Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2011, 15:03   #17
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Wieczór w Usie po tak intensywnym i ciepłym dniu, był prawdziwym wytchnieniem dla mieszkańców. Słońce już dawno schroniło się za nieboskłonem, a zmrok powoli ogarniał całe miasto. Tu i ówdzie zapalano nawet latarnie i pochodnie.
Już tylko pojedynczy, lekko podchmieleni mężczyźni pojawiali się na ulicach, aby zniknąć za drzwiami karczm czy w dzielnicy czerwonych latarni.
Dla postronnego oka mogłoby się wydawać dziwnym, że mieszkańcy i podróżni tak ochoczo zakończyli zabawę i grzecznie pomaszerowali do domów. Usyczanie jednak dobrze wiedzieli, że bezpieczniej jest ukryć się przed zmrokiem za murami własnych lokali. Czuli jakieś zło, które czyhało w ciemnościach, choć nie potrafili go zidentyfikować.



ANNE “RUDA” MORGAN, ARRIVALD “WIEWIÓR” QUINNEL


Dlatego też droga do sierocińca nie zajęła wam wiele czasu. Przejęty rolą strażnik sprawnie przeprowadził was traktami, klucząc w wąskich uliczkach. Szliście w milczeniu, rozglądając się bacznie dookoła, a całun ciemności całym swoim ciężarem osiadał na waszych ramionach. Wyczuwaliście czyjąś…. jakąś niepokojącą obecność w powietrzu.



Sierociniec, ufundowany i prowadzony przez Kalizkana, był niczym nie wyróżniającym się budynkiem. Stanowił dość duży kompleks postawiony w dzielnicy magazynowej, gdzie ziemie pod budynki sprzedawane były wyjątkowo tanio. Nikogo więc nie dziwił wybór czarodzieja.
Kiedy stanęliście przed masywnymi drzwiami, strażnik coś do siebie zamruczał. Dopiero po chwili zrozumieliście, że zdziwił go brak oświetlenia w oknach.
Strażnik schwycił za klamkę, ale drzwi okazały się być zamknięte. Załomotał więc wzywając do ich otwarcia.
Czekaliście dość długą chwilę zanim coś za drzwiami zaszurało, zaskrzypiało i dźwierza w końcu się uchyliły.
Przywitał was dziwnie wyglądający, blady mężczyzna, o „szklanym”, trochę rozmytym spojrzeniu i wielkim garbie na plecach. Stał cierpliwie w wejściu, milcząco spoglądając na waszą trójkę.



Strażnik odchrząknął i powiedział, że ma nakaz przeprowadzenia inspekcji sierocińca. Oczy stojącego w drzwiach mężczyzny lekko zwęziły się, ale odsunął się na bok i wpuścił was do środka.

Korytarz, w jakim się znaleźliście, był niezbyt szeroki, ponury, a powietrze w nim było zatęchłe. Garbaty poprowadził was w milczeniu na piętro, do kolejnego korytarza, z którego prowadziło kilka drzwi. Skinąwszy głową, gestem ręki zachęcił was do dalszej wędrówki. Sam stanął przy schodach i oparł się o ścianę.
Od samego przekroczenia progu coś wam się nie podobało. Dopiero na górze uściśliliście wasze odczucia. Brak było hałasu, jaki zwykle towarzyszy dzieciom. Przejmująca cisza panowała w całym domu.

Towarzyszący wam strażnik wzruszył ramionami i pewnie otworzył pierwsze drzwi.
Ukazała wam się jedna z komnat sypialnych. Pusta. Od razu rzucił wam się w oczy brud i bałagan jaki panował w całym pokoju. Nikt już długo nie nocował w opuszczonych łóżkach.
Strażnik stracił na chwilę rezon, ale za chwilę szybko przeszedł do kolejnych drzwi i otworzył je. Tu było podobnie. Łóżka, w których jeszcze leżała brudna i zatęchła pościel były tak samo puste.
Kiedy strażnik wyskoczył na korytarz aby przepytać garbatego, okazało się, że ten zniknął…

Inspekcja kolejnych sal ukazała podobny obraz. Dopiero w ostatniej, największej komnacie natrafiliście na pewien ślad. Mała dziewczynka, o potarganej blond czuprynie na wasz widok pisnęła i schowała się pod łóżkiem. Zajęci nakłanianiem dziecka do wyjścia nie spostrzegliście dwóch postaci, które tymczasem wtargnęły do pokoju.



Z przerażeniem, które obudziło się w waszych sercach, stanęliście nagle oko w oko z dwójką uzbrojonych w miecze ożywieńców. Dziecko ukryte pod łóżkiem zaczęło przeraźliwie krzyczeć…


MICHAEL KELLHIT


Marzenia senne są jak motyle. Tak mawiała kiedyś twoja babcia. Nie dają się pochwycić, są krótkotrwałe i ulatują znikając nam szybko z pola widzenia.
Tym razem jednak miałeś bardzo dobrze zapamiętać sen, który nawiedził cię tej nocy.

Stałeś na wzgórzu patrząc na wojska Drenanu szykujące się do natarcia. Patrzyłeś na króla… Króla? Ale co tam robił Skanda? Przecież Skanda nie żył?
Król Dranajów podniósł rękę na znak rozpoczęcia ofensywy.
Widziałeś dokładnie przebieg całej bitwy. Jak wojska lentryjskie rozsypują się w proch pod naciskiem Drenajów, widziałeś świeżą krew, czułeś jej zapach i podniecenie wojowników, udzieliło się ono i tobie.
Widziałeś jak król siedzący na swoim ulubionym wierzchowcu ścina głowy przeciwników i w tryumfie unosi swój miecz do góry. I zobaczyłeś również jak jeden z wysoko postawionych Drenajów, ogłusza króla i odciąga z pola walki. Niemożliwe! Przecież Skanda zginął z rąk Lentryjczyków!

Teraz obraz przeniósł się do jakiejś jaskini. Zobaczyłeś ołtarz ofiarny, a na nim nagiego króla, przy którym klęczał znany ci mag z nożem ofiarnym w ręce. Widziałeś śmierć Skandy, prawdziwą śmierć, nie tą, którą oficjalnie podaje się w Drenanie. Byłeś tego pewien.


Potem obraz ponownie przeniósł cię na pole walki. Widziałeś młodego króla Ezkatona, który rozpoczyna ofensywę na Cadię… I zobaczyłeś coś jeszcze. Zobaczyłeś jak wojska Kebry, całe legiony Ventryjczyków wycofują się z pola walki, pozostawiając nielicznych Drenajów na pewną śmierć. Widziałeś rzeź królewskich oddziałów, widziałeś jak młody król zostaje pochwycony i wleczony na ołtarz ofiarny. Widziałeś triumfującego Kalizkana, jak razem z Kebrą ofiarowuje ciało króla…



Zdawałeś sobie sprawę z tego, że widzisz przyszłość. To co najprawdopodobniej wydarzy się już jutro…
Budziłeś się mokry od potu, z figurką bożka zaciśnięta w obu dłoniach… I pamiętałeś każdy szczegół snu.




FANRATH TAUN


To nie był dobry dzień. Najpierw uwięzienie, a teraz jeszcze ta namolna kobieta. Postanowiłeś napić się czegoś mocniejszego, zwłaszcza, że dzień miał się ku końcowi. Dotarłeś do karczmy „Zwinna Łasica" tuż po zmierzchu. W knajpie o dziwo nie było wielu gości. Natknąłeś się jednak na starego znajomego. Bizon, oparty o bar rozmawiał z karczmarzem, dość krępym, mocnej budowy człowiekiem.
- Uwierzysz Wulpercie? Jak stare łajno. Usunęli nas jak stare łajno ze stodoły. Legion Zimowych Wojowników stał się teraz legionem Zimowych Emerytów. – Bizon zaśmiał się głośno, ale w tym śmiechu słychać było wiele goryczy.
Podszedłeś do wojaka. Ten dostrzegł cię i przygarnął wielkim łapskiem
-Wulpercie, piwo dla tego młodego bohatera. Gdyby nie on pewnie teraz leżałbym kilka stóp pod ziemią.
Zaczęliście rozmowę. Nie mogłeś odmówić poczęstunku, a widać było, że Bizon bardzo potrzebuje towarzystwa.
Bizon opowiadał ci o swoich wyprawach o wielkich podbojach Skandy i dniach tryumfu. Wiedziałeś już co nieco z tych historii, więc raczej z uprzejmości niż faktycznego zainteresowania słuchałeś opowieści ex-wojskowego.

Wtedy to drzwi karczmy nagle otworzyły się, i do wnętrza wpadł… bo inaczej nie można było tego powiedzieć stary, niewidomy człowiek. Doskoczyłeś do nowo przybyłego, ponieważ jego bok mocno krwawił. Sztylet sterczący z bocznej części brzucha nie pozostawiał wiele wątpliwości, że starzec umierał. Jego dłoń namacała twoją i nagle doznałeś wizji. Widziałeś to co niewidomy przeżył w ostatnich dniach w Usie.
Widziałeś czarne bezkształtne cienie, które osaczyły młodą kobietę. Czułeś ich nienawiść, ich żądzę krwi i jeszcze coś, czego nie umiałeś sprecyzować. Kobieta rozpaczliwie broniła się, a z jej jasnej sylwetki biła determinacja. Dzieliłeś razem z nią jej cierpienie.
Na szczęście ta chwila nie trwała długo. Widziałeś jeszcze jak kobieta ucieka w stronę pałacu i jak coraz więcej czarnych cieni nadciąga nad pałac, a potem nad miasto.
Kiedy wizja zniknęła starzec powiedział cichym , drżącym głosem
- Przepowiednia… pytaj… przepowiednia o trzech królach… szukaj… inaczej wszyscy zginiemy...
Oczy starca zamknęły się…
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline