Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-06-2011, 23:19   #11
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Varia zdjęła z pleców miecz i gdy usiadła, oparła go o ramię. Ucieszyła się gdy okazało się, że podawany tu trunek nadaje się do picia. Zgasiła fajkę i domówiła coś do jedzenia, z zainteresowaniem przyglądając się gościom. Jednak wraz z mijającymi godzinami ci "goście" zaczęli ją irytować, każdy wchodzący sprawiał, ze oglądała się na drzwi. Gdy na zewnątrz się ściemniło, wyraźnie rozdrażniona zapaliła znów fajkę. - Ile można...

Gdy karczma zaczęła się wyludniać, była już gotowa wrócić do świątyni. Wtedy też podszedł do niej karczmarz. I zaprosił do stolika, pod schodami. Skierowała wzrok w tamtą stronę i uśmiechnęła się.
- No, no nareszcie.

W cieniu dostrzegła ubraną na ciemno postać i już po chwili rozpoznała znajomą twarz. Nim jednak zdążyła coś powiedzieć z krasnoluda, który zwrócił jej uwagę na początku dnia, wypłynął potok słów. Skinęła tylko głową Armanowi i przyjrzała się swoim towarzyszom niedoli. Po za nazbyt charakterystycznym krasnoludem, byli tu też dwaj mężczyźni i elf.

"-Spotkanie dla panienek to przy innym stoliku dziewczynko."
Varia słysząc to stwierdzenie zerknęła na elfa, ten nie zwrócił na to specjalnej uwagi, co wywołało u kobiety jeszcze szerszy uśmiech. Powoli usiadła przy stole. Czekając, aż wszyscy skończą. Dopiero gdy zapadła cisza skierowała wzrok na Armana. - Ja też jestem zainteresowana, czekam jednak na jakieś pikantne szczegóły. A gdy mówimy o pikanterii... - Obróciła się w stronę karczmarza. - Karczmarzu, poproszę jeszcze tego piwa. - Chwilę obserwowała jak mężczyzna nalewa jej złotego trunku i wróciła do rozmowy z Armanem. - I tak na przyszłość, sprawdzanie ludzi to jedno, a brak szacunku to drugie, nie wiem kim jesteś "przyjacielu" mistrza, chętnie odwalę za ciebie tą robotę, ale ludzi którzy mnie nie szanują najczęściej skracam o głowę. Szczególnie gdy są to ludzie inteligentni. A z kimś takim chyba mówię, nie?
 
Aiko jest offline  
Stary 23-06-2011, 19:28   #12
 
TwoHandedSword's Avatar
 
Reputacja: 1 TwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodzeTwoHandedSword jest na bardzo dobrej drodze
Od razu po przekroczeniu progu Miedzianego Diademu, Leoden namierzył pusty stolik w samym centrum sali. Podszedł do niego powoli, rozglądając się dookoła z uśmiechem i porównując urodę poszczególnych kelnerek. Oparł miecz o krawędź wybranego stołu i odsunął dwa krzesła. Na jednym położył plecak, a na drugim posadził swój tyłek, rozwalając się tak, że razem z ekwipunkiem zajmował przestrzeń, w której z powodzeniem zmieściłoby się i nieskrępowanie funkcjonowało jeszcze kilku innych gości. Nogi w przesadnym rozkroku, jedna wyprostowana, druga, zgięta, spoczywająca na trzecim krześle stojącym przy jego stole. Lewa ręka oparta o blat, prawa to bawiąca się włosami, to wygładzająca nieistniejące zagięcia na plecaku, to znowu uczestnicząca w rytuale wymuszonego przeciągania się. Nonszalancja pełną gębą.
- Spokojnie, kochana, bo się przewrócisz! Nie ma się co spieszyć, ze wszystkim zdążymy! – krzyknął wyszczerzony do wybranej kelnerki, kiedy ta zauważyła, że do niej macha i zaczęła kierować się w jego stronę.
- Ha, zgodnie z powszechnie szanowaną i sprawdzoną zasadą „lecz się tym, czym się trułeś” – zaczął zapytany o zamówienie – Podaj mi, em… jakiś napój wyskokowy, jaki… dziś polecacie. Taak. – zakończył dość kulawo, uświadamiając sobie nagle, że bladego pojęcia nie ma o tym, czym raczył się ostatnio truć. – Tylko nie każ mi na siebie zbyt długo czekać! Nie lubię spóźnialskich i może się tak zdarzyć, że jednak nie zdążymy ze wszystkim, tak jak planowałem! – rzucił za dziewczyną, próbując ratować swój wizerunek. "No dobra, kiepsko mi poszło" - pomyślał.

*

W karczmie zaczęło robić się coraz bardziej tłoczno, co zmusiło Leodena do przybrania mniej frywolnej pozycji. Ktoś go nawet raz potrącił, mamrocząc o takich, co to za dużo miejsca zajmują, ale chłopak nie miał zbyt bojowego nastroju, więc tylko coś odszczeknął, poprawiając się na krześle.

Kelnerki były zbyt zajęte, żeby z nim rozmawiać lub też nie miały na to ochoty, ale tego nie brał pod uwagę i po prostu nudził się w samotności, od czasu do czasu leniwie oklaskując barda.

*

Zaproszony do stolika w zacienionym kącie, Leoden nagle zrobił się bardziej energiczny. Zebrał swoje rzeczy i żwawym krokiem podszedł we wskazane miejsce, przyglądając się reszcie zgromadzenia z uśmiechem. Po słowach Armana wydawało się, że ów uśmiech już nigdy nie opuści jego twarzy. Wreszcie coś ambitnego! Zamówił pieczone mięso z warzywami i słuchał pozostałych.

Po kwestii krasnoluda na temat panienek i dziewczynek, z ust Leodena wyrwało się głośne „uuuch!”, a on sam odchylił głowę, patrząc na elfa, jakby ten przed chwilą dostał młotem kowalskim w głowę. Słysząc o zamtuzie, chłopak zaczął rechotać z szeroko otwartymi ustami i tłuc dłońmi o uda, patrząc to na rudowłosego, to na – tak mu się wydawało – pokrzywdzonego. Kiedy jednak rzekoma ofiara odwinęła się amatorowi krasnoludzkiej szpili słownej, Leoden nie omieszkał wskazać palcem krępego szermierza werbalnego, poklepując jednocześnie jego zaspanego adwersarza i chichocząc. Zabawie nie było końca. Po wypowiedzi kobitki z opaską na czole, chłopak pokiwał głową patrząc się na nią z mieszaniną zaskoczenia, rozbawienia i domieszką respektu.
- No widzisz! – zwrócił się po chwili do Armana z przesadzonym wyrazem oburzenia na twarzy. – Brak szacunku, cholera! Jeden rudy, drugi chudy, ty widać musisz upewnić się co do ludzi, którzy dla ciebie pracują. Trudno. I tak dziwi mnie to mniej niż jej blizna, albo jego fryzura – Leoden za każdym razem wskazywał brodą na odpowiednie osoby. – Zainteresowani, jak widać, są wszyscy. Inaczej nie nudzilibyśmy się tutaj przez cały dzień. A z twoim problemem oczywiście postąpimy jak z niepotrzebnym supłem – rozwiążemy. Ewentualnie przetniemy – chłopak uśmiechnął się szeroko. Obie te metody jednak, jak wszyscy się zgadzamy – dodał, kłaniając się pozostałym – wymagają siły napędowej w postaci złota. No. Czekamy na konkrety.
 
__________________
"Podróż się przeciąga, lecz ty panuj nad sobą
Sprawdź, czy działa miecz, wracamy inną drogą"

Ostatnio edytowane przez TwoHandedSword : 23-06-2011 o 22:03.
TwoHandedSword jest offline  
Stary 03-07-2011, 01:39   #13
 
Nathias's Avatar
 
Reputacja: 1 Nathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znany
Decyzja zapadła. Wszyscy zaproszeni z tych czy innych pobudek podjęli się zadania. Uśmiech Armana, który i tak nie schodził z jego twarzy, jeszcze się poszerzył.
-Doskonale. Skoro wszyscy są z nami przejdźmy do szczegółów. Dostaniecie piętnaście tysięcy sztuk złota na wykonanie misji. Drugie piętnaście po wykonaniu zadania. Za dwa dni wyrusza karawana do Luskan. Zabierzecie się z nimi. Na miejscu będzie czekał na was mój człowiek, który się wami zajmie. Zorganizuje wszystko czego będziecie potrzebować. Wliczając w to wszelkie informacje. Jest dobrze poinformowany, więc myślę, że warto z tego skorzystać. Nasz gospodarz Hendak był tak uprzejmy i zapewnił wam pokoje na dziś i jutro, oraz oczywiście ciepłą strawę, gdy zgłodniejecie. Nie musicie się tutaj niczym przejmować.

Arman wstał, chwycił swój płaszcz i narzucił na plecy.
-Karawana wyrusza o świcie spod bramy miejskiej. Przewodnik nazywa się Kort. Będzie wiedział o waszym uczestnictwie. Macie być tam punktualnie.
Mężczyzna podsunął krzesło i jeszcze raz przyjrzał się grupie.
-Na mnie czas. Więcej szczegółów dowiecie się od naszego człowieka w Luskan. Tu jest złoto – Arman położył na stole potężny mieszek ciężkich monet.
-Pamiętajcie, że czas nagli i nie możecie zwlekać dłużej, niż to konieczne. Bywajcie i powodzenia.
Mężczyzna skiną głową wszystkim i wyszedł zza stołu kierując się szybkim krokiem w stronę wyjścia. Bernard natomiast każdemu z nowych gości wskazał pokój, by potem wrócić do swoich zwykłych zajęć.

***

Dzień wyprawy był rześki. Słońce nieśmiało wyglądało zza horyzontu a pierwsi mieszkańcy wyglądali z okien, jeszcze nie do końca przebudzeni. Jednak pod bramą miejską krzątała się spora grupa ludzi ładująca skrzynie na wozy, poprawiająca olinowania i sprawdzająca czy wszystko jest na miejscu. Grupa była o czasie. Dokładnie tak, jak Arman powiedział. Nie mieli nic do roboty, więc każdy zajmował sobie czas wedle upodobań. Zanim Kort uznał, że są gotowi minęła blisko godzina.

Karawana była spora. Sześć wozów z zaprzęgniętymi do nich, potężnie zbudowanymi końmi. Tuzin pomocników – tragarzy i powozowych, oraz dwa tuziny konnych zbrojnych do ochrony. Do tego jeszcze sześć dodatkowych osób. Kort i piątka poszukiwaczy przygód, którzy ruszyli razem z karawaną do Luskan, Miasta Żagli.

Podróż dłużyła się, przerywana co jakiś czas rozmowami, okrzykami i śmiechami uczestników. Rytmiczny stukot kopyt wtórował metalicznym brzękom najemników usypiając siedzących na wozach. Wozy skrzypiały skacząc na brukowanym trakcie pod ciężarem ładunku. Bezczynność dopadła wszystkich. Poza najemnikami, którzy widać poważnie traktowali swoje zajęcie. Widać Arman zatrudniał do tej roli samych profesjonalistów. Kolejne dni wyglądały podobnie. Okazało się, że podróż zaplanowano tak, by każdej nocy można było przenocować pod dachem i nie martwić się zbyt o towar na wozach, zwierzęta i własne bezpieczeństwo.


***

Po kilku dniach podróży poszukiwacze przygód ujrzeli pierwsze zabudowania miasta Luskan. Widać wszyscy odczuli wyraźną ulgę na ten widok, bo i konie przyspieszyły kroku. Miasto było dużo mniejsze niż Alkathla, jedna wydawało się, że ruch jest tu jeszcze intensywniejszy. Widać było, że wszystko, co się w tym miejscu dzieje, kręci się w około portu i cumujących tam statków. Nie koniecznie legalnych. Kort pokierował karawanę pod olbrzymi magazyn w dokach. Gdy tylko się zatrzymali wszyscy tragarze zeskoczyli z wozów i szybko zaczęli rozładowywać towar.

Wrota magazynu otwarły się. Wyszedł z nich wysoki mężczyzna, który z pewnością należy do pirackiej braci, a za nim wybieg tuzin kolejnych pomocników do rozładunku.


Mężczyzna podszedł do piątki pasażerów i rzekł
-Witajcie. To o was musiał mi mówić Arman. Jestem Tarik i będę waszym przewodnikiem po mieście. Jeśli czegoś potrzebujecie, przychodzicie z tym do mnie. Wierze, że Arman wspomniał wam o tym. Mam przygotowane dla was pokoje w pobliskiej karczmie „Pod Złamaną Reją” oraz ciepły posiłek. Musicie być w pełni sił, by wykonać zlecone wam zadanie. Chodźcie ze mną. – zaprosił ich gestem Tarik.

Grupa szła portowymi liczkami miasta by po chwili dotrzeć do karczmy, do której wejście prowadziło pod złamanym masztem, z strzaskaną reją, opartych o fasadę budynku.
-Tutaj będziecie spać. Jeśli zgłodniejecie, dajcie znać szynkarzowi. – weszli do środka. Panował w niej znany karczmarzy rumor, jednak ten był bardziej żywiołowy. Większość bywalców to byli marynarze.
-Chcecie odpocząć po podróży, czy macie do mnie jakieś pytania? Jeśli nie, to znajdziecie mnie w magazynie, spod którego wyruszyliśmy.
 
__________________
Drink up me hearties, yo ho...
Nathias jest offline  
Stary 04-07-2011, 10:43   #14
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Bodvar popijał kolejny już kufel piwa, przysłuchując się temu, co miał do powiedzenia ich nowy pracodawca. Krasnoludowi nie podobał się ten dziwny mężczyzna, jednak nie było innego wyjścia. Złoto drogą nie chodzi, ani nie spada z nieba. Niestety. Z nieba to może spaść co najwyżej gówniany deszcz, albo i grad. Ale nie złoto. Na złoto trzeba było sobie zapracować.

Zawartość ostatniego kufla piwa znalazła się w gardle krasnoludzkiego wojownika kilka godzin po wyjściu Armaniego. Bodvar odsunął krzesło, upewnił się że mieszek ze złotem, którego podziału dokonał jeszcze przy mężczyźnie przyjemnie ciąży przywiązany do paska, chwycił topór i worek z pozostałymi klamotami, po czym zaczął człapać schodek po schodku do przydzielonego mu pokoju. Nie do końca pamiętał który należał do niego, co zaowocowało wejściem do pokoju zajętego przez bardzo zakochaną parę. Zakochaną tak bardzo, że nie zwrócili uwagi na otwarte z hukiem drzwi. Na klnącego rudobrodego krasnoluda też nie zwrócili uwagi.

W końcu brodaczowi udało się trafić do swojego pokoju. Po drodze uszkodził jedne drzwi toporem, jednak nie na tyle by się tym mocno przejmować. Kiedy był już u siebie rzucił swoje graty w kąt, oparł topór o brzeg łóżka po czym sam zwalił się na nie, zasypiając zanim jego ciało znalazło się na sienniku. Nie obudził go nawet trzask łamanego łóżka.

Ranek nie był tak przyjemny jak poprzedni wieczór. Nie było piwa, a gramolenie się na kacu ze zniszczonego łóżka nie należało do najmilszych rzeczy o poranku. Krasnolud nie przejmował się jednak przeciwnościami losu. Poprawił irokeza i ze swoją ukochaną bronią ruszył do sali głównej. Tam zamówił porcję jajecznicy na boczku z dwunastu jaj i grzańca. Po spożyciu niemałego posiłku z trzewi krasnoluda wydobył się dźwięk zbliżony do erupcji wulkanu. Potężnie beknął i ruszył do wyjścia.

Przez cały dzień Bodvar włóczył się bez celu po mieście. Pilnował sakiewki ze złotem, nie chciał jej stracić na rzecz jakiegoś młokosa przygotowującego się do pracy na pełen etat w roli kieszonkowca czy złodzieja. Uzupełnił na targu zapasy na drogę, kupił też nowy bukłak, stary bowiem nie nadawał się już do niczego. Wieczorem, tradycyjnie już, zasiadł do stołu delektując się kolejnymi kuflami złocistego trunku.

Ranek nie różnił się zbytnio od poprzednich. Ból głowy, uporczywa suchość w gardle i chęć zabicia muchy, która tak uporczywie tłukła się chodząc po oknie. Zebrawszy swoje rzeczy ruszył pod bramę, gdzie miała oczekiwać karawana. Z karczmy zabrał jedynie dzban piwa, tak dla ochłody i powrotu do żywych.

Przy wozach był jako pierwszy. Nie dziwiło go to, bowiem ludzie a w szczególności elfy nie były punktualne. Pomógł układać cięższe rzeczy, nie chcąc stać bezczynnie i przypatrywać się tyko pracy.

Kiedy w końcu pojawili się pozostali członkowie grupy, karawana wyruszyła w stronę Luskan. Krasnolud siedział na jednym z wozów rozglądając się uważnie. Miał nadzieję, że jego topór będzie mógł zakosztować nieco krwi w czasie drogi, jednak tym razem bogowie nie spełnili jego próśb. Krasnolud nudził się jak mops, wpatrując się tylko tępo w krajobraz. Nie było do kogo gęby otworzyć ani z kim się napić. Kilka dni jazdy wozami skutecznie rozdrażniło krasnoluda. Na szczęście dla pozostałych członków karawany, miasto zamajaczyło w oddali, obiecując kres drogi dla handlarzy i najemników, oraz początek zadania dla czwórki awanturników i elfa.

Bodvar przyglądał się z grymasem na twarzy murom miejskim.
-Na pierwszy rzut oka widać że to spierdolona, ludzka robota. - skomentował głośno stan i jakość murów. Przejazd przez tętniące życiem miasto nie było łatwe. Wszędzie kręcili się handlarze, kupcy, najemnicy, pijacy, marynarze, portowe dziewki i przedstawiciele wszystkich innych możliwych profesji.

Dotarcie do magazynów, w których zaczęto rozkładać towary nie trwało długo. Krasnolud zeskoczył z wozu z gracją słonia w składzie porcelany na ziemię i rozglądał się uważnie po okolicy.
Po chwili z magazynu wyłonił się mężczyzna, będący z pewnością marynarzem. Przynajmniej na to wskazywał jego ubiór. Krasnolud zaśmiał się głośno.
-Brakuje ci drewnianej nogi, haka zamiast ręki i papugi na ramieniu.- śmiał się sam ze swojego żartu, nie zważając na reakcję innych.

Zostali zaprowadzeni przez pirata do karczmy, w której mieli nocować. Nie było źle. Mieli opłacony nocleg i strawę. Bodvar miał nadzieję, że piwo w znacznych ilościach również zostało opłacone.
-Nie ma co się pierdolić. Pokaż nam gdzie jest przetrzymywany ten chłop, co go mamy uwolnić. - o wiele ciszej niż normalnie powiedział brodacz.
-Nie będziemy tu siedzieć jak te pokraki i gapić się w sufit. Musimy wiedzieć ilu strażników jest wewnątrz, co ile zmieniają się warty, w co są uzbrojeni i czym mogą nas zaskoczyć.- wyliczał potrzebne informacje.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline  
Stary 04-07-2011, 12:48   #15
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Pękaty mieszek leżący na stole wyglądał obiecująco. Ledwo Arman wyszedł, Keris bez chwili wahania chwycił sakiewkę. Jeśli ich zleceniodawca mówił prawdę, było tam okrągłe piętnaście tysięcy, w przeliczeniu na złoto. A jeśli potrafił liczyć, to wychodziło po trzy tysiące na osobę.
Zaklinacz bezceremonialnie odliczył przypadające na niego złoto. Zgodnie z logiką powinni byli zostawić część pieniędzy we wspólnej kasie. Ktoś jednak musiałby to nosić ze sobą, a gdybyśmy nagle stracili tego kogoś, to by była strata nie do odrobienia.
Odliczony stos monet znalazł się w sakiewce Kerisa.

***

Dzień spędził na uzupełnianiu zapasów.
Zastanawiał się co prawda nad kupnem konia, ale skoro mieli podróżować z karawaną, to w zasadzie jeśli się zmęczy, to przysiądzie się na jakimś wozie. W końcu przez znaczną część życia chodził pieszo...
Przespacerował się po mieście, kupując parę drobiazgów, a potem wrócił do pokoju. Mimo wszystko wolał nie rzucić się w oczy zbyt wielkiej ilości osób.

***

Obudził się przed świtem.
Jakoś nie przyśniły mu się włamania, wykradanie więźniów, walki ze strażnikami... Spał spokojnie, ale od czasu, gdy wyruszył na szlak wyrobił w sobie instynkt budzenia się o określonej porze. Dlatego też, zanim służąca zastukała do jego drzwi, był już na nogach, po porannych ablucjach i gimnastyce.
- Już schodzę - powiedział.
Rozejrzał się dokoła. Nie miał zamiaru wracać do Amn przez parę kolejnych lat, a nie sądził, że - gdyby coś tu zostawił przez przypadek - uczynny gospodarz zechciałby przechowywać to ‘coś’ przez tak długi okres czasu. Zwykle tak było, że pozostawione rzeczy zmieniały właściciela, a on, mimo hojnej zaliczki, nie był na tyle bogaty, by rozrzucać rzeczy (lub pieniądze) na prawo i lewo.
Zszedł na dół, by zjeść szybkie śniadanie, a potem, w towarzystwie tych, którzy zechcieli mu towarzyszyć, ruszył w stronę bramy. I tak znalazł się tam dużo przed terminem zbiórki.

***

Podróż była, na szczęście, pozbawiona dodatkowych atrakcji w stylu napad rozbójników. Innymi słowy - nudna. Keris jednak nie narzekał. Podejrzewał, że w Luskan czekać ich będzie dosyć emocji i spokojnie spędzone dni, polegające na nicnierobieniu stanowiły miły wstęp do dalszych pracowitych dni.
Widok murów Luskan przywitał, mimo wszystko, z pewnym entuzjazmem. Z dużo większym, niż kolejne, nie wiadomo które, marudzenie krasnoluda. Ogólnie biorąc zachowanie Bodvara sugerowało, że krasnolud najchętniej wdałby się z kimś w bójkę, nie patrząc na ewentualne konsekwencje takiego czynu.
Czy zachowanie innych członków drużyny będzie w stanie zrównoważyć zachowanie jednego durnia? Keris nie był do końca pewien.
Bogowie, strzeżcie nas od przyjaciół...

- Nie znam panujących tu zwyczajów - Keris wtrącił się w wypowiedź Bodvara. Głos krasnoluda, niby to przyciszony, i tak słychać było w zasięgu dobrych kilku metrów. Zaklinacz mówił dużo ciszej. - Czy taka grupka, jak nasza, rozmawiająca szeptem, nie zwróci czasem czyjejś uwagi? Może trzeba by znaleźć jakieś zaciszne miejsce, gdzie można zamienić kilka zdań bez narażania się, że usłyszy to setka niepotrzebnych uszu - zwrócił się do Tarika. - Wzbudzenie nadmiernego zainteresowania to ostatnie, czego nam potrzeba.
 
Kerm jest offline  
Stary 04-07-2011, 12:49   #16
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
"...I tak dziwi mnie to mniej niż jej blizna" - Varia słysząc te słowa odruchowo sięgnęła ku przepasce. Nie odpowiedziała jednak nic, wsłuchując się w słowa Armana. Gdy krasnolud podzielił pieniądze, chwyciła swoją część i umocowała ją przy pasie.

"- Pamiętajcie, że czas nagli i nie możecie zwlekać dłużej, niż to konieczne. Bywajcie i powodzenia." - Powoli odprowadziła swego zleceniodawcę wzrokiem i gdy drzwi karczmy zamknęły się odetchnęła z ulgą i wygodnie rozsiadła się na krześle. Widząc iż jej fajka zgasła, znów ją odpaliła. - "Nie możecie zwlekać dłużej" - W jej głosie pojawiła się spora dawka ironii. - A każe nam tu gnić jeszcze dzień. - Zwróciła wzrok w stronę swoich towarzyszy. - Jestem Varia, jak już zresztą zauważył Arman. Skoro mamy współpracować, warto choćby znać się z imienia, a co do blizny... to pamiątka z dzieciństwa.

Gdy skończyła sączyć piwo, udała się do swego pokoju. Była zmęczona dniem odsiedzianym w tej karczmie i ciągłym odwlekaniem sprawy. W pokoju szybko zaryglowała drzwi i padła na łóżko. Pewnie spałaby do rana, gdyby nie krasnolud który klnąc soczyście chyba postanowił rozwalić tą karczmę w pył. Gdy na korytarzu zapadła cisza, znów usnęła.

Wstała późno, gdyż całą noc męczyły ją koszmary. Nie spieszyła się także z późnym śniadaniem, więc gdy w końcu postanowiła się przejść było grupo po południu. Zauważyła jakiś nie znany jej jeszcze kram z tytoniem, więc z zaciekawieniem przejrzała jego zawartość. Dokupiwszy jeszcze małą paczuszkę, wróciła do karczmy i zamówiła piwo. Może trunek odgoni koszmary. Po dwóch lub trzech kuflach, skierowała się w stronę schodów, prosząc tylko karczmarza by obudziła ja przed świtem. Gdy tylko znalazła się na łóżku, padła jak zabita.

Obudziło ją walenie do drzwi. - Już! - jej głos był lekko zachrypły. Powoli podniosła się na łóżku, robiąc przy okazji na tyle dużo hałasu by karczmarz nie miał żadnych wątpliwości, że ja obudził. Szybko zebrała swoje rzeczy i zeszła na dół. Zamówiła coś ciepłego do jedzenia i picia, po czym zapaliła fajkę. Gdy tylko zobaczyła któregoś ze swych towarzyszy, zaprosiła go do stołu. - Witam, witam.

Ranek był chłodny, Varia owinęła się więc szczelniej płaszczem. Ucieszyła się widząc pracującego już na miejscu krasnoluda. - Gderliwy i wiecznie pijany, ale przynajmniej pracowity. - Przywitała się z przewodnikiem karawany i sama zabrała się do pomocy.

Gdy w końcu ruszyli, spędzała czas głównie na rozmowie, starając się co nieco dowiedzieć o celu ich podróży, Luskan. Dopiero tam może czegoś się dowiedzą, bo jak na razie, po prostu mają pieniądze. Gdy w końcu ujrzeli mury miasta, krasnolud jak zwykle wypalił z jakimś kąśliwym komentarze. varia słysząc go roześmiała się cicho. - Przynajmniej nie będziemy mieli kłopotów z ich zdobyciem.

Gdy dotarli do doków, karawana zatrzymała się. Varia zeskoczyła z wozu i rozejrzała się po okolicy. Dawno już nie była w mieście portowym. Ten zapach ryb i bryza w powietrzu. Z radością wciągnęła powietrze do płuc. Wtedy wrota jednego z magazynów otworzyły się i stanął w nich... - "-Brakuje ci drewnianej nogi, haka zamiast ręki i papugi na ramieniu. " - Varia powstrzymała się by nie wybuchnąć śmiechem. Szybko uspokoiła się i podeszła do mężczyzny. Mocno uścisnęła mu dłoń i ruszyła we wskazanym kierunku.

W karczmie, krasnolud jak zwykle zaatakował naszego przewodnika gradem słów. Varia westchnęła ciężko i spojrzała na niewysokiego towarzysza. - Nie mógłbyś raz na jakiś czas dać sobie siana i tak by nam wszystko powiedział. - Zwróciła się w stronę Tarika. - Arman kazał nam nie zwlekać, więc im szybciej zabierzemy się za robotę tym lepiej.
 
Aiko jest offline  
Stary 11-07-2011, 11:16   #17
 
Nathias's Avatar
 
Reputacja: 1 Nathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znany
Widać było, że nowi wzięli sobie do serca słowa Armana. Marynarz widząc zniecierpliwienie w ich oczach ruszył na zaplecze nakazując gestem reszcie to samo. Zajazd okazał się dużo większy, niż można było to przypuszczać z zewnątrz. Całą jedną ścianę zajmował bar, za którym kręciło się dwóch barmanów i kelnerka. Po całej sali, w całkowitym nieładzie, porozstawiane były stoły i jak okiem sięgnąć nie widać było żadnego wolnego stolika, czy nawet miejsca. A gdyby nawet, podróżnicy nie potrafili znaleźć powodu, dla którego mieliby przysiąść się do stolika pełnego butelek po rumie, resztek obiadu i grupy pijanych i rubasznych piratów, rzucających niewybredne komplementy do każdej przechodzącej obok kobiety. Varia została więc obdarowana licznymi odami do “kształtnych cycuszków”, czy “ochoczych piczek”. Tarik widać jednak nie przejmował się tym przeciskajać się między chwiejnymi krzesłami oraz wymachującymi co i raz butelkami. Nie zatrzymał się nawet gdy tuż przed nim wybuchła bójka. Widać miał doświadczenie w poruszaniu się po tego typu spelunach.

Gdy przedarli się w końcu przez salę marynarz otworzył drzwi do niewielkiego pokoiku i zaprosił wszystkich. Pomieszczenie nie było duże. Na środku stał stół i około tuzina krzeseł. Gdy wszyscy zajęli miejsca a Tarik wziął od kelnerki po butelce jakiegoś trunku zamknął drzwi. I nagle cały gwar karczmy, krzyki, śpiewy, tłuczone butelki - wszystko ucichło.
-Tutaj nikt nam nie będzie przeszkadzał. Jeśli chodzi o wasze zadanie to sprawa wygląda następująco. Wasz cel jest przetrzymywany w posiadłości na zachodnim krańcu miasta. Willa należy do Barona Yoricka von Heimerdingera, znanego tutaj bardziej jako Krwawego lub Karmazynowego Barona. Przydomek zyskał sobie dzięki jego zamiłowaniu do krwawego rozprawiania się do przeciwnikami i zdajcami. Najbardziej lubi wbijać ich na pal. W każdym razie posiadłość jest dość duża. Na zewnątrz teren patruluje około pół tuzina marnarzy. W samej posiadłości jest ich jeszcze około tuzina. Baron jest przezorny, trzyma więc na nocnej straży przygłodzone psy. Warta nie ma standardowego uzbrojenia. To piraci, więc noszą co komu wygodniej. Od kordelasów przez bosaki po rusznice. Loch jest w podziemiu. Wejście jest w samej posiadłości. Nie jest też zbyt duży. Desydenci nie spędzają tam zbyt dużo czasu.

Marynarz odkorkował butelkę i opróżnił do połowy i przejrzał po twarzach grupy.
-Czy jest jeszcze coś co chcielibyście wiedzieć?
 
__________________
Drink up me hearties, yo ho...
Nathias jest offline  
Stary 14-07-2011, 23:55   #18
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Sala na zapleczu zdecydowanie lepiej nadawała się poufną rozmowę, chociaż z drugiej strony fakt jej przeprowadzenia wkrótce stanie się znany wszystkim, jak miasto długie i szerokie. A dokładniej tym wszystkim, którzy lubią o takich ciekawych i nietypowych sprawach wiedzieć. Keris zaś był pewien, że w Luskan jest takich bardzo wielu. Na to jednak niewiele można było poradzić.
- Skoro ma tam psy, to przydałaby się informacja o tym, gdzie można kupić coś na sen dla tych piesków - powiedział. - Kilka kilo wołowiny z odpowiednim dodatkiem powinno dać zadowalające efekty.
- Ze strażnikami sprawa wygląda nieco inaczej
- mówił dalej. - Nie sądzę, by dało się im podrzucić baryłkę z doprawionym odpowiednio rumem. Chociaż, przy odrobinie szczęścia, można by spróbować. Gdyby się nie udało... Marynarze nie tylko na rum są łasi. Niewiasta w skąpych szatkach z pewnością zdołałaby odwrócić ich uwagę i skierować myśli ku bardziej przyjemnym sprawom niż pilnowanie domostwa.
- Musimy się tez dowiedzieć, jak rozmieszczeni są wartownicy, kiedy się zmieniają, jak wygląda mur wokół posiadłości i jakie są możliwości szybkiej stamtąd ucieczki.
- Czy masz kogoś, kto mógłby nam opisać zarówno okolice domu barona, jak i wnętrze jego siedziby? No i czy w Luskan są może kanały, którymi można się przemieszczać?
 
Kerm jest offline  
Stary 19-07-2011, 19:42   #19
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Varia nie zwróciła nawet uwagi na pijanych mniej lub bardziej piratów. Nie pierwsza to i nie ostatnia taka sytuacja, a w tej chwili interesowało ją coś całkowicie innego... na co tak właściwie się zgodzili. Na zapleczu było już dużo ciszej. Varia odetchnęła z ulgą i ciężko opadła na jedno z krzeseł. Z głową wspartą na dłoni wysłuchała pytań Kerisa.
- Ja chciałabym jeszcze wiedzieć kogo tak naprawdę ratujemy i co on tam robi.
 
Aiko jest offline  
Stary 20-07-2011, 09:45   #20
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Krasnolud człapał za informatorem na tyły karczmy. Nie zważał na nieprzychylne spojrzenia rzucane przez mocno już podpitych piratów czy innego rodzaju szumowiny. Miał ich głęboko w dupie. Teraz miał ważniejsze sprawy na głowie niż obicie kilku zapitych pysków. Aczkolwiek pokusa bójki w nadmorskiej tawernie była niezwykle kusząca.

Za zamkniętymi drzwiami pomieszczenia, w którym się znaleźli, panowała kompletna cisza. Nie słychać było gwaru rozmów. Nic. Bodvar usiadł na jednym z wolnych krzeseł i spokojnie przysłuchiwał się temu, co ich informator ma do powiedzenia. Potem zarówno Keris jak i Varia zadali kilka pytań.

Krasnoludowi nie przypadł do gustu plan cichego wejścia i wyjścia, jednak nie był samobójcą i wiedział że jest to lepsze rozwiązanie niż wdarcie się z okrzykiem na ustach przez bramę.
- Dobrze gadają. Musimy wiedzieć wszystko zanim tam wejdziemy. A jeśli nas okłamiesz Armani, to przysięgam na swoją brodę, że znajdę cię i wykonam tym toporem kilka dodatkowych otworów w twoim ciele.- mówiąc to uniósł lekko swoją broń.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172