Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2011, 17:57   #103
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Wizja odpoczynku przyciągała. Ułożenie zmęczonego ciała na miękkim futonie. Otulenie się, roztulenie, ukojenie.. Zamknięcie oczu na niedawne koszmary zdające się wyrwać wprost z miejsca, w którym pechowa, niespokojna duszyczka mogła się zanurzyć zasypiając.
A może kąpiel? Gorąca, aromatyczna woda opływająca wyczerpane kończyny, we wręcz uzdrawiający sposób działająca na mięśnie i gęstą parą dająca poczucie bycia w innym, rajskim miejscu. Hai.. duch i organizm Leiko się tego domagały, nie chciały nawet słyszeć o sprzeciwie. Pozwalała sobie odpływać w takie marzenia, gdy we trójkę dotarli do wioski. Luksusom pochodzącym z jej wyobraźni nie było końca, kiedy to ciałem i skupionymi licami była obecna przy wzajemnym dogryzaniu sobie Samisu i Kumy.
Wyrwała się z tego rozkosznego zamyślenia dopiero w momencie zdawania relacji z walki na polanie. I reakcja łowczyni była błyskawiczna, nawet do choćby jednego słowa nie pozwoliła dojść młodemu samurajowi. Zgromiła go swymi własnymi, jakoby przecież nie było go przy samej potyczce z oni, więc nie miał kompetencji do opowiadania tamtejszych wydarzeń. Prawdę mówiąc, to i potem nie omieszkała wspomnieć o braku jego osoby w całym zajściu. Na tym prawdziwość trzymającej w napięci opowieści się kończyła, bo wszak to była autorska wersja Leiko, której nie było w smak choćby napomknięcie o dwójce wybawicieli. Brak ich ingerencji wypełniła nieco większymi i dłuższymi poczynaniami sobie Kazamy, który przed utratą przytomności zdołał tak zranić demonicę, że Japonka była w stanie wykonać ostateczny cios. Tak więc śmierć Mugin Jie była zasługą ich duetu. Tylko ich duetu, w którym ona zwyczajowo zajęła skromną, drugoplanową rolę.

Po wyjaśnieniach i po zacieraniu śladów bądź pewnych niezgodności, nastąpiła miła odmiana.
Tyle dni, a może już nawet tygodni, spędziła w ciągłym towarzystwie mężczyzn, że już nawet sobie nie wyobrażała zmiany tego swojego położenia.
A tu niespodzianka. A tu przyjemne zaskoczenie w postaci wygodnego kącika dla siebie w domku Samisu. Wprawdzie w Nagoi przez pewien czas przebywała z nimi Sakura.. ale ona nie była typem kobiety, w której towarzystwie pragnęłaby się znajdować zbyt długo. Nazbyt ordynarna była swym zachowaniem, nazbyt wulgarna wyglądem, nazbyt.. obsceniczna całą swoją postacią, a to gryzło się Leiko z prawdziwie kobiecymi cechami jakimi charakteryzowała się ich płeć. A przecież widziała, spędzała czas i wcielała się w kobiety różnych klas społecznych i profesji, a także o jakże odmiennych charakterach. I zawsze w każdej, nawet najbardziej zatwardziałej wieśniaczce, była w stanie dostrzec elegancję i delikatność godną najpiękniejszych kwiatów. Zaś tamta łowczyni.. przypominała jej niekorzystne zestawienie typowo, wręcz stereotypowo męskiej duszy zamkniętej w kobiecym ciele. Bądź mało wybredną kurtyzanę, bez szacunku do siebie na siłę szukającą łatwego i podrzędnego zarobku. Iye, iye. Wszak i Leiko daleko było do prawdziwej damy, acz.. w jej przypadku problemem było coś innego, szczęśliwie nie tak wyzywającego i nieprzyzwoitego , jednak z całą pewnością perfidnego.
Zaś Samisu była… urocza, taka nieskażona przez ponurą codzienność ataków oni. Swoim świergotaniem odganiała od Leiko złowieszcze wspomnienia z polany, a na dodatek okazała się być całkiem zręczną krawcową. Jeszcze tej samej nocy, nim obie poszły spać, łowczyni w ślicznej halce siedziała na macie, obserwując jak szybkie palce dziewczyny zaszywają jedyną ranę jaką zadała jej Matka Głodu – rozszarpany rękaw kimona. Już samo to wystarczyło, aby zdobyła sobie sympatię Maruiken.

Aż w końcu przyszedł on, ten wytęskniony.
Ten upragniony.
Ten wyczekiwany.
Odpoczynek.



***



Następny dzień był zaledwie krótką chwilą odetchnienia przed wieczornymi zmaganiami z kolejnymi oni.
Czas kobiety po naradzie nie obfitował w beztroskie poznawanie uroków wioski oraz jej okolic, ani też w słuchanie opowieści z młodzieńczych lat ich przewodnika. Nie było ku temu okazji, a i każde z nich całkiem świadomie unikało zaistnienia takowej, choć zgoła na odmienne sposoby. Leiko zaledwie.. subtelnie dawała do zrozumienia, że mężczyzna nie jest mile widziany w jej towarzystwie. Wtedy jej spojrzenie się ochładzało, lód zasnuwał oczy zamrażając iskierki tak często przecież tańczące w piwnych tęczówkach. Ten chłód którym emanowała był nie tylko dostrzegalny, ale też i prawie wyczuwalny, dający sugestię zamiany w lodową rzeźbę gdyby tylko młody samuraj pokusił się o zbliżenie do kobiety. Nie wspominając już o próbach nawiązania uprzejmej rozmowy. Gdy jednak i na takie zderzenie przyszedł czas, bo wszak wszyscy łowcy brali udział w naradzie, to ton jej głosu przeskakiwał o kilka klas społecznych niżej. Nadmierna uprzejmość w słowach i zachowaniu wobec Yasuro tworzyła pomiędzy nimi bolesną, rozdzierającą wyrwę. Cóż więc dziwnego, że młodzian preferował schodzić kobiecie z drogi, a i ona nie starała się o spotkanie.
Czy przesadzała, niepotrzebnie dramatyzowała? Oczywiście, odrobinę może. Ale trzeba byłoby się postawić w jej roli, poczynając od samego początku jej wyprawy, a kończąc na tej oto wiosce. Nie bolało jej samo bycie narażaną. Leiko ponad wszystko nie mogła ścierpieć braku trzymania się planu, w którym wszak nawet najdrobniejsza, nagła zmiana mogła zaowocować śmiercią niekoniecznie tylko Matki Głodu. Dlatego właśnie była rozdrażniona. Bo Yasuro pomimo tej swojej szlachetności, czczej troski i złotych słów.. zawiódł. Zdradził, w najgorszym do tego momencie i opowieści Samisu o jego heroicznej walce z dziećmi Mugin Jie nijak nie łagodziły tej sytuacji. Dzięki jego bohaterskości, ona sama byłaby martwa gdyby nie pojawienie się tamtej dwójki. Nie zwykła kiedykolwiek pokładać zaufanie i własne życie w cudze ręce, a po tym polowaniu taka praktyka była jeszcze bardziej znikoma.

Dlatego z braku tych rozrywek Leiko popołudniu w samotności spacerowała po nabrzeżach wioski, po ziemi i trawie zeszłej nocy smakujących krwi dzieci Matki głodu. Od wyjątkowo tego dnia palącego słońca osłaniała się parasolką.. mającą pewien pozornie niewielki, ale jakże ważny mankament. Aby przyciągnąć na siebie uwagę demonicy, była zmuszona wypuścić ku niej długi szpikulec zwieńczający chroniący od słońca bibelocik. Udało się, bestia pochwyciła przynętę, acz nie było okazji dla kobiety na zabranie swej własności, to i przeleżała ona tutaj całą noc i poranek. Z czego „tutaj” póki co było określone jako ten kawałek ziemi rozciągający się przed wioską, na którym kryło się już nieco konkretniejsze „tutaj”. Należało tylko je odszukać, a w trakcie tych poszukiwań łowczyni rozmyślała o tym co zostało powiedziane na naradzie, o ponownym rozdzielaniu się na dwie grupy i o swych własnych, dość dwojakich planach na wieczór. Nie miała wewnętrznych dylematów co do podjęcia decyzji. Wszak tę już dobrze znała.
Zębami swych geta lekko rozkopała naniesioną w czasie walki ziemię. Następnie kucnęła i delikatnie pomiędzy smukłe palce ujęła swe znalezisko, tak wiele razy ratujące ją już z opresji. Otrzepała je z ziemi oraz dmuchnięciem pozbyła się brudnych drobinek ze stalowej powierzchni. Następnie wielce narażając porcelanę swej skóry na zderzenie ze światłem słonecznym, opuściła parasolkę by zabójczo, nienaturalnie dla takiego przedmiotu ostrą końcówkę umieścić na jej prawowitym miejscu.

Podniosła się i wyprostowała akurat w odpowiednim momencie, by obserwować jak Płomień prawie do niej podbiega radośnie. Jak na skrzydłach.
-Kirisu-kun.. Sporo czasu minęło od naszych wspólnych nocy w Nagoi, ne? – zapytała Leiko figlarnie, ton swego głosu zniżając do przyjemnego dla ucha i przeznaczonego tylko dla Płomienia pomruku, tak bardzo podobnego temu towarzyszącemu ich pierwszej rozmowie w Nagoi. Pozwoliła sobie też na tę mało wybredną i wyjątkowo jasną w odbiorze dwuznaczność, które on z taką lubością stosował będąc przy niej. Bądź co bądź każdy z napotkanych przez nią mężczyzn był inny i każdy wymagał z jej strony odmiennego zachowania.. oraz różnych słodkich sztuczek działających tylko na danego osobnika.
Powoli wyciągnęła rękę ku Kirisu i opuszkami palców pieszczotliwie dotknęła jego policzka.
-Dobrze Cię znów widzieć, mój partnerze – zamruczała przyglądając się młodzikowi spod parasolki dokładnie chroniącej jej porcelanową skórę przed natarczywymi promieniami słońca -Czy to Ciebie przysłał nam klan z pomocą? Samego, już bez Sakury?
-Sakurę też tutaj posłał. Na szczęście nie musiałem jej towarzyszyć.- w głosie młodzika widać było, że kobietka o włosach koloru płatków wiśni nieźle mu zdołała dopiec. Palce kogucika opuszkami przesunęły się po jej dłoni dotykającej jego policzka. Powoli, delikatnie, zmysłowo... uczeń nie zapomniał lekcji z Nagoi.- Na szczęście jest wiele wiosek wzdłuż rzeki Kisu, i każda wymaga ochrony.
Kirisu uśmiechnął się dodając.- Miałem nadzieję, że napotkamy się na tych ziemiach ponownie. I uczynimy noce przyjemniejszymi.
Wiadomym było o jakie przyjemności młodzikowi chodzi.
-To będzie miła odmiana po ostatnich łowach. Cieszę się, że akurat Tobie przypadła ta wioska – uśmiech młodego wilczka znalazł swoje odbicie na wargach Leiko, choć to ich rozchylenie było bardziej niewinne i jakże czarujące, swym widokiem wręcz rozgrzewające serce.

Ale tylko przez kilka rozkosznych sekund, po których najwyraźniej do kobiety wróciły wspomnienia prawie samotnych bojów z potężną Mugin Jie. Na jej lica niecnie wkradł się cień niepokoju i zasmucenia - Bo i te dwie do najprzyjemniejszych nie należały. Niebezpieczne, zdradliwe bardzo..
Cień się pogłębił, aż sama łowczyni świadoma tego faktu, lekko przekręciła głowę w chęci ukrycia za pasmem włosów tej słabości malującej się na jej twarzy i w oczach. Także i jej palce zastygły przerywając drobną pieszczotę.
-Wydarzyło się coś złego? Jesteś ranna?- zaniepokoił się Kirisu zerkając na twarz dziewczyny w poszukiwaniu śladów choroby, bądź jadu.- Czy coś ci grozi Leiko-chan? Jeśli jakaś poczwara próbuje napaść na ciebie, to spali ją żar mego gniewu.
W głosie młodzika było słychać troskę, gniew, ale i nutkę nadziei. Bo czyż uratowanie pięknej kobiety od groźby złego oni, nie jest szlachetnym czynem?
I czyż tak szlachetny czyn, nie wzbudza wdzięczności u uratowanej kobiety? Czyż nie sprawia, że drżąca przytula się do ciała swego bohatera, pozwala się objąć i całować... i oddać się jego pieszczotom. Płomień był taki przewidywalny w swych działaniach i myślach.
-Iye.. Ale niewiele brakowało to bycia więcej niż tylko ranną – tym razem wszelkie pomruki zostały zastąpione przez wyraźną gorycz, której dla wzmocnienia brakowało tylko tupnięcia zgrabną stópką. Ale Leiko przecież nie tupała. Ona była kruchą istotką, delikatnym kwiatuszkiem, co w tym momencie stawało się łatwo widoczne, dzięki jej słowom, zachowaniu i skrupulatnie dobieranej mimice.
-Ponownie byłam przynętą na potężnego demona, Kirisu-kun.. ale tym razem nic nie poszło według planu i zostałam przeciwko niemu sama. Nie było nikogo, aby mnie ochraniać.. – mówiła cicho, być może obawiając się, że samo opowiadanie o ostatniej nocy będzie mogło przywołać tamte koszmary. Musnęła jeszcze raz policzek Płomienia, po czym cofnęła rękę i objęła się nią bezbronnie, dłonią rozcierając drugie ramię. I pochyliła się trochę, jak gdyby skuliła w sobie przytłoczona tymi wydarzeniami, przez które w rezygnacji opuściła powieki -To było straszne. Jeszcze cała drżę na samo wspomnienie..
I Kirisu zrobił to co każdy gorącokrwisty młodzik zrobiłby na jego miejscu. Objął ją. Zrazu delikatnie, ostrożnie... niepewny czy może sobie publicznie pozwolić na tak wielkie naruszenie jej przestrzeni osobistej. Potem mocno przytulił przyciskając Maruiken do swego ciała i mówiąc.- Jestem przy tobie i nie pozwolę by coś ci się stało Leiko-chan.
Mówiąc to muskał wargami szyję łowczyni, a drżenie jego ciała było dowodem, że pragnie więcej... o wiele więcej. Nic się nie zmienił od czasów Nagoi, tak samo gwałtowny, tak samo namiętny, tak samo lubieżny... tak samo naiwny.
Kobieta płynnym ruchem zmieniła nieco położenie swej parasolki, aby wprawdzie nadal ją osłaniała od słońca, ale także na wszelki wypadek ich dwoje choć odrobinę odseparowywała od możliwych ciekawskich spojrzeń. Widzowie byli jej zbędni.
Pozwoliła na tak dużą poufałość, dając się Kirisu poczuć jej wybawicielem i strażnikiem, jej partnerem bez którego była wystawiana na całe niebezpieczeństwo tego świata, mężczyzną muszącym dbać o bezpieczeństwo damy swego.. pożądania. Pozwoliła także mu się rozkoszować tym drobnymi pieszczotami jej szyi, a zaraz też i mało zdecydowanymi sprzeciwami, co by wiedział o istnieniu jej własnych pragnień względem niego.
-Nie możemy.. ktoś zobaczy.. – szeptała Leiko naprzemiennie z rozbawieniem wywoływanym dotykiem jego ust oraz z naganą próbującą się przebić i dojść do głosu.

Koniec końców wywinęła się z objęć młodziana, ale na pocieszenie, na osłodzenie braku jej filigranowego ciała tak blisko niego, dłonią sięgnęła ku monetom zawieszonym na jego szyi. Zagubiła pośród nich smukłe palce, niby to przypadkiem czasem muskając nimi także i skórę łowcy.
-Wiem, że nie pozwolisz. Ale.. - po raz kolejny odwróciła spojrzenie od oczu Płomienia, tym razem opuszczając je na owe podzwaniające błyskotki. Westchnęła, a następnie powiedziała cichutko, wręcz jak do siebie samej – Obawiam się, że na dzisiejszym polowaniu nie będę tak dobrą partnerką jak w Nagoi. Gomen..
-Czemuż to?- zdziwił się Płomień i z troską w głosie dodał.-Czy coś cię trapi Leiko-chan? Jak mogę pomóc?
Delikatnie muskał palcami jej dłoń - Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko, partnerko.
-To była tak ciężka i wymagająca noc, wyczerpująca na wiele sposobów. A pomimo tego mojego narażania się, dzisiaj ponownie wszyscy oczekują ode mnie podobnego oddania w walce. Nikt się nie troszczy o zszargany stan mego ducha. Ale Ty.. – wzniosła wzrok na młodzika krzyżując jego tęczówki ze swoimi, wypełnionymi rozjaśniającymi je iskierkami nadziei i podziwu. Szybkim gestem strzepnęła jego palce, bynajmniej nie w chęci ukarania go, gdyż te subtelne pieszczoty zastąpiła mocnym spleceniem ze sobą ich dłoni. I mówiła, zadawała pytania, ale tak po prawdzie, to sporo one w sobie miały z wmawiania.. ale któż by się poznał, będąc zamkniętym w pułapce jej oczu i dotyku -Ty rozumiesz, ne? I swoimi ognistymi jūmonji-yari będziesz siał spustoszenie wśród oni, nie dając mi nawet okazji do zaangażowania się w obronę wioski, prawda? Odciążysz mnie dzisiaj z tego obowiązku, mój Płomieniu?
-Hai... wiesz wszak dobrze, jak wspaniałym jestem łowcą.- słowa Leiko zagrały na czułych strunach jego męskiego ego. Uśmiechnął się.- Oczywiście, że dam ci odpocząć, byś nabrała sił i... ochoty.
Spojrzenie Płomienia powędrowało w dół wzdłuż jej szyi i rozcięcia kimona. W oczach mężczyzny igrały wesołe iskierki. Liczył że Leiko nabierze ochoty. To pewne. Tyle, że nie ochoty na walkę.
-Cudownie. Kami się chyba do mnie uśmiechnęli, skoro przysłali mi Ciebie w takim momencie-odetchnęła łowczyni z wyraźną ulgą, zaś szpetny cień został odegnany z jej twarzy, niewątpliwie z pomocą oczyszczającej mocy płomieni Kirisu w jego słowach -Jednak.. nie wspominaj o tym nikomu. Niech to będzie kolejny nasz sekrecik, za który będę bardziej niż wdzięczna.
Dygnęła dworsko przed młodzikiem, a na jej usta powrócił uśmiech. Nie był jednak podobny temu wcześniejszemu, pełnemu pruderyjności. W tym uniesieniu kącików swych warg Leiko ukryła obietnicę błogiej, rozpalającej zmysły słodyczy, mającej być nagrodą za wypełnienie przez Płomienia tego zadania.
-Hai Leiko-chan.- uśmiechnął się mówiąc nieco rozmarzonym tonem głosu. Po czym nagle spytał, wyrywając się z krainy swych marzeń, w której oboje zapewne smakowali rozkoszy alkowy.- A kim są ci inni?
-Można rzec, że jest nas tutaj cała zgraja. Aż dziw, że tylu łowców potrzeba do obrony jednej wioski – odparła kobieta pogrążającej się w krótkiej zadumie nad tą kwestią, po której rozplotła ich palce z uścisku. Obchodząc go powoli i powłóczystym ruchem przesuwając dłoń na przedramię swego partnera, wyliczała osoby stanowiące ich grupkę -Jestem ja razem z tamtą dwójką z Nagoi, jest Kunashi-san przybyły tutaj jeszcze długo przed nami, a i młody Dasate-sama ciągle nam towarzyszy i.. próbuje pomagać.
Lekkie zawieszenie głosu i drgnienie brwi świadczyło o tym, że nie minęła jej jeszcze złość na samuraja. Nie była jednak na tyle mściwa, co by obnosić się z tym pod jego nieobecność lub narażać na gniew tego tutaj ognistego młodziana. Stanęła przy nim i ujęła go pod ramię – Chodźmy, wszak dopiero co przybyłeś. Pokażę Ci wioskę, powiem co się wydarzyło.. a może jak będzie już po wszystkim, to uda nam się znaleźć jakiś miły zakątek i opowiesz dokąd mi Ciebie zabrano. Ne, Kirisu-kun?
-Hai... to będzie ciekawa opowieść i miły zakątek niewątpliwie sprawi nam i inne niespodzianki. -Kirisu coś planował wobec niej, co nie było dla Maruiken zaskoczeniem. Kogucik niewątpliwie stęsknił się za Leiko. Uśmiechając się do dziewczyny skupił się by słuchać jej opowieści. Choć, niewątpliwie dotyk sprawiał, że myśli młodzika odpływały w kierunku zmysłowych marzeń.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 01-07-2011 o 18:45.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem