Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2011, 19:14   #44
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Gdyby "Herr Kritzle" był niczego nie spodziewającym się (acz dziwnie niezorientowanym) osobnikiem, właśnie leżałby na podłodze, pojękując, z ostrzem przy ciele, obmacywany i oglądany w poszukiwaniu dokumentów i znamion. Tymczasem ten czujnie zerwał się do ucieczki gdy tylko mag się poruszył, potwierdzając podejrzenia Alfreda. Ten wyskoczył za nim na korytarz, złe ustawienie stóp sprawiło że rąbnął ramieniem o sąsiednią futrynę tracąc odrobinę czasu, na parunastu metrach nie zdążył już nadrobić przewagi "Kritzle". Gdy wybiegał przez drzwi frontowe wiedział już że pościg nie ma sensu - wraz z Geroldem nie mieli w tym mieście na tyle władzy by aresztować zbiega. Zaraz jednak wszelkie myśli o imć "Kritzle" wywietrzały Montowi z głowy...

"Nie zdążyliśmy" - gorzka myśl pojawiła się w umyśle Alfreda gdy ktoś go potrącił i ból sprawił że otrząsnął się z osłupienia na widok zjawiska którego nigdy nie spodziewał się ujrzeć w biały dzień w środku ludnego miasta. Zdał sobie sprawę że obnaża zęby w grymasie. Cóż, jeden plus był taki że mroczne energie dopiero nabierają siły, że wraz z Geroldem nie opuścili jeszcze miasta i że mieli za sobą trening - zapewne jako jedyni w Boegenhafen - by wiedzieć co robić w takiej sytuacji. Przynajmniej taką miał nadzieję.

Przeklął pod nosem. Nie miał przy sobie zbroi ani cięższej broni niż sztylet, również większość składników poza tymi które dało się dyskretnie przy sobie nosić została w pokoju gdy wyprysnął za "Herr Kritzle". "Wracać?" - parę jednak miał przy sobie a czas naglił i teraz jego głowa obracała się w poszukiwaniu możliwości niczym balista na czopie, ignorując tłum. Otworzył usta by krzyknąć do Gerolda, ale ten go uprzedził.

Tłum zalegał ulice miasta obserwując nienaturalne zmiany które nagle pojawiły się na niebie. Mag metalu nie przejmował się tym, jego myśli nie krążyły już nawet wokół niedawnego zamieszania z gońcem który zresztą stał obok niego. Myśli Gerolda błądziły teraz wokół sprawy którą się zajmowali z polecenia Kolegiów, pomysły śmigały niczym bełty jak dotrzeć na miejsce i powstrzymać szaleństwo które mroczne siły postanowiły im zgotować. O ile już nie było na to za późno. Ale jak mawiał jego ojciec, nie jest za późno dopóki mogę coś na to poradzić.
- Hej ty! - Mag krzyknął na oniemiałego strażnika. - Biegnij do straży miejskiej i każ im wysłać tylu ludzi ilu zdołają w stronę magazynów. Krzycz że z polecenia Grafa von Jungfreudza. Już! Biegiem! - Gerold wiedział że ten mały podstęp wcale nie musiał się udać ale przecież zawsze jakaś szansa istniała.
- Alfred! Ruszamy tam i to biegiem, krzycz o pomoc, potrzebujemy tylu zbrojnych ilu uda się nam ściągnąć, nie wiadomo co gnoje od Dhar zdołali już namieszać i czy miecz nie zdziała więcej niż nasza magia. - Czarodziej ciągnął swego kompana przebijając się przez tłum, wytrwale podążając w kierunku snopu światła. Po drodze nawołując do rozstąpienia się i krzycząc o pomoc straży miejskiej oraz wszelkich zbrojnych zgromadzonych na ulicach.

Mont nie był do końca przekonany czy krzyczenie o pomoc jest najlepszym pomysłem, ale z drugiej strony ktokolwiek odprawiał rytuał na pewno zadbał o zbrojną obstawę - a ich było tylko dwóch.
- Tędy! Bliżej ściany! - krzyknął do ciągnącego go Gerolda, zaraz zresztą zrównując się z nim. Nie wiedział co z purpurowego wiru może wypaść, promieniować czy eksplodować, dlatego wolał odgrodzić się od niego solidnym kamieniem i drewnem budynków. Gorączkowo wymacał kilka potrzebnych składników w sakiewce, świadom że już wkrótce będą potrzebować każdego atutu i przewagi w ich posiadaniu. Krzyknął wraz z Geroldem, ale wzrok miał pilnie utkwiony w kierunku z którego buchało nienaturalne, drażniące zmysły i świadomość światło. Czuł jak nagromadzenie mrocznej energii sprawia że krwawe łzy pojawiają się w kącikach jego oczu a lepka wilgoć wzbiera w nosie i uszach, wypełniając też usta miedzianym smakiem. Zaczęło mu się kręcić w głowie, co było niechybną oznaką działania potężnego ładunku Dhar w okolicy.

Zignorował to i skupił się na tym co zrobić było trzeba. Jakiegokolwiek by nie udało im się zebrać wsparcia, nie miał zamiaru wbiegać na oślep przed strażników przy magazynie, zamiast tego musieli się zorientować w sytuacji.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline