Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2011, 12:18   #58
daamian87
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Jak nie urok, to sraczka. I to taka jak po wymieszaniu śliwek, gorącego chleba, wody, pieczonego mięsiwa, twarożku z rzodkiewką i szczypiorkiem, ogórków i grzybków peklowanych. Takie to miał Dimble zezowate szczęście. Albo i pecha. Też zezowatego.

Tak też było i tym razem. Co z tego że udało się obezwładnić opiekunów. No co z tego, skoro za chwilę zręczne dłonie Jospeha otworzyły drzwi, które powinny być zamknięte. Ale nie. Zostały otwarte. Ku uciesze pecha. Ale szczęście nie opuszczało póki co gnoma. Pech go gonił w postaci ognistego podmuchu, jednak szczęście uniosło go na jego nogach, ratując przed przypaleniem ważnych części ciała. Czyli w sumie wszystkiego.

Nafta paliła się nadzwyczaj dobrze. Nie był to dobry znak dla uciekinierów. Na szczęście, szczęście nadal było po stronie Dimble'a. Uchylony właz i mężczyzna zapraszający wszystkich do środka uratowały życie wszystkich, będących w pomieszczeniu. Gnom miał w dupie kulturę, i wepchał się do czarnego niczym otchłań otworu jako pierwszy. Jak tylko się wgramolił, zaczął pomagać kobietom. W końcu po to zszedł pierwszy, żeby przedstawicielki płci pięknej nie miały najmniejszych problemów z zejściem. Przy okazji mógł ocenić umięśnienie i jędrność niektórych elementów ich ciał.

Zamknięty właz odciął wszystkich od światła. Było bardzo ciemno. Tak po prawdzie to nie było nic widać. Poruszali się więc gęsiego, jeden za drugim. Tuż przy ścianie.
-Dimble uważa, że jest tu zdecydowanie za ciemno. Powinno być jasno. Tak. Wtedy by się wygodniej szło. Dimble raz ze swoim kuzynem ciotki sąsiada od siostrzenicy bratanka był w piwnicy, gdzie było ciemno. Ale tam nie było niebezpiecznie. Nie, tam było dużo dobrego piwa. I Dimble nie był zły, tak jak teraz.- gnomowi nie zamykała się jadaczka. Co chwilę ktoś kogoś chwycił za część ciała, za którą nie powinien, nadepnął na kogoś czy wpadł na siebie. I biednego, bezbronnego gnoma to dotknęło. Ktoś kilkakrotnie go zdeptał, do tego męska ręka pomyliła jego twarz z tyłeczkiem którejś z kobiet. To było stanowczo niemiłe doświadczenie.
-Idziemy i idziemy, ale nie wiemy jaki jest cel tej podróży. Dimble nie powie że nie widać krańca tej drogi, bo Dimble nic nie widzi. Więc byłoby to nie na miejscu, jednak Dimble uważa że iść bez celu mija się z celem. - kontynuował swoje wywody filozoficzne, które zostały przerwane brakiem podłoża. Zamiast kolejnych fal słów z gardła małego złodzieja wydobywał się niezmienny okrzyk, niemający zupełnie nic z okrzykiem bojowym barbarzyńców.

Spadali przez stanowczo zbyt długi czas. Dimble zdążył błagać bogów o przyjęcie do krainy wiecznych łowów, zdążył pożegnać się z jedną setną swojej rodziny. Nie zdążył natomiast przekląć wszystkich, których by chciał. Nie zdążył pożałować tego, że przyłączył się do tej drużyny. Nie zdążył uśmiechnąć się na wspomnienia dobrych chwil. Nie zdążył... Nie zdążył zrobić wielu rzeczy.

Upadek na coś lepkiego i śliskiego nie był szczytem jego marzeń, chociaż lepsze to niż spotkanie z kamiennym podłożem czy metalowymi, zardzewiałymi prętami wystającymi wprost w nadlatujące ciało gnoma. Śluz w prawdzie dostał się do prawie wszystkich otworów w ciele Dimble'a, jednak żył. Już miał wyskoczyć w powietrze z uniesionymi w geście zwycięstwa dłońmi. Już miał krzyczeć z radości, uprzednio wypluwając śmierdzącą i lepką substancję ze swoich ust. Jednak nie zrobił tego. Powietrze wypełnił bowiem dziwny odgłos, którego malec nie był w stanie zidentyfikować. A doświadczenie nabyte w trakcie życia nauczyło go, że jeśli słychać coś dziwnego, a tym bardziej nie widać tego, co wydaje ten odgłos, to należy siedzieć cicho. I albo uciekać ile sił w nogach, albo schować się tak, żeby być niewidocznym.

Szybko się okazało, że przyjęta przez Dimble'a strategia niewychylania się była bardzo dobra. Wielki, chodzący grzyb rozerwał dziwnego jegomościa o bladej wiecznie twarzy. Gnom wolał nie patrzeć na latające wnętrzności wymieszane z zawartością żołądka. Starał się czym prędzej znaleźć się tam, gdzie grzyby służą do zbierania i gotowania, ewentualnie peklowania, a nie mordowania niewinnych osób. Chociaż z drugiej strony ten Zilvinid w cale na takiego niewinnego nie wyglądał.

Gnom zbierał się do ucieczki, gdy okazało się że chodzący grzyb nie jest sam. było ich więcej. Stanowczo za dużo jak dla małego Dimble'a. Z jego gardła ponownie wyrwał się okrzyk przerażenia, a nogi poniosły go w stronę jak się okazało światła. Spanikowany nie dostrzegał tego miejsca wcześniej.

Krótkie nogi gnoma pracowały jak świetny, krasnoludzki mechanizm. bez zarzutu. Szczęście, niestety, opuściło Dimble'a. Wpadł bowiem prosto w ramiona ciemnych elfów. Może w ramiona to nie do końca trafne określenie, był bowiem na wysokości ich brzuchów. Nie wiedział czy ma się szykować na szybką i bezbolesną śmierć, czy też na długotrwałe tortury. Nie zamierzał jednak oddać się bez walki. W dodatku biegające grzyby nie dawały za wygraną.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline