Maximilien uśmiechnął się lekko, widząc całkiem nieźle zachowany wóz. Co prawda zaliczał się do prawdopodobnie najgorszych kierowców po tej stronie frontu, ale w obecnej sytuacji nie musiał przejmować się za bardzo przepisami drogowymi. -Dobra... Zatankuj go z któregoś z tych kanistrów, a ja przyniosę trochę broni. Ja prowadzę a ty strzelasz w razie konieczności.- puścił dziewczynie oko.- Chyba że będziesz m ogła robić i jedno, i drugie.
Kiwnęła głową. I zastanowiła się. -Załadujemy całe żarcie i 2 skrzynki wody. Jak ktoś się tu dostanie to przynajmniej zdobędzie wodę.-
Zamrugała. I takie pytanie, skąd Max będzie wiedział jaką amunicję i broń wziąć, skoro wojskowym nie był, a broni palnej chyba nie znał zbyt dobrze? Cóż, najwyżej go poprawi. -Weź góra dwa ciężkie karabiny, więcej nie ma sensu brać, ale można od nich amunicję wziąć.-
I spokojnie zajęła się swoją robotą, czyli wlewaniem paliwa do baku. Dwa kanistry były pełne więc trochę dadzą radę pojeździć.
Francuz skinął głową i ruszył kilka razy we tę i we tę, znosząc amunicję oraz dwa karabiny. Finalnie skończyło się na tym że na tylnym siedzeniu kubelwagena leżał MG 34 oraz stos amunicji do niego. Dodatkowo, w skrzynce obok tego małego arsenału znalazły się trzy pancerfausty oraz jedzenie i dwie skrzynki wypełnione butelkami z wodą. -No... Wszystko się zgadza?- mężczyzna sapnął, zdyszany, opierając ręce na biodrach
Drugi kanister był jeszcze nie ruszony. Wskazała go francuzowi. -Ty wlej ten, a ja pójdę jeszcze po jakieś pistolety maszynowe i amunicję do nich. Niemcy mają te MP 40, które mają wady, ale się przydają. I sporo amunicji bo te zużywają jej sporo.-
I ruszyła w stronę skrzyń, które zaczęła przeglądać. Przy okazji szukała też taśmy klejącej.
Max skinął głową i spokojnie zabrał się z tankowanie. Jednocześnie rzucił jeszcze okiem za odchodzącą dziewczyną i pokręcił głową. Co tu dużo gadać, dziewucha miała w sobie ukryty ogień i miał cichą nadzieję że nie będzie tym na którego nim plunie. Po napełnieniu baku mężczyzna wyprostował się i westchnął, lekko odchylając do tyłu. W krzyżu strzeliło mu cicho. -Starość nie radość, cholera...
Nim "staruszek" skończył. Robin zrobiła swoje. -A tam staruszek, staro nie wyglądasz.-
I gotowe. Na tyle samochodu znalazły się jeszcze dwie sztuki MP40 oraz magazynki do nich. Ale odpowiednio przygotowane do obecnych warunków. 20 magazynków z amunicją 9mm. Każdy magazynek mieścił po 32 naboje, co dawało sporą ich ilość. I o to chodziło, bo taki nabój przebije czaszkę, a silniejszego na umarlaka nie trzeba. Dodatkowo posklejała magazynki końcami, za pomocą taśmy, by po opróżnieniu jednego można było go odwrócić i wcisnąć kolejny. Odrobinę zmniejszy to czas przeładowania magazynka, który by trzeba wyciągnąć z kieszeni, plecaka czy gdzie ktoś tam sobie wsadza magazynki.
Francuz uniósł lekko brwi, widząc staranne przygotowania dziewczyny. Magazynki, karabiny i do tego wyrzutnie. Mały arsenał, w sam raz do odpędzenia nawet całkiem sporej grupy zarażonych. Pytaniem było czy mieli walczyć sami. -Cholera... Co teraz? Jedziemy stąd w cholerę czy szukamy ocalonych aliantów. W ratuszu są Niemcy, więc oni nas nie obchodzą. Ale paru amerykanów mogłoby się nam przydać w czasie ucieczki z tego pieprzonego miasta.
Uśmiechnęła się. -Normalnie bym powiedziała, że jedziemy szukać reszty. Ale w normalnych warunkach kula w oba kolana praktycznie wyklucza możliwość chodzenia, a kula w serce jest śmiertelna. Tym razem nasz wróg jest praktycznie nieśmiertelny poniżej głowy. Broń biała jest dobra, ale jedynie przeciw nielicznym i rozproszonym istotą. A w dodatku w mieście panuje cholerna mgła przez co jest mała widoczność.-
Chwila zastanowienia. -Zniesiemy wszystko co przydatne do tego hangaru, następnie użyjemy skrzyń by zrobić barykady z przejściem po środku. Jeśli będzie trzeba to do samochodu i jedziemy. Na zapory wtargamy po MG 34, MP 40 i zapasie amunicji do nich. Na hordę umarlactwa najlepszym lekiem jest solidna porcja ołowiu.-
Maximilien uśmiechnął się do dziewczyny. -Dobry pomysł... Zabarykadujemy się ze wszystkim co będzie przydatne, w razie czego będziemy mieli dość amunicja do odparcia większego ataku a w sytuacji beznadziejnej zostanie nam ucieczka. Robin West, nie sądziłem że powiem to kobiecie, ale jesteś wspaniała.- mężczyzna zaśmiał się i zaczął rozstawiać beczki, skrzynie, metalowe pudła i wszystkie inne możliwe przedmioty nadające się na zaporę. Ból w plecach zniknął gwałtownie dzięki wizji bezpiecznego schronienia i zwiększającego się prawdopodobieństwa przeżycia. -Leć po broń, ja na szybko rozplanuję najlepsze rozwiązania. Wiesz, po latach wykładania historii większych bitew chyba będę w stanie zaplanować najlepsza linie obrony.
Bez słowa ruszyła po sprzęt. Oczywiście, nim zaczęła wszystkie działania, zostawiła już dawno swój plecak w samochodzie. Cała robota trochę jej zajęła, ale ostatecznie dotargała trochę sprzętu. Jak to dobrze, że Niemiaszki zostawiły im odrobinkę pomocy. |