Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2011, 18:01   #42
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Magnus był rad z udanej wyprowadzki. Wioska wydawała się bardzo bliska Pani Zielonych Ostępów, a sami mieszkańcy niezwykle gościnni. Coś jednak było z nimi nie tak. Było to coś więcej niż dziwny rytuał odprawiony przez wieśniaków podczas święta Rhyi. Wyjeżdżając z pomiędzy ostatnich zabudowań wojownik był pewien, że pozbył się całej energii wywołującej u niego dziwne poczucie - jakby drzemała w nim ogromna siła. Poczucie podniecenia i chęci zabawy - szaleńczej bieganiny z resztą chłopów.

"Gdyby był tu Bernard byłby dumny" pomyślał wojownik. "W końcu zawsze myślał, że to moja słaba wola jest powodem dla którego nie potrafię czarować. Najwyraźniej kryje się za tym coś więcej" z uśmiechem zamyślał się Tileańczyk patrząc na potężny, obusieczny topór. Mało kto potrafiłby nim walczyć, co więcej zabić - zabić jednym uderzeniem. Ale czy jego umiejętności były warte zaprzestania nauki czarów? Może za słabo się starał? Może był obdarzony talentem mimo tego co mówili mu rówieśnicy i Bernard? "Nie! To niemożliwe" jakby wypadł z transu Magnus szturchany ręką przez Darragha.

- Dalej będziemy musieli udać się pieszo. Czuję, że źródło całego problemu kryje się wewnątrz lasu. - rzekł druid schodząc z kozła.

Magnus wjechał powozem między drzewa. Potem zabrał swój plecak, do którego schował dwie sakwy z zawartością dwóch skrzyń. "Zabiorę to w razie problemów z powozem". Następnie starannie przykrył wehikuł leżącymi wokół liśćmi, gałęziami oraz krzakami. Nie chciał aby ktokolwiek znalazł ich pojazd.

- Zabierzcie co jest najcenniejsze. Wrócimy tu, ale nie możemy sobie pozwolić na zostawienie wszystkiego w powozie. Ja sam schowałem do plecaka zawartość dwóch skrzyń. Dobrze by było jak byście zabrali resztę złota. - powiedział czekając aż towarzysze zrobią wszystko co chcą przed przykryciem powozu runem.

Gdy wszyscy byli gotowy Darragh poprowadził ich w głąb lasu. Mgła wcześniej skupiająca się w okolicy śpiewających wieśniaków teraz wydawała się rozwiewać pomiędzy drzewami. Nie miała ona żadnej woni, ani nie utrudniała zanadto marszu - przynajmniej nie drużynie prowadzonej przez bliskiego naturze druida.

Nagle Magnus coś poczuł. Rozejrzał się po obecnych towarzyszach - oni również się zatrzymali. To było coś bardzo silnego skoro zaśniedziały i słaby zmysł magii weterana nagle drgnął. Jakby dotarli na miejsce. Byli bardzo blisko. Wychylając się zza zarośli cała trójka towarzyszy dostrzegła niewielką polanę. Znajdowali się na niej powykręcani licznymi mutacjami zwierzoludzie ucztujący na porwanych ludziach. Cała masa ludzi, ich kończyn i krąg paru mutantów skupieni byli wokół ciemnego monolitu całkowicie pokrytego krwią. Przypominający słup kawał materii zdawał się wydawać jakiś wibrujący dźwięk. Zwierzoludzie byli całkowicie pochłonięci przez magiczny przedmiot.

Jeden z mutantów rozerwał na kawałki - jeszcze chyba przed chwilą żywego - człowieka nad samym obeliskiem. Magnus przełknął siarczyste przekleństwo widząc snop światła szybujący w niebo. Była tam też druga, podobna struga. Dochodziła jakby z zachodu. "Oby nie z Bogenhafen" pomyślał woj zdecydowany działać. Nie miał pojęcia co zaraz się wydarzy, ale jak zawsze miał zamiar przejąć inicjatywę zanim los zwróci się przeciwko nim i zostaną dostrzeżeni.

Tileańczyk odłożył w krzakach swój plecak. Bardzo sprawnie przyczepił do lewego przedramienia puklerz. Dobywając kuszy załadował bełt. Jego plan był dość prosty. Strzelać w mutantów z kuszy aż Ci zrozumieją, że są atakowani. Jakby to się nie stało to lepiej dla Magnusa i towarzyszy. Jak zwierzoludzie ruszą do walki weteran odrzuci kuszę i rzuci się w ich kierunku z dobytym toporem i swą sławietną już tarczą…

Jeszcze raz patrząc na polanę wojownik zobaczył jakby otwierającą się w powietrzu bramę. Nie wiedział co z tym zrobić, ale ten problem zostawi magom. Sam zajmie się przeciwnikami… Taką decyzję podjął - "Trzeba gonić tego Galahada" pomyślał z nietęgim uśmiechem posyłając pierwszy bełt w stronę przeciwnika.
 
Lechu jest offline