Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2011, 23:29   #6
Arsene
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Zbrojownia. Wasiliew liczył na średniej wielkości piwniczkę z karabinami na stołach. Zastał zbrojownię godną niejednego pułku piechoty. Wszystko, od G18, przez "Emki" i "Kałasze" na RPG kończąc. Na początku Arsene przez chwilę obserwował kto w co się wyposażył. Po chwili złapał kamizelkę kuloodporną, Berettę z tłumikiem - nie dość, że wycisza to jeszcze poprawia zasięg kosztem siły przebicia, na wrogów w kevlarach od stóp do głów jednak nie liczył - złapał też kilka magazynków. Wszystko odłożył na stolik na boku.

Rozglądał się dalej. Jego wzrok padł na błyszczącego SPASa, lecz na to nie było czasu. Z takim sprzętem zawsze jest dużo zabawy, może jak już lepiej zapozna się z oddziałem. Skierował swoje kroki w stronę M4, lecz zawahał się.

- Może ubierzemy się jak miejscowi? Kto tam właściwie walczy?
- Wojna domowa. Prości ludzie wszczęli rebelię przeciw reżimowi. Nie wyglądami jak Libijczycy, a i tak będzie taki burdel, że lepiej zabrać kamizelki taktyczne i kuloodporne. - Odpowiedział Star, najstarszy z grupy.

Prości ludzie Wasiliew traktował jak synonim słowa "Kałasznikow". Jednak lepiej mieć pod ręką 74ke, a rebelianci mogą nie dysponować odpowiednią amunicją. Z lekkim zawahaniem Wasiliew wyciągnął rękę po M4. Rozejrzał się. Celownik holograficzny na górną szynę, granatnik na dolną. Na boczną latarka. Szybki test - świeci po naciśnięciu - sprawna. Do jednej z kieszeni wrzucił też tłumik.

Po załadowaniu i rozładowaniu karabinu Arsene zaczął rozglądać się za jakąś kamizelką taktyczną. Wziął coś lekkiego, jedynie żeby zamocować ładownice. Prócz standardowych magazynków załadował jeszcze dwa granaty - zaczepny i obronny - opatrunek osobisty, kompas (nigdy nic nie wiadomo!) i zapalniczkę. Leżała obok stołu, musiała komuś upaść. Spojrzał w stronę towarzyszy, by zobaczyć co zabrali. Uzbrojenie było najróżniejsze.

Zgarniając swoje rzeczy, mundur DPM desert Wasiliew spojrzał jeszcze raz na resztę oddziału. Wyglądali... może nie tyle sympatycznie, co budzili poczucie bezpieczeństwa. Sprawiali wrażenie znających się na robocie, którą dane im będzie wykonywać. Ciekawe jak poradzi sobie drugi oddział. Brazylia to pewnie niewdzięczny teren.

Najwięcej zaufania budził chyba Polak, najmniej natomiast Francuz. Wasiliew sam nie był do końca pewien czemu.

Kiedy wszyscy byli już obwieszeni sprzętem jak choinki wyszli ze zbrojowni, gasząc za sobą światło i szczelnie zamykając drzwi. To w końcu niemały skład broni, a i żarówek sporo. Nie wypada wchodzić i od razu nabijać komuś bez sensu rachunek za światło. Wypada natomiast skubnąć trochę rzeczy. Nikt chyba nie zauważył załadowanego (i zabezpieczonego) Glocka zaplątanego w mundurze.

Wchodząc po schodach Arsene zagadał do dowódcy trochę na uboczu.

- Co to za pięć trupów, z którymi się wyrwał Spectre?
- Byliśmy w USA, atak na małe miasteczko, mieli zakładników i bomby . Oni mieli rozbroić jedną bombę, my drugą. Nam się udało, ale pozostała piątka... zabrali ze sobą dziesięciu turbanowców i około trzydziestu zakładników. Obszar jest objęty kwarantanną. Mieli ze sobą jeszcze jedną broń, ale jej nie zdążyli użyć. Media o niczym się nie dowiedziały i pewnie nie dowiedzą, nie przeżyło wielu mieszkańców a miasto i tak było na odludziu. Służyło im za baze wypadową.
- Mhm - mruknął niepocieszony.

Wasiliew miał nadzieję, że ich saper zna się na rzeczy w dostatecznym stopniu.

- Co to za broń?
- Jądrowa - Powiedział Hulk odkładając broń na bok i siadając na kanapie. - Za cholerę nie wiemy skąd to wzięli. Pewnie chcieli ją przewieźć gdzieś dalej, w bardziej zaludnione tereny.
- Mhm... niedobrze - skwitował i opadł na kanapę.

Spoglądając na rozmawiających towarzyszy Arsene machnął szybko ręką w stronę pobliskiego stolika. W jego ręku szybko pojawiła się puszka piwa. Ktoś postawił ją na dolnej półce gustownego, trójnożnego stołu, wyrwanego wprost z salonu w stylu modern.

- Spoko, przy mnie nie zginiesz. Tamta piątka była nieostrożna i nieco... nieposłuszni.
- Nieposłuszni?
- Nie słuchali się rozkazów. Rozdzieli się, przez co zginął ich saper, bez niego nie udało im się rozbroić bomby.
- No tak. Myślałem, że nie chcieli strzelać do dzieci czy coś. Kamień z serca - powiedział popijając powoli.
- Nie martw się. Nie zabijemy potomków Jezusa Chrystusa.

Arsene nie od razu zrozumiał o co chodziło dowódcy. Potomków? Jakich do cholery potomków? Chyba wyznawców? W każdym razie, ciekawe ile osób w Libii jest z nim spokrewnionych.

- A co z innymi? Wiesz, jak arabski dzieciak się znajdzie na linii strzału? Przyjmujemy, że miał pecha czy kombinujemy? - powiedział i dodał po chwili. - Ewentualnie można się jeszcze zapytać o wyznanie... .
- Wiesz. Jak jeszcze byłem w armii szukaliśmy celu w Afgańskiej wiosce. Ścigaliśmy gościa od dłuższego czasu. Przeprowadził wiele ataków i ukrywał się właśnie w tej małej wiosce. Jeden z moich kolegów Pobiegł bocznymi uliczkami, ja razem z nim. Mijaliśmy dom, kiedy nagle usłyszeliśmy w nim szmer. Natychmiast się obróciliśmy. Zobaczyliśmy tylko dzieciaka. Ja od razu zacząłem biec, Jack tak samo, ale zaraz usłyszałem strzały. Skoczył na ziemię i się obróciłem. Maluch trzymał w dłoniach AK i dziurawił Jacka. Zabiłem go jednym strzałem. Z bólem, ale wciąż... zabiłem dziecko. Więc mnie nie pytaj co robić w sytuacji gdy na linię strzału wejdzie ci ktoś "niewinny".
- Dobra, rozumiem - skwitował dokańczając piwo.

teraz pozostawało im czekać. Arsene miał jeszcze kilkadziesiąt minut na przemyślenie sobie tego, co powiedział mu "Hulk". Pewnie będzie miał też na to trochę czasu w samolocie, potem w samochodzie, następnie przemierzając jakieś ciasne uliczki lub pacyfikując małą wioskę. Taki już los najemników. Tajnych agentów NATO się znaczy. Ale... czy to nie to samo?
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline