Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2011, 12:55   #16
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Bella musiała wziąć głębszy wdech, żeby nie rzucić się od razu w stronę generatora mocy do deus-ex-machin. Latające wszędzie pierze, ten hałas, kolejne obietnice cichego siedzenia...
Ale wspomniał się dziewczynie obiadek u rodziców. Oczywiście, zamiar miała zaprosić Roberta, choć wykręcił jej kilka chwil temu parę niezłych szwindli.
- Robercie, pomógłbyś mi przy wyborze sukienki? - spytała się mężczyznę.
-Jak sobie życzysz.-odparł mężczyzna, choć jeśli chodziło o damską garderobę, specjalizował się w jej zdejmowaniu, a nie wyborze.
Rozejrzał się wchodząc tuż za nią.-Nie taniej byłoby zatrudnić żywą sprzątaczkę? Bo na pewno ciszej.
- Pod pewnymi względami lepiej jest, jak się tym zajmują deus-ex-machiny. Są bardziej wszechstronne i bardziej dostępne. Coś za coś, Robercie.
- Coś za coś. Na przykład... za poduszki i kołdrę i martwych kochanków w łóżku?- odparł filzoficznie młody Holmes.
Bella wzruszyła lekko ramionami.
- Oj, nie. Pan Wisdom ma owszem, staroświeckie poglądy, ale widzisz... pani Fury się spodobałeś - zachichotała Bella. Po chwili się spytała Roberta, pokazując mu dwie suknie:


Jedną dość frywolną z racji, przyciętych dolnychdolnymi partiami, w celu odsłonięcia nóg... Idelna do eksploracji różnych ciasnych obszarów i szybkich dywersji.
Druga była już bardziej klasyczna, choć rząd guziczków, mógł sprawić wiele niespodzianek.


- W której sukni mi lepiej? - spytała się panna Fogg.
-W obu ci ładnie.- odparł dyplomatycznie Robert odwracając się podczas przebieranek. Wszak wspólnie spędzona noc nie oznacza odrzucenia dobrych manier. Inna sprawa, że nie musiał się odwracać. Na takie okazje w kobiecych sypialniach były parawany. W tym także te najnowsze o regulowanej przejrzystości, w zależności od tego co właścicielka parawanu chciała osiągnąć...i pokazać.
Przymierzyła pierwszą suknię, po chwili parawan się rozsunął.
- I jak?
-Cóż... bardzo... ci... robi wrażenie.-Panicza Holmesa nieco zamurowało, a spojrzenie niewątpliwie zbyt często wędrowało, po okrytych pończoszkami nogach Arabelli.
Ciemnowłosa piękność przeszła po pokoju niczym modelka, zgrabnie i z klasą, wyginając się czasem w seksownych pozach. Później podeszła do Roberta, wygięła się do tyłu tak, że czubek jej głowy dotknął klatki piersiowej mężczyzny, co wyeksponowało wyraźnie piersi panny Fogg, zaś jej oczy były skierowane ku twarzy jr Holmes’a.
- Wiesz. Ta... będzie najodpowiedniejsza.
-Niewątpliwie ci w niej do twarzy.- odparł spokojnym tonem Holmes, mimo że jego własne oblicze lekko się zaczerwieniło.
-Wygląda panienka prześlicznie. -stwierdziła Fury, a Wisdom wtórował słowami.-Jak prawdziwa dama.

- Mon dieu! - wyrwało się Belli, jakby sobie o czymś strasznym przypomniała. - Fury, czy ktoś stoi przed tymi drzwiami? Jeśli tak, to kto?
-A taaak Jakiś młodzian z... zielskiem w kapeluszu.- przypomniała sobie Fury. A Wisdom poprawił.-Nie z zielskiem, a gałązką ostrokrzewu. I... tak. Nadal stoi, zajmując się sypialnią... eeechmmm... zostawiliśmy go pod drzwiami.
Gałązka ostrokrzewu. Czyli człowiek przysłany przez sir Rogera Macintaire’a!.
A Holmes zmarszczył brwi, jakby nad czymś namyślając.
- Cul, cul, cul...aaa! - zdenerwowała się Bella i szepnęła do Fury tak, by Robert niczego nie usłyszał. - Fury, gaz usypiający Robertowi, jak będzie w szafie. Jak odejdę bardzo daleko, to go wypuśćcie. A, i gazu się pozbędziecie...
- I po obiadku u mamusi - "rozpaczała", ale zdecydowała się spotkać z jegomościem.

Deus ex machiny z entuzjazmem rzuciły się na zaskoczonego Holmesa. Sprzężone sensory sprawiały, że co słyszała jedna z nich, słyszały obie. Żelazne manipulatory chwyciły za kończyny mężczyzny i zaciągnęły go do szafy, by tam skrępować jedwabnymi szlafrokami Belli i wpuść gaz usypiający.
- Roberciku, tylko bądź cichutko - szepnęła czule do mężczyzny, z którym się przespała i który właśnie drzemał w szafie.. - Bądź grzeczny, ciocia Belcia zaraz do ciebie przyjdzie.
I odziana w odpowiednią suknię podeszła do drzwi.
Mężczyzna był młodym okularnukiem w cylindrze.


Pochylił się lekko zdejmując go w geście powitania i spytał.- Czy mam przyjemność z lady Arabellą Fogg?
- Tak, z lady Fogg.
Wyjął z kieszonki kamizelki kopertę, mówiąc cicho.- Bilet kolejowy do Konstantynopola przez Paryż i Rzym. Punkty kontaktowe na całej trasie. I mapa do tajnej kryjówki w Delhi, na wypadek kłopotów. Oraz klucz do niej.
Koperta była różowa, zapięczetowana lakiem uformowanym na kształt serduszka, przez co wyglądała jak list miłosny.
- Merci beaucoup, monsieur - odebrała list od pana.
-Taka praca. Życzę miłego dnia.- odparł na pożegnanie mężczyzna, kwitując sprawę służbowym uśmiechem.
Bella pożegnała mężczyznę. Kiedy ten odszedł, zamknęła za nim drzwi.
- Fury, wywietrz dokładniej ten gaz usypiający. Panie Wisdom, pan to samo. Fury, potrzebuję środka amnezyjnego, zaaplikuj go Robertowi - wydała polecenia Deus ex Machinom.
-A nie boi się panienka skutków ubocznych? No i środek amnezyjny nie działał zbyt poprawnie na dwóch ostatnich delikwentów.- przypomniała deus ex machina. Cudowny eliksir kasował wspomnienia na chybił trafił z ostatnich kilku godzin. A i one z czasem powracały.
- Spróbuj, Fury. - rzekła do machiny. Arabella zaznaczyła znaczkiem odpowiednie serduszko, bowiem miała sporo zalotników, którzy przesyłali jej podobne kartki.


Cóż, taka cena sławy. Bella zamknęła szufladę z prezentami od wielbicieli.
A w tym czasie Deus ex Machina, wstrzyknęła specyfik pacyfikujący pamięć i niebezpieczny umysł młodego detektywa i wypchnęła skołowanego mężczyznę z szafy. Po otrzymaniu dawki specyfiku, obiekt był niemal zawsze skołowany i do pewnego stopnia podatny na sugestię.
-Gdzie... co ja tu robię?- spytał Holmes rozglądając się półprzytomnym spojrzeniem.
- Przyszedłeś do mnie, bo mieliśmy się wspólnie wybrać do moich rodziców na obiad - odpowiedziała mu spokojnym głosem. - I czekałam na ciebie.
-Achaaa...-Holmes próbował sobie przypomnieć te sprawy.- Ale pamiętał tylko walkę, golutką Bellę i... kajdanki obszyte różowym futerkiem.

Cóż, skleroza nie boli. W żadnym wieku. Holmes'a szczególnie też nie zabolała.
- I w międzyczasie wybrałam tą ładną sukienkę. No, teraz zbieramy się Holmes. Na obiadek, o-bia-dek. U moich - rodziców - sylabizowała mu zdanie jak jakiemuś małemu dziecku.
-A tak...byliśmy.. umówieni na ten obiadek, tak?-mruknął skołowany Robert. Pamiętał bowiem, że się umówił z Bellą. Kiedy i Na co... umykało jego pamięci.
- Teraz, zaraz. Idziemy na obiadek. Mon dieu, jak ty wyglądasz, Robercie? Pozwól, że cię trochę poprawię...
-Dobrze.- rzekł ostrożnie Holmes nie wiedząc czego się spodziewać.
Oczywiście, Robert wyglądał jak po ulicznej zawierusze, w której to Holmes jr nierzadko brał udział. Oprócz faktu, że mężczyzna miał skołowaną pamięć, pozostał jeszcze obiadek u rodziców. Bella musiała wypoprawiać Roberta, uporządkować jego naturalnie nastroszoną grzywkę, kołnierz, koszulę - i mogli się już zabrać mechaniczną karocą do posiadłości państwa Fogg. Kobieta nie pozwoliła na to, aby jej biedactwo się wałęsało samopasem po mieszkaniu z dwoma, mechanicznymi duchami domu...

W posesji państwa Fogg:
- Hej, tato!
-Jak się miewa Tom... i czemu nie przybył? spytał Phileas prowadząc córkę i jej towarzysza na tył domu, do ich matki.
- Pracuje, tato - Bella na znak małej bezradności wzruszyła lekko ramionami.
To było najprostsze pytanie. Bo co mógł przeważnie innego robić Thomas zagłębiony w świecie swoich mechanicznych pasji?
-Jak zwykle. Pracowitość to cecha, ale wszystko co w nadmiarze szkodzi.- odparł z wyraźnym zmartwieniem w głosie Phileas. A Robert potwierdził jego słowa milczącym skinięciem głowy. Ta postawa niezbyt jednaka pasowała do hulaki jakim był sam Holmes junior.
Coś ten gaz amnezujący popsuł osobowość Roberta. A może jedynie to przejściowe? Albo udaje? Tak, to bardziej prawdopodobne. Środek nie miał tak drastycznych skutków ubocznych.
- Oj, on zupełnie przesadza. Od rana do nocy, prawie i trzeba byłoby go karmić jak dziecko.
-Przydałaby mu się dobra żona, która ustawi go w pionie.-odparł Phileas pocierajac podbródek.- Choć przy jego podejściu, prędzej ją zbuduje niż znajdzie. A właście panie Holmes jak dobrze zna pan moją córkę?-
-Bardzo dobrze. Można by rzec, że dogłębnie się poznaliśmy.- stwierdził Robert, stąpając po dość cienkim lodzie, zważywszy na tradycjonalne podejście ojca Aranelli do relacji damsko-męskich.
Nawet bardzo dogłębnie. Na razie Bella przysłuchiwała się rozmowie dwojga panów.
Przynajmniej dobrze, iż Holmes jr nie dowiedział się o reszcie “niecnego” planu Belci.
- Znamy się, tatku.
Przez chwilę zapadło milczenie podczas tej przechadzki, a potem.
- I ?-Phileas nachylił sę do córki, gdy Holmes podziwiał jakieś grecką antyczną rzeźbę stojącą w ogrodzie.-Co o nim sądzisz Bello?
- Bardzo miły, sympatyczny facet.
-I dżentelmen na temat którego krążą plotki. Nieprzychylne plotki.- odparł ojciec dziewczyny.- Nie wiesz może, ile w nich prawdy?
- Ponoć w każdej bajce jest ziarnko prawdy - a co? Bella pod niektórymi względami też nie zaliczała się do grzecznych panienek, które punktualnie o ósmej wieczór idą grzecznie spać do łóżeczka... Jednakże dla dobra ojcowskich nerwów nie wtajemniczała Phileasa w tę część swego życia.
-No właśnie.-mruknął ojciec.

Zbliżali się już do królestwa matki panny Fogg, cieplarni. Miejsca gdzie Auoda mogła się poczuć jak w swym rodzinnym kraju. Najwyraźniej Anglia mogła być dla niej zbyt deszczowa.
- Witaj mamo!
-Witaj kochanie. Jak tam życie na własną rękę. Thomas nie sprawia za dużo kłopotów?- rzekla z uśmiechem Auoda. I zerknęła na Roberta.-A kimże jest ten młodzian?
- Thomas żyje - Bella uśmiechnęła się. - Jak zwykle we własnym świecie, więc wielu problemów na pewno nie sprawia. Bywają problemy natomiast z Deus ex machina, ta poza tym daję radę z utrzymywaniem mieszkania. To jest Robert Holmes - przedstawiła kolegę.
-Miło mi poznać mister Holmes.- rzekła Aouda podając rękę do ucałowania. Co zresztą Robert uczynił. Po czym cała czwórka usiadła czekając na herbatę.
-Piękne miejsce.- stwierdził dyplomatycznie Robert rozglądając się po cieplarni, a Aouda rzekła.-Dziękuję. Myślę, że będzie piękniejsze w przyszłości, gdy już wszystko będzie skończone. Przyjdzie pan wtedy je obejrzeć?-
-Z całą pewnością.-odparł Robert, a Phileas spytał.-Czemu Thomas nie przyszedł?
- Ach, znowu zagrzebał się w maszynach.-
-Miło że tobie udało się znaleźc troszkę czasu, dla rodziców.- rzekła matka Belli i spytała.-Chyba, że... jest jakiś konkretny powód tej wizyty?
- Ależ tak wpadliśmy sprawdzić, co u was słychać.
-Nic nowego w zasadzie. Jak wiesz ojciec woli spokojne ustabilizowane życie.- stwierdziła Aouda. Phileas dodał zaś.-Myślimy o przeprowadzce poza miasto. Przynajmniej w okresie letnim.
Ojciec miał tak ustabilizowane życie, że chyba wszelkie zegary i mechanizmy świata nie mogły mu dorównać w kwestii dokładności. Taka matematyczna precyzja była cechą charakterystyczną dla pana Phileasa Fogg.
Matka Belli zerknęła na Roberta i rzuciła pytaniem.-To jak długo się znacie?
- Ale dlaczego przeprowadzka? Dokąd? - posypały się pytania ze strony Arabelli.
-Na wieś. Bliżej przyrody.- stwierdził Phileas. A Aouda stwierdziła.-Miasto jest takie męczące podczas lata.
- A co słychać u pana Passerpartout? Wujek Bill się ostatnio nie odzywał?

Przydałoby się porozmawiać z rodzicami. Choćby te ostatni raz...
Nie wiedziała bowiem, czy dożyje końca tej misji czy los nie wywieje ją do innych zakątków świata...
 
Ryo jest offline