Łowca dał im wolne, więc obrócił się na pięcie i zwracając zbytniej uwagi na swojego nowego współpracownika, poszedł w kierunku swojego małego sklepiku. Podczas drogi otworzył sobie whisky i raźno je sobie popijał. Nie mieszkał daleko, to też nawet nie był skuty, kiedy przekraczał próg mieszkania, nawet wspinaczka po schodach nie została utrudniona. ”Chyba się uodparniam” – pomyślał.
W domowych ścianach, zrzucił ze siebie cały złom jak zatargał do baru. Zachlapane posoką bronie wyczyścił na miejscu, ale kamizelkę i inne ubrania, musiał wsadzić do pralki i ustawić najniższy. Z nastawianiem programu nie miał problemu, chyba zawsze używał tego, z którego pomocą krew schodziła najefektywniej. Kiedy urządzenie zaczęło pracować, on sam zapakował się pod prysznic. Ciepła, parująca woda zaczęła spływać po jego zmęczonym ciele. ”Starzejesz się, staruszku, starzejesz” – a na koniec myśli, przeklął szpetnie.
I wcale nie kłamał. Miał już 32 lata na karku i w jego życie zmieniało się, jak w kalejdoskopie. Ważne że był doświadczonym Łowcą i robił co umiał. I będzie to robił tak długo, jak sobie na to sam pozwoli.
Po całym prysznicu, zjedzeniu kolacji i opróżnieniu butli z alkoholem, runął na łóżko. Szybko zasnął kamiennym snem. Jeszcze tylko zostawił sobie flaszkę burbona na jutro.
Kiedy się obudził, czuł się lekko skołowany. Głowa go nie bolała, żadnych problemów z układem trawiennym, wręcz przeciwnie. Czuł wielki apetyty, który szybko ruszył zaspakajać.
Po śniadaniu, otworzył drzwi sklepu i zaczął obsługiwać klientów. Zwyczajnych, szarych ludzi. Większość to myśliwi kupujący amunicję, ale były też typy spod ciemnej gwiazdy. Na szczęście byli rzadkością. - Witam Pana, poroszę amunicję na jelenie… Tą co ostatnio – poprosił staruszek. - Dzień dobry Panie Woodstacker, co? Znowu na polowanie? – czynił obowiązki sklepikarza Xaraf. - Wie Pan jak to jest, nie ma co na starość siedzieć w domu – ekspedient pokiwał mu tylko głową ze zrozumieniem. - Proszę – powiedział, wręczając opakowanie z nabojami i przyjmując należność.
Takich klientów lubił. Byli sympatyczni. Ale co innego zaprzątało mu głowę. O 12 musiał być w głównej siedzibie Łowców, to też obsłużył ostatnich klientów i wywiesił szyld „zamknięte” uprzednio zamykając drzwi na klucz.
Spakował swoje graty do podróżnej torby oraz zgarnął suche już ubrania i kamizelkę. Zabrał również uszykowane wcześniej kanapki. Wsiadł do samochodu i ruszył w kierunku słynnej siedziby.
__________________ Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być. |