Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2011, 15:04   #5
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Lot minął szybko, Borys zdążył sie wyspać. Wylądowali w Londynie. Na parkingu lotniska (kontrolę przeszli po tym jak Clain pokazał jakąś dziwną przepustkę strażnikowi) czekał na nich kolejny rodzinny minivan. Jechali przez miasto przez dobrą godzinę. Zatrzymali się na przedmieściach, przed dużą willą. Brama się otworzyła a Clain zaparkował na dużym placu przed drzwiami do domu.
- Wysiadka! - Powiedział do siedzących z tyłu żołnierzy po czym zamknął za sobą drzwi.

Willa była naprawdę duża. Z tyłu zapewne znajdował się base bo było słychać jak ktoś skacze do wody. Clain poprowadził trójkę towarzyszy do drzwi, które otworzył. Znaleźli się w majestatycznym przedpokoju. Żyrandol z kryształów pięknie odbijał światło które wchodziło przez ogromne okna z prawej strony. Przed oknami stało mnóstwo biurek, a na nich komputery, monitory, serwery, a nawet parę pistoletów.
- Nie mamy baz pod ziemią i tak nikt nie ma jak się dowiedzieć gdzie się znajdują bazy.

Przed biurkami siedziało parę osób. Jednak nie zwracali uwagi na żołnierzy.
- Mimo wszystko, ze względów bezpieczeństwa macie nie gadać z analitykami, informatykami itp. Wy podróżujecie częściej niż oni i jesteście co prawda tak samo zdolni do bycia zidentyfikowanymi jak oni, ale wy możecie się zawsze obronić. Tak więc na wypadek tortur, lepiej żebyście znali tylko żołnierzy.
Minęli pracujących intiligentów. Wyszli na dwór z drugiej strony mijając kuchnię. Przed dużym basenem było paru ludzi. Jeden raczył pławić się w wodzie. Wszyscy byli poubierani normalnie i widać niczym się nie przejmowali jedząc mięso z grilla i pijąc whiskey oraz piwo. Jeden z nich, wysoki blondyn na widok Claina mruknął "kurwa" i zmiażdżyl papierosa w popielniczce, odłożył piwo na stolik i powiedział.
- Clain. Jak miło. Miałeś być jutro.
- Zamknij się Hulk, nie jestem twoją mamą, a ty nie jesteś nastolatkiem, chociaż z waszego lenistwa nie jestem zadowolony. Przywiozłem nowych rekrutów...
- Trzech na miejsce pięcu martwych? Słabo... - Powiedział jakiś mocno napakowany szatyn o mało przyjaznej twarzy. Jego akcent zaciągał niemieckim.
- Podobno nikt nie zginął... - Wtrącił się Tom Cole stojący obok Borysa. Clain tego nie skomętował. Wskazał na niskiego, ale dobrze zbudowanego, łysego, białego mężczyznę wychodzącego z basenu
- Falcon, ubierz się - Teraz wskazał palcem na szatyna który wspomniał o zmarłych - A ty Spectre lepiej przypomnij sobie co ci mówiłem. - Spectre spuścił głowę i dopiero teraz odstawił piwo - Zachowujecie się jak jakieś jebnięte nastolatki. Oglądacie wiadomości, wiecie co się stało. Za godzinę macie być ogarnięci i podzieleni na dwie drużyny, tych dwóch - Clain wskazał na Toma i Jacka - Dołącza do grupy Wispa, a Borys do Hulka.

Wasiliew i Colowie zaczekali aż reszta powróci po sprzątaniu małęgo bałąganu. Zebrali się w salonie. Stanęli po dwoch stronach dużego pokoju. Czekali na Claina który rozmawiał z analitykami, na pewno nie na temat wybryku żołnierzy. Michael Hanks, czyli Hulk podszedł do Wasiliewa.
- Dobra, teraz jesteśmy podzieleni na dwa zespoły, u nas łącznie z toba jest dziewięciu, u nich jedenastu. Przedstawię ci wszystkich z naszej grupy. - Powiedział po tym jak sam się przedstawił.
Niski łysol nazywał się Miguel Servantez "Dingo", był pół hiszpanem, a w połowie Australijczykiem, specjalizował się w cichym eliminowaniu celów, wcześniej był najemnikiem. Gigant jak już się wcześniej okazało był nazywany "Sceptre", ale naprawde nosił godnosć Olafa Vogela, niemca z krwi i kości, służył w GSG9, być może najlepszej jednostki specjalnej na świecie. Kolejny nowy kolega Borysa nazywał się Robert Blicki "Eagle", snajper pierwszej klasy wcześniej pracujący dla GROM-u, wyglądał... zwyczajnie, młody blondyn o prostej twarzy, przeciętny wzrost, ale w jego niebieskich oczach było coś osobliwego. Saper, czyli "Bomb" Paolo Salvatore, mocno opalony włoch wydał się być bardzo miły, a przynajmniej szalenie wesoły, wcześniej walczył z terroryzmem w G.I.S. Zaś były pracownik francuskiego GIGN, Adalber Dufarge "Smoke" był świetnym pilotem i kierowcą wszystkiego, chociaż wyglądał na wioskowego głupka, tylko dobrze zbudowanego i ubranego. Anglik Colin Willis "Blood" z wyglądu był rasowym wojskowym zabijaką, w SAS-ie podobno sprawował się wyśmienicie. W końcu izraelczyk David Weizman "Star", był już chyba po czterdziestce, ale wyglądał na kogoś kogo terroryści zdecydowanie powinni się wystrzegać, ponadto był zastępcą Hulka. Do tego doszedł oczywiście "Hulk", amerykanin. No i Wasiliew "Arsene". Z drugą grupą Borys się nie zapoznał. Hanks ostrzegł go by w czasie akcji zwracał się do reszty tylko po przezwiskach, zdradzenie tożsamości nie było na ich korzyść. Stopnie żołnierzy były bardzo różne, jednak nikt nie był szeregowym.

Gdy podchodził do nich Clain, Michael szepnął do Wasiliewa
- Jego nazywamy "Earth". Jednak raczej nie bierze udziału w walkach, zajmuje się organizacją.
W końcu Colin Clain przemówił.
- Hulk, lecisz ze swoimi do Afryki. W Libi od miesiąca trwa wojna domowa. Na razie NATO się nie wtrąca, ale to właśnie z Libi pochodzi broń którą terroryści użyli w Anglii w Manchesterze. Wisp, to samo, ale w Brazylii, broń posłużyła do ataku w Lublinie, w Polsce. Lecicie rano. Odlot z pobliskiego, dzikiego lotniska, uzbrojcie się już teraz. W obydwu przypadkach nie musicie się liczyć ze skradaniem się. Szczególnie w Libi. Hulk i Wisp zgłoście się do mnie za godzinę po dokładniejsze instrukcje.

Arsene został zaprowadzony do piwnicy willi, całe ogromne pomieszczenie było jedną wielką zbrojownią. Do wyboru do koloru.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^

Ostatnio edytowane przez Fearqin : 05-07-2011 o 15:06.
Fearqin jest offline