Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2011, 16:50   #112
ThRIAU
 
ThRIAU's Avatar
 
Reputacja: 1 ThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znany
Wojna na północy….. orki w niezliczonych ilościach…. Straciłem miasto… te słowa rozbrzmiewały w głowie strażnika gdy dosiadał konia, który przed chwilą należał do Rodercka. Endymion jeszcze raz spojrzał na zalane krwią ciało młodego mężczyzny leżące u nóg konia, dobył miecza i z okrzykiem na ustach poprowadził oddział konnych na pozycję rebeliantów. Ci z kolei widząc szarżę konnych nie mieli zamiaru trwać na pozycjach za wszelką cenę. Więc gdy tylko jeźdźcy wbili się z impetem w szeregi rebeliantów część z nich zaczęła uciekać. Natomiast rozwścieczeni śmiercią swojego dowódcy konni nie mieli zamiaru darować życia nikomu kto znalazł się w zasięgu ich oręża. Co i rusz w powietrze wzbijała się krew padających od ciosów ludzi. Endymion był jednym z pierwszych, którzy znaleźli się pomiędzy rebeliantami, widząc biegnącego w jego kierunku mężczyznę z zakrwawionym mieczem wzniesionym do góry zwrócił konia bokiem do napastnika, wyjął nogę ze strzemienia. Krzyżując swój miecz z napastnikiem jednocześnie kopnął go w twarz tak, że tamten z łoskotem stali o kamienie bruku znalazł się na ziemi. Strażnik skierował konia na leżącego nieszczęśnika kończąc jego życie pod kopytami rumaka. W chwili gdy podkute kopyta gruchotały żebra jeszcze krzyczącego mężczyzny Endymion poczuł silne szarpnięcie za nogę, które niemalże ściągnęło go z konia. Odwrócił głowę by zobaczyć ciągnącego go za nogę średniego wieku mieszczanina, który z okrzykiem na twarzy chciał go zwalić na ziemię. Znacznie lepiej by zrobił gdyby zadał cios używając swojego grubego kija opasanego na końcu trzema okazałymi stalowymi pierścieniami. Pałka, bo tak chyba można by nazwać tę broń, zwężała się ku rękojeści gdzie była owinięta skórzanym rzemykiem a dzierżąca ją ręka szybko się zamachnęła do tyłu w celu wymierzenia ciosu. Endymion mając w ręku długi miecz nie bardzo mógł wykorzystać cały jego potencjał wobec przeciwnika znajdującego się tak blisko i zaciekle szarpiącego za nogę. Toteż poprawił chwyt miecza i energicznym ruchem wbił rękojeść w głowę mieszczanina. Chciał jeszcze raz mu przyłożyć ale okazało się to zupełnie zbędne ponieważ mieszczanin z zakrwawioną twarzą leżał plecami na bruku bez śladu życia. Teraz Strażnik mógł się zorientować w sytuacji, a była ona taka, że oddział konnych nie bardzo miał już z kim walczyć. Toteż wskazując uniesionym mieczem na port krzyknął

- Do części portowej tam walczy król Eldarion

Jeźdźcy natychmiast zwrócili swe konie za strażnikiem ruszając za nim. Pędzili w kierunku portu. Tętent kopyt o kamienny bruk niósł się po mieście zagłuszając myśli strażnika skupiające się wokół króla i Golina. Nagle u jego boku pojawiła się znajoma ale jakby inna twarz. Była to Dearbhail, której twarz zbryzgana krwią uśmiechała się do strażnika. Jakże był to inny widok od tego do którego przyzwyczaiła go beztroska dziewczyna. Nie wyglądała na ranną.

- Jak widzę spodobało ci się.

- Spodobało? Nie wiem, czy to mi się podoba – odparła dziewczyna - Nie wiem, czy podoba mi się zabijanie ludzi. Ale masz rację, jakaś dziwna radość ogarnia moją duszę. Może w końcu odezwał się we mnie zew walki? Może w końcu staję się prawdziwym wojownikiem a nie tylko babą z mieczem? Jeśli jest w tej całej sytuacji coś, co mi się podoba to to, że w końcu pokazałam wam i sobie, że nie jestem aż tak słaba. Że jednak umiem sobie poradzić. Ale naprawdę szczęśliwa będę w tym momencie, gdy walka się skończy i gdy wy, to jest ty, Andaras, Kh’aadz, Perła i przede wszystkim Golin będziecie razem ze mną i resztą naszych ludzi bezpieczni, cali i zdrowi. - Tu ponownie się zaśmiała, tym razem jednak był to nawet wesoły chihot. - O mamo, taka poważna sytuacja a ja jak zwykle gadam jak najęta! Endymionie, śpieszmy się do portu, jak powiedziałeś! Król i reszta naszych przyjaciół tam czeka!

Wśród zgiełku i wrzawy słysząc słowa dziewczyny strażnik uświadomił sobie, że jej pragnienie szczęścia nieprędko się ziści. Bowiem to dopiero początek długiej i ciężkiej walki a ci, o których się martwi nie mogą być już bezpieczni. Świt się zmienia, pogrąża w ciemności i nie jest to bynajmniej ciemność nocy, po której nastanie rześki świt. Gdy Endymion usłyszał od młodego kapitana o orkach na północy jego serce zalała fala leku o strony rodzinne. Eregion leżący u stup Gór Mglistych na pewno też spłynie krwią jego mieszkańców. Jeśli już do tego nie doszło. Co do losu mieszkańców Bree i okolic nie miał wątpliwości. Jednak w wirze nocnych wydarzeń nie było zbyt wiele czasu na tego typu rozmyślania. Endymion bowiem szybko zbliżał się do uciekającego przed konnymi Dunladczyka. Gdy tylko zrównał się z nim szarpnął konia za lejce. Koń posłusznie odbił w bok potrącając brodacza, który zataczając się z łoskotem i przekleństwami po bruku wpadł wprost pod kopyta rozpędzonych koni galopujących za strażnikiem. Plac był już prawie na wyciągnięcie ręki. Strażnik uniósł miecz do góry i co sił w piersiach krzyknął

- Przebijać się do króla.

Oddział wbił się w walczący tłum wycinając i wydeptując sobie drogę w stronę króla. Mając świadomość iż król lada moment przejmie komendę nad jazdą Endymion odbił w stronę pala. Golin był już tak blisko. Widząc, że zbuntowani mieszczanie pospołu z Dunlandczykami podpalają pale do których byli przywiązani jeńcy spiął konia co sił w nogach aby jak najszybciej dotrzeć do Golina. Walczący tłum, w którym utknął strażnik nie ułatwiał mu tego zadania, jednak Endymion torując sobie drogę mieczem nie miał zamiaru się poddawać.
 
ThRIAU jest offline