybko, potem zwolniliście widząc jak Gerald ledwo łapie powietrze w płuca, mimo wszystko się nie skarżył się. Tajemnicą nie było to, że ów staruszek ciągnął ostatkiem sił. Na szczęście nie ścigało was wiele żywych truposzy. Większość zlazła się wokół wywrotki i tam też pozostała, łażąc w kółko. Za wami było może z czterech zombi, plus trzech nadciągających z flanki, od strony szosy.

Iwona Majewska i Marek "Morris" Moryczewski

Las wypełnił odgłos wystrzału. Trzymająca się blisko Ciebie Iwona, nagle obróciła się jakby na pięcie i zanurkowała twarzą w runo leśne. Nie wiedziałeś co się dzieje, ale widziałeś wychodzącego z domku siwego człowieka z karabinem myśliwskim, który właśnie przymierzał się do kolejnego strzału.
Las wypełnił drugi odgłos strzały. Myślałeś że to w twoim kierunku, ale tak naprawdę kula rozbiła głowę żywego trupa, będącego kila metrów od Ciebie. Ty zajęty przyciskaniem palców do szyi Iwony, przecież tak robili na filmach, żałowałeś że nie zrobiłeś jakiś kursów pierwszej pomocy.
Las wypełnił trzeci odgłos wystrzału, a twoje oczy, wypełniły łzy, szybko starte przez złość. Starzec coś wrzasnął co brzmiało jak „Uciekaj!”, a jako iż on był uzbrojony i zabił twoją przyjaciółkę, która dla Ciebie była martwa, postanowiłeś posłuchać rady. Co z tego, że tak naprawdę strzec wrzasnął „Nie uciekaj!”, ale przez echo wystrzałów i zawodzenie żywych zwłok, nie zastanawiałeś się zbytnio nad sensem wykrzykiwanych słów.

Pobiegłeś w lewo, w końcu wpadając na szosę, o mało nie wpadając pod koła srebrnego Peugota 306.

Starzec znów widząc Cię, podbiegł do leżącej twarzą w ściółce dziewczyny i od razu wyczuł puls.
„O matko, co ja zrobiłem” – przeklinał się w myślach staruszek – „Przecież wyglądali jak te zombiaki, jasna cholera” – nie wiedział, co tak naprawdę zrobił.
Chwilę się zastanowił, po czym podniósł dziewczynę i pośpiesznie zaniósł ją do domku, ukrywając się w swoim tajnym miejscu, dobrze je maskując.
Ułożył Iwonę na łóżku i szybko opatrzył ranę, słysząc na górze przewracane meble i sprzęty. Dziewczyna szybko zasnęła, długim, niespokojnym snem.

Marcin Kozłowski i Jacek "Huzar" Czarnecki

O mało nie potrąciliście Marka, który w ostatniej chwili wskoczył na drogę i zaświecił się w przednich reflektorach. Jak tylko wszedł do samochodu, zapytaliście o Iwonę. Marek ze łzami w oczach, pokiwał przecząco głową i opadł bezsilnie na siedzenie.

Grupa „STAR”

Doszliście do zabudowań, wiedząc że malutka grupa ożywczyków za wami, znacznie urosła. Zabudowanie te składały się z silosu zbożowego, przestronnej, drewnianej szopy i białego domu, piętrowego. Weszliście od razu do niego, otwartym uchylnie oknem. Drzwi okazały się zamknięte na cztery spusty, jak się później okazało, cztery spusty, to mało powiedziane.
Drzwi wejściowe było od góry, do dołu usiane skobelkami, zamkami i haczykami. Domostwo wyglądało na nienaruszone. Konrad w kuchni nawet znalazł coś, co wyglądało jak właz do piwnicy, niestety nawet nie drgnął.
Wiszący na ścianie interkom, odezwał się, co was wystraszyło.
- Witam, nie próbujcie się do nas dostać. Mamy broń i nie zawahamy się jej użyć. Opuście nasz dom!
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 26-06-2011, 18:09   #24
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
“Kobieta nierządna”... tylko brzydziej, zakrzyknął Jacek słysząc o stracie Iwony.
-Pieprzone zombiaki!- no i tyle z nie zostawiania nikogo. Huzar był zły. Westchnął głęboko by się uspokoić. Machnął kilka razy ręką by siłą odśrodkowa zdjęła mu rękawicę i otarł łzę. Prawie cztery lata pływali razem. Zdążył się z nią zżyć, jak z każdym z tu obecnych. Choć ona zawsz
-Dobra. Rozumiem, że jedziemy do mnie. Szczerze to niech mnie chuj strzeli, nie mam pojecia gdzie jesteśmy. Wiem, że musimy jechać na zachód. Tam. I tak aż zacznę poznawać otoczenie. Gdy wjedziemy do Trójmiasta to będę mógł poprowadzić. Znaczy powiedzieć dokładnie jaką drogą mamy jechać.
Jecek rozejrzał się po obecnych
-Wiecie... ja was tak bardzo, ale to bardzo proszę... Powiedzcie mi, że nie zostawiliśmy broni na statku...
Marcin spojrzał z pokerową twarzą na Jacka:
- Nawet przez głowę mi nie przeszło by coś stamtąd zabrać... Nie potrafię strzelać i jakoś mi to umknęło...
Jacek złapał się za głowę. To nie było załamanie, sam też nie pomyślał o broni. Chyba się spodziewał, że skoro on robi za tanka to nikt nie będzie oczekiwał by też przyjął rolę strzelca. Nie ważne. Nie miał zamiaru szukać winnych, a teraz po prostu intensywnie myślał.
-Wracamy po nią. Zombie się już nieco rozeszły ścigając nas. Przebijemy się przez nie. Ja nie pozwolę im się za bardzo zbliżyć a wy szybko weźmiecie broń.
- Wiesz, ja mam to gówno - pokazał na UMP - Ale co mi po tej sikawce. Gdybym wiedział, że się jeszcze spotkamy to wziąłbym więcej. Tylko nie idźmy przez tą drogę którą szedłem ja bo jest tam jakiś chory psychicznie koleś... Zatłukę go, to on ją postrzelił...
-Chwila. Iwonę ktoś zastrzelił? Myślałem, że nasi pachnący przyjaciele ją dopadli
- A co ty! Byli grubo za nami. Idziemy taką ścieżką a tu jak nie pierdzielnęło i patrzę Iwona leży. Sprawdziłem puls choć nie wiem czy dobrze... I kurwa nic!... - łzy zaczęły mu sciekać i coś ścisnęło go w gardle.
I znów to samo paskudne słowo... Jacek dawno tak nie rzucał mięsem
-Dobra. Szukanie zemsty byłoby wielce epickie, ale jeszcze bardziej głupie. Omijamy tego kolesia, jedziemy naokoło. hałas silnika powinien jeszcze bardziej odciągnąć truposzy
- To może ktoś będzie jeździł samochodem, a reszta poleci na statek?
-Nie. Nie rozdzielamy się. Są bardzo powolne. Utrzymam je zdala dość długo.
- To wiesz co? Masz tą szablę czy jak to, skoro mam tą plujkę to sobie poradzę - i oddał żelastwo Jackowi który włożył ją do “kieszeni” z tyłu siedzenie które było przed nim
-Dobra Marcin. Prowadź naokoło...
I pojechali. Kierowca całkiem nieźle sobie radził. Objechali miasto dookoła, na samej plaży zwolnili. Na szczęście ostatnio padało i piasek wciąż był mokry. Znacznie lepiej się po takim jeździ. Truposze zostały daleko z tyłu, ale pojedyncze już wychodziły z lasu z tym swoim podłużnym “Uuuyyyhhhhuuu”. Te jęki były paskudne.
-Tam ktoś jest... ktoś żywy. Morris... to ten koleś strzelał do Iwony?
-Nie... tamten był staruchem

Gdy tylko się zatrzymali Jacek niemal wyszkoczył z samochodu
-Nie mam pojęcia kim jesteś, ale pomóż im i uciekamy- wskazał na towarzyszy którzy już biegli po broń
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 26-06-2011 o 18:32.
Arvelus jest offline  
Stary 01-07-2011, 14:00   #25
 
MatrixTheGreat's Avatar
 
Reputacja: 1 MatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputację
Marcin mało nie zrobił z Marka długiego, czerwonego śladu na jezdni, ale nie miało to teraz znaczenia. Iwona nie żyła. Ledwo zleźli na ląd i już się zaczynało. Jak w jakimś pieprzonym horrorze.

-Dobra. Rozumiem, że jedziemy do mnie. Szczerze to niech mnie chuj strzeli, nie mam pojecia gdzie jesteśmy. Wiem, że musimy jechać na zachód. Tam. I tak aż zacznę poznawać otoczenie. Gdy wjedziemy do Trójmiasta to będę mógł poprowadzić. Znaczy powiedzieć dokładnie jaką drogą mamy jechać.
- No i dupa… - narzekał pod nosem Marcin.

-Wiecie... ja was tak bardzo, ale to bardzo proszę... Powiedzcie mi, że nie zostawiliśmy broni na statku...
Marcin spojrzał z pokerową twarzą na Jacka:
- Nawet przez głowę mi nie przeszło by coś stamtąd zabrać... Nie potrafię strzelać i jakoś mi to umknęło... - Marcin faktycznie nie miałby zbyt wielkiej korzyści z pukawek, ale zapomniał o reszcie. Miał dość pakowny plecak, gdzie zmieściło by się tego żelastwa dość trochę.
Na twarzy Jacka widać było, że nie jest zbytnio szczęśliwy. Ale w sumie, kto w tej chwili by był?
-Wracamy po nią. Zombie się już nieco rozeszły ścigając nas. Przebijemy się przez nie. Ja nie pozwolę im się za bardzo zbliżyć a wy szybko weźmiecie broń.
- Wiesz, ja mam to gówno -
pokazał na UMP - Ale co mi po tej sikawce. Gdybym wiedział, że się jeszcze spotkamy to wziąłbym więcej. Tylko nie idźmy przez tą drogę którą szedłem ja bo jest tam jakiś chory psychicznie koleś... Zatłukę go, to on ją postrzelił...
-Chwila. Iwonę ktoś zastrzelił? Myślałem, że nasi pachnący przyjaciele ją dopadli
- A co ty! Byli grubo za nami. Idziemy taką ścieżką a tu jak nie pierdzielnęło i patrzę Iwona leży. Sprawdziłem puls choć nie wiem czy dobrze... I kurwa nic!... -
łzy zaczęły mu sciekać i coś ścisnęło go w gardle.
-Dobra. Szukanie zemsty byłoby wielce epickie, ale jeszcze bardziej głupie. Omijamy tego kolesia, jedziemy naokoło. hałas silnika powinien jeszcze bardziej odciągnąć truposzy
- To może ktoś będzie jeździł samochodem, a reszta poleci na statek?
-Nie. Nie rozdzielamy się. Są bardzo powolne. Utrzymam je zdala dość długo.
- To wiesz co? Masz tą szablę czy jak to, skoro mam tą plujkę to sobie poradzę -
i oddał żelastwo Jackowi który włożył ją do “kieszeni” z tyłu siedzenie które było przed nim
-Dobra Marcin. Prowadź naokoło...

Lekarz radził sobie z jazdą dość dobrze, lubił to. Mógł przy tym się skoncentrować i pomyśleć. Objechali miasto dookoła i wjechali na plażę. Marcin na nie był zbyt tym zachwycony, ale nie mieli innego wyboru. Wysiedli z samochodu, Huzar zajął się likwidowaniem gości, którzy chcieli się wbić na krzywy ryj, a Marek i Marcin pobiegli w stronę zniszczonego holownika. Okazało się, że ktoś już na nim był, na szczęście sam.

-Nie mam pojęcia kim jesteś, ale pomóż im i uciekamy- Jacek wskazał na towarzyszy którzy już biegli po broń.
- No chodź zanim sami wszystko pozbieramy - rzucił do nowego Marcin.
- Właśnie, sami nie będzimy tego przecież targać - odezwał się ze złością po wydarzeniu kilkanaście minut wcześniej Marek.

Tajemniczy nieznajomy kiwną głową i wziął w łapy wielkiego CKMa. Marcin wbiegł na pokład, załadował wszystko co się dało do swojego plecaka i ruszył z powrotem. Przybyli do auta prawie w ostatniej chwili, bo pochód zombie był już niebezpiecznie blisko.

-Huzar! Już! - zakrzyknął Marcin i wpakował się na siedzenie kierowcy. Samochód odpalił a Marcin nerwowo spojrzał na licznik paliwa.
Jacek wskoczył do samochodu z mieczem w dłoni. Morris i nowy przywarli mocniej do oparcia gdy ostrze mignęło przed ich twarzami i wybiło dziurę w bocznej szybie. Jakiś trup dotarł do drzwi. Czarnecki puścił ostrze. Jedną ręką chwycił trupa za gardło. Wtedy poczuł siłę nieumarłego. Ludzkie mięśnie mają pewne ograniczenia ustalone przez mózg na wypadek sytuacji krytycznych, gdy musimy przekraczyć swoje limity, ale kosztem uszkodzenia ciała. Najwyraźniej truposze ich nie miały. Może to i lepiej... dzięki temu muszą szybciej się rozpadać. Raczej nie wyglądały jakby były zdolnego do jakiejkolwiek regeneracji. Wyciągnął lewak z pochwy na łydce i wbił go w oko nieboszczyka tak głeboko, że klinga zatrzymała się dopiero na potylicy. Odepchnął go i zatrzasną drzwi.
- Naprawdę nikt nie ma ochoty usiąść z przodu? - powiedział Marcin, chociaż oczywiście nie miał na myśli tego, by się teraz przesiadali. Ruszył, jednak bez pisku opon. Choćby nie wiem jak tego pragnął na piasku raczej by mu to nie wyszło.
- Wypadałoby się przedstawić, Marcin jestem. A jak twoja godność, nowy?
 
MatrixTheGreat jest offline  
Stary 01-07-2011, 14:33   #26
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
- Hmm, już raz słyszałem głosy ze ścian, jednak to nie był dobry okres w moim życiu. Miałem wtedy problemy z lekami. Brałem tabletki na chybił - trafił. Czasami nawet było wesoło, wiecie? - zaczął mówić do swoich towarzyszy w odpowiedzi na głos, który doleciał do nich nie wiadomo skąd.
- Ale my nie jesteśmy zombie! Mamy puls. I oddychamy. - zwrócił się do ścian mając nadzieję, że jego słowa dotrą do schronionych pod ziemią ludzi.
Ludzie z dołu
- Nie macie czego tu szukać. Odejdzcie. Nic nie dostaniecie, nic nie mamy.-
Z terenów przy domu słychać było coraz głośniejsze i z każdą chwilą bardziej niepokojące skowyczenia i pojękiwania, które stanowczo nie należały do ludzi.
- Jeśli chcecie mieć więcej głodnych na głowie, to nie wpuszczajcie nas. Ale to takie nieludzkie. - mówił całkiem spokojnym głosem Michał, by po chwili paść na kolana i błagać o ratunek, płacząc niemal jak dziecko.
- Błagam, wpuśćcie nas do środka! Nie chcę być jednym z nich! Błaagaaaam! Nic wam nie zrobimy! Nie okradniemy, nie zabijemy, nie zgwałcimy, nie zjemy, nie będziemy drażnić, tylko nie zostawiajcie nas na pastwę tych potworów, proszę! Bądźcie ludźmi! - zawodził coraz głośniej.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline  
Stary 01-07-2011, 15:29   #27
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
- Dawaj, dawaj zaraz gdzieś wyjdź... - nie skończył bo przerwał mu huk. Spojrzał na Iwonę, ale leżała na ziemi.
- Kurwa, nie!!!
Nie ruszała się, sprawdził puls, wydawało mu się, ze robi to dobrze. Nic nie wyczuł. Nie miał czasu stać nad ciałem bo ten kretyn oddał kolejny strzał więc uciekł jak tchórz.
Nie patrzył gdzie biegnie był omamiony obrazem leżącej bez ruchu przyjaciółki. Takie coś zwykle kończy się nieszczęściem. Wybiegł na drogę i spojrzał oślepiające reflektory śmierci. Uskoczył niczym zając na koniec tocząc się po asfalcie. serce biło jak zwariowane, oddychał szybko, trząsł się. Obejrzał się kto chciał go załatwić jak sarnę i przeżył kolejny szok. Byli to jego koledzy z okrętu. Morris wstał jak w przyśpieszonym tempie i obolały ruszył do samochodu ładując się do tyłu.
Na pytanie o Iwonę tylko pokręcił głową ze świecącymi oczami. Trzymali się razem cały czas, a teraz zostali rozdzieleni tak gwałtownie, nawet jej nie pochował, ani nie spalił. Czuł, że jej obgryzione do kości widmo będzie o prześladować.
- Dobra. Rozumiem, że jedziemy do mnie. Szczerze to niech mnie chuj strzeli, nie mam pojęcia gdzie jesteśmy. Wiem, że musimy jechać na zachód. Tam. I tak aż zacznę poznawać otoczenie. Gdy wjedziemy do Trójmiasta to będę mógł poprowadzić. Znaczy powiedzieć dokładnie jaką drogą mamy jechać. - zmienił temat Jacek. Marek w normalnych warunkach na zdanie "Niech mnie chuj strzeli" buchnąłby śmiechem opluwając wszystko dookoła, teraz nawet płakać mu się nie chciało.
- Wiecie... Ja was tak bardzo, ale to bardzo proszę... Powiedzcie mi, że nie zostawiliśmy broni na statku...
Marcin spojrzał z pokerową twarzą na Jacka:
- Nawet przez głowę mi nie przeszło by coś stamtąd zabrać... Nie potrafię strzelać i jakoś mi to umknęło...
Jacek zrobił minę, która pokazywała, że jest bardzo szczęśliwy...
- Wracamy po nią. Zombie się już nieco rozeszły ścigając nas. Przebijemy się przez nie. Ja nie pozwolę im się za bardzo zbliżyć a wy szybko weźmiecie broń.
- Wiesz, ja mam to gówno - pokazał na UMP - Ale co mi po tej sikawce. Gdybym wiedział, że się jeszcze spotkamy to wziąłbym więcej. Tylko nie idźmy przez tą drogę którą szedłem ja bo jest tam jakiś chory psychicznie koleś... Zatłukę go, to on ją postrzelił...
- Chwila. Iwonę ktoś zastrzelił? Myślałem, że nasi pachnący przyjaciele ją dopadli.
- A co ty! Byli grubo za nami. Idziemy taką ścieżką a tu jak nie pierdzielnęło i patrzę Iwona leży. Sprawdziłem puls choć nie wiem czy dobrze... I kurwa nic!... - łzy zaczęły mu ściekać i coś ścisnęło go w gardle.
- Dobra. Szukanie zemsty byłoby wielce epickie, ale jeszcze bardziej głupie. Omijamy tego kolesia, jedziemy naokoło. hałas silnika powinien jeszcze bardziej odciągnąć truposzy.
- To może ktoś będzie jeździł samochodem, a reszta poleci na statek?
- Nie. Nie rozdzielamy się. Są bardzo powolne. Utrzymam je z dala dość długo.
- To wiesz co? Masz tą szablę czy jak to, skoro mam tą plujkę to sobie poradzę - i oddał żelastwo Jackowi który włożył ją do “kieszeni” z tyłu siedzenie które było przed nim.
- Dobra Marcin. Prowadź naokoło... - zakończył Jacek.
Dobrze, że nie poprosili Marka o prowadzenie bo ten na pewno nie byłby w stanie trzymać kierownicy w takim stanie, normalnie to jeździł jak zawodowy rajdowiec.
Jego zdaniem jeżdżenie po piasku takim samochodem jest cholernie głupie, w końcu od tego są terenówki, ale takim ignorantom to można mówić.
Wypadli z samochodu już przy statku. Jacek wyszedł na przeciw tym obdartusom, a Marek i Marcin ruszyli po klamoty. Morris zerknął jeszcze jak tam sytuacja i dostrzegł ich obrońcę rozgrzewającego się. Tylko puścić muzykę z wejściówki Pudziana "Dawaj na ring" to wyglądałoby to dosyć groźnie.
Na okręcie załapali się na kolejnego ocaleńca. Razem wynieśli co wartościowsze i biegiem wrócili do samochodu.
- Huzar! Już! - zakrzyknął Marcin i wpakował się na siedzenie kierowcy.
Marek gwałtownie odskoczył uderzając tyłkiem o karoserię bo Jacuś musiał wymachiwać tym żelastwem na wszystkie strony.
Następnie reszta rzuciła się do drzwi, wyglądało to śmiesznie bo cała trójka siadła ściśnięta z rzeczami ze statku do tyłu zostawiając miejsce z przodu puste.
- Naprawdę nikt nie ma ochoty usiąść z przodu? - Marek zrezygnował z komentarza.
- Wypadałoby się przedstawić, Marcin jestem. A jak twoja godność, nowy?
- Marek, dla przyjaciół Morris - rzucił krótko Moryczewski.
 
__________________
"W moim pokoju nie ma bałaganu. Po prostu urządziłem go w wystroju post-nuklearnym."
Ziutek jest offline  
Stary 01-07-2011, 23:39   #28
 
Niker's Avatar
 
Reputacja: 1 Niker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodze
Od chwili odnalezienia włazu i usłyszenia głosów, Konrad całkowicie oddał pałeczkę pozostałym , bardziej wygadanym ... cóż jego punktu widzenia należało ten właz otworzyć jak nie po dobroci to może łomem czy jakimś środkiem wybuchowym. Oczywiście Duszek wolał jak zwykle zachować swoje komentarze i stanął tylko w przejściu z kuchni do jakiegoś pokoju, patrząc raz to przez okno w pokoju na grupkę głodomorków a to na ogólną sytuacje w kuchni.
Konrad zaczął się czuć naprawdę źle, był nie wyspany , zaczynał być głodny a na dodatek tego kontuzjowana noga zaczęła o sobie dawać znać w sposób jakie dawno nie robiła , na przemień skurcz i ból o obolałym boku nie wspominając.

-Idę o zakład że nadkruszyłem albo złamałem sobie jakieś żebro...- powiedział bardziej do siebie macając obolałe żebra co skomentował syknięciem bólu.

- Jak się dogadacie lub ewentualnie nie dogadacie to dajcie znać , idę zapalić- rzucił to w sposób całkowicie nonszalancki tak jak by był to zwyczajny dzień a horda trupów mogąca w każdej chwili zwalić im się na głowę była po prostu wymysłem jakiegoś kiepskiego pisarza.

Ghost wyciągnął z jednej kieszeni kamizelki pogniecioną papierową paczkę fajek "Marlboro" czerwonych którą znalazł parę dni temu w ośrodku, oczywiście parę dni temu paczka ta była w połowie pełna papierosami, teraz pozostały tylko trzy papierosy z czego jeden sklejony taśmą oraz niewielka zapalniczka krzesiwowa z częściowo startym napisem " Praktiker".
Konrad bez ceregiel sięgną po jedną fajkę i przeszedł do pokoju w którym do tej pory stał jedną nogą , zas dobiegający z tamtego miejsca dymek mógł świadczyć iż papieros zaczął spełniać swe życiowe powołanie.
 

Ostatnio edytowane przez Niker : 02-07-2011 o 00:09.
Niker jest offline  
Stary 02-07-2011, 00:36   #29
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Grupa „STAR”

Na nic się zdały prośby. Ludzie z dołu byli wystraszeni i nieufni. Nawet błagania Michała, spełzły na niczym. Dodatkowo ludzie, czy też człowiek z dołu, zaczęli wam grozić.
- Jakkolwiek spróbujecie otworzyć te drzwi, zastrzelimy was! Jak psy! – padło z ust podziemnego mieszkańca, a interkom umilkł i już się nie odezwał.
Gerald podszedł do klęczącego Michała i rzucił:
- Jest nas sporo, silnych, zdrowych mężczyzn. Może by je tak wyłamać? Mają tam na pewno jedzenie – i tutaj też spojrzał pytająco, na obserwującego wszystko czujnym wzrokiem Marka.
Konrada już z nimi nie było, samolubnie kopcił papierosa w samotności.

Ale działać było trzeba. Powłóczące nogami, schodzące się głównie ze strony szosy nieboszczyki, były niebezpiecznie blisko domostwa.
Jeżeli grupa chciała działać, musiała zrobić to natychmiast.

Grupa „Peugot”

Zapominalstwo, straszna cecha. Dobrze że wasz plan wypalił, inaczej było by z wami ciężko. Zgniłe i ożywione jak za sprawą czarnoksięstwa zwłoki martwych dawno ludzi, patrzyły na was pustym, obojętnym wzrokiem, nieco smutnym i nieobecnym. Kiedy ruszaliście, nieboszczyki już pukały swoimi przegniłymi łapskami i drzwi, masę i bagażnik.
Delikatne próba ruszenia okazała się spalona. Stres i strach robił swoje, dodatkowo to cholerne zawodzenie. Opony zabuksowały, wyrzucając spod siebie mokry piasek.
Zerknięcie na ilość benzyny, okazało się przygnębiające. Ćwierć baku to nie tak dużo, przy pojemności tego samochodu. Ruszyliście na zachód, tak jak wcześniej przykazał Jacek.
Nowy, czyli Maciek siedział w milczeniu, trzymając się koszulką za zadrapanie, którego nabawił się na holowniku, próbując biec z UKM’em, największym z zebranych na łódce.
Lecz głód nadal dokuczał, w dodatku przyszło też zmęcznie.
Po godzinie jazdy, wymijając pozostawione na drogach inne samochody i próbujących was dostać trupy, wjechaliście w przedmieścia Trójmiasta. Chwilę potem droga okazała się całkowicie zakorkowana, lecz mogliście próbować chodnikiem, po którym szwędało się zaledwie kilka umarlaków.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 02-07-2011, 19:12   #30
 
Niker's Avatar
 
Reputacja: 1 Niker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodzeNiker jest na bardzo dobrej drodze
Konrad rozsiadł się wygodnie na jakiejś kanapie zaciągając się głęboko Malborasem , w jednym ze swoich dawnych nawyków wyłożył z plecaka netbooka na swe kolana.
Przez dłuższą chwilę zastanawiając się czy go odpalić czy też nie , ostatecznie jednak podniósł małą klapkę z monitorem od spodu i nacisnął mały guziczek, cichy dźwięk wiatraczka oświadczył duchowi iż maszynka z której już dawno nie korzystał odpaliła, po chwili ekran mignął i ukazał się pulpit z Windowsa XP a wraz z tym melodyjka startowa tego systemu operacyjnego. nie śpiesznie majądz do tego tylko jedną rękę, drugą raz po raz przyciskał do ust w celu kolejnego zaciągnięcia się papierosem, oraz oporność netbooka po starcie odpalił aplikacje oznaczoną mianem Mapa europy 2009, chwila oczekiwania , zaniepokojenia znacząco niskim poziomem naładowania baterii oraz zrzędzenia procesora i na ekranie wyskoczyła w pełni gotowa do obsługi mapka. Konrad szybko odnalazł punkt zaczepny na mapie tyli ich nie tak dawne schronienie w Wodniku i w przybliżeniu stwierdził gdzie to mogą się znajdować, ustalając to gwałtownie schylił głowę by lepiej się przyjrzeć.

- A to ci dopiero - powiedział po raz pierwszy uśmiechając się lekko, szybko wyłączył sprzęt , wrzucił go do torby i wrócił do pozostałych kończąc papierosa przy tym.

- Panowie mam pewną nowinę - Witkowski dalej uśmiechał się a oczy zabłyszczały mu z nadziei - sprawdziłem na mapce nasze przybliżone położenie i wiecie co ? jak byśmy teraz się przeszli i nic za bardzo by się nie wydarzyło to za jakieś 6/7 godzin trafili byśmy pewien kawałej od mieściny zwanej Bobolinem a jeśli mam być dokładniejszy to dotarli byśmy do pewnej bazy wojskowej marynarki wojennej RP a dokładniej miejsca gdzie rezydowały siły powietrzne i saperzy i piechota. - Konrad przyjrzał się każdemu z osobna wciągając powietrze po czym kontynuował. - Raz byłem w tym ośrodku jak mój staruszek towarzyszył gronu dziennikarzy z Angory, grube ściany , magazyny takie że musieli by 2 dni z nich wywozić ciężarówkami aby wszystko zabrać więc jest szansa iż tam dalej są jakieś spore zapasy, wozy opancerzone , śmigłowce i takie tam. oczywiście jakbyśmy mieli jakieś auto i benzyny na pokonanie do 40/50 km to na miejscu byli byśmy w przeciągu maksimum 50 minut.

W czasie swojej wypowiedzi papieros zdążył się dopalić samotnie pozostawiając Konradowi tylko filtr , ale ten miejądz na pamięci kiepskie doświadczenia z paleniem samych filtrów wolał nie ryzykować zdartego gardła i żucił resztę Marlbora do zlewu.
 
Niker jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172