Maureen
No nieźle, jeszcze chwila a Nathiel swoją niewyparzoną gębą narobiłby kłopotów nam wszystkim. A przecież prosiła, zaklinała, żeby choć na chwilę zważali na coś więcej niż czubek swojego nosa. Teraz juz wie, że z nimi po dobroci się nie da. Przeszło jej też przez myśl, że byłaby gotowa w przyszłości użyc wobec co poniektórych towarzyszy innej metody niż perswazja. Dziewczyna aż zamarła, kiedy strażnik szczęknął bronią przed oczami drowa. "Zabije go jak nic" - pomyślała z przerażeniem. "Myśl Maureen, myśl" - rozpaczliwie zaczęłą szukać punktu zaczepienia. Na szczęście Anzelm wykazał się niesamowitym refleksem.
"Daj mi księgę od Sylvana, tylko szybko!" - dotarło do niej jak przez mgłę. Machinalnie podała księgę kapłanowi. Spojrzała na niego półprzytomnie gdy przemawiał, próbując się skoncentrować. - "Uch, niedobrze, gdzie Twoja zimna krew, skup się!" - nakazała sobie.
No tak. całkiem niezłe odciągnięcie uwagi, acz humorystyczne. Teraz strażnicy albo zaczną się śmiać, albo oskarżą ich o kradzież książki lub też posądzą o bałwochwalstwo i dodatkową herezję. Trzeba coś powiedzieć zanim Phaere z czymś wyskoczy. Hmm... Co by tu dodać.
"Kapłan mówi prawdę" - zaczęła starając się nadać swemu głosowi mocy i pewności - Nasz towarzysz faktycznie ma wybuchowy temperament i nie przebiera w słowach, brak mu też szacunku dla innych, lecz stanowi mocne ogniwo naszej obrony dlatego musimy trzymać się razem. Wszyscy jesteśmy zdenerwowani obecną sytuacją - nieumarli, walki, kłótnie, morderstwa, rozpad rady, ale niech mi Pan wierzy, ze nie chcemy dodatkowych kłopotów ani dla siebie ani dla Rangaard. Z polecenia najwyższego kapłana Sylvana ruszamy z misją pomocy Wam i Miie'sitil, ciaży na nas olbrzymia odpowiedzialność, ponieważ jesteśmy tu obcy i musimy zasłużyc na Wasze zaufanie. Nerwy nas ponoszą, dlatego proszę, nie zważaj na nasze słowa wypowiedziane bez namysłu, tylko przepuść nas i odejdziemy w spokoju. Przepraszamy za całe zamieszanie "- hmm... czy to wystarczy? |