Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2011, 15:40   #96
Arsene
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Żeby dostać się do doku łodzi podwodnej, alianccy komandosi musieli wrócić się korytarzem, którym Lee i Lambert dotarli wcześniej do magazynu.

Stalowa grodź do węższego korytarza była otwarta. Na ścianie ciągnęła się plama krwi, jakby ktoś ciężko ranny szedł korytarzem i opierał się o nią. Po kilkunastu metrach znajdowała się kolejna otwarta grodź.

Edward z wiadomych przyczyn szedł pierwszy. Kiedy tylko wyjrzał do doku, pierwszą rzeczą jaka rzuciła mu się w oczy był ogromny, pusty basen na środku bazy. Nie było łodzi. Pancerz pozwalał mu dokładnie prześwietlić odmęty doku. Podwodne przejście, którym u-bot mógł wpłynąć do bay był zamknięty.

Lambert i kapitan poszli na poszukiwanie torped. Jeżeli nie uda się wypłynąć, to może chociaż zrobią sobie wyjście na zewnątrz.

- Jest! - krzyknął Dębski i cała czwórka stanęła przed wyważonymi drzwiami do magazynu.

Wszystko wyglądało jakby ktoś wynosił się stąd w niemałym pośpiechu. Gdzieniegdzie znajdowały się plamy zaschniętej krwi. Kiedy Adam chciał przekroczyć próg w celu zliczenia amunicji i pomyśleniu nad tym, jak dokładnie dokonać eksplozji usłyszał dziwny dźwięk. Dźwięk towarzyszący rozrywaniu się materiału. Na początku pomyślał, że to spodnie, lecz krzyk McMillana natychmiast wyrwał go z tego przeświadczenia.

Młody żołnierz wyglądał dziwnie. Jego twarz wykrzywiał grymas bólu. Wypuścił z rąk karabin, łapiąc się za ramiona zupełnie tak, jak człowiek który próbuje ogrzać się na mrozie. Wrzasnął i jego towarzysze pobledli. Na mundurze, od krocza do szyi pojawiła się rosnąca nieustannie plama krwi. Skóra na twarzy zaczęła pękać z przeraźliwym trzeszczeniem. Wrzask Lee nie dodawał im otuchy. Czuli, że nic nie są w stanie zrobić. Usłyszeli trzask pękających powoli kości, chcieli mu pomóc, krzątali się wokół niego bezradnie, jak mrówki wokół deptanego mrowiska. Widzieli jak czaszka żołnierza rozpoławia się ukazując mózg. Głowa trzymała się na skrawkach pokrwawionej skóry. Ciało pod mundurem po głośnym pluśnięciu rozpadło się na dwie części. Każda z połówek, bryzgając krwią i wnętrznościami upadła kilka metrów dalej. Tak skończył Lee McMillan, ponosząc najstraszliwszą karę za działania oddziału.

Kapitan Dębski nie wytrzymał. Poczuł, że zaraz zwymiotuje, lecz nie miał już czym. Lambert stał blady, nie wiedząc co robić. Po raz pierwszy poczuł bezradność. Jego towarzysz umierał, i mimo że wydawał mu się nieinteresujący był człowiekiem i umarł w straszny sposób. Co najgorsze nie wiadomo dlaczego i kto będzie następny.

Edward odwrócił się, pancerz nie przetwarzał jego cichego łkania, więc nikt nie wiedział co dzieje się teraz w jego głowie, nikt nie mógł go pocieszyć. Nikt zresztą nie był w stanie tego zrobić, wszyscy byli w szoku. I nagle usłyszeli głos. Wszyscy, dobiegający z każdego centymetra ściany, podłogi, każdego litra wody w basenie, każdego pocisku i każdej blaszki paneli sterowania. Dobiegał zewsząd. Ciepły, kobiecy głos.

- To nie jest droga, która da wam wybawienie. Wykonajcie zadanie, a przeżyjecie.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline