Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2011, 19:43   #18
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
- No Rainer brachu! Cóż za spotkanie! Napić się trzeba! Ty stawiasz psubracie.
Kupiec spojrzał na niego całkiem nieźle kryjąc strach. Rozejrzał się tylko dookoła jakby szukając ewentualnej drogi ucieczki czy szukając potencjalnych świadków.
- Nie wiem o czym mówisz panie, ale to chyba jakaś pomyłka. Bierzecie mnie za kogoś innego.
- Rainer Bane. Pamiętasz w Luskan się poznaliśmy. Okazało się, że mamy wspólnych przyjaciół którzy potem nas obu do wiatru wystawili. Niech Ci będzie, siadamy i ja stawiam.
Dopler wskazał na pusty stolik w kącie, tak jak myślał tłum ludzi uspokoił Rainera, Bane wzruszył ramionami i usiadł na wskazanym miejscu. Po chwili nie dłuższej niż dwa pacierze przyjęła zamówienie "na koszt firmy". Incydent z wybuchającą dziwką do czegoś jednak się przydał.
Siedzieli w milczeniu, Rainer wpatrywał się w Rawata a łotr popijał wino i lustrował otoczenie. Patrzył czy nikt ich nie podsłuchuje. No i jednocześnie gapił się w cycki dziwkom.
- Czemu zawdzięczam tą miłą rozmowę?
- Wspólnym interesom. Nie znasz mnie a może nie bezpośrednio. Wiele osób zna mnie pod różnymi imionami ale tutaj jestem Tilmarem.
Dopler zrobił przerwę by upić łyk wina. Szukał w napoju smaku znanych mu trucizn. Wiele osób chciało go widzieć martwego. Gdy nie znalazł w napoju nic niepokojącego kontynuował.
- Niektórzy zaś nazywają mnie Doplerem. Myślę jednak, że lepiej będzie jak będziesz do mnie mówił Tilmar, przynajmniej w tym miejscu.
- Dobrze Tilmar, czego odemnie oczekujesz?
- Współpracy. Chodzą plotki, że ktoś po za mną miał jaja postawić się złodziejom cienia.
- Po za tobą powiadasz? W sumie jeśli tak to ujmiesz... Na czym miała by ta współpraca polegać? Czego odemnie wymasz, a co najważniejsze, co dasz w zamian?
- Wymagam rezultatów czyli zniszczenia Cienistych. Nic więcej. W zamian daje moje doświadczenie w tym znajomość ich hierarchi i procedur oraz znajomości. Myślę, że mógłbym doprowadzić do podziału w ich szeregach a nawet namówić parę osób do przejścia na naszą stronę.
- Naprawdę jesteś w stanie zrobić rozłam w szeregach cienia?
Słowa kupca wydawały się podszyte kpiną ale gdzieś tam kryło się coś innego, coś cenniejszego. Nadzieja. Łotr nachylił się nad stołem i ściszył głos by jeszcze bardziej przykuć uwagę rozmówcy.
- Już raz to zrobiłem. A to pierwszy raz jest najtrudniejszy. Zainteresowany współpracą?
- Nawet bardziej niż jędrnymi cycuszkami Adeli.
Obaj metysi uścisnęli sobie dłoń nad stołem.
- To nie jest dobre miejsce do rozmów. Może spotkamy się dziś w nocy? W tym czasie parę osób się dowie, że Dopler jest w mieście a Ty cieszysz się jego poparciem. Niedługo gildia zje się sama od środka.
- Eee... niestety dziś wieczorem jestem zajęty. Chyba... jestem umówiony na spotkanie z pewnym najemnikiem który gra Cieniom na nosie. Chciałbyś go poznać?
Dopler skinął głową.
- Jak się nazywa?
- Rodriger czy jakoś tak...
- Gdzie się spotkamy?
- Przy wschodniej bramie.
- O ktorej?
- Za pięć godzin.
- Będę. Nie daj się zabić Rainer. Za parę dni Cieniści będą mieli dużo większe kłopoty i inne cele by się nami kłopotać.
- Nie dam. Bywaj.
Łotr wstał od stołu i wyszedł z burdelu. Po paru minutach zniknął w tłumie.

***

Pokój wybrał dobrze. Po podciągnięciu się na dach wygódki, o tak, i przejściu po parapetach balansując na nich, o tak mógł dostać się do swojej okiennicy. Musiał tylko nie spaść z parapetu i wsadzić ostrze noża w szparę między okiennice by podważyć rygiel i już był w środku. Banał. A nikt nie widział go w głównej sali.
Pokój był pusty. Żadnych zabójców, pułapek ani listów. Dopler szybko zrobił co miał zrobić i był gotów do akcji.

***

Vincent zwany Szczurem (oczywiście za plecami) był kiedyś prawą ręką Harthne Foede'a szefa Złodzieji Cienia. Kluczowy dla Rawata był czas przeszły. Szczur posłuchał Rawata i wziął udział w jak to się teraz mówi Rebeli Cienia. Jakoś udało mu się wyłgać (zresztą jego zabójstwo wywołałoby kolejny rozłam wśród Cienistych) i nie musiał uciekać z miasta. Ani nie został w nim w charakterze nawozu. Niestety, jego pozycja wśród półświatku mocno osłabła. Mimo to ambicja ciągle tkwiła w tym małym człowieczku a stara gwardia ciągle go pamiętała jako prawą rękę samego Harthne. Kwestia tylko czy z jakichś wydumanych powodów nie miał tamtej hecy za złe Doplerowi. W końcu gdy Rawat mu mówił o buncie był pijany. To on to podchwycił na trzeźwo...

Aktualnie Rawat siedział w jego knajpie, kiepskiej gospodzie pełnej podejrzanej klienteli. Zresztą metys nie wyróżniał się mocno. Ubrany w skórzaną, czarną kurtkę (tak modną wśród awanturników z Luskan) i z krótkim wojskowym mieczem tarczowników przy boku wyglądał jak większość najemników. Siedział i popijał tanią gorzałę dyskutując głośno o usługach świadczonych przez miejscowe dziwki.

Nie było jednak tak różowo jak Dopler by chciał. Szczura w karczmie nie było za to był ktoś inny. Elfka z burdelu, zrezygnowała z drogiej i skąpej sukni na rzecz zwykłej, jeszcze bardziej skąpej. Siedziała w towarzystwie wielkiego łysego dryblasa i dawała mu się obmacywać. Przypadek? Ktoś do niej podobny? A może go śledziła? Jeśli tak na czyje zlecenie?

W końcu do gospody wszedł Szczur. Niski osobnik który z wyglądu przypominał właśnie szczura. Nawet zdarzało mu się poruszać nosem jak gryzoń. Chodziły plotki, że jest szczurołakiem. Rawat podejrzewał, że w tych plotkach jest tyle samo prawdy co i o nim. Mimo to brał pod uwagę wszystkie wyjścia.

Vinc go poznał niemal natychmiast, ledwo dał to po sobie poznać. Dopler niby od niechcenia poprawił kołnierz a potem odwrócił otwartą lewą dłoń do tyłu. System znaków jeszcze z rebelii. Po chwili oznajmił swoim kompanom, że musi iść się odpryskać i zniknął na tyłach karczmy. Czuł dreszczyk emocji towarzyszący wejściu do gry. Ciekawiło go czy Szczur złapie przynętę.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline