Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2011, 18:31   #34
Ziutek
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
Jerycho z Aleksem spotkali się na śniadaniu. Tym razem półPolak zamówił już normalne jedzenie, fajnie być burżujem, ale jednak lepiej nie wydawać wszystkiego w dwa dni.
- Dobra, musimy omówić jak załatwimy sprawę z Polakami... masz jakiś pomysł?
- Ne- powiedział Aleks wpychając dwa tosty z masłem do ust naraz.
PółPolak uśmiechną się widząc to.
- Dante wspomniał coś, że poszukują najemników... - powiedział Jerycho po połknięciu naleśnika.- Wydaje mi się najlepsze, że byś do nich dołączył i zbierał informacje, a ja bym Cię ubezpieczał. Nie ma sensu by wiedzieli o nas obu. Na Ciebie spadnie główne niebezpieczeństwo, ale ja nie umiem kłamać. Nie cierpię takich gierek.
- Wiesz - Aleks wytarł usta ręką, potem wytrzepał ręce po tostach i sięgnął po kubek herbaty upijając trochę - Ja się na najemnika nie nadaję bo jestem za lalusiowaty, ba nawet nie umiem strzelać. A kłamstwa czasem potrafią uratować życie. A swoją drogą, cieszę się, że mi to powiedziałeś. Będę wiedzieć, że mówisz zawsze prawdę - wyszczerzył zęby.
- Racja. Nie masz doświadczenia w półświatku... to sprawia, że ja jestem znacznie lepszym materiałem na najmitę. Aj... logika podpowiada, że raczej ja się do nich zgłoszę. Nie podoba mi się to.
Przerwał by dokończyć naleśnika, po czym popił sokiem.
- Ach, moja perswazja czyni cuda - zaśmiał się Aleks.
Jerycho nie podzielił “entuzjazmu” towarzysza... na prawdę nie podobała mu się myśl bycia wtyką.
- Dobra. To będziesz mnie ubezpieczał z zewnątrz. Jak powiedziałem, nie ma sensu by o wszystkim wiedzieli. W razie problemów będziesz mógł mi jakoś pomóc znacznie bardziej.
- Jak znacznie bardziej? Wyjść do nich, zaparzyć herbatkę i porozmawiać?
- Nie. Podstawić samochód bym mógł szybko spieprzyć. Obserwować kto wchodzi, ilu ludzi jest na zewnątrz i którym oknem, w razie czego, najlepiej wyskoczyć. Musimy kupić ci komórkę.
- Ja nie chcę tej cegły! - zbulwersował się Zduński.
Jerycho westchnął i zmierzył go wzrokiem typu “chyba sobie kpisz”
- Co gały wybałuszasz? Nie chcę tego szmelca! - Jerycho nie znał prawdziwego powodu odmowy. Mógł się tylko domyślać.
- To jaka jest Twoja propozycja? Branie ciebie do środka jest bez sensu. Jeśli zostaniesz na zewnątrz musimy mieć jakiś kontakt. Inaczej na nic się nie przydasz.
- Dziękuję ci za słowa otuchy... - mruknął - Dobra, niech będzie, idźmy po tego śmiecia, którego nazywasz komórką.
- Ty się nie dąsaj. To ja idę ryzykować skórę, a i tak dostaniesz swoją działkę. Poza tym masz lekcję używania komórki, bo muszę cię tego nauczyć skoro nigdy tego nie tykałeś.
Jerycho podniósł szklankę z sokiem i dopił zawartość.
- Phi, a jak mnie zauważą? I mi łeb na kierownicy rozkwaszą? To co? Ja pójdę do piachu bez głowy, a ty będziesz mieć kasę, wtyki u polaczków i nie będziesz mnie musiał uczyć.
- Kupimy ci lornetkę i będziesz obserwował kamienicę z innego dachu, więc będziesz bezpieczny. Będziesz miał czas by obmyślić plan B, na wypadek gdyby okazali się sprytniejsi niż sądzimy.
- W tej akcji widzę więcej wydatków niż korzyści... Chcę sobie kupić dom! - wybuchnął Aleks
- Chyba nie sądzisz, że po trzech robotach już będziesz miał na niego kasę, co? Poza tym policz. Komórka koło 20 dolców, do 50ciu. Słuchawki bezprzewodowe... nie mam pojęcia. Nie powinny być strasznie drogie. Lornetka kolejne 50. Ja sam kupię sobie kamizelkę za 400, więc nie masz co narzekać.
- Ale tym masz jeszcze skitraną forsę na koncie.
- Pamiętasz, że żywiłem się wyrzuconymi ogryzkami? Gdybym sądził, że mam do niej dostęp bym nigdy tak nisko nie upadł. Mogę sobie być pod ochroną Malpartego, utopiłem im szefa w szambie...
Na słowa “utopiłem w szambie” Aleks buchnął niekontrolowanym śmiechem:
- Dobra, niech ci już będzie.
- Dobra. Więc musimy się jeszcze trochę przejechać zanim do nich się zgłoszę. Skończyłeś jeść? - zapytał Jerycho samemu właśnie odkładając sztućce.
- Oczywiście - i dopił herbatę.
Kolejne trzy godziny zostały spędzone na jeżdżeniu po mieście i odwiedzaniu różnych sklepów. Komórka i słuchawki nie były problemem. Razem z kartą kosztowały 120$. Trudniej było ze znalezieniem lornetki i kamizelki. W końcu udało się znaleźć sklep z bronią. Tam Kupiono porządną lornetkę za 65$ oraz kamizelkę za 350. Poza tym Jerycho jeszcze się uparł na tour de lumpeks. Dopiero w czwartym znalazł czego szukał. Skórzane rękawiczki i trencz w kolorze głębokiej, ciemnej zieleni.



A do tego wszystkiego okulary (jak w awatarze)

- Dobra, teraz wyglądam jak powinienem. Przydałoby się trochę łańcuchów, czy ćwieków.
Zawinął dredy jednym z nich tak, że grzecznie zwisały z tyłu głowy.
- Żeś się odwalił - zażartował Aleks siedząc w miejscu “dla mężczyzn” czyli przy wejściu. Cały czas bawił się nowym telefonem, grał teraz w “snejka”
- Dobry imejdż to ważna sprawa. Wiesz już chociaż jak dzwonić?
- Obczaiłem to cudactwo, powinienem sobie poradzić. Wybrać numer i zielona słuchawka. - wyrecytował.
- Zgadza się. Jeśli się uda będę miał stale słuchawkę na uchu, więc nawet nie będą wiedzieć kiedy będziesz dzwonił. Zapisałeś mój numer w pamięci?
- Nie podałeś m go - wyszczerzył zęby.
- No to podaję...
- Dobra, mam.
- No to do dzieła... Zmienimy się ze trzy przecznice przed ich kamienicom i dalej pójdziesz z buta, a ja odstawię szopkę. Znajdź miejsca z których będzie miał dobry widok na wszystkie strony budynku. Przydałby się jeszcze ktoś, ale musimy sobie radzić.
- Czyli odwalam robotę za dwóch... A pensja za jednego...
Jerycho odpowiedział kolejnym spojrzeniem typu “chyba sobie kpisz”
- Dobra, właź. Takimi oczkami to się na lasencje przyglądaj, a nie na mnie - dociął Aleks
- Nie lecą na to. Zwykle się boją - uśmiechną się - A jeśli chcesz to ja bardzo chętnie zajmę się obserwowaniem wszystkiego wokół.
- Widocznie się nie starasz. Ja nawet nie muszę patrzeć, a już łapią się jak ryby na haczyk. Jak chcesz, mi to rybka.
- Nie. Nie nadajesz się na gangstera. Domyślą się, że coś kręcisz. Poza tym nie odstawiłem się tak dla picu.
- Aaaaa, chcesz rozpalić ich zmysły? Ok, to ja się będę przyglądał co tam wyczyniasz, ale jak zaczniesz tworzyć coś zbereźnego to się zabiorę i pójdę.
- Nie żartuj sobie. To poważna sprawa. Jakby działo się coś niedobrego to dzwoń do mnie. Jeśli nie odbiorę znaczy, że zwyczajnie nie mogę.
- Dobrze.
- Wiesz... ty bierz samochód. Ja się do nich przejdę. W razie gdybyśmy gdzieś jechali to musisz mieć możliwość dogonienia nas. Im mniej i nas wiedzą tym lepiej.
- Ej, to mi się coraz bardziej podoba. Taka robota jak detektyw, jeszcze jakbym miał taką małą pukaweczkę...
- Ja biorę microUZI i glocka, więc ci zostaje colt i emdziewiątka
- Ja z dwóch naraz nie umiem strzelać, ale tak dekoracyjnie...
- Ty W OGÓLE nie umiesz strzelać, więc wiesz... to i tak dla ozdoby. Aha, nie zdążyłem ci pogratulować niezwykłego farta gdy strzelałeś do telefonu. Bez doświadczenia równie dobrze mogłeś trafić pana Browna.
Aleks wciągnął powietrze jakby chciał wybuchnąć - Jak to nie umiem? Skąd wiesz? Gdybym nie umiał to bym na pewno zabił Browna. Inna sprawa, że rodzice robili mi wodę z mózgu, ze broń jest zła.
- Tuż po wyjściu powiedziałeś mi, że do tamtego telefonu strzelałeś pierwszy raz
- Mogłem kłamać, jak ja ci mówiłem, że kłamstwo jest czasem dobre to o takie coś mi chodziło - Aleks gubił już się w tym co mówi, ale nadal z miną emeryta utrzymywał się przy swoim.
Jerycho zmarszczył brwi
- Ta... Jakie korzyści ci to przyniosło?
- Eeee... Nooo... Dobra, jedźmy już tam bo czas leci.
- Dobra. Ale nie okłamuj mnie kochanie. Nienawidzę kłamstw, a jak się dowiem to będę zły...
- Dobra, dobra, skarbusiu...
 
__________________
"W moim pokoju nie ma bałaganu. Po prostu urządziłem go w wystroju post-nuklearnym."
Ziutek jest offline