Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2011, 15:08   #32
Kizuna
 
Kizuna's Avatar
 
Reputacja: 1 Kizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodze
Droga do klubu była spokojna. I to nawet bardzo, biorąc pod uwagę kogo wiezie. Raz ktoś jej zajechał drogę, ale to nie żaden przestępca. Jedynie niedzielny kierowca. I tych, i tamtych powinno się odstrzelić dla bezpieczeństwa na drodze. Nie spoglądała nawet na swojego pracodawcę. Dojechać, poczekać, wrócić. I tyle, koniec roboty.

Klub był, no cóż... klubowy. Jachty i inne takie statki. Nie znała się na statkach. Mało zwrotne, bujają i nie poruszają się po ziemi. Trzy poważne wady dyskwalifikujące je z jej kręgu zainteresowania. Trochę poczekała, jakiś ochroniarz, który wyłowił jej wzrok na sobie, schował się za jacht, jakieś snoby gadały. A... ten snobek to jej szef. Ale i tak uznaje go za snobka. Mieć tyle kasy i nie mieć całej flotylli samochodów oraz kilku warsztatów? Dziwactwo. Nie powiedziała szefowi o ochroniarzu. W końcu, czemu miałaby się odezwać? Znów przekręciła kluczyk, a silnik zamruczał. Silniki samochodów mruczały. A te od jachtów to darły się jakby ktoś kotu w dupę włożył rozżarzony pogrzebacz. Lewa nóżka, prawda nóżka, prawa rączka, lewa rączka. W tej kolejności nimi poruszyła, a samochód spokojnie zaczął się kierować w stronę domu, z którego wyjechała.

Po drodze mijali wielu ludzi. Biznesmenów, matki z dziećmi, dzieci z matkami i dzieci zwiewające przed matkami. Nie raz minęła staruszki, które mimo upływu lat wciąż przeganiały młodzież bo musiały iść dać na tacę/kupić bułeczki bo wnusi niedożywiony choć wygląda jak piłka do kosza/obgadać tą Zośkę spod trójki. I gwałtownie skręciła w bok. Kula spokojnie rozwaliła jej boczne lusterko. Raz, dwa, trzy, ścigacze gonią mnie. Dwa za nami, jeden stara się wyprzedać. Takiego wała! Kolejny skręt w ciasną uliczkę, lekkie zarysowanie karoserii, drugie lusterko rozwalone. Malaparte na podłodze, ochroniarz stara się strzelać do tych napastników. A oni, jak takie jebane komary, dalej starają się ich ujebać. Ochroniarz... najpierw gdzieś dzwonił, a teraz strzela jakby ktoś mu oczy wydłubał i celował ze słuchu. Panienko Maryjo, jak można mieć takiego cela? On musiał chyba szkolić się we strzelaniu po wszystkim poza celem. Jakiś stary człowiek stracił dłoń. A szyld kawiarenki został przestrzelony dokładnie w miejscu, gdzie była literka "o" w napisie "U Bolka". I to było pewne szczęście, bo szyld nie spadł. A pod nim znajdował się jakiś dzieciak, z 4 lata góra?

W ten oto piękny sposób minęło magicznie 40 minut, nim wkurzona Robin sama wyciągnęła rewolwer i zastrzeliła jednego z pościgu, idealnie trafiając go wprost w brzuch. Chyba nie było mu zbyt fajnie. I co było najgorsze to to, że mógłby to być pistolet maszynowy, nie rewolwer. Teraz bolał ją nadgarstek i palce. To cholerstwo miało zbyt dużą moc jak na jej drobne rączki przyzwyczajone do używania kluczy czy palników. A ochroniarz najwyraźniej nie był sojusznikiem bo tak strzelać to musiał celowo. Ale oczywiście Malaparte i tak by jej nie posłuchał. Kolejna dwójka miała mniej szczęścia. W zasadzie to jeden miał szczęście. Zginął szybką śmiercią, uderzając w ścianę budynku na pełnej szybkości gdy został zepchnięty w bok przez nią. Drugi tego szczęścia nie miał. Na obrzeżach miasta, przez które jechała, zrzuciła go wprost w wielką zgniatarkę. Gdyby się zatrzymała to dostrzegłaby, że wyjęto z maszyny kwadrat zmiażdżonych samochodów, pomalowanych czerwoną farbą. Która tak naprawdę farbą nie była. Ostatecznie do posesji dojechał ten sam samochód, co wyjeżdżał. Jedynie stracił boczne lusterka, miał rozwalone światła, połowę rozwalonych szyb, niezliczone wgniecenia i dziury na prawie całej długości pojazdu, jedynie przód obył się bez zarysowań. No i trzeba wspomnieć również o długim szlaczku pozbawionym farby, a stworzonym przez szuranie bokiem pojazdu o ścianę gdy przeciskała się przez cholernie ciasny przesmyk między dwoma blokami. Zamrugała. I wyłączyła silnik.
 
Kizuna jest offline