Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2011, 01:39   #13
Nathias
 
Nathias's Avatar
 
Reputacja: 1 Nathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znany
Decyzja zapadła. Wszyscy zaproszeni z tych czy innych pobudek podjęli się zadania. Uśmiech Armana, który i tak nie schodził z jego twarzy, jeszcze się poszerzył.
-Doskonale. Skoro wszyscy są z nami przejdźmy do szczegółów. Dostaniecie piętnaście tysięcy sztuk złota na wykonanie misji. Drugie piętnaście po wykonaniu zadania. Za dwa dni wyrusza karawana do Luskan. Zabierzecie się z nimi. Na miejscu będzie czekał na was mój człowiek, który się wami zajmie. Zorganizuje wszystko czego będziecie potrzebować. Wliczając w to wszelkie informacje. Jest dobrze poinformowany, więc myślę, że warto z tego skorzystać. Nasz gospodarz Hendak był tak uprzejmy i zapewnił wam pokoje na dziś i jutro, oraz oczywiście ciepłą strawę, gdy zgłodniejecie. Nie musicie się tutaj niczym przejmować.

Arman wstał, chwycił swój płaszcz i narzucił na plecy.
-Karawana wyrusza o świcie spod bramy miejskiej. Przewodnik nazywa się Kort. Będzie wiedział o waszym uczestnictwie. Macie być tam punktualnie.
Mężczyzna podsunął krzesło i jeszcze raz przyjrzał się grupie.
-Na mnie czas. Więcej szczegółów dowiecie się od naszego człowieka w Luskan. Tu jest złoto – Arman położył na stole potężny mieszek ciężkich monet.
-Pamiętajcie, że czas nagli i nie możecie zwlekać dłużej, niż to konieczne. Bywajcie i powodzenia.
Mężczyzna skiną głową wszystkim i wyszedł zza stołu kierując się szybkim krokiem w stronę wyjścia. Bernard natomiast każdemu z nowych gości wskazał pokój, by potem wrócić do swoich zwykłych zajęć.

***

Dzień wyprawy był rześki. Słońce nieśmiało wyglądało zza horyzontu a pierwsi mieszkańcy wyglądali z okien, jeszcze nie do końca przebudzeni. Jednak pod bramą miejską krzątała się spora grupa ludzi ładująca skrzynie na wozy, poprawiająca olinowania i sprawdzająca czy wszystko jest na miejscu. Grupa była o czasie. Dokładnie tak, jak Arman powiedział. Nie mieli nic do roboty, więc każdy zajmował sobie czas wedle upodobań. Zanim Kort uznał, że są gotowi minęła blisko godzina.

Karawana była spora. Sześć wozów z zaprzęgniętymi do nich, potężnie zbudowanymi końmi. Tuzin pomocników – tragarzy i powozowych, oraz dwa tuziny konnych zbrojnych do ochrony. Do tego jeszcze sześć dodatkowych osób. Kort i piątka poszukiwaczy przygód, którzy ruszyli razem z karawaną do Luskan, Miasta Żagli.

Podróż dłużyła się, przerywana co jakiś czas rozmowami, okrzykami i śmiechami uczestników. Rytmiczny stukot kopyt wtórował metalicznym brzękom najemników usypiając siedzących na wozach. Wozy skrzypiały skacząc na brukowanym trakcie pod ciężarem ładunku. Bezczynność dopadła wszystkich. Poza najemnikami, którzy widać poważnie traktowali swoje zajęcie. Widać Arman zatrudniał do tej roli samych profesjonalistów. Kolejne dni wyglądały podobnie. Okazało się, że podróż zaplanowano tak, by każdej nocy można było przenocować pod dachem i nie martwić się zbyt o towar na wozach, zwierzęta i własne bezpieczeństwo.


***

Po kilku dniach podróży poszukiwacze przygód ujrzeli pierwsze zabudowania miasta Luskan. Widać wszyscy odczuli wyraźną ulgę na ten widok, bo i konie przyspieszyły kroku. Miasto było dużo mniejsze niż Alkathla, jedna wydawało się, że ruch jest tu jeszcze intensywniejszy. Widać było, że wszystko, co się w tym miejscu dzieje, kręci się w około portu i cumujących tam statków. Nie koniecznie legalnych. Kort pokierował karawanę pod olbrzymi magazyn w dokach. Gdy tylko się zatrzymali wszyscy tragarze zeskoczyli z wozów i szybko zaczęli rozładowywać towar.

Wrota magazynu otwarły się. Wyszedł z nich wysoki mężczyzna, który z pewnością należy do pirackiej braci, a za nim wybieg tuzin kolejnych pomocników do rozładunku.


Mężczyzna podszedł do piątki pasażerów i rzekł
-Witajcie. To o was musiał mi mówić Arman. Jestem Tarik i będę waszym przewodnikiem po mieście. Jeśli czegoś potrzebujecie, przychodzicie z tym do mnie. Wierze, że Arman wspomniał wam o tym. Mam przygotowane dla was pokoje w pobliskiej karczmie „Pod Złamaną Reją” oraz ciepły posiłek. Musicie być w pełni sił, by wykonać zlecone wam zadanie. Chodźcie ze mną. – zaprosił ich gestem Tarik.

Grupa szła portowymi liczkami miasta by po chwili dotrzeć do karczmy, do której wejście prowadziło pod złamanym masztem, z strzaskaną reją, opartych o fasadę budynku.
-Tutaj będziecie spać. Jeśli zgłodniejecie, dajcie znać szynkarzowi. – weszli do środka. Panował w niej znany karczmarzy rumor, jednak ten był bardziej żywiołowy. Większość bywalców to byli marynarze.
-Chcecie odpocząć po podróży, czy macie do mnie jakieś pytania? Jeśli nie, to znajdziecie mnie w magazynie, spod którego wyruszyliśmy.
 
__________________
Drink up me hearties, yo ho...
Nathias jest offline