Do samego brzasku w ciemnej szafie przebrzmiewały duszone westchnięcia i szeptane słowa modlitw o więcej mądrości na przyszłość. Znał plebanię na wylot, plan ułożył jeszcze przed wejściem- dlaczego w ostatnim momencie schował się w wieszaku na sutanny? Strach, to on zadecydował. Gdy niemcy jeszcze baraszkowali po pokojach plebanii Gambino starał się podsłuchać 'cokolwiek', a w jego położeniu istotnie cokolwiek byłoby 'czymś'. Miotał się po omacku przez całe miasto, by spotkać amerykanów, nie hitlerowców. Wszystko szło na opak.
Nad ranem -gdy nazi zniknęli- ksiądz biegiem ruszył przez tylne wejście do świątyni. Stamtąd na wieżę- słyszał jakieś zamieszanie, a z dzwonnicy jest dobry widok na całe miasto. Mając na uwadze własny los jak i los tej wojny skłaniał się ku alianckiemu towarzystwu i to w ich stronę zamierzał się kierować w miarę możliwości. Przy piersi cały czas kurczowo ściskał mały, czarny prostokąt z wypukłym, pozłacanym krzyżem na wierzchu.
__________________ "His name is Dr. Roxso..., he's a rock'n'roll clown, he does cocaine..., I'm afraid that's all we know..." |