Na słowa Anzelma ludzie odruchowo odpowiedzieli "Na chwałę Matki!" po czym zaczęli szeptać między sobą. Czyżby się udało? Jednakże jeden z kapłanów strzegących murów przechylił sie przez blanki i krzyknął: "Narada w świątyni trwa jeszcze, a nawet gdyby się skończyła, to czemuż Sylvan miałby wysyłać was, obcych do obrony naszego miasta?! Sześć osób? To mniej niż pojechało z Aitarem! Czyż nie ma straży i wojska? A skoro jesteś kapłanem, gdzie Twój Znak i szaty? - krzyknął do Anzelma. Strażnik z mieczem natomiast zerknął na Maureen sceptycznie i rzekł: Już raz nas okłamałaś, pani, tam, na plaży... Dlaczego mielibyśmy wierzyć waszym słowom tym razem? Rozpuszczacie plotki o nieumarłych - nie tylko ta kobieta słyszała - a równocześnie podejrzanie chętnie opuszczacie bezpieczne mury Rangaard... Co knujecie, obcy? - pokręcił głową, i odwrócił się spowrotem do Nathiela. |